Przerwa była spora... ale jestem. Mało tego, jestem z kolejnym
rozdziałem :) A w tym rozdziale ktoś, kogo nie znacie. Z proponowanych imion
najczęściej padało Vivianne, a jako że jego znaczenie (pełna życia) w pewien
sposób oddaje charakter postaci, zdecydowałam się właśnie na nie. Jedynie
zmieniłam środkowe „a” na „e”, żeby brzmiało choć odrobinę mniej wytwornie,
choć gdy teraz na to patrzę, zabieg ten wydaje mi się zupełnie bezcelowy. Niech
się dzieje co chce :)
Mam nadzieję, że nie zjecie mnie za charakter
nowej bohaterki i uprzejmie zapraszam do lektury rozdziału, tym razem również
betowanego przez Erel. Tyle czasu szukałam bety, a Erel spadła mi z nieba :)
Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda nam się stworzyć coś naprawdę dobrego. Na
razie owocem naszej współpracy, prócz wyższego poziomu kolejnych tekstów na
blogu, jest to, że już wiem, do kogo się zgłoszę, gdy pewnego dnia dopadnie
mnie demencja starcza (ewentualnie menopauza) i postanowię założyć rockową
kapelę :D
Tak więc, teraz już oficjalnie przedstawiam kolejny rozdział i z
góry zapowiadam, że za kilka dni pojawi się kolejna notka, tym razem z paroma
zaległymi fanartami. Innymi słowy, będzie się działo :)
.......................................................................................................................................
„Zdrętwiałem,
Suchy jak moje kanały
łzowe.
Stałem się niemy
I pusty,
Ale nie rezygnuj ze
mnie…”
Low Roar „Give up”
Vivienne od zawsze wiedziała, że
lepiej się czuje żyjąc w biegu i tego samego oczekiwała od swojej przyszłości.
Dokładnie to powiedziała w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej, prowadzonej przez
wyraźnie niewyspanego i depresyjnego jegomościa, który w trakcie spędzonych z
nią dwudziestu minut, prócz rzucania jej ponurych spojrzeń, zdążył wlać w
siebie cztery filiżanki kawy.
Dziewczyna nie spodziewała się
jednak, że przydzielą ją do Komitetu Łagodzenia Mugoli. Owszem, chciała zrobić
coś dla świata, jednak, znając swój charakter, wątpiła, czy da radę siedzieć w
miejscu przez osiem godzin i rozpisywać się o racjonalnych powodach magicznych
zdarzeń, które bynajmniej dało się racjonalnie wytłumaczyć mugolom. Wbrew jej
obawom, nie spędzała jednak całych dni za biurkiem, lecz przydzielono ją do
oddziału, który zajmował się bezpieczeństwem czarodziejskich dzieci
pochodzących z pozamagicznych rodzin.
Tym samym, zamiast siedzieć w
jednym z setek biur mieszczących się pod Londynem, dzień zaczynała od odebrania
od ministerialnej sowy stosu arkuszy z adresami rodzin, które miała
niezauważenie skontrolować, oraz wytycznymi dotyczącymi czarodziejskich dzieci,
mugolskiego pochodzenia, którym przydarzyły się niekontrolowane wybuchy magii.
Zazwyczaj w takich przypadkach odwiedzała przerażonych rodziców i zaznajamiała
ich z pochodzeniem nowych umiejętności ich potomka oraz, jeśli zachodziła taka
potrzeba, naprawiała zaistniałe szkody. Dzieciom, u których pierwszy raz
objawiała się magia, zakładała teczki, które później były podstawą przy
wysyłaniu listów kwalifikacyjnych do Hogwartu.
Dzisiaj jednak otrzymała
nietypowe zlecenie. Na pomiętym kawałku pergaminu widniał jedynie adres i
dopisek „Przypadkowa aportacja” i… i
nic poza tym. Żadnych danych, ani w aktach Ministerstwa Magii, ani w mugolskich
dokumentach. Z lokalizacją również coś było nie tak. Zawsze wskazywała rodzinny
dom beneficjenta, jednak w tym przypadku wyraźnie kierowała Vivienne do
budynku, który, mimo jej aż nazbyt gwałtownego szarpania za klamkę drzwi
wejściowych, wciąż pozostawał zamknięty.
Dziewczyna, niecierpliwie
kołysząc się na podeszwach sportowych butów, zadarła głowę wysoko w górę i
ogarnęła rozbieganym spojrzeniem cały budynek. Nagle zastygła w miejscu, po
czym oparła czoło o drzwi wejściowe, przeklinając pod nosem własną głupotę.
Dlaczego zawsze musi być tak nieuważna? Był przecież późny wieczór, słońce
chyliło się ku zachodowi, więc gdyby ktokolwiek był w domu, w którymś z okien
na pewno świeciłoby się światło. Chcąc zyskać jednak stuprocentową pewność,
wyszarpała zza paska mugolskich spodni różdżkę i wyszeptała dźwięczne „Wskaż
mi”.
Nie wydarzyło się jednak nic.
Różdżka nie pociągnęła jej w żadną stronę, zapewniając, że w domu nikogo nie
ma. Vivienne wymruczała przez zaciśnięte zęby przekleństwo, po czym zaczęła
niecierpliwie przechadzać się po ganku, mrucząc pod nosem „Czaruj się frajerze”, nową piosenkę Rockowych Kociołków. Czuła, że
musi się skupić, a myślenie zawsze przychodziło jej łatwiej w ruchu.
Dom należał niegdyś do mugolskiej
rodziny, z której pochodziła matka złotego dziecka, Harry’ego Pottera. Z
dokumentów, które rankiem wręczono Vivienne wynikało, że Evansowie nie żyli, a
budynek jest teraz w posiadaniu ich niemagicznej córki, jednak od wielu lat
pozostaje niezamieszkany. Skąd więc wziął się tutaj sygnał dziecięcej magii?
„To wszystko jest bez sensu”
stwierdziła niechętnie dziewczyna. Jednak, nie chcąc tłumaczyć się przełożonemu,
dlaczego zostawiła sprawę samą sobie, postanowiła najpierw sprawdzić resztę
okien, a później sforsować drzwi zaklęciem i zbadać budynek od środka. Nie
zastanawiając się zbyt długo, zgrabnym ruchem przeskoczyła przez barierkę ganku
i idąc wzdłuż żwirowanej alejki, ruszyła na tyły domu.
Za budynkiem ciągnął się
niewielki sad owocowy, którego granicę wyznaczała mała, brudna rzeka. Mimo
tego, zakątek prezentował się dość przyjaźnie. Uroku dodawała mu, co prawda już
zardzewiała, ale nadal przyjaźnie wyglądająca huśtawka zawieszona na zdobnej
ramie. Vivienne z uśmiechem odetchnęła zapachem letniego powietrza, który tak
bardzo kojarzył się jej z rodzinnym domem.
Przechadzając się wzdłuż werandy,
dziewczyna przebiegła wzrokiem po oknach, jednak za nimi również panował
jedynie mrok.
– Wspaniale – westchnęła,
wsuwając różdżkę na powrót za pasek. – Czaruj,
czaruj się frajerze. Spadaj do kociołka, nie jesteś wart wampirzego kołka.
Czaruj, czaruj się frajerze. Nie dziś i nie jutro, nie dam ci nic, prędzej
zamienię cię w futro...
Śpiew powoli zamierał jej w
ustach, gdyż z każdym kolejnym krokiem zbliżała się do starych, przeżartych
rdzą kontenerów, zza których dobiegał cichy płacz.
--
Harry wcisnął się w zimną stal za
sobą. Ktoś szedł w stronę kontenerów. Chłopiec zagryzł wargi, próbując
powstrzymać szloch. Ktoś tu szedł!
Nie, nie, nie… Harry zacisnął
powieki, kryjąc głowę w ramionach. Miał nadzieję, że ten ktoś go nie zauważy,
że zwyczajnie pójdzie dalej i zostawi go w spokoju. Jednak, mimo jego
bezgłośnych błagań, obcy pochylił się nad jego kryjówką i spoglądając w
ciemność, wyłowił z niej parę zielonych, przerażonych oczu.
--
Vivienne, nie zastanawiając się
ani sekundy, kucnęła na granicy cienia i nie spuszczając oczu z połyskujących w
mroku tęczówek, wyciągnęła dłoń w stronę dziecka. Te jednak, niczym zakatowane
zwierzę, szarpnęło się do tyłu, uderzając plecami o kontener. Dziewczyna
zamarła, zdezorientowana i doszła do wniosku, że jej matka miała rację,
powtarzając jej, że w pierwszej kolejności powinna myśleć, a dopiero później
działać.
– Hej, no nie daj się prosić –
rzuciła w ciemność. – Jestem Vi, a ty?
Dziecko nie poruszyło się z
miejsca, spoglądając na nią przerażonymi oczyma. Dziewczyna zaś, zastanawiając
się nad pochodzeniem malca, zsunęła z ramion kraciasty plecaczek i wyszperała z
niego tabliczkę czekolady. Rozrywając papier, wrzuciła do ust parę kostek, zaś
resztę wsunęła w wąską szczelinę między kontenerami.
– Poczęstujesz się? – zapytała,
mając nadzieję, że słodkości nakłonią dziecko do wyjścia. – Karmelowa, moja
ulubiona. Spróbuj, jest naprawdę dobra.
Malec wciąż tkwił w miejscu.
– No dobrze, nie musisz jej brać
– roześmiała się dziewczyna, widząc nieufne spojrzenie dziecka. – Zostawię ją
na ziemi, dobrze? Gdybyś zgłodniał, nie krępuj się.
Strzeliwszy kośćmi karku, usiadła
na trawie. Dziecko poruszyło się niespokojnie, próbując jeszcze bardziej
wcisnąć się w wąską szczelinę. „Skąd ono się tu wzięło? Na pewno tu nie
mieszka, przecież dom jest opuszczony. Poza tym, zachowuje się jak zaszczute
zwierzę” pomyślała z niepokojem Vivienne. „No i jak ja mam cię stamtąd
wyciągnąć, co?”
Bezmyślnie wysunęła różdżkę zza
paska i zaczęła obracać nią w palcach. Uśmiechnęła się, widząc, jak oczy malca
rozszerzają się w szoku.
– Wiesz, co to jest?
– Jest… Jest p… Pani
czarodziejem? – wyjąkał chłopiec, natychmiast zatykając sobie usta dłonią.
Vivienne poczuła, jak trybiki w
jej głowie zaczynają się obracać. „Wiec wiesz, czym jest magia? W takim razie
musisz figurować w teczkach Ministerstwa, prawda?”
– Nie, to tylko patyk, którym
lubię sobie od czasu do czasu pomachać niczym batutą – oznajmiła poważnym
tonem, po czym zaśmiała się na widok zmieszania dziecka. – Jasne, że jestem
czarodziejem. Skąd wiesz o magii?
Dziecko jednak milczało, kurczowo
przyciskając dłoń do ust. Vivienne uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
– Utniemy sobie przyjacielską
pogawędkę, dobrze? Z góry przepraszam za niedogodności, ale nigdy nie byłam w
takich rozmowach zbyt dobra. W każdym razie, musisz powiedzieć mi coś o sobie,
żebym mogła pomóc ci wrócić do domu.
Chłopiec drgnął gwałtownie,
przerażony.
– Nie, proszę! – wykrzyknął, zaś
po jego policzkach popłynęły łzy. – Nie chcę do domu!
– Ja… – Coś lodowatego sprawiło,
że włoski na karku dziewczyny uniosły się. – Dlaczego nie chcesz wrócić do
domu?
– Niech mnie tam pani nie
zabiera, proszę…
– Twoi rodzice na pewno się o
ciebie martwią – zaczęła ostrożnie, choć miała przeczucie, że w domu tego
dziecka musiało dziać się coś bardzo złego.
Malec gwałtownie pokręcił głową,
zanosząc się płaczem.
– Nie mam rodziców i naprawdę nie
chcę wracać do wujostwa – wyjąkał zachrypniętym głosem.
– O, Mały… Tak mi przykro… –
westchnęła Vivienne, czując wilgoć w kącikach oczu. – Mały, muszę cię gdzieś
odstawić, nie powinieneś zostawać tu sam. Mogłyby cię zjeść wilki albo, nie daj
boże, dopadłby cię jakiś rój wściekłych chochlików. No nie patrz tak na mnie,
przecież żartuję. Słuchaj, jeśli nie chcesz wrócić do wujostwa, mogę cię zabrać
do innej rodziny, ale musisz mi coś o sobie powiedzieć. Zaczniemy od początku, dobrze?
Ja jestem Vi, a ty?
Zapadła cisza.
– Mam na imię Harry – wyszeptał w
końcu chłopiec. – Harry Potter. I bardzo chcę do mojego profesora.
Vivienne spojrzała na dziecko,
niedowierzając, po czym wybuchnęła śmiechem.
– Żartujesz, prawda? Jesteś
świetny Mały, naprawdę genialny!
– Ale to prawda! – zaczął
rozpaczliwie tłumaczyć chłopiec. – Jestem Harrym Potterem odkąd pamiętam!
– Słuchaj, Mały – westchnęła
Vivienne, pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. – Jeśli ty jesteś słynnym Harrym
Potterem, to ja jestem Severusem Snape’em.
Oczy chłopca wbiły się w nią tak
intensywnie, że śmiech zamarł na jej wargach.
– Pani zna mojego profesora?
--
Silne uderzenie o ziemię
wypompowało z płuc Lucasa całe powietrze. Nie dane mu było jednak zaczerpnąć
tchu, gdyż w tej samej sekundzie poczuł gwałtowne szarpnięcie w okolicach
ramienia i zdał sobie sprawę, że Severus ciągnie go jakąś ścieżką w stronę
kutej bramy. Brama znajdowała się między dwoma kolumnami zwieńczonymi posągami
skrzydlatych dzików, zaś z obu stron, i ją i dróżkę, okalał gęsty las.
Jako, iż było już ciemno, Lucas
dopiero po chwili ujrzał na końcu ścieżki niewyraźny zarys Hogwartu. Liczne
wieże i baszty wgryzały się w niebo, jednak mimo późnej pory, tylko w
nielicznych z setek wysokich okien paliło się światło. Mimo tego, widok był
imponujący.
– Jest niezwykły – stwierdził
Norweg. – Miałeś rację, kiedy mi o nim opowiadałeś.
Severus jedynie mocniej szarpnął
go za ramię.
– Chodź! Musimy się spieszyć.
Boże, spóźnimy się!
Norweg spojrzał na brata
badawczo. Powoli zaczynał się obawiać.
– Sev, nie wiem, co chcesz
zrobić.
Severus zatrzymał się nagle w
miejscu, po czym odwrócił się w stronę Lucasa. Spojrzał mu prosto w oczy.
– Ja też tego nie wiem – przyznał
się po chwili milczenia. – Czuję jednak, że to najlepsze, co w tej chwili mogę
zrobić dla Harry’ego…
Lucas potrząsnął lekko Severusem,
próbując sprowadzić go na ziemię,
– Ufam ci. Prowadź.
– Wiem. Lucas?
– Mmm?
– Nie chciałem cię w to wciągać.
– Oczy Severusa pociemniały. – Nie chciałem, żeby Albus się o tobie dowiedział,
żebyś stał się pionkiem na jego szachownicy.
Lucas zamknął go na sekundę w
silnym, męskim uścisku, po czym pchnął w stronę zamku.
– Wiem, bracie. Wiem.
Zostawiając za sobą przesadną
sentymentalność, skrzydlate dziki i złorzeczącego Filcha, który nie krył się z
przekonaniem, że Lucas nie ma prawa przekraczać progów Hogwartu, Severus
pociągnął Norwega w stronę, przed którą wiele lat starał się go chronić.
--
Albus spodziewał się, że Severus
odwiedzi go w najbliższym czasie, jednak nie przypuszczał, że nastąpi to o tak
późnej godzinie i że będzie mu towarzyszył… Cóż, nie wiedział, kim był ten
człowiek. Parę dni temu może by się tym zmartwił, jednak aktualnie nie
zamierzał się przejmować. Teraz to już nie miało znaczenia.
Uśmiechnął się dobrotliwie na
widok pałającego nienawiścią spojrzenia Severusa.
– Mój drogi chłopcze, może
usiądziesz? Herbaty, kawy? Cóż, może więc cytrynowego dropsa? Nie? No dobrze,
ale mimo wszystko będę nalegał, żebyś usiadł. Pan również, panie…
Lucas zapobiegliwie położył dłoń
na ramieniu brata, powstrzymując go przed wyciągnięciem różdżki i uśmiechnął
się sarkastycznie w stronę dyrektora.
– Snape, jednak nie posługuję się
nazwiskiem ojca, lecz matki, Marii Olsen.
Albus zamarł w miejscu, wpatrując
się w jasnowłosego mężczyznę. W typowo norweskiej twarzy nie znajdował
podobieństwa do Severusa. Może tylko coś w tych niebieskich oczach przywodziło
na myśl cyniczne spojrzenie mistrza eliksirów.
Dyrektor swego czasu zapoznał się
z korzeniami Severusa i wiedział, że ten, prócz rodziców, nie posiada żadnej
żyjącej rodziny. W takim wypadku, Norweg nie mógł być kuzynem mistrza
eliksirów. Pozostawało tylko jedno wytłumaczenie.
Kręcąc kciukami młynka,
Dumbledore zasiadł za swoim biurkiem na dyrektorskim fotelu. Machnięciem
różdżki przywołał z kuchni trzy filiżanki mocnej i bardzo słodkiej herbaty.
Delektując się jej smakiem, utkwił spojrzenie w swoich gościach.
– Moi drodzy, proszę, usiądźcie,
nie będziemy przecież rozmawiać na stojąco – stwierdził, uśmiechając się
jowialnie, jednak jego prośba nie wywołała żadnej reakcji. – Cóż, dobrze więc.
Pan, panie Snape, jest bratem Severusa, czyż nie? Posiada Pan jakieś
uzdolnienia w dziedzinie magii?
Severus zacisnął dłonie w pięści,
zaś Lucas spojrzał wyzywająco w przenikliwe oczy dyrektora.
– Nie sądzę, by miało to teraz
jakieś znaczenie. – Norweg uśmiechnął się półgębkiem, oklumując swój umysł. –
Byłbym niezmiernie wdzięczny, dyrektorze,
gdyby przestał pan próbować włamać się do mojego umysłu. Moje wspomnienia są mi
dość drogie.
Albus przymknął oczy, wyraźnie
sfrustrowany. Kim był ten człowiek i skąd wiedział, że właśnie próbowano użyć
na nim legilimecji? Czyżby paranoja Severusa objawiła się również w tej kwestii
i mistrz eliksirów nauczył oklumencji swojego brata? Westchnąwszy głęboko,
Dumbledore przyssał się do filiżanki z herbatą, zaś w gabinecie zapadła cisza.
– Harry jest u Dursley’ów? –
zapytał w końcu zrezygnowany Severus.
– Owszem.
– I nie chcesz, żebym się do
niego zbliżał.
– Owszem.
Obserwowanie znad filiżanki, jak
Severus jeszcze mocniej zaciska pięści i ostatecznie zaczyna nerwowo krążyć po
gabinecie, nie sprawiało dyrektorowi przyjemności. Wolałby już mieć tę rozmowę
za sobą. To wszystko zdecydowanie było bardziej skomplikowane, niż Snape’owie
mogli podejrzewać, jednak Albus nie mógł im tego wytłumaczyć. Każdy ma jakieś
piętno, które musi dźwigać, a ten właśnie ciężar było tylko jego. I tylko on
powinien go nieść.
Mistrz eliksirów, nerwowo
przemierzając kolejne metry, spoglądał od czasu do czasu na dyrektora.
Byłem głupi…
– Zdejmij ze mnie przysięgę –
zażądał w końcu.
– Nie mogę tego zrobić. – Albus
zaczął bawić się rąbkiem swojej szaty. – Źle byś na tym wyszedł, uwierz mi,
chłopcze.
– To Harry źle na tym wychodzi –
zaznaczył milczący do tej pory Lucas.
– Dla Harry’ego to najlepsza
droga. To go ukształtuje na prawą osobę, która będzie doceniała życie swoich
przyjaciół, a to przecież najcenniejsza rzecz, jaką może posiadać młody
człowiek.
– To jego szczęście jest
najcenniejsze! – wrzasnął Severus, zatrzymując się gwałtownie i spoglądając
zawistnie na dyrektora. – Jak możesz być tak ślepy?! Nie widzisz, co
Dursley’owie z nim robią?!
– Widzę.
Spokój w tonie dyrektora jeszcze
bardziej rozjuszył mistrza eliksirów. Przed ciśnięciem w Dumbledore’a jakimś
bezróżdżkowym zaklęciem powstrzymało go jednak znaczące spojrzenie Lucasa.
– Więc, do kurwy nędzy, dlaczego
nie pozwolisz, żebym zajął się…
– To już nie ma znaczenia –
przerwał mu Albus, nie patrząc mu w oczy.
Kur…
Severus zamarł, zaś opanowany do
tej pory Lucas zerwał się z oparcia fotela na równe nogi.
– Co masz na myśli? – wysyczał
mistrz eliksirów. – Co z chłopcem?!
– Nic – odparł dyrektor, z żalem
przyglądając się pustej już filiżance. – Po prostu się gdzieś deportował. Remus
go szuka i sądzę, że za jakiś czas powinien się tu z nim zjawić.
Nagle kilkanaście srebrnych
instrumentów stojących na dyrektorskim biurku eksplodowało. Lucas chwycił
drżące ramiona Severusa, ten zaś bezwiednie opadł na fotel i ukrył twarz w
dłoniach.
– Harry zniknął… – wywarczał
mistrz eliksirów, mocno zaciskając drgające powieki. – Harry zniknął, a ty tu
siedzisz?! Mało tego, wysłałeś za chłopcem Lupina… Wilkołaka… Nie wierzę…
Kurwa, nie wierzę!
Podrywając się na nogi, skierował
się w stronę drzwi. Albus ponownie westchnął.
– Nie możesz zbliżać się do
chłopca – przypomniał. – Przysięga…
– Pieprzę przysięgę! – wrzasnął
Severus. – Lucas…
Norweg oderwał się od ściany,
spoglądając na Dumbledore’a.
– Zajmę się Harrym.
– Severusie, mój drogi chłopcze…
– głos dyrektora zdawał się być wyjątkowo zmęczony.
– Nie. – Severus miał już dość.
Dość wszystkiego. Dość życia. – Możesz kazać mi się zabić, ale już więcej nie
skrzywdzisz Harry’ego. Lucas, chodź.
Mistrz eliksirów skierował się w
stronę wyjścia. Uniósł dłoń w stronę klamki, lecz nim zdążył jej dotknąć, drzwi
otworzyły się na tyle energicznie, by łupnąć w przylegającą do nich ścianę. Za
nimi, na spiralnych schodach, stała drobna, jasnowłosa dziewczyna, której
Severus miał nadzieję już nigdy nie oglądać, zaś za jej nogami kryło się
wystraszone dziecko.
Hahaha! Chętnie przyłożę kiedyś swoją rękę do powstania Rockowych Kociołków, ale reszta tekstu spontanicznie nasunęła się sama :D
OdpowiedzUsuńPozostaje mi jedynie przeprosić wszystkich za tę dodatkową kilkudniową zwłokę z mojej strony i mieć nadzieję, że za dużo kwiatków się nie ostało i za mocno nie będziecie krzyczeć na żadną z nas ;)
Pozdrawiam wszystkich gorąco, nie tylko, by się podlizać ;)
Wasza na zawsze, jak zawsze chaotyczna Erel ;D
Erel, nie ma bata, podpisałaś cyrograf :D Zakładamy Rockowe Kociołki! Ja chwycę za giatrę, ty ogarniesz kociołki… Znajdziemy jakiegoś zdesperowanego człowieka do wokalu i zaczynamy tourne po całym globie :D
UsuńTrzymaj się i czekaj na wiadomości od mojego menagera :D
Intro
Bardzo przyjemny rozdzialik.
OdpowiedzUsuńRockowe Kociołki genialne, po prostu G-E-N-I-A-L-N-E, tekst piosenki świetny, brawo dziewczyny (chociaż na Waszym miejscu zbytnio bym się nie cieszyła, raz pokazałyście, co potraficie, więc liczcie na to, że pod każdym następnym rodziałem będę się domagać kolejnych hitów *śmieje się diabolicznie*)! Doczepię się tylko do jednego tycitkiego błędziku - zabrakło przecinka przed frajerze, ale to szczegół zaćmiony przez ogólną superowość piosenki :)
Sam rozdział ciekawy, podoba mi się Vi (byłam sceptyczna w stosunku do ja imienia, natknęłam się kiedyś na Vivanne w książce i nie było to zbyt przyjemne spotkanie, ale się przekonałam) i nie mogę doczeka się reakcji Severusa na jej osobę. Czuję, że będzie to jedna z najzabawniejszych scen w "Bezdomnych" ;) Jej, Harry wróci do Snape'a, nareszcie! Znaczy, wróci, prawda? *robi minę szczeniaczka* Wróci? Nie do końca przekonał mnie Snape, jego reakcja nie zbyt przypomina tę po wypiciu Felix Felicis, ale rozumiem, bo w końcu nie był to eliksir pierwszej świeżości. Hello, ludzie, magia magią, ale żeby eliksir przez kilka lat nie stracił nic na swojej mocy? Zresztą nieważne, czekam na spotkanie Harry'ego i Severusa.
Doczepię się do jeszcze jednej rzeczy, która trochę mnie ubodła, a mianowicie do Dumbledore'a. Jego postać to bardzo wrażliwy i chybotliwy grunt, łatwo tutaj o nadinterpretację i często nawet w dobrych i bardzo dobrych fanfiction pojawia się Bardzo Zły Dumbledore albo Głupi i Ślepy Dumbledore z Wszami. Nie martw się, Intro, u Ciebie nie jest tak źle, ale, niestety, z bólem serca przyznaję, że przedobrzyłaś. Twój dyrektor mnie nie przekonuje, szanuję Twoją interpretację, ale z tą zupełną obojętnością na los Harry'ego trochę pojechałaś. Cóż, co się stało, to się nieodstanie, nawet w genialnych książkach zdarzają się gorsze wątki, zawsze można coś poradzić. W Twoim dyrektorze najbardziej boli mnie to, że tak bardzo nie kryje się ze swoimi manipulacjami, jest to zdecydowanie zbyt widoczne dla innych postaci, więc radziłabym albo ukryć tę manipulacyjną część jego osobowości, albo przekształcić go w osobę otumanioną "większym dobrem", człowieka wiernego swoim poglądom tak bardzo, że aż niedostrzegającego zła, które w nich tkwi.
Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam,
Pozdrawiam gorąco wszyskich i czekam niecierpliwie na nowy rozdział :)
PS Pss, Erel, już jak lecę z hejtem, to zgrzyta mi jedno sformułowanie "Jasne, że jestem czarodziejem" wypowiedziane przez Vi, chyba lepiej brzmiałoby "czarodziejką".
Cześć Zaczytana :D I tak wyjdzie, że jestem jakimś gackiem, za to nadal milszym od Severa:P, ale odpowiem od razu jak już tu spojrzałam. Tak hejtować to mnie możesz zawsze :D
UsuńCo do zgrzytu, to jedna z rzeczy, nad którą ślęczałam dłużej wgapiając ślepia w ekran i to wgapianie mi coś nie pomogło w tym wypadku. Ale na swoją obronę mam tylko, że Harry'emu to nie przeszkadza, bo przecież widzi, że Vi jest czarodziejem płci żeńskiej :P
To ja może już zacznę ogarniać jakieś teksty, czy chociaż ich części na najbliższe parę rozdziałów, żeby wspomóc Intro. Tak spontanicznie. No i żeby Vi miała co nucić ^^ ;)
Widzisz, ty jesteś gackiem, a ja leniwcem :)
UsuńW sumie to masz rację, z wyrazy "czarodziejka", "czarownica", "czarownik", "czarodziej", "czarnoksiężnik" były często zamiennie używane w oryginale, chociaż nie do końca znaczą to samo. Ech, lepszy "czarodziej" zamiast "czarodziejki" niż "mroczny czarodziej" zamiast naszego dobrego, polskiego "czarnoksiężnika" (naprawdę, nigdy nie zrozumiem, czemu ludzie wolą pierwszą wersje).
O ty mój jedyny taki! Więcej Kociołków! W sumie takie nucenie piosenek przez Vi byłoby świetnym wątkiem (zwłaszcza że już oczami wyobraźni widzę, jak irytuje to Snape'a :D). Więc powtarzam: więcej!
Pozdrawiam gorąco i czekam na nowe piosenki :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNareszcie doczekałam się kontynuacji! Pomysł z bratem Severusa, będącym odzwierciedleniem Jego dobrych cech (co podkreśla jeszcze fizyczny kontrast-czarny-biały) jest świetny.Liczę, że wszystko się ułoży dobrze i Sev będzie miał możliwość opiekować się Harrym.Dumbledor jest trochę przerysowany ale w dobrym kierunku. Liczę, że zmądrzeje. Pozdrawiam, Stara Czarowica
UsuńZaczytana, spojnie, ja aktualnie nie morduję, w wakacje robię sobie urlop od okazjonalnego sięgania za siekierę :) Cieszę się z każdego wytkniętego błędu, to pozwala mi lepiej kreować kolejne rozdziały :)
UsuńCieszę się, że spodobała Ci się osoba Vivienne! Nie lubię naruszać kanonu powieści Rowling, więc kreowanie każdego nowego charakteru zajmuje mi sporo czasu. Miło słyszeć, że nie jest tak źle :)
Co do dyrektora, to niestety, ale chociaż mnie skręca w dołku, nie mogę zbyt wiele na ten temat powiedzieć… Podobna jest sytuacja z Lucasem, parę osób już mi zarzuciło, że jest zbyt wyidealizowany. Mimo wszystko, będę trzymać usta zamknięte na kłódkę i nie powiem w tej kwestii ani słowa :) Mam nadzieję, że motywy wszystkich podjętych przeze mnie decyzji rozjaśnią się nieco wraz z rozwojem akcji :)
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Intro
PS: Nie jesteś może zainteresowana udzieleniem swojego wokalu w Rockowych kociołkach :D?
No i mamy wreszcie na blogu pełnoprawną czarownicę dumną z bycia Starą Czarownicą :D Cieszę się, że podoba Ci się rozdział, Lucas (za nim wszystkie sznurem!) Nie byłam pewna jego imienia, ale widzę, że jakoś nikomu to nie przeszkadza :) Dobrze jest!
UsuńNo kurcze, nie mogę ani słowa pisnąć o dyrektorze. Polecam czytać dalej, tylko tyle mogę zrobić :)
Pozdrawiam,
Intro
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam nowy rozdział. Naprawdę myślałam,że blog jest zawieszony bez większych nadzieji na kontynuację...
OdpowiedzUsuńRozdzialik jak zwykle niesamowity, wspaniale się go czyta. Zdecydowanie zakochałam się w małym Harrym i Twojej własnej wersji Severusa. Jesteś niezwykle oryginalna, a Twoje pomysły nieszablonowe. Absolutnie uwielbiam tego bloga i jego bohaterów. Język jest (rzadko spotykane u innych) ładny, zróżnicowany, co sprawia, że czytanie staje się bardzo przyjemna. ROZWALIŁAŚ SYSTEM ROCKOWYMI KOCIOŁKAMI! Fabuła jest dość zawiła (w najlepszym tego słowa znaczeniu) oraz pełna tajemnic - przeszłość Severusa i jej wyraźny związek z Dumbledorem tylko wznieca ciekawość :)
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że więcej nie będzie takich długich przerw (zabijasz mnie nimi :')).
Pozdrawiam gorąco :*
Wierna fanka,
Semper
Semper, blog nie był zawieszony. To po prostu zemsta mojego promotora za… Cóż, nie wiem za co facet tak mnie nie znosi :D
UsuńBardzo miło mi słyszeć, że udało mi się osiągnąć jakiś poziom oryginalności :) Tym bardziej, że severitusów jest sporo (tylko nie w naszym rodzimym Internecie, gdzie to gatunek na skraju wymarcia) i wiele schematów zostało już wykorzystanych. Mam nadzieję, ze kolejne rozdziały Cię nie zawiodą :)
Trzymaj się ciepło i obiecuję, że kolejny rozdział jest już blisko :)
Intro
Hm, wydaje mi się, że to czas na tradycyjny, chaotyczno-biadoląco-chwalący komentarz Ślizgonki. Zostaliście ostrzeżeni i z góry przepraszam, oraz proszę o wybaczenie.
OdpowiedzUsuńTak, cóż, WIEKI (dwa dni, o kurczę) nie pisałam tego komentarza, i naprawdę żałuję, ale mam kilka wymówek, a mianowicie przede wszystkim złapało mnie jakieś wiosenne choróbsko. Trzy dni nie było mnie w szkole, a czuję jakby koledzy dawali mi aż za dużo zaległych tematów z lekcji. Eee, no, i ogólnie dużo się ostatnio dzieje, ale nie ma za bardzo jak tego skrócić.
Jak jak zawsze zaczynam od zadka strony, więc...
Ostatnie zdanie bardzo mnie zaciekawiło. Znaczy, ogólnie Vi bardzo mi się spodobała. Ostatnie zdanie jest poprostu... takie jakieś intrygujące. Harry'ego jak zazwyczaj mi szkoda, Severus to kupka nieszczęścia a Lucas jest cudny w byciu Norwegiem. Wspaniale, czyż nie? Poważnie, ten koleś rządzi.
A do twórców... Intro, nasza kochana, wspaniała Intro! Jednak żyjesz, ponownie! Rozdział spodobał mi się, ale chcę już następny. Przesyłam cieplutkie pozdrowienia i jeszcze więcej weny i checi do życia. Nie wiem czyja to bardziej zasługa, czy to ty popełniasz mniej błędów, czy to Erel jest tak nieoceniona w swojej pracy! Co do Erel, dzięki, że betujesz, naprawdę super się to czyta. Świetna robota :D Zastanawiam się jeszcze, jak Wam dziękować, ale chwilowo brak mi słów. Poprostu: dziękuję!
No, a na koniec, ponownie tradycyjnie, jak zauważyłam, przyszedł czas na jakieś pytania co u Was albo jakieś zainteresowania. Więc... tym razem, naszło mnie na serial. Macie jakiś ulubiony, ulubione? Ja osobiście ostatnio bardzo polubiłam "Sherlocka" BBC. Wręcz się zakochałam, ale to chyba miłość platoniczna, bo wyczekiwanie na nowe odcinki jest strasznym brzemieniem.
Podsumowując, ciepła, zdrowia, i radości! Trzymajcie się, misie! :D
~Ślizgonka;)
Kociołki jak najbardziej za, wręcz za bardzo. Jak ja cię kocham XD
Hejka Ślizgonko :)
UsuńChaotyczność komentarza mi osobiście nie przeszkadza, dobrze się czuję w tych klimatach ;)
Szczerze pochwalę Intro i powiem, że to ona praktycznie nie robi błędów, ja za dużo do roboty tu nie mam, to co poprawiam to prawie wyłącznie literówki z nieuwagi i jakieś brzmienia, na które kręcę nosem :D Przynajmniej się nie przemęczam ;) W każdym razie po prostu: proszę! ;)
A pewnie, pytaj jeśli masz ochotę, to wolny kraj :D w końcu zawsze wolno nam nie odpowiedzieć ;)
Sherlocka lubię w wielu postaciach, ale faktycznie wersja BBC jest świetna :D Do tego Supernatural, choć nie powiem bym była na bieżąco, niestety nie przepadam za tasiemcami i męczy mnie oglądanie tego samego serialu na dłuższą metę. Ergo potem zostaję w tyle :P Forever, który niestety nie doczekał się kontynuacji przez małą oglądalność.
Również życzę zdrowia, radości i ciepłego trzymania się misiów ;D
Cześć, Ślizgonko!
UsuńOdpisałabym wcześniej, ale nie zauważyłam komentarza (ślepota boli, naprawdę, zwłaszcza kiedy jest połączona z brakiem spostrzegawczości). Hmm, seriale powiadasz... Ja niestety w tym temacie mam mało do powiedzenia, oglądam bardzo mało telewizji, a jeśli już to jest częściej film niż serial.
Też uwielbiam Sherlocka BBC! Wprawdzie znalazłam kilka błędów logicznych w fabule, ale nie zepsuło mi to frajdy oglądania. Dużym plusem jest tutaj Benedict Cumberbatch (Sherlocka w wersji Roberta Downey'a Juniora po prostu nie mogłam znieść) i przeniesienie historii do współczesności. Tak, czekanie na nowy sezon to istna katorga, zwłaszcza że ostatni skończył się w TAKIM momencie. Ale nie martw się, z tego co się orientuję prace trwają!
Mogę też gorąco polecić dr House'a (jeśli lubisz Sherlocka, to to też powinno Ci się spodobać, House bardzo przypomina Holmesa). Szkoda tylko, że już się skończył ;_;
No i to by było w sumie na tyle.
Pozdrawiam i życzę szybkiego wyjścia z łóżka :)
Moja droga, twoje komentarze to zawsze miód na moje serce :) Poważnie, jeśli dostanę cukrzycy, zgłoszę się z rachunkiem za leczenie :D Poza tym, mam nadzieję, ze już się czujesz lepiej (choć pogoda znów się zepsuła, wczoraj lało cały dzień…)
UsuńMuszę Ci zdradzić, że świetnie się bawię opisując wzajemne relacje Vi i Severusa. To trochę jak eksperymentowanie z napuszczaniem na siebie egzaminatorów z WORDu :D Lucas… Co Ci Norwedzy w sobie mają?!
Ja wcale nie popełniam mniej błędów, po prostu Erel jest niezastąpiona, kiedy tak siedzi przed laptopem z lupą… Chyba muszę się zastanowić nad jakimiś zmianami w szablonie, żeby ją uwzględnić :)
Pozdrawiam Cię i życzę udanych (i ciepłych!) wakacji,
Intro
PS: Kocham Sherlocka! Kiedyś był jeszcze House, ale niestety, skończył się… Ostatnio naszło mnie za to na Tokyo Ghul, ale to chyba nie wlicza się do typowych seriali :) Hmmm, te Twoje pytania to nawet dobry pomysł, może kiedyś zbiorę to nawet w osobą kategorię u góry bloga… Może coś w formie czatu, jeśli moje umiejętności mi na to pozwolą :)
Przepraszam, jeden komentarz zapisał mi się kilka razy
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, jeden komentarz zapisał mi się kilka razy
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, mimo że powinnam poświęcić tamten czas na naukę. I nie żałuję. Jestem wręcz przeszczęśliwa, że udało mi się znaleźć taką perełkę. Cudo! :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że w pierwszych rozdziałach tego melodramatu trochę było (później też go nie szczędziłaś), ale piszesz tak, że to ani trochę nie przeszkadza. Tak szczerze, to mam ochotę Cię jednocześnie uściskać za wydarzenia w tym rozdziale (teraz Harry MUSI zostać z profesorem) i udusić, bo ów rozdział zakończył się w zdecydowanie złym momencie.
Betę sobie znalazłaś, ale moje sokole oko wychwyciło parę maleńkich błędów. Dam dwa przykłady, bo tylko one przychodzą mi teraz na myśl.
1. Nie rozumiem, dlaczego porównanie jest udzielane przecinkiem - (zmyślę zdanie, bo jestem na telefonie i nie chce mi się tego szukać) Dorotka niczym strzała przemierzała korytarz pełen uczniów. - Oczywiście, zdania były bardziej rozbudowane, a ja zaznaczam, że wielkim ekspertem w sprawie stawiania przecinków nie jestem.
2. (Kolejny zmyślony przykład) Mimo tego, Damianek uważał, że jego siostra w niczym mi nie zaszkodzi. - mimo TO (pomimo TEGO) i nie powinno być przecinka, czyli wyglądałoby to tak: Mimo to Damianek... I znów ekspertem nie jestem. Niestety, takie życie.
Jak już napisałam, co mi na serduchu leży, to może przejdę z powrotem do postaci (trochę skaczę i mieszam, ale komentarz chyba nie jest nadto nieczytelny). Severus jest idealnie wykreowany. Właśnie takiego go widzę, niby skrywa się za maską, ale nadal jest tylko człowiekiem, który przeżył zbyt wiele i cierpi jak wszyscy. Nawet ta dramatyczność pasuje (cóż poradzić, że sama ją uwielbiam?).
Lucas. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania o nim. Chociaż dałaś nam szansę go poznać, to i tak wydaje mi się, że zbyt mało wiemy. W dodatku znamy go tylko ze strony Severusa, który twierdzi, że tamten to anioł. Hmm... Wątpię, by istnieli ludzie bez wad (Mary Sue mówię "nie"), a chociaż on wydaje się wręcz facetem idealnym, coś mi nie pasuje (możliwe też, że paranoiczność Szalonookoego udzieliła się i mi).
Za to Harry jest dzieciakiem, może zbyt mądrym jak na swój wiek, a także zdecydowanie spragnionym ludzkiego ciepła. Mimo że Dursleyowie nie uderzyliby dziecka (według mnie, a sprawa z jedzeniem daje mi pewne wątpliwości), to udało się nie przerysować (a przynajmniej nie tak bardzo).
Kończę, bo komentarz przybiera niebotyczne rozmiary, a Ty masz już pewnie dość moich nieskładnych prób wysłowienia się.
Pozdrawiam,
C.
Również piszę, lecz od razu ostrzegam, że to Dramione i mój debiut (tj. pierwsza historia, która zajęła aż tyle stron), więc nie nalegam, ale gdyby się komuś wybitnie nudziło, to zapraszam.
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Hejka Cassie,
UsuńRozumiem, problem czytania zamiast uczenia się, miałam to samo ;) Choć sprawdzenie wydłużyło mi się na cały weekend przez nawał zajęć. Obecnie właśnie robię przerwę od projektu na czytanie komentarzy ;)
Wytykanie błędów chętnie przyjmę na klatę za Intro, niestety interpunkcja u mnie od zawsze troszkę leży i zapewne nie raz jeszcze przeoczę takie zgrzyty, zwłaszcza w tak złożonych zdaniach, które zdarza mi się rozkładać na czynniki pierwsze i nadal mieć wątpliwości. Ale cieszę się, że wszyscy wytykacie mi błędy i chętnie uczę się z waszych wskazówek. Nie da się ukryć, że ja też jestem tylko człowiekiem ;) Do tego usprawiedliwię się podążaniem drogą umysłu ścisłego :P
A wysłowienie się było całkiem zrozumiałe ;)
W chwili wolnego postaram się zainteresować Twoim debiutem, ale nie obiecuje rozbudowanego komentarza ;)
No i znów wyszedł mi chaos i zamęt wypowiedzi ;P
Również serdecznie pozdrawiam :)
Skąd ja znam to uczucie… Zamiast siedzieć i się uczyć, człowiek poświęca czas na czytanie kolejnego tekstu. A później w noc przed egzaminem przysypia nad książkami i piątym kubkiem kawy :)
UsuńTak, wiem, melodramatu dużo :) I wprowadzenia dużo było. Dużo za dużo :) Co do błędów, to razem z Erel próbujemy na bieżąco coś z tym zrobić. Nie zawsze wszystko da się wyłapać, więc cieszy mnie, że w komentarzach pojawia się tyle chętnych do wyłapywania wszelkich niedociągnięć. Mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej :)
Wyłapanie postaci Severusa przyszło mi w miarę łatwo, chociaż muszę przyznać, że wiele fragmentów zwyczajnie usuwałam w trakcie czytania tekstu przed wrzuceniem. Nie chciałbym zrobić z niego nowego wcielenia Wertera, przecież nie o to chodzi. Lucas dopiero rozpoczyna swoją karierę i muszę dać ci punkt za to, że słusznie wyłapałaś perspektywę, z której próbuję go przedstawiać :) Więcej nic na ten temat nie powiem, polecam śledzić kolejne części :) Zdradzę tylko, że Dursley’owie nie są jeszcze rozdziałem zamkniętym.
Pisz, droga Cassie, im komentarz dłuższy, tym lepszy :) Tym bardziej, że odpowiednia dieta dla autora ma korzystny wpływ na jego kreatywność :D
Pozdrawiam,
Intro
PS: Chętnie dodam twój blog do listy gdzieś tam po prawej stronie. Nie będziesz mieć nic przeciwko? Polecam również zainteresowanie się akcją dokarmiania autorów Phoe :)
Czy będę miała coś przeciwko? Skądże! Wręcz przeciwnie, będę cieszyć się jak głupia. :D
UsuńJa też dodałam odnośnik do Twojego bloga na swoim - chyba że nie wyrażasz zgody, wtedy usunę.
Dobra, lecę czytać nowy rozdział! ^.^
fajny wpis, na prawde lubie czytać takie rzeczy. Wpadniesz też do mnie? oceń i zostaw komcia, pa :) wypas owiec Józefów
OdpowiedzUsuńI co ja mam odpisać na taki komentarz? Pełen wypas :D
UsuńPozdrawiam,
Intro
Urwać opowieść w takim momencie, to nieludzkie. "(...)stała drobna, jasnowłosa dziewczyna, której Severus miał nadzieję już nigdy nie oglądać (...)" - czyli dziewczyna jest znana Severusowi... . Postać dyrektora jest taka, jak ją sobie wyobrażałam. W imię wyższych celów inni mogą cierpieć, tylko czy zawsze cel uświęca środki? Wydaje mi się, że po takim dzieciństwie, jakie miał Harry zafundowane przez dziesięć lat swojego życia (i każde kolejne wakacje) nie "wyhoduje się" obrońcy ludzkości. I o tym powinien wiedzieć Dumbledore. Twojego fica czytałam z przyjemnością i niemile zakoczona zobaczyłam, że to już wszystko. Czekam, co będzie dalej... . Pozdrawiam cieplutko, anonimek.
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimku, przyznaję. Jędza ze mnie bywa :) Czego to się człowiek nie uczy z wenezuelskich telenoweli :D
UsuńNiestety, nie mogę niczego powiedzieć na temat dyrektora… Choć gryzie mnie to strasznie, nie mogę :) Muszę przyznać, że ciężko opisać tę postać. Połowa czytelników „Harry’ego Pottera” widzi w nim kogoś na kształt kochającego dziadka, a druga manipulanta i socjopatę. Mam nadzieję, ze uda mi się jakoś wypośrodkować :)
Cieszę się bardzo, że przyjemnie Ci się czyta „Bezdomnych” i mam nadzieję, że kolejne rozdziały Cię nie zawiodą!
Trzymaj się ciepło,
Intro
Czekam niecierpliwie i nic?????
OdpowiedzUsuńKreatywne komentarze siłą napędową :)
UsuńIntro
Są już wakacje... Obudź się i napisz coś.
OdpowiedzUsuńBudzę, budzę… Przede wszystkim, chcę być na bieżąco z komentarzami, ludzie wkładają w nie sporo wysiłku :)
UsuńPozdrawiam,
Intro
Dotychczas myślałeś/-aś, że magia istnieje tylko w filmach i książkach? Nie wierzyłeś w czary ani inne zjawiska paranormalne? Myliłeś/-aś się! Magia, którą znasz z historii o Harrym Potterze jest na wyciągnięcie ręki! Jeśli chcesz...
OdpowiedzUsuń...transmutować wrogów w szczury i inne gady...
...zmieniać wodę w wino...
...warzyć eliksiry...
...obcować z magicznymi stworzeniami...
...być Pazdanem Quidditcha...
...to nie czekaj dłużej, tylko zapisz się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford i uwierz, że marzenia się spełniają!
[www.winsford.xaa.pl]
Nie usuwam jeszcze spamu, ale chyba musze wydzielić jakieś osobne miejsce na reklamy...
UsuńPozdrawiam,
Intro
Mimo, że przeczytałam rozdział zaraz po dodaniu, to nie mogłam zdecydować się żeby coś napisać, chociaż i tak mój komentarz będzie zapewne śmiesznie krótki.
OdpowiedzUsuńHm...Vi, bo tak będzie prościej, jest cudowna, genialna i wspaniała, kocham ją...Ale pomińmy moje miłosne wyznania!
Harry jest tutaj taki zagubiony przez co jeszcze bardziej kochany, Sev jest cóż, ciężko mi to określić, jest taki rozbity.
Norweg, narazie jest nieskazitelnie dobry, co jest niemożliwe. Chociaż niektóre "autorki" próbują nam wcisnąć takich bohaterów, mówię im "nie" i stanowcze "uyu". Więc coś tutaj jeszcze wyskoczy.
Cieszę się, że żyjesz, chociaż teraz znów gdzieś zniknęłaś, ale jak jeszcze raz skończysz w takim momencie to sama Cię zabiję!
Wildi, jesteś pod każdym postem, to dla mnie ogromny komplement :) Nawet, jeśli komentarz jest krótki, wiele dla mnie znaczy :)
UsuńSerce mi rośnie na myśl, że Vi została dobrze przyjęta. Mam zamiar zatrzymać ją na dłużej, więc to bardzo dobry znak :)
Lucasa na razie pokazuję jedynie oczami Severusa, ale nic więcej nie powiem! Musisz poczekać, Wildi, nie chcę psuć Ci przyjemności czytania :)
Trzymaj się ciepło,
Odzniknięta Intro :D
Hohohoho... Dumbledore jak zwykle sobie wszystko zaplanował. Czemu mówię, jak zwykle? Bo wbrew temu, co sądzisz, spora część fandomu nie znosi go i robi z niego czarny charakter. Podesłać Ci kilka ff z mrocznym Dumblem? Wiem, że Ci się spodobają.
OdpowiedzUsuńA co do samego Albusa, już nawet nie mam siły, żeby się na niego złościć. Po prostu dupnę meteorem w Hogwart. Mam tylko nadzieję, że skrzaty to przetrwają. Nie chciałabym, aby zginęły z powodu mojej awersji do starego manipulatora.
Cieszę się, że Vievienne znalazła Harry'ego. Chociaż wyraźnie widać, że nie zna się na dzieciach. Starała się go wywabić, ale z marnym skutkiem. Kiepska przedszkolanka xD Przegrałaby z nim w grze w cierwpliwość xD Cała Vievienne w ogóle wydawała mi się mocno zakręcona, przez co skojarzyła mi się z Tobą, Intruś xD Też jesteś zakręcona. No i jeżeli ona to ty, to sprawa sportowych butów się wyjaśnia. A uwierz mi, miałam z nimi spory problem, bo nie wiedziałam, czemu czarodziej woli nosić mugolskie, sportowe buty. Co więcej, widać też po niej, że ma niekonwencjonalne podejście do problemów. Zupełnie jak ty. Mówię tutaj oczywiście o zaklęciu czterech stron świata, czyli "Wskaż mi". Ja osobiście użyłabym zaklęcia wykrywającego obecność, bo nawet nie pomyślałabym, żeby ustawić zaklęcie czterech stron świata na "znajdź mugola" xD Nie jestem nawet pewna, czy to jest możliwe, ale uznajmy na chwilę, że tak.
Innym ciekawą rzeczą, która mnie zastanowiła było to, że żadna z postaci nie zdziwiła się, że Harry się aportował. Nie wiem czy wiesz, ale normalne dzieci czarodziejów nie potrafią się aportować w tym wieku. A przynajmniej tak mówią ci, którzy uważają, że Harry był wyjątkowo potężnym czarodziejem już jako dziecko i uznają jego aportację za dowód. Ja osobiście należę do tego grona, gdyż po prostu uwielbiam motyw "silny Harry", gdzie Harry jest na dobrej drodze do zostania potężniejszym czarodziejem niż Dumbledore.
Ogólnie rozdział mi się podobał, chociaż pewnie gdybym była Harrym i to mnie Vivienne by wyśmiała, rzuciłabym w nią tą czekoladą xD
A teraz jak zwykle wskażę Ci kilka błędów, które zauważyłam:
- odetchnęła zapachem - niby rozumiem logikę, ale nadal dziwnie to brzmi xD
- "to dziecko" - wydaje mi się, że "te dziecko" jest niepoprawne.
- "oczyma" wolałabym "oczami" - czepiam się, wiem xD
- Czy Severus właśnie powiedział, że "starał się chronić Lucasa przed stroną"? XDD Jeżeli chodziło ci o ochronę przed zamkiem to prędzej "w stronę zamku, przed którym" lub jeżeli chodziło ci o ochronę przezd Albusem to "w stronę zamku, gdzie znajdował się Albus, przed którym". Chyba bardziej o Albusa chodziło niż o zamek.
- Ło boziu. Czy Dumbel zawsze gadał tak dużo, kiedy kogoś witał w swoim gabinecie? Z jakiegoś powodu wyobraziłam sobie, że wypowiedział te wszystkie zdanie z prędkością światła. Brzmiało to w mojej głowie trochę nienaturalnie dlatego postanowiłam dać to w błędach.
- "ten właśnie ciężar BYŁ" - literówka.
- Polemizowałabym z "posiadaniem" przyjaciół. I z tym, że są rzeczą. Przyjaciół raczej można "mieć" (na moich studiach mówią, że "mieć" i "posiadać" to nie to samo, więc wierzę im na słowo) i jeżeli już mówimy o tym, to chyba raczej chodzi o "relacje" niż o rzeczy.
No dobrze. To teraz idę skomentować drugą część tego rozdziału :)
Violette, mój ty jeleniu kochany!
UsuńCóż, nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że nienawidzę Dumbledore’a. To bardzo skomplikowana postać, niejednoznaczna. Wydaje mi się, że jest nieco socjopatyczny, Aberforth przecież również może pochwalić się taką inteligencją, ale u niego owa inteligencja poszła w zupełnie innym kierunku, nieco mniej destruktywnym.
Vivienne została wprowadzona w tym rozdziale i cieszę się z tak ciepłego jej przyjęcia. W paru następnych rozdziałach mam w planach nieco ją odsunąć (choć może to złe sformułowanie, bo owe rozdziały będą z perspektywy Severusa, który nie darzy dziewczyny przesadną miłością), ale sądzę, że jej rola w „Bezdomnych” będzie dość istotna.
Że niby Vivienne to moja autobiograficzna postać? Jak, gdzie, z której strony O_o Coś ty, ja jestem nudna do bólu, Vi to raczej wolny duch, który nie boi się żyć we własny sposób :)
Co do tej „aportacji”… Nie powiem nic. Ani słowa :) Czekaj na kolejne rozdziały!
Dziękuję Ci oczywiście za wytknięcie mi błędów i pozdrawiam serdecznie,
Intro
Dobrze się czyta i daje to dużą frajdę mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis
OdpowiedzUsuńgdzie kupie kupic pigulki tabletki poronne wczesnoporonne ru486 arthrotec cytotec
OdpowiedzUsuń