czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 13. Zagubiony. Część I

Z małym poślizgiem, ale publikuję kolejny rozdział. Betowała oczywiście Wasza fantastyczna Erel i pokłony jej za to :)
Dziś jedynie zaproszę Was do czytania i nie powiem nic więcej, bo zasypiam na stojąco. Tak, zależało mi na tym, żeby wrzucić rozdział w pierwszej wolnej chwili… Nie przewidziałam, że będzie ona miała miejsce w środku nocy :)
Tak więc, dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że ten dość ryzykowny rozdział nikogo nie zawiedzie.
.......................................................................................................................................


13
Zagubiony
„Śledzę teraz gwiazdy przez większość czasu,
Śledzę gwiazdy.
Zbieram fragmenty wczorajszego życia.”
Ben Howard „Spirit of Akasha”


Noc minęła im niespokojnie. Harry budził się kilkakrotnie, dręczony koszmarami. Severus uspokajał go w swoich ramionach, pozwalając mu odnaleźć poczucie bezpieczeństwa i na powrót osunąć się w krainę snu. Trzymając w objęciach drżące dziecko, mężczyzna wyraźnie czuł, że pewne granice zostały przekroczone.
Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Chłód lochów przedarł się przez puchową pościel i zmusił mężczyznę do wyplątania się z ramion Harry’ego. Wysuwając się z łóżka, Severus instynktownie wsunął dłoń pod poduszkę i dopiero wtedy zauważył, że przez całą noc ściskał różdżkę w ręce. Skrzywił się.
A więc stare nawyki powracają.
Westchnął ciężko, podsycając dogorywające w kominku płomienie. Gdy zapinał kolejne guziki koszuli, ciepło z wolna wypełniało sypialnię. Harry wczoraj przemarzł, a Severus nie chciał, by chłopiec się rozchorował.
Gdy miał już na sobie pelerynę i czwarty raz upewnił się, że tkwiąca w rękawie różdżka swobodnie się z wysuwa, dotarło do niego, że tak właściwie nie jest pewien, co powinien zrobić. Spojrzał na śpiące dziecko. Nie chciał zostawiać Harry’ego samego, chłopiec był już wystarczająco przerażony perspektywą samotności, a poza tym on sam… Chciał się tym nacieszyć. Tym, że dziecko w jakiś pokręcony sposób należy do niego.
Zacisnął usta. Bez namysłu zbliżył się do regału i przesunął palcami po grzbietach książek. Zamierzał uciszyć egoistyczne pragnienia lekturą, jednak zrezygnował po przeczytaniu paru losowych słów. Nerwowo cisnął wolumin na swoje miejsce. Jego spojrzenie padło na wiszący nad drzwiami zegar. Poczuł dreszcz na karku.
Dochodziła siódma. Zacisnął palce na nasadzie nosa, w ustach mnąc przekleństwo. Nieubłaganie zbliżała się godzina, w której powinien stawić się w gabinecie dyrektora. Perspektywa tego spotkania sprawiła, że poczuł ciężką gulę gdzieś między przełykiem a żołądkiem. Konwulsyjnie przełknął ślinę. Machinalnie wręcz pochylił się nad Harrym i okrył kocem jego nagie ramiona. Dziecko, jakby wyczuwając jego podły nastój, poruszyło się niespokojnie.
Zdecydowawszy, że nie chce męczyć chłopca swoim nastrojem, cicho wysunął się z sypialni.

  -- 

Severus skrzywił się na widok Lucasa krzątającego się po kuchni. Na blacie rósł stos kanapek, stanowczo zbyt duży dla jednej osoby.
– Nie jestem głodny.
– Myślisz, że mnie to obchodzi? – Lucas spojrzał z uśmiechem na niego znad chybotliwej sterty.
Severus nie odpowiedział. Usiadł przy stole i sięgnął po kubek Norwega. Pociągnął spory łyk kawy. Dopiero w tej chwili poczuł zmęczenie spowodowane nieprzespaniem nocy. Przyssał się do naczynia. Musiał oczyścić umysł przed tą cholerną rozmową.
Lucas przyglądał się przez chwilę bratu, po czym najwidoczniej doszedł do wniosku, że dzisiejszy dzień nie jest odpowiednim do prowadzenia bitew. Porzucił nadzieję na cywilizowane śniadanie i przypił się do dzbanka z kawą. Mistrz eliksirów westchnął ciężko, jednak słowa cisnące mu się na język zachował dla siebie.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Przebijające się przez nią tykanie zegara przywodziło Severusowi na myśl odgłos kroków skazańca zmierzającego w stronę szubienicy. Zdenerwowany, przycisnął palce do skroni.
– Wszystko jest na dobrej drodze. – Usłyszał głos Lucasa.
Severus parsknął pod nosem, choć nie było w tym ani krzty wesołości.
– Wiem. Harry trafi do jakiejś obcej rodziny, której nie zna, a ja zobaczę go za sześć lat. Pewnie nawet mnie nie pozna.

  -- 

W gabinecie czekali już Dumbledore i Loutre. Severus skrzywił się na jej widok. Nie chciał, by roztrząsano jego uczucia i życie prywatne w towarzystwie tej dziewczyny.
– Co ona tu robi? – wypluł z siebie.
Dyrektor skarcił go spojrzeniem, po czym wskazał na fotele stojące przed biurkiem.
– Severusie, panie Snape, usiądźcie. Nie będziemy przecież rozmawiać na stojąco. Harry, może poczęstujesz się ciastkami? Leżą na stoliku obok tamtej sofy. Znajdziesz tam również mleko i kilka interesujących książek o magicznych stworzeniach. Ilustracje są ruchome, na pewno ci się spodobają.
Harry skrył się za nogami Severusa, niechętnie spoglądając to na dyrektora, to na wskazaną sofę. Nie chciał puszczać swojego profesora. Straszny pan znów mógł próbować gdzieś go zabrać. A jeśli to profesor gdzieś sobie pójdzie i zostawi go tutaj samego? Nie, nie chciał oddalać się od profesora i Lucasa. Mogą na niego krzyczeć, ale on się stąd nie ruszy.
Severus spojrzał wrogo na Dumbledore’a. Miał dość tej rozmowy, choć jeszcze się nie zaczęła. Chciał mieć to już za sobą. Niemrawo pchnął chłopca w stronę sofy. Nie chciał go zostawiać w lochach, ale zdawał też sobie sprawę z tego, że dziecko nie powinno być świadkiem takich dyskusji.
– Harry, idź pooglądać książki – szepnął niechętnie w stronę chłopca..
Nienawidził się za te słowa, gdy zaś zobaczył oczy chłopca, błagalnie w nim utkwione, znienawidził się jeszcze bardziej. Przeklinając w myślach wpatrującą się w niego Cholerę, ukląkł przed dzieckiem, kładąc dłonie na jego barkach. Wymusił na sobie uśmiech.
– Porozmawiam przez chwilę z dyrektorem i panną Loutre, a później opowiesz mi, co widziałeś w książkach, dobrze?
Harry nawet nie drgnął, uczepiony krańca jego szaty.
– Dlaczego chcesz porozmawiać z Vi? – zapytał, wyraźnie próbując zmienić temat. – Jesteś na nią zły? Przecież nie zrobiła niczego złego.
– Dlaczego tak sądzisz?
– No bo nie lubisz Vi.
Severus zdążył ugryźć się w język, zanim wyrwało mu się, że tak tępych idiotek nie można lubić. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, zanim udało mu się znaleźć odpowiednie słowa.
– Ja i panna Loutre nie jesteśmy w zbyt ciepłych stosunkach, Harry, jednak nie powinieneś się tym martwić. Nie zamierzam z nikim walczyć. Czy teraz pójdziesz pooglądać książki dyrektora?
– Nie możesz pooglądać ze mną tych książek, profesorze? – wydukał niepewnie chłopiec.
– Muszę porozmawiać z dyrektorem. Przez cały czas będziesz mnie widział ze swojego miejsca. Jeśli chcesz, Lucas może iść z tobą.
Chłopiec pokręcił przecząco głową, po czym podciągnął nosem. Widząc wilgoć w kącikach jego oczu, Severus posłał dyrektorowi zawistne spojrzenie. Próbując zignorować obecność Cholery, objął roztrzęsione dziecko. Trzymał je przez chwilę, po czym wysunął z rękawa różdżkę. Zrugał się w myślach za to, co właśnie postanowił zrobić.
– Możesz przypilnować dla mnie moją różdżkę? – uśmiechnął się krzywo do Harry’ego, wyciągając w jego stronę swoją jedyną broń. – Później mi ją oddasz, dobrze?
Chłopiec skinął, patrząc na niego okrągłymi ze zdziwienia oczami. Już dawno zauważył, że jego profesor nigdzie nie rusza się bez swojej różdżki.
– Musisz mi jednak obiecać, że nie będziesz próbował jej użyć. – Severus przyjrzał się uważnie dziecku. – Położysz ją na stole i nie będziesz się nią bawił, rozumiesz?
– Obiecuję – wymamrotał Harry.
Wreszcie, ze stosowną dozą nieśmiałości, dziecko ulokowało się na sofie, na której wczoraj spało. Skrywając się za kolorową okładką książki, co chwilę rzucało Severusowi czujne spojrzenia. Mężczyzna podniósł się z kolan i unikając wzroku dyrektora i Cholery, niechętnie usiadł na skraju fotela. Brak różdżki sprawiał, że czuł się bezbronny, nagi. Zupełnie, jakby niespodziewanie znalazł się na linii strzału.
Wyczuwając milczące pytanie Lucasa, uśmiechnął się do niego na pozór cynicznie. Norweg zrozumiał. Dumbledore odchrząknął znacząco.
– Napijecie się czegoś? – Prócz uprzejmego spojrzenia, które znad swojej filiżanki posłała mu Vivienne, odpowiedziała mu wymowna cisza. – Rozumiem, że powinienem przejść do konkretów. Prócz wiadomej kwestii, są może jakieś inne, które chcieliście zawczasu poruszyć?
– Co ona tu robi? – ponowił pytanie Severus, rzucając Vivienne pogardliwe spojrzenie.
– Ona ma imię! – głos dziewczyny ociekał jadem.
Ponowne chrząknięcie zamknęło usta Severusa. Przełknął gotowy zestaw obelg, pozwalając sobie jedynie na sarkastyczny uśmiech rzucony w stronę Cholery. Dziewczyna miażdżyła go wzrokiem.
– Bezpieczniej będzie, jeśli przejdę do konkretów – zauważył dyrektor, ganiąc ich spojrzeniem roziskrzonych oczu. – Severusie, czy nadal chcesz się zająć Harrym Potterem?
– Na pewno zajmę się nim lepiej od Dursley’ów!
– Nie sądzę, by państwo Dursley nadawali się na opiekunów jakiekolwiek dziecka – dodał Lucas, włączając się do rozmowy. – Nie byli w stanie zapewnić Harry’emu niezbędnej opieki. Sądzę, że powinien pan dokładniej przyjrzeć się warunkom, w których żył chłopiec.
Dumbledore w zamyśleniu pogładził się po brodzie.
– Jestem świadomy, jak wyglądało życie Harry’ego. Zainstalowałem Arabellę Figg w jego sąsiedztwie. Czuwała nad bezpieczeństwem chłopca. Wymieniliśmy wiele sów na temat warunków życiowych tego szczególnego dziecka.
Tylko badawcze spojrzenie skulonego na sofie dziecka powstrzymało Severusa przed zerwaniem się z fotela. Oddychając ciężko, sztyletował dyrektora wzrokiem. Nie odważył się odezwać, nie chciał straszyć Harry’ego krzykiem.
– Dlaczego nie zareagowałeś? – Vivienne spoglądała na dyrektora z niedowierzaniem w oczach.
– Ponieważ początkowo sytuacja wyglądała z goła inaczej – odparł Dumbledore. – Przez pierwszy rok pan i pani Dursley zajmowali się dzieckiem w sposób należyty. Dopiero po tym czasie coś zaczęło się psuć. Nie zrozumcie mnie źle, jednak chciałem dać im czas. Sądziłem, że to przejściowe problemy z adaptacją.
– Po kolejnych dwóch, trzech latach nadal był pan tego zdania? – Głos Lucasa stał się niespodziewanie chłodny.
Dyrektor uśmiechnął się, jednak ten uśmiech nie dosięgnął oczu.
– Miałem nadzieję. Nawet wtedy, kiedy przyprowadziłem do nich Harry’ego po tak długiej nieobecności. Wierzyłem, że strach o dziecko ponownie wzbudzi w nich troskę.
– Teraz nadal w to wierzysz? – zapytał Severus.
Vivienne rzuciła mu zniecierpliwione spojrzenie.
– Nie, nie wierzy. Albusie, czy możemy wreszcie przejść do tych twoich konkretów. Nie chcę spędzić całego dnia w towarzystwie tego dupka.
– Ależ oczywiście, panno Loutre. – Tym razem uśmiech Dumbledore’a był szczery. – Biorąc pod uwagę słowa, które wczoraj padły w tym gabinecie, doszedłem do wniosku, że Harry powinien zostać umieszczony u nowych opiekunów.
Ulga, która spłynęła na Severusa, zmusiła go do zamknięcia oczu. Policzył w myślach do dwudziestu, żeby opanować falę emocji, którą ona za sobą pociągnęła. Aż do tej pory nie miał stuprocentowej pewności, że Harry nie wróci już nigdy więcej pod kuratelę Petuni i jej męża.
– U kogo umieści pan Harry’ego? – zapytał Lucas.
– Długo się nad tym zastanawiałem wraz z panną Loutre – odpowiedział dyrektor. – Severusie, czy nadal twierdzisz, że jesteś w stanie zająć się chłopcem?
Severus odetchnął głęboko, starając się pozbyć drżenia głosu. Na swoim ramieniu poczuł dłoń Lucasa.
– Jestem tego pewien, dyrektorze.
– Zapewnić mu dom? – ciągnął Dumbledore.
– Cholera, tak! Czego ode mnie oczekujesz, kolejnej przysięgi?! Paktu z tobą w roli diabła?!
– Kulturalny jak zawsze – zauważyła z przekąsem Vivienne.
Mężczyzna zmiażdżył ją spojrzeniem.
– Proszę zachować swoje komentarze dla siebie, panno Loutre.
– Teraz jestem panną Loutre? Co się stało z „cholerą”, albo „moją największą porażką pedagogiczną”?
Severus zaczął podnosić się z fotela, jednak powstrzymała go ręka brata, która zacisnęła się na jego ramieniu.
– Harry na ciebie patrzy – zmitygował go Norweg.
Severus zacisnął usta. Ponownie usiadł, gromiąc spojrzeniem bezczelnie wyszczerzoną dziewczyną. Gdyby mógł, już dawno wyrzuciłby ją z gabinetu. Przeszkadzało mu w tym jedynie to, że owy gabinet nie należał do niego.
– Severusie, Vivienne, to nie jest czas na kłótnie – zwrócił na siebie uwagę dyrektor. – Muszę was prosić o zawieszenie broni, przynajmniej na czas tej rozmowy.
Obydwoje niechętnie skinęli głowami na znak zgody. Dumbledore uśmiechnął się jowialnie, po czym spojrzał uważnie na Severusa, przewiercając go swoimi błękitnymi oczami.
– Chłopcze, wiedzę jak ty i Harry się do siebie przywiązaliście. Nie sądzę, by było to najlepsze możliwe wyjście z tej sytuacji, jednak jestem skłonny umieścić dziecko pod twoją opieką.
– Czego oczekujesz w zamian? – zapytał podejrzliwie Severus. – Wieczystej przysięgi? Czy też może Harry ma mieszkać w Hogwarcie, żebyś zawsze miał pod ręką Złote Dziecko, które pokonało Czanrego Pana?
– Oczekuję jedynie, że zapewnisz Harry’emu szczęśliwe dzieciństwo – odparł dyrektor. – Co zaś się tyczy miejsca zamieszkania chłopca… Nie może być nim Hogwart.
Severus spojrzał zdziwiony na Dumbledore’a. Spodziewał się, że jeśli już jakimś cudem będzie mu dane zajmować się Harrym, chłopiec zostanie umieszczony pod wzrokiem dyrektora.
– Pozwolisz mi zabrać go do Norwegii? – zapytał, łudząc się nadzieją.
– Tymczasowo. Na dłuższą metę nie będzie to jednak możliwe, jeżeli chłopiec ma pozostać pod twoją opieką.
Lucas podniósł się z fotela, jego dłonie mimowolnie powędrowały do kieszeni.
– Może pan to wyjaśnić? – Spojrzenie Norwega utkwiło w dyrektorze.
– Harry Potter jest wyjątkowym dzieckiem, traktowanym przez Ministerstwo Magii w sposób szczególny. – Dumbledore mówił powoli, jakby każde słowo dobierał z namysłem. – Cztery lata temu Ministerstwo ubiegało się o prawa do chłopca i gdyby nie to, że pokrewieństwa między nim a Petunią było tak bliskie, dziecko wychowywałoby się w jednym z czysto krwistych, zaangażowanych politycznie rodów. Musiałem osobiście udać się do ministra, aby państwu Dursley zezwolono na opiekę nad chłopcem. Musisz mi uwierzyć, że nie było łatwo przekonać Milicentę Bagnold do zaprzestania walki o sławnego Harry’ego Pottera.
Severus zacisnął dłonie na oparciach fotela. Rozumiał.
Kto o zdrowych zmysłach pozwoliłby zająć się mordercy pięcioletnim dzieckiem?
– Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć – warknął, spoglądając na jakiś martwy punkt nad głową dyrektora. – Ministerstwo nie będzie skore do powierzenia opieki nad Harry Potterem byłemu Śmierciożercy, który nie siedzi w Azkabanie tylko przez wstawiennictwo Albusa Dumbledore’a. Muszę więc pogodzić się z tym, że chłopcem zajmie się ktoś inny. Czy coś pominąłem?
Cholera spojrzała na niego z czymś w oczach, czego nie był w stanie zidentyfikować. Nie zamierzała jednak niczego komentować, za co po raz pierwszy w życiu mistrz eliksirów był jej wdzięczny.
Lucas zacisnął usta w wąską kreskę, przez co nagle uwydatniło się jego podobieństwo do Severusa.
– Mój brat nie jest już Śmierciożercą – zwrócił się w stronę dyrektora ze złością wypisaną na twarzy. – To, że kiedyś popełnił błąd, nie znaczy, że jest mordercą pozbawionym uczuć.
– Jestem tego świadom – westchnął ciężko Dumbledore, uśmiechając się do Norwega. – Jestem jednak zmuszony nalegać, by pozwolił mi pan kontynuować. Tak więc, ustaliliśmy już, że w tej sprawie Ministerstwo nie będzie naszym sprzymierzeńcem. Pani minister nie wyrazi zgody na to, aby Harrym Potterem zajęła się osoba posądzana o poplecznictwo z Voldemortem. Co więcej, jeśli urzędnicy dowiedzą się, że u państwa Dursley chłopcu stała się jakakolwiek krzywda, stracą do niego jakiekolwiek prawa, a dziecko zostanie umieszczone w rodzinie, która ma największe wpływy.
– Malfoy… – wyszeptał nagle pobladły Severus.
Iskry w oczach dyrektora przygasły.
– Masz rację, Severusie. Z tego powodu nie możemy dopuścić do tego, by smutna prawda o rodzinie Dursley wypłynęła na wierzch. Z tego również powodu prosiłem pannę Loutre o to, by nie wspominała o Harrym w swoich raportach.
Zastanawiałem się nad tym, jak uniemożliwić Ministerstwu jakąkolwiek ingerencję w tę delikatną sytuację i wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest bezpośrednie przekazanie opieki przez Dursley’ów. Panno Loutre, zechce pani wytłumaczyć Severusowi i panu Lucasowi, w jaki sposób będzie przebiegał proces?
Vivienne spojrzała na Severusa niechętnie, jednak posłusznie wyprostowała się w fotelu.
– W przypadku bezpośredniego przekazania opieki, Ministerstwo Magii ma bardzo ograniczony wgląd w cały proces. Nie może podważyć decyzji dotychczasowych rodziców co do wyboru nowego opiekuna dziecka.
–  Dlaczego więc Harry nie może zamieszkać ze mną w domu Lucasa? – Severus niechętnie zwrócił się w stronę swojej byłej uczennicy.
– Jeśli się zamkniesz, zaraz do tego dojdę – odgryzła się Vivienne. – Jak już mówiłam, zanim mi przerwano, Ministerstwo nie może podważyć decyzji aktualnych rodziców nieletniego. Obowiązkiem Ministerstwa jest za to skontrolowanie przyszłego opiekuna pod względem warunków, które może zapewnić dziecku. Jednym z tych warunków jest posiadanie nieruchomości, w której dziecko powinno posiadać własny pokój.
– Jakie są inne warunki? – zapytał Lucas.
– Opiekun musi posiadać minimum majątkowe niezbędne do utrzymania dziecka. Wymagane są również dokumenty potwierdzające jego zdrowie fizyczne i psychiczne oraz wypis stanowiący o jego niekaralności.
Severus mimowolnie chwycił się za przedramię. Pod rękawem koszuli tkwił Mroczny Znak, bezsprzeczny dowód jego winy. Zaklął szpetnie i spojrzał na siedzące na sofie dziecko, które z uśmiechem na ustach wodziło placem pod kolejnych stronach grubego woluminu. Poczuł, że zaczyna go boleć głowa.
– Severus nie został skazany – zauważył Lucas.
– I właśnie dlatego Ministerstwo nie będzie mogło podważyć decyzji Dursley’ów – zaśmiała się Vivienne.
– Severusie, twój stan majątkowy… – zaczął Dumbledore.
– Pozwoli mi utrzymać dziecko – uciął mężczyzna.
Mistrz eliksirów doskonale wiedział, że nie posiada dużego majątku. Rodzice zostawili mu jedynie na wpół zrujnowany dom i więcej długów, niż oszczędności. Skończył je spłacać w mugolskim banku dopiero parę lat temu. Pensja nauczyciela nie była imponująca, ale na utrzymanie jego i Harry’ego wystarczy.
Tym, co martwiło Severusa, była konieczność posiadania mieszkania, w którym chłopiec miałby dorastać. Zaniedbana posiadłość leżąca przy Spinner’s End z pewnością nie nadawała się do tego celu. Ze wstydem przyznał sam przed sobą, że nie stać go na zakup innego domu.
– Dom na Spinner’s End… – zamilkł nie wiedząc, co powiedzieć.
– Również o tym myślałem, chłopcze – dyrektor spojrzał na niego z czymś, co Severus zaklasyfikował jako poczucie winy. – Powinieneś o czymś wiedzieć. Jak zapewne wiesz, twoja babka ze strony matki, Astoria Prince, nie żyje od piętnastu lat. Nigdy jej nie poznałeś, jednak mi zdarzyło się z nią kilkakrotnie rozmawiać.
– Co ma do rzeczy moja babka? – zdenerwował się Severus. – Nigdy się mną nie interesowała.
Ostatni ślad poprzedniego uśmiechu zmył się z twarzy Dumbledore’a.
– Nie interesowała się tobą, bo twoja matka się jej wyrzekła. Spotkała jednak twojego ojca i przez całe życie sądziła, że jesteś jego lustrzanym odbiciem. Muszę przyznać, że kiedyś chciała się z tobą skonfrontować, jednak jej to odradziłem. Sądzę, że gdyby cię poznała, zmieniłaby o tobie zdanie.
Coś zabolało Severusa w środku. Babka mogłaby go wyrwać z piekła, którym był jego dom. Nie zrobiła tego, bo nigdy go nie poznała. Nie poznała go, bo Dumbledore ją od tego odwiódł. Mężczyzna poczuł, jak jego mięśnie się napinają. Dobiegło do niego zaskoczone westchnienie Cholery. Dłoń Lucasa wróciła na jego ramię, jednak strząsnął ją zdecydowanym ruchem.
– Majątek Prince’ów przepadł osiemnaście lat temu wraz ze śmiercią twojego dziadka, Stiliusa – kontynuował Dumbledore, jakby nieświadom reakcji, którą wywołały jego wcześniejsze słowa. – Jako, że twój dziadek nie doczekał się męskiego potomka, a twoją matkę wydziedziczył, jego cały majątek, aktywa rodowe i wszystkie posiadłości zostały przejęte przez Ministerstwo. W tej historii istotna jest jednak osoba twojej babki. Choć Stilius Prince był właścicielem wszelkich dóbr, twoja babka posiadała dworek, który w ramach prezentu ślubnego podarował jej mąż.
Gdy Astoria czuła, że zbliża się jej śmierć, postanowiła pozostawić komuś dworek. Twoja matka się jej wyrzekła, a w tobie widziała młodszą kopię swojego zięcia. Jako, że ród Prince’ów już wtedy wygasał, a twoja babka najwidoczniej stwierdziła, że być może z czasem dojrzejesz, zapisała posiadłość twojemu pierwszemu potomkowi. Oznacza to, że jeśli nie będziesz posiadał dziedzica, wraz z twoją śmiercią dworek zostanie przejęty przez Ministerstwo Magii.
Lucas utkwił przenikliwe spojrzenie w dyrektorze.
– Czyli jeśli Severus wyznaczy Harry’ego swoim potomkiem, chłopiec zostanie właścicielem dworku? – zapytał, chcąc się upewnić.
– Dopiero po osiągnięciu pełnoletniości – zaznaczył dyrektor. – Do tego czasu dworek należałby do jego opiekuna, czyli Severusa.
Mistrz eliksirów nie potrafił już dłużej słuchać spokojnego głosu Dumbledore’a. Padło zbyt wiele słów, których nie chciał usłyszeć. Nie spodziewał się, że dyrektor ukrywa przez nim aż tyle tajemnic. Zmęczony tym wszystkim, poderwał się z siedzenia i spojrzał nieprzyjemnie na starszego mężczyznę.
– Zrozumiałem. Czy to już wszystko?
– Tak, tak sądzę – uśmiechnął się dyrektor. – W ciągu najbliższych paru dni powinieneś zgłosić się do państwa Dursley i spróbować namówić ich do przekazania ci prawa do opieki nad Harrym. Arabella już z nimi rozmawiała i wyrazili zgodę na to, byś do tego czasu zajął się Harrym. Gdy już wszystko z nimi ustalisz, zgłoś się do mnie po niezbędne dokumenty, które dostarczy mi panna Loutre. Myślę, że możecie teraz wrócić do domu pana Lucasa i odpocząć.
Severus bez słowa odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę zatopionego w lekturze dziecka. Harry, gdy tylko usłyszał jego kroki, porzucił książkę i przypadł do jego nogawki. Mężczyzna podniósł dziecko i przycisnął do siebie, upajając się jego obecnością. Chłopcu już nic nie groziło.

21 komentarzy:

  1. Chłopcze, wiedzę jak ty i Harry się do siebie przywiązaliście.

    Chyba widzę, jaki błąd zrobiłaś. ;D
    + przecinek przed "jak"

    Tak, Cholera z pewnością tak szybko nie zniknie sprzed naszych ekranów - jest jedną z tych postaci, które mogą równie dobrze namieszać, co i wszystko wyjaśnić (jeśli wiesz, o co mi chodzi), a ich się ot tak nie pozbywa, zwłaszcza że szykuje się tajemnica dotycząca warunków u Dursleyów (albo po prostu ja nadinterpretuję - ale polubiłam Cholerę!). Podoba mi się taki ludzki Severus, zwłaszcza w kontakcie z Harrym. A to oddanie różdżki... Wow. Chociaż ja nadal uważam, że to było trochę nierozsądne dawać przestraszonemu dziecku broń do ręki. Może i był tam Albus, Lucas i Cholera, ale to jednak Harry, który w kanonie miał kilka dziwnych przypadków z różdżką.

    I nawet nie wiesz, jaka ulga, że jednak uda się Severusowi uzyskać opiekę nad Harrym. Takie aww! :3

    Pozdrawiam,
    C.

    PS Przesyłam (mentalny, bo na inny mnie nie stać) kubek kawy i dobry organizator, żebyś w końcu opublikowała o normalniejszej porze. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Swietna notka. Severus dal rozdzke Harry'emu? Niesamowite. Troche krotko, ale tak lubie to opowiadanie, ze chyba zawsze bedzie za malo. Panna L. jest genialna! Podoba mi sie tez to, ze Sev nie jest bogaty czy biedny, ta jego zwyczajnosc mnie urzekla, tylko jednego nie rozumiem. Skoro Severus jest nauczycielem w Hogwarcie to jak ma pracowac i zajmowac sie Harrym, ktory lepiej, zeby nie przebywal w zamku? Czekam na kolejne wpisy i zycze jak najwiecej weny oraz czasu na podanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miły rozdział, nareszcie wszystko się wyjaśniło!
    I Sev zostanie opiekunem Harry'ego!
    Już nie mogę się doczekać momentu, w którym znów razem zamieszkają, Potter i Snape w relacji ojciec - syn są przeuroczy^^

    Cholera mnie rozbroiła, uwielbiam Vi! Naprawdę niecierpliwie czekam na kontynuację jej kontaktów z Sevem, oni tak bardzo do siebie pasują, tylko jeszcze o tym nie wiedzą^^

    Severus oddający różdżkę Harry'emu mnie urzekł. Wprawdzie było to lekko nierozsądne (dziecko (zwłaszcza takie jak Harry) + broń = apokalipsa), ale miało znaczenie symboliczne. Snape pokazał chłopcu, że naprawdę mu ufa i wierzę, że Harry to zrozumiał, mimo tego, że jest jeszcze dzieckiem.

    Niepokoi mnie sprawa przekazania praw rodzicielskich Sevowi. Ministerstwo z pewnością będzie chciało ją zatrzymać, a to nie wróży dobrze. Zwłaszcza że sytuacja z dworkiem Prince'ów jest niejasna, a sam majątek miał przepaść z powodu bezdzietności Severusa. Myślę, że Ministerstwo nie będzie tak łatwo chciało oddać posiadłości, a to tylko wszystk skomplikuje.

    Doczepię się jeszcze do jednego, małego szczególiku: dlaczego tak krótko?! ;_; No dobra, wybaczam, ale tylko dlatego, że poświęcasz sen dla opowiadania, a ono samo jest tak cudowne.

    Pozdawiam i życzę duuuuuużo weny ;)

    PS Moja sowa już do Ciebie leci z zapasem kawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem najpierw błędy, a potem opinia o notce. Łapaj:

    - "swobodnie się z wysuwa" - "z" ci tam wpadło przypadkiem, czy miało być "z niego wysuwa"?

    - "ciężką gulę gdzieś między przełykiem a żołądkiem" - WTF! W gardle! W gardleee! Przekombinowane.

    - "spojrzał z uśmiechem na niego znad chybotliwej sterty" - rozumiem, że Uśmiech to gość na śniadaniu xD Lepiej by było "wyjrzał uśmiechnięty zza chybotliwej sterty".

    - "przypił się" - co zrobił? Ja wiem, że jesteś kreatywna, ale niektóre czasowniki są takie z kosmosu...

    - "cisnące mu się na USTA" - słowa nie mogą cisnąć się na język, ale mogą być na końcu języka.

    - zastanawiam się, czy "krzty" czy "krztyny", nie jestem pewna

    - znowu "podciągnął nosem" zamiast "POCIĄGNĄŁ nosem"

    - "nie miał stuprocentowej pewności" że "Harry nie wróci już pod kuratelę" - zastanawiałam się czy "czy" nie byłoby lepsze zamiast "że".

    - "bezczelnie wyszczerzoną dziewczynę" powinno być. Masz "ą" na końcu.

    - "chłopcze, widzę" - taka mała literówka a jak zmienia kontekst "widzieć" "wiedzieć" to dwie różne rzeczy przecież.

    - "CzaNry Pan" - hahahaha xD

    - "łudząc się" że coś tam albo "mając nadzieję", "łudząc się nadzieją" brzmi dziwnie.

    - "spojrzenie (...) utkwiło" - samo? Lepiej napisz, że Lucas utkwił swoje spojrzenie w dyrektorze.

    - "pokrewieństwo" - literówka. Masz "a" na końcu.

    - "czystokrwistych" - razem

    - chyba poprawnie jest "zacisnął usta w wąską linię"

    - "po kolejnych stronach" - literówka, masz "pod".

    - "ostatni ślad poprzedniego uśmiechu zmył się z twarzy" - to brzmi bardzo, bardzo dziwnie. Zarówno "zmył się" jak i "ostatni ślad"

    - "pełnoletności" nie "pełnoletniości"

    - "ukrywanie tajemnic" dziwnie mi brzmi, bo z założenia tajemnice są po to, by je ukrywać, może lepiej byłoby napisać "faktów" albo "spraw"?

    - "poderwał się z fotela" - siedzenie w tym przypadku bardziej kojarzy się z jego tyłkiem niż fotelem xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dziwne przemyślenia w związku z Vivienne, bazujące na jej zachowaniu i tym, że Severus nazwał ją w głowie "tępą idiotką". Czy Vivienne przez całą opowieść będzie stereotypową niewychowaną dziewczyną, czy jednak postanowisz ją nieco urealnić? Wiem, że to brzmi szorstko, ale spodziewałam się raczej typowego "nie lubię jej, bo tak" w połączeniu z równie typowym "po jakimś czasie okazało się, że jest inna niż myślałem". To jest tak stereotypowy scenariusz, że bardziej się nie da, ale mimo wszystko odpowiedni do tej sytuacji. Nieodpowiednie natomiast jest to, że Vivienne posłała UPRZEJME spojrzenie do dyrektora po tym, co ten zrobił Harry'emu. Czy ona ma rozum? Sorry, ale tak siedzę i się naprawdę zastanawiam, czy Vivienne ma jakieś zaniki pamięci? Nie pamięta przez kogo Harry musiał tak cierpieć? I ze ten ktoś to Dumbledore? A mogę tam wejść i jebnąć jej w ryj? Wcześniej powiedziałam, że jest do ciebie podobna z zachowania, ale twojego rozsądku jak widzę nie ma. Ty przynajmniej nie lubisz Dropsa tak samo, jak co najmniej połowa fandomu HP (w tym ja), a ona nawet jak jej rzucasz dowodami w twarz, to zachowuje się, jakby ich nie widziała. SKANDAL! Nie mówiąc już o tym, że "Ona ma imię!" jest reakcją całkowicie nie pasującą do dojrzałej kobiety. Prędzej do dzieciaka albo jakiegoś pełnego temperamentu nastolatka (w jednym FF Harry odpowiedział w podobny sposób, ale on jest nastolatkiem i jest wybuchowy, więc ma prawo). Ha! A to zdanie, które powiedział Lucas (że Dursleyowie nie nadają się na opiekunów) powinna powiedzieć właśnie Vivienne, jako jedyna osoba w pomieszczeniu, która powinna stać na straży bezpieczeństwa i dobra dzieci... no, wreszcie jakaś reakcja typu "szok" ze strony Vivienne. Ale moim zdaniem mocno opóźniona. Aż za bardzo. To, ze Drops wie było wiadome już poprzedniego dnia. Nie musiała wchodzić do głowy Severusowi, żeby się tego domyślić. I znowu zdanie, które powinna powiedzieć Vivienne, a wypowiedział je Lucas. Lucas chyba jest tam jedynym obrońcą praw dzieci. Nie mówiąc już o tym, że Vivienne zachowuje się jakby za przeproszeniem, była najważniejsza w pomieszczeniu i miała w dupie dobre wychowanie. "Nie, nie wierzy" powiedziała nie po to, żeby podkreślić, że Albus już nie ma nadziei co do Dursleyów, ale bardziej by po prostu przyśpieszyć zakończenie kłótni, co biorąc pod uwagę okoliczności świadczy o tym, że jest do pewnego stopnia nieczuła. Bardziej ją obchodzi ona sama niż porządne przeprowadzenie rozmowy na temat sytuacji bytowej Harry'ego. Może i Severus jest dupkiem, ale ten brak jakiegokolwiek szacunku w tych okolicznościach sprawił, że przestałam lubić Vivienne. I jeszcze ten szczery uśmiech Dropsa. Jakby się zgadali. "Kulturalny jak zawsze", które wygłosiła Vivienne z kolei nasuwa mi na myśl to, że nie potrafi pojąć, że dupek też ma uczucia i że przeżył coś okropnego. Reakcja Severusa i jego słowa powinny dać jej do myślenia, ale ona wolała skupić się na tym, że jest niekulturalny. Ona też jest niekulturalna i jakoś nikt jej tego nie wypomniał (poza Severusem, którego oczywiście nie posłucha, bo jej uprzedzenie względem niego jest tak ogromne, że zeżarło jej wszystkie szare komórki). Później jakby nagle Vievienne olśniło. Znaczy mam nadzieję, że to jak popatrzyła się na Severusa, gdy powiedział, że był Śmierciożercą, znaczyło, że zrozumiała, że jest on szantażowany, a nie, że uczył ją morderca. Jeżeli to drugie, to słowo daję, wejdę do tego opowiadania i ją uduszę....

    OdpowiedzUsuń
  6. Chwila, chwila. Pani Minister? WTF? Oo

    I znowu popatrzyła na Severusa NIECHĘTNIE. Nigdy nic nie dotrze do tej pustej pały? Co więcej, odgryzanie się jest nieprofesjonalne. Powinna po prostu kontynuować... Hej, czy tylko mnie wydaje się dziwne, że nagle się zaśmiała? Może gdyby musiała rozmawiać tylko z Lucasem to byłaby milsza? No wiesz, próbowałaby go poderwać, czy coś. Tak to wygląda.

    Oho, nielogiczność działań Dumbledore'a ci się wkradła "Odradziłem jej konfrontację z tobą, ale uważam, że zmieniłaby o tobie zdanie, gdybyście się skonfrontowali"... czy ty zrujnowałeś właśnie ich relacje? Widzę, że Severus myśli dokładnie tak samo jak ja. A Vivienne... znowu jakiś wzdych, jakby załapała, że Severus ma ciężkie życie, ale pewnie zaraz o tym zapomni.

    No, wreszcie koniec. Koniec dramy. No chyba, że Severus zamorduje Dursleyów, jak ich zobaczy. A zasługują na to, oj jak bardzo.

    Jak widzisz powyżej nie za bardzo przepadam za kreacją Vievienne, więc zapewne z ulgą powitam jej zniknięcie. A jako, że czytałam już komentarze pod notką, chcę tylko dodać, że Vievienne i Severus do siebie nie pasują i parringowanie ich na siłę uznam za szaleństwo. Oni się prędzej pozabijają. Nie mówiąc już o tym, że wg. mnie Vivienne rzeczywiście jest tak tępa, jak Severus sądzi. A jakby tego było mało nie potrafi się opanować i wydaje się pusta w środku, jak porcelanowa lalka. Jeżeli z czasem się ogarnie to może, może, ale na pewno nie teraz. Musiałaby mocno dojrzeć do związku z kimś takim jak Severus. Nie mówiąc już o tym, że Snape zasługuje na kogoś o wiele lepszego, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że zostanie teraz samotnym ojcem. Nie może związać się z kobietą, z którą będzie mu szło jak po grudzie. Potrzebuje wyrozumiałej, dojrzałej kobiety, która wie, jak pomóc nie tylko ojcu, ale także i dziecku, gdy zajdzie taka potrzeba.

    Może jestem za ostra dla niej, ale nie potrafię inaczej. Po prostu mnie nie urzekła. A wręcz zniechęciła. Mam nadzieję, że się na mnie przez to nie obrazisz .-.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo.
    Smutno mi, że znalazło się tyle wytknięć, zwłaszcza, że nie dopatrzyłam tylu literówek. Koniec rozpieszczania, będę maglować te rozdziały dłużej.

    Zabrakło, by Sam tam wpadł i obszczekał wszystkich doprowadzając do porządku, bo wygląda jakby nie do końca wiedzieli po co się tam znaleźli, poza Severem i Lucasem. Zostaje mi mieć nadzieję, że Vi przestanie być wpatrzona w dyrektora ze ślepą wiarą, że ten znajdzie dobre wyjście z każdej sytuacji, zaliczając w tym umieszczanie dzieci w miejscach, których nie chcą być z konkretnych powodów. Dumbledore też mógłby zacząć pokładać w sobie tą wielką wiarę i jednak jest nadzieja, że zacznie szukać bardziej ludzkich niż rozsądnych rozwiązań :P

    Życzę dużo natchnień i czasu na pisanie kochana Intro :D
    Wasza chaotyczna Erel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie jesteś zła z powodu mojego wytykania błędów? Nigdy nie potrafię się powstrzymać, a sama też ich robię sporo i moja beta też wszystkich nie widzi, dlatego pozwalam też sobie wytykać, żeby mieć pewność, że poprawiłam wszystko, co się tylko dało. Błędy są takie uciążliwe. Nieważne ile razy czytać rozdział i go poprawiasz, zawsze się jakiś znajdzie, jakby miał pelerynę niewidkę wcześniej czy coś .-.

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie, wręcz przeciwnie cieszę się i zawsze jeszcze czegoś nauczę ;) Pewnie, że wytykaj, tylko mi smutno, że uchowało się przede mną aż tyle. Przy okazji owo przyssanie się jest poprawne, cho raczej staroświeckie, więc zostawiłam

      Usuń
  8. Przysysania się nie czepiałam, chociaż nie wiem, czy wolno tak pisać, czy nie, bo to "zwrot w mowie potocznej" czy coś podobnego. Głupie studia kulturoznawcze. Mącą człowiekowi w głowie. Ale "przypić się do czegoś" było.... wyobraziłam sobie wampira xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Z wielką przyjemnością nominowałam Twoje opowiadanie do Liebster Blog Award! Więcej szczegółów znajdziesz tutaj - KLIKNIJ!

    OdpowiedzUsuń
  10. Niedawno wzięłam się za czytani Twojego bloga i jestem pod ogromnym wrażeniem. Rzadko zdarzają się literówki (ale kto ich nie popełnia :)). Świetnie czyta się Twoje teksty. Bardzo podoba mi się to jak przedstawiasz Snape'a i Harry'ego oraz ich relację. To jest po prostu wspaniałe :D Nie mogę się doczekać kolejnej części (trochę żałuję, że już skończyłam czytać to, co jest, ale cierpliwie będę czekać na następny rozdział).
    Życzę Ci sporo weny przy pisaniu i połamania piór :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny wpis? Nie mogę się doczekać, czekam i czeka, a tu nic:( Porzuciłaś bloga czy jak? Daj znać czy żyjesz. Pozdrawiam i z niecierpliwością smoka czekam na jakiś odzew.

    OdpowiedzUsuń
  12. Intro ja też tu czekam i czekam jak wszyscy inni, a nawet dodatkowo na znak życia i kolejny rozdział do sprawdzenia. Chcesz bym umarła tu z nudów bez poinformowania mnie? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się dzieje... Najpierw stoczyłam bój o to, żeby móc się bronić. Po obronie kolejny bój o to, żeby mnie mnie łaskawie zarejestrowali na kolejnym stopniu studiów (zresztą, nadal mi nie wydali indeksu i legitymacji, albowiem "inwentaryzacja w magazynie). Teraz toczę bój o to, żeby się z początkiem nowego roku przeprowadzić, ponieważ w najgorszym momencie brakło mi środków. Na domiar złego, mój laptop postanowił, że pora mu zejść z tego świata i bardzo miłym panom z serwisu udało się zmusić go tylko do mrygania czerwoną diodą.
      Szczęśliwie, mój brat postanowił, że zainwestuje w nowy komputer, a stary mogę sobie zatrzymać, o ile go odkurzę i doprowadzę do stanu jako takiej używalności. Bardzo mili panowie z serwisu zapowiedzieli swoją wizytę na weekend, więc przy pomyślnych wiatrach w następnym tygodniu zajmę się odpowiadaniem na komentarze. A później zacznę od początku pisać z 15 następnych rozdziałów, które przepadły wraz ze śmiercią mojego komputera... Boli, boli jak cholera... Nie wspominając o tym, że przez dwa miesiące byłam tak wściekła, że żyłam z żelaznym postanowieniem rzucenia pisania w cholerę i usunięcia bloga przy pierwszej okazji (dzięki, o Merlinie, że Internet w telefonie to dla mnie czarna magia i skutecznie uniemożliwia mi korzystanie z zasobów sieci).
      Tak więc, kochana Erel, może uda mi się wpaść na bloga, maila i całą resztę w przyszłym tygodniu i odpowiedzieć na komentarze. Mam na mailu zapisane świetne opowiadanie (hallelujah, że nie wpadłam prędzej na genialny pomysł wyczyszczenia poczty), które wrzucę przy okazji. Mam nadzieję, że mnie przy okazji nie zjedzą.
      Intro, której telefon za cholerę nie chcę wpuścić na jej własne konto, więc piszę z anonima...

      Usuń
    2. ONA ŻYJE!!!
      INTRO ŻYJE!!!
      XD

      Ale tak zupełnie na serio, naprawdę się cieszę, że wróciłaś *z całej siły ściska biedną, wymęczoną Intro*. Już się bałam, że faktycznie porzuciłaś to opowiadanie (Boże broń). A jeszcze bardziej bałam się dopytywać, żeby się przypadkiem nie dowiedzieć, że cudo naprawdę zostało porzucone. Na szczęście Erel przerwała moje rozterki i wydobyła Cię z Zaświatów. Także Erel chwła Ci za to *tuli Erel*!

      Jeżu, tak bardzo ci współczuję ;_; Nie dość, że masz kupę problemów z uniwerkiem (co samo w sobie jest straszną porażką), to jeszcze ten komputer. Matko, idzie się załamać. Piętnaście rozdziałów straconych... Na samą myśl dostaję depresji, więc nie wyobrażam sobie, co Ty musiałaś czuć.
      I chwała Ci za to, że opowidania nie usunęłaś. Bo przerwa to nic wielkiego, każdemu się zdarzy, ale usunięcia mojego ukochanego bloga, bym nie przeżyła ._.

      Przeprowadzka? Nic nie mów, sama miałam remont w sierpniu, więc wiem, co to znaczy. Jedną rzecz powiem: nic tak nie odbiera człowiekowi chęci do życia jak remont czy przeprowadzka.

      No ale cóż zrobić, możemy tylko liczyć na to, że będzie lepiej. Nie martw się, Intro, "inwentaryzacja w magazynie" kiedyś się skończy, komputer zostanie naprawiony, przeprowadzka się skończy i będziesz mogła w spokoju podziwiać nowy, piękny domek, a rozdziały napisz miliard razy lepsze. Nie ma się co poddawać, jak jest bardzo źle, to może być tylko lepiej ;)
      Trzymaj się tam, Intro, i na spokojnie ogarnij życie, nikt Cię nie zje ;)
      Wszyscy Cię wspieramy, wprawdzie może tylko mentalnie, ale zawsze coś ;)
      Ściskam Cię cieplutko, Intro, nie daj się zamordować ;)

      PS Pozdrów, proszę, brata, bo widać, że dobry człowiek z niego, a jego wkład w ratowanie "Bezdomnych" jest wielki, więc szacunek mu się należy ;)

      Usuń
  13. Intro, co z tym ożywieniem Cię? Myślę, że nie mówię wyłącznie we własnym imieniu, ale tęsknimy. I się martwimy jak przeżyłaś to wszystko.
    Wiem jak skasowanie rozdziałów może dobić, kiedy mnie to spotkało, jeszcze jako niewyrośniętą gimbazę porzuciłam pisanie chyba na dwa lata. W sumie nigdy nie powróciłam do publikowania (czytelnikom na złe to nie wyszło, wręcz podziwiam ich za czytanie tego do tamtej pory xD)
    Wiedz tylko, że mentalnie wspieram, nawet kiedy się zbytnio nie odzywam (niestety nie jestem wylewnym typem człowieka). Jak coś trzeba pomóc to powinnaś mieć wciąż mojego maila. Brakuje mi tego promyczka w monotonii życia, ale jeśli wciąż potrzebujesz czasu dla siebie, zrozumiemy, tylko czasem odezwij się, że nie masz nas jeszcze dość ;)

    Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w miarę ok i pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Intro,
    czy jest jeszcze szansa na Twoje ożywienie? Rozumiem, że jest ciężko, ale wiedz, że wszyscy jesteśmy z Tobą i wierzymy w Ciebie.
    Trzymaj się i nie poddawaj

    OdpowiedzUsuń
  15. Z tego co widzę dotarłam już na tego bloga po czasie (nad czym bardzo ubolewam) i opowiadanie prawdopodobnie nie doczeka się kontynuacji. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dorzuciła własnych trzech groszy i chociażby dla samego faktu nie zostawiła komentarza.
    Opowiadanie jest po prostu cudowne. Nic dodać, nic ująć od tego słowa. Moim skromnym zdaniem jest to jeden z najlepszych tekstów tego typu na polskich stronach.
    Przede wszystkim Twój wspaniały styl - niby przeważają w nim opisy, ale jednak mimo wszystko opowieść czytało mi się wspaniale. Po drugie sama fabuła, którą można byłoby wziąć za schemat i pewnie nie mijałoby się to bardzo z prawdą. Ale schematy są złe - ktoś może powiedzieć. Otóż nie zawsze. Jeśli autor potrafi spojrzeć na taki schemat z innej perspektywy, dorzucić coś od siebie i w dodatku to dobrze opisać, to może z tego wyjść naprawdę genialne dzieło - i tak też było w tym wypadku. No i oczywiście na deser sposób w jaki potrafisz wywołać emocję u odbiorcy. Ja sama w pewnych momentach płakałam że wzruszenia, a w innych uśmiechałam się rozczulona do tekstu - a musisz wiedzieć, że nie często okazuję tak silne emocje podczas czytania i żeby je wywołać trzeba naprawdę wspaniałej pracy.
    No cóż, kończąc już ten przysługi wywód, chciałabym Ci życzyć przede wszystkim wyjścia na prostą i żebyś nigdy nie przestała pisać, bo to naprawdę wspaniałe hobby! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest naprawde dobre opowiadanie. Tak samo jak szczeniak. Godne polecenia ;)

    OdpowiedzUsuń