czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 8. Samotny mężczyzna w śniegu. Część I

Zaprawdę powiadam Wam, kolejny mam rozdział. Udało mi się wyskrobać go w przerwie między dwoma kolokwiami. Ze specjalnymi pozdrowieniami dla Erel, w ramach duchowego wsparcia przy szukaniu „wżartych” danych do projektu ;)
Hej, hej! Jest tam kto? Komentarze nie gryzą, zapewniam ;) Ja wiem, że miło się ze mną rozmawia przez gg, ale konstruktywnym komentarzem na forum publicznym nie pogardzę ;)
.......................................................................................................................................


„Troszkę mnie śmieszy, troszkę mnie smuci,
że sny, w których umieram są najlepszymi, jakie kiedykolwiek miałem.
Trudno mi jest to tobie powiedzieć, trudno jest mi to znieść
Gdy ludzie kręcą się w kółko,
To bardzo, bardzo szalony świat, szalony świat.”
Gary Jules „Mad World”

Przystanął w progu salonu. Pokój zalany był światłem wpadającym przez przeszkloną ścianę. Wstrzymał oddech. Nie lubił takich miejsc, był w nich przesadnie odsłonięty. Zbyt duża przestrzeń, by mógł czuć się swobodnie. Ogromne okno ciągnące się od drewnianej podłogi aż po sufit nie pozwalało mu się ukryć. Przypomniał sobie, że kiedyś nie miał takich problemów, przebywając w tym domu.
Od „kiedyś” wiele się zmieniło…
Zbyt wiele. Nie był już tym samym człowiekiem. Po czymś takim nikt by nim nie został. Ciągła czujność, ciągłe zadawanie bólu, ciągłe bycie zarówno myśliwym, jak i ofiarą. Miał ochotę warczeć. Zdecydowanie lepiej czuł się w ciasnych, mrocznych pomieszczeniach, gdzie było miejsce tylko dla niego i jego wrednego, paranoidalnego charakteru.
Poczuł jak jakaś drobna dłoń zaciska się lekko na jego ręce. Odetchnął z ulgą, doskonale świadom tego, że gdyby zbytnio pogrążył się w myślach i zapomniał o chłopcu, to właśnie celowałby w przerażone dziecko różdżką. Nie, zdecydowanie nie nadawał się na opiekuna.
Widząc oczy chłopca wpatrujące się w niego z ciekawością, pokonał w sobie niechęć i wszedł do pokoju. Nieco oślepiło go światło, od którego odwykł przez te wszystkie lata (cholerny Lucas i te jego zamiłowanie do „poczucia wolności”!). Zapach smażonej cebuli stał się intensywniejszy, a wraz z nim, jakoby w komitywie, pogłębiło się nieprzyjemne ssanie w żołądku. Od strony Harry’ego dobiegło go głośne burczenie, lecz widząc zaczerwienione policzki chłopca, postanowił, wbrew swojej naturze, nie komentować tego.
Lucas krzątał się po aneksie kuchennym. Pochylony nad białym blatem, wbijał jajka na patelnię. Po chwili podniósł wzrok i uśmiechnął się do Severusa. Skinieniem głowy wskazał mu wysokie, wściekle żółte krzesła barowe.
– Proszę, rozgośćcie się – oznajmił i ponownie nachylił się nad patelnią. – Zaraz skończę śniadanie. Och, może raczej wczesny obiad.
Severus spojrzał na Harry’ego, który stał nieruchomo obok niego i wpatrywał się w Lucasa z mieszaniną ciekawości i lęku. Chłopiec otworzył usta i ponownie je zamknął, gdy zarejestrował zawieszone na sobie spojrzenie przyjaciela jego mamy. Mężczyzna westchnął w duchu i wygrzebał z umysłu ostatnie pokłady cierpliwości, które zostały poważnie nadwyrężone przez lata nauczania.
– Chciałbyś o coś zapytać Harry?
Chłopiec pokiwał głową, lecz z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wyglądał na przestraszonego obecnością kogoś nieznajomego.
– To mój brat, Lucas – westchnął Severus po chwili milczenia. – On też jest czarodziejem. Dobrym czarodziejem, więc nie musisz się go obawiać. Nie skrzywdzi cię.
– A gdyby chciał? – wyrwało się Harry’emu.
Severus nigdy nie był cierpliwym człowiekiem. Mimo wszystko, zamiast zgrzytać zębami, na co miał niewątpliwą ochotę, jedynie westchnął cicho i po raz kolejny uklęknął przed chłopcem. Spojrzał Harry’emu w oczy i zdziwiło go nieco to, że nie czuje potrzeby natychmiastowego przerwania kontaktu wzrokowego. Stłumił w sobie nieznane mu ciepło rozlewające się po klatce piersiowej i przełknął ślinę.
– Lucas nigdy by cię nie skrzywdził, Harry. To dobry czarodziej, dobry człowiek. Najlepszy jakiego znam.
– Lepszy od pana? – zapytał chłopiec, po czym przycisnął dłoń do ust w obawie, że ucieknie mu z nich kolejne pytanie.
Severus poczuł, jak napinają się mięśnie na jego karku. Zdał sobie sprawę z tego, że w jakiś dziwny sposób zależy mu na tym, żeby Harry nie widział w nim śmierciożercy i nadal ufnie ściskał jego dłoń.
– Nie jest trudno być lepszym ode mnie – wymamrotał przez zaciśnięte gardło.

  -- 

Harry zjadł bardzo niewiele. Niewątpliwe, że jego żołądek nie był przyzwyczajony do zbyt dużych porcji. Skulony nad talerzem, który dodatkowo osłaniał łokciami, w ekspresowym tempie pochłaniał ogromne kęsy praktycznie bez przeżuwania. Severus nie był pewien, jak powinien na to zareagować.
Nie budziło w nim wątpliwości, że malec nigdy nie spożywał posiłków w spokoju, jak normalne dziecko. Początkowo chciał zwrócić chłopcu uwagę, lecz nie wiedział, co powinien powiedzieć. Postanowił więc milczeć i dać dziecku czas. Liczył, że gdy Harry poczuje się bezpiecznie, większość jego niepokojących nawyków sama minie.
Po śniadaniu Harry usiadł koło kominka i zamknął oczy. Nie minęło piętnaście minut i malec spał. Lucas patrzył, jak jego brat delikatnie przenosi chłopca na sofę i okrywa kocem.
– To wynik stresu – oznajmił norweg. – Zmieniło się całe jego życie i malec musi jakoś sobie z tym poradzić.

  -- 

Przez kolejne trzy dni Harry pozostawał przytomny jedynie w trakcie posiłków i krótkich przerw, które spędzał na milczącej zabawie w pobliżu Severusa. Pozostały czas przesypiał. Mężczyzna zaś, chcąc dać chłopcu poczucie bezpieczeństwa, cierpliwie siedział przy jego boku pilnując, czy nieprzytomny malec nie skopuje z siebie koca w trakcie koszmarów.
Dom był milczący i gdyby nie dwa dodatkowe nakrycia na stole, Lucas mógłby przysiąc, że mieszka sam.

  -- 

Po tygodniu, przerwy między drzemkami Harry’ego stały się na tyle długie, że Severus spokojnie mógł stwierdzić, że wreszcie zaczynają w miarę normalnie funkcjonować. Chłopiec wyszedł nieco ze swojej skorupy i nie był już aż tak zamknięty w sobie, jak na początku. Niedawno mężczyzna zauważył, że choć malec nadal jest zbyt spokojny i grzeczny jak na pięcioletnie dziecko, powoli zaczyna się więcej mówić i uśmiechać się. Poczuł się dziwnie, gdy Lucas stwierdził, że to jego zasługa.
Powoli Lucas zaczął uczyć chłopca, jak się bawić. Już prędzej wraz z Severusem zauważył, że malec najwyraźniej tego nie potrafi i jego rozrywka ogranicza się do zatapiania się we własnych myślach i okazjonalnego przeglądania gazet, gdy już zorientował się, że nie zostanie za to ukarany.
Lucas z zadowoleniem odnotował, że Severus kątem oka przygląda się ich wygłupom znad swoich naukowych publikacji. Zawsze bawili się w jego pobliżu, bo w przypadku braku towarzystwa Severusa, Harry robił się niespokojny i jeszcze bardziej lękliwy.
Severus uparcie zaprzeczał jakimkolwiek oznakom przywiązania do chłopca, zaś na widok zarozumiale uniesionej brwi Lucasa, zaczynał mamrotać coś o różnych odmianach syndromu sztokholmskiego, które z pewnością były przyczyną zachowania Harry’ego. I choć norweg udawał oburzenie, jego roześmiane spojrzenie wyraźnie świadczyło o tym, że jest szczęśliwy. Miał przy sobie swojego brata. „Marnotrawnego brata”, jak zwykł mówić, by rozdrażnić Severusa.

  -- 

Najedzony malec był na tyle rozluźniony, by wreszcie dać się namówić Lucasowi na zbliżenie się do Sama. Teraz Severus słuchał śmiechu chłopca, gdy ten bawił się z psem. Co chwilę rozlegał się tupot bosych stup, gdy Harry przebiegał po drewnianym parkiecie w asyście podskakującego wokół niego czworonoga. Ten dźwięk był dla mężczyzny dziwnie dobry, podnoszący na duchu.
Severus westchnął. Pokręcił głową nad własną głupotą, przeklął się w myślach za bycie zbyt miękkim i przesunął to wściekle żółte krzesło w stronę salonu i usiadł w progu, by mieć chłopca w zasięgu wzroku. Czyżby robił się słaby? Zacisnął wargi. Ten dzieciak nie powinien go obchodzić. To zabawne, że najtrudniejszą rzeczą w ludzkim życiu jest zrozumienie własnych pobudek.
Niczym pies pasterski pilnujący owcy. Co cię obchodzi ten dzieciak, Severusie?
Spojrzał na Harry’ego. Zdrowo zarumieniony chłopiec ukląkł przed psem i ze skupieniem wpatrywał mu się w ciemne ślepia.
– Powiem ci coś, dobrze? – zapytał szeptem Sama. – Ja jestem czarodziejem, ale jeszcze nie umiem czarować. Kiedyś będę umiał robić takie rzeczy, jak pan profesor, ale na razie jeszcze nie umiem.
Chłopiec pochylił się nad Samem i podrapał go za uchem. Pies powalił się na podłogę i leniwie przewrócił na grzbiet. Długi ogon zamiatał podłogę, zaś Harry ze śmiechem zabrał się za głaskanie kudłatego brzucha.
– Chcesz bekon? Schowałem trochę ze śniadania w kieszeni, ale mogę się z tobą podzielić.
Severus poczuł, jak ktoś kładzie rękę na jego ramieniu. Spojrzał w górę i ujrzał nad sobą szczerze uśmiechniętego Lucasa.
– Polubiłeś tego chłopca, prawda?
Severus parsknął lekceważąco.
– Jakie masz podstawy, by tak sądzić? – odparł pytaniem na pytanie.
– Uśmiechasz się. Nawet w tej chwili.
Severus dotknął swoich ust i pod palcami wyczuł zdradziecko uniesione kąciki. Spróbował przywołać swój standardowy grymas niezadowolonego z wszystkiego dupka, ale uzewnętrzniony wyraz zadowolenia nie chciał zniknąć. Spojrzał na Harry’ego, małego radosnego i rozbrykanego Harry’ego i w myślach posłał Lucasa do diabła. Chłopiec wydawał się być szczęśliwy i to było dobre.

  -- 

Severus pomógł Harry’emu wsiąść do samochodu. Chłopiec stwierdził, że zawsze robił to sam i poradzi sobie, ale mężczyzna nie mógł znieść widoku dziecięcych nóżek nieporadnie wdrapujących się do wysokiego Suva.
To jeszcze dziecko. Doświadczone nad swój wiek, poważniejsze, niż przeciętny pięcioletni chłopiec, ale mimo wszystko dziecko.
Severus boleśnie uświadamiał to sobie za każdym razem, gdy widział, jak chłopiec próbuje samotnie radzić sobie z całym otoczeniem. Dlatego mu pomógł. Dlatego też, gdy Harry zasnął z głową na ramieniu, mężczyzna przykrył go kocem. Lucas uśmiechnął się na ten widok. To on nalegał na zakupy. „Chłopcu trzeba kupić jakieś zabawki, książki, pościel. Tym bardziej, że nigdy wcześniej nie miał niczego własnego.”
Severus wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na Lucasa. Zaczerpnął głęboko powietrza. Wszystko się zmieniło – świat, ludzie, lęki. Jego brat wciąż był taki sam. Wciąż lgnął do niego niczym ćma do ognia, wciąż zagłuszał i usprawiedliwiał wszystkie jego wyrzuty sumienia. Wciąż kochał. Zawstydzony czarodziej przełknął te słowa gdzieś daleko w głąb przełyku, by przypadkiem nie wyrwały się z jego ust. Usłyszał, jak Harry szepcze coś przez sen i niespokojnie wierci w fotelu. Mężczyzna zamarł, po czym rzucił na okrywający dzieciaka koc zaklęcie ogrzewające. Malec uspokoił się jednak dopiero wtedy, gdy jego głowa opadła na ramię Severusa.
– Mały czuje się przy tobie bezpiecznie – Lucas przyglądał się im w lusterku.
– Zabrałem go od Dursley’ów – wypluł z siebie Severus, lecz gdy chłopiec drgnął niespokojnie, mężczyzna zmienił swój ton na spokojniejszy. – Kojarzę mu się z bezpieczeństwem. Harry nie wie, że przeze mnie zginęli jego rodzice. Gdyby wiedział, nienawidziłby mnie.
Norweg zjechał na pobocze. Samochód zatrzymał się nieco zbyt gwałtownie, zaś zaciekawiony Sam wychylił łeb z bagażnika jakoby pytając, czy to już pora na spacer.
Lucas wysiadł z samochodu i oparł się o pobliskie drzewo czekając, aż dołączy do niego jego brat. Severus okrył Harry’ego szczelniej kocem i niechętnie opuścił Suva. Nie patrząc norwegowi w oczy, stanął przed nim nienaturalnie wyprostowany. Nie chciał rozmawiać na ten temat. Miał ochotę zatkać uszy, uciec myślami gdzieś daleko stąd, byle tylko nie musieć brać w tym udziału. Słyszał jednak każde słowo.
– Opowiadałeś mi o śmieci Lily i Pottera – głos Lucasa był cichy, lecz stanowczy. – Nie wiedziałeś wtedy, że ta informacja jest ich wyrokiem. Nie zaprzeczaj, nie mogłeś tego wiedzieć. Nie ważne, co teraz mi powiesz, jak źle się określisz, wtedy tego nie wiedziałeś. Jestem pewien, że Lily chciałaby, byś czuwał nad jej synem. Kiedyś cię o to prosiła, prawda? Tak się składa, że teraz Harry cię potrzebuje, Severusie.
Severus powstrzymywał się przed zaciśnięciem pięści. Przywołał na twarz zasłonę zobojętnienia i zmusił się, by spojrzeć na norwega.
– Nie zasługuję na to, Luc. Nie potrafię być takim opiekunem, jakiego potrzebuje chłopak.
Norweg odepchnął się od drzewa i staną przed swoim bratem. Spojrzał mu w oczy. Severusowi przemknęła przez głowę bezsensowna myśl, że hardość spojrzenia Lucas odziedziczył po Snape’ach.
– Nie zgadzam się z tobą – stwierdził Lucas pewnym głosem. – Wiem, że rozumiesz, że tu chodzi przede wszystkim o dobro Harry’ego. To nie jest miejsce na zasługi, Sever…
– Wiem! – Severus patrzył wprost w te błękitne oczy.
– Nie zabiłeś mu rodziców, Sever. To był nieszczęśliwy wypadek. Harry to mądry dzieciak, kiedyś to zrozumie. Na razie jednak chłopiec potrzebuje opiekuna.
Lucas westchnął.
– Bracie, na tym świecie nie ma aktualnie osoby, której zależałoby na Harrym tak, jak zależy tobie. On nie ma nikogo innego, Sev. Rozumiesz? Nie ma nikogo innego.

  -- 

Podczas gdy Lucas poszedł w swoją stronę z Samem, Severus wsunął dłoń do kieszeni i na ślepo przeliczył mugolskie pieniądze, którymi dysponował. Poczuł papier, sporo papieru i wiedział już, że przez dłuższy czas nie musi się martwić wydatkami. Podziękował sobie w duchu za to, że zawsze przezornie nosił ze sobą wszystko, co byłoby mu potrzebne, gdyby został zmuszony do ucieczki.
Harry obudził się, gdy samochód zatrzymał się pod centrum handlowym i gdy tylko Severus pomógł mu wysiąść z auta, kurczowo zacisnął swoją dziecięcą rączkę na dłoni mężczyzny. Nie chciał jej puścić nawet wtedy, gdy opiekun ukląkł przed nim tłumacząc mu, że obiad zjedzą z Lucasem w miejscowej restauracji.

  -- 

Severus nie miał pojęcia o rzeczach, które mogą być przydatne w otoczeniu pięcioletniego chłopca. Ze swojego dzieciństwa nie pamiętał żadnych infantylnych przedmiotów, jedynie stare, potargane książki, które jego matka przynosiła mu, gdy przypominało się jej, że ma syna. Mężczyzna ze sporą dozą niepewności skierował się sztywnym krokiem w stronę pierwszego sklepu. Nikt przecież nie musiał wiedzieć, że czuje się zagubiony.

  -- 

Severus dziwnie się czuł w trakcie zakupów. Wiedział, że musi zaopatrzyć chłopca we wszystko, co będzie mu potrzebne. Przypominało to trochę kompletowanie bagażu. Wyprawki, z którą Harry wkroczy w nowe życie. To było jak jego obowiązek względem syna Lily.
Harry wiedział, że te wszystkie rzeczy będą należały do niego. Profesor powiedział mu to już na samym początku zakupów. Chłopiec został zapewniony, że może wybrać, co chciałby dostać, lecz nie znalazł w sobie odwagi, by to zrobić. To wszystko było dla niego nowe, obce. Kurczowo ściskał ciepłą dłoń Severusa.
Mężczyzna poczuł coś na kształt rodzącej się w nim dumy, gdy Harry schował się za nim, uciekając przed zagadującą go kobietą, która dzierżyła w dłoni kilka paczek papierosów. W nagłym impulsie mocniej zacisnął palce na dłoni chłopca. Zdziwiony własnym zachowaniem, powtórzył w myślach słowa Lucasa.
„Nie ma nikogo innego.”
To była prawda. Jeśli on nie ochroni malca przed jego strachem, kto to zrobi?
W tym tkwi istota sprawy…
Severus wiedział, że nie zasługuje na Harry’ego. Severus wiedział, że Harry zasługuje na opiekuna. I w końcu Severus wiedział, że chłopiec nie ma nikogo innego prócz niego.
– Ładnego ma pan dzieciaka – rzuciła mu na odchodnym obca kobieta, gdy wreszcie udało się jej zaciągnąć się papierosowym dymem.

7 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Znalazłam je niedawno i przeczytałam całe, po czym zaczęłam czekać na nowy rozdział. Nie byłam pewna, czy nadal piszesz, dlatego nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów, ponieważ dużo jest w Internecie blogów, które umarły śmiercią przedwczesną. Ale ja nie o tym chciałam.

    Potrafisz wciągnąć czytelnika w swoją opowieść i oddać zachowanie zarówno Severusa, jak i skrzywdzonego pięcioletniego chłopca. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie chcę brzmieć sucho, więc powiem, że zawsze uwielbiałam Severitusy i co jakiś czas staram się znaleźć nowe. Niestety nie tak łatwo znaleźć dobre opowiadanie. Twoje spadło mi dosłownie z nieba. Jest świetnie napisane i widać, że dobrze przemyślane. Aż nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej! Nie potrafię sobie tego wyobrazić, ponieważ nie siedzę w twojej głowie, ale mam dobre przeczucie, co do niego.

    Bardzo spodobała mi się też postać Lucasa. Jest idealną przeciwwagą dla zakompleksionego, zgorzkniałego Severusa, który nie wierzy w to, że może zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka. Powiem nawet, że pierwszy raz widzę takie rozwiązanie. Zwykle Severus radzi sobie sam i nie ma obok siebie kogoś, kto mu ciągle przypomina, że ma w sobie dobro. A jeżeli już ktoś taki jest, to pojawia się epizodycznie i nazywa się Dumbledore. To jest też kolejny powód, przez który podoba mi się wprowadzenie Lucasa. Sama jakoś nigdy o tym nie pomyślałam.

    Co się zaś tyczy samego Harry'ego to jest po prostu uroczy. Znaczy się... jest tak uroczy, jak tylko urocze może być pięcioletnie dziecko po przejściach. Oczywiście, że jest dojrzalszy i nieco lękliwy, ale pod opieką Severusa i Lucasa szybko przypomni sobie, jak to jest być dzieckiem, o czym chociażby świadczy beztroska zabawa z psem. Gdy wyobraziłam sobie tę scenę, po prostu się rozpłynęłam. To było takie słodkie! I co więcej odświeżające, biorąc pod uwagę, jak ponure do tej pory życie wiódł Harry. Z tego też względu czuję się wręcz zobligowana do kibicowania mu. Jego życie powoli się zmienia i mam nadzieję, że dalej będzie się zmieniać na lepsze.... chociaż jakaś drama raz na jakiś czas też by się przydała, co by wybić czytelnika z rytmu, jeśli wiesz co mam na myśli. Jestem pewna, że wiesz i że już na ten moment masz kilka zaplanowanych. Każdy kto decyduje się pisać o poprawie warunków bytowych zaniedbanego dziecka wie, że nie może to pójść tak prosto i po sznurku, jakby taki idealista jak ja chciał dla każdego skrzywdzonego dziecka na świecie. No dobra, rozgadałam się.

    Tak czy inaczej życzę powodzenia w dalszym pisaniu i dużo, dużo weny oraz cały bagaż chęci do pisania. Ach i przede wszystkim życzę ci dużo CZASU na pisanie, ponieważ to zwykle z powodu jego braku blogi umierają, a nie chciałabym, żeby twój też umarł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modra, miód mi na serce lejesz ;) Przy takich komentarzach człowiekowi chce się pisać. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko umiejętnie pociągnąć do przodu i przy okazji nikogo nie zanudzić ;)
      Znam, znam ten ból… Severitusy to idea sama w sobie, w sytuacji powiązania Severusa z Harrym tkwi ogromny potencjał rozwojowy. To idealne fundamenty na nietuzinkowe opowiadanie, więc dziwi mnie, że w polskim Internecie severitusy są gatunkiem zagrożonym wymarciem. Ciężko znaleźć tekst, który byłby w miarę przyjemnie napisany i nie porzucony… A że potrzeba matką wynalazku, Intro postanowiła opublikować swoje wypociny… Ku pociesze innych strapionych ;)
      J. K. Rowling naszkicowała Dumbledore’a jako człowieka, którego szanujemy, podziwiamy i kochamy, ale im dalej brniemy w jego motywy i przeszłość, tym mniej jesteśmy go pewni. Dyrektor jest diabelnie inteligentny, ale psychologia mówi nam, że im ktoś ma większe IQ, tym częściej posługuje się logiką, na dalszy plan odsuwając empatię. Och, oczywiście, że lubię osobę Albusa, ale od przeczytania „Insygniów Śmierci”, nigdy już nie będzie dla mnie tylko dobrotliwym dziadkiem. I właśnie dlatego pewnego wieczora w głowie zaświtał mi szkic postaci Lucasa ;) Na razie może norweg jest nieco płaski i przewidywalny, ale teraz Severusa takiego go potrzebuje. Z czasem zamierzam nieco go rozwinąć, dodać mu nieco głębi ;)
      Dziękuję Ci za jakże miły komentarz i pomyślne życzenia ;) Mam nadzieję, że mój blog nie umrze, bo dla takich czytelników warto pisać ;) Oby więcej takich miłych komentarzy ;) I koniecznie rozwlekłych, bo takie są najlepsze! :)

      Usuń
  2. Akcja powoli posuwa się do przodu, niby nic się takiego nie dzieje, jednak powoli poznajemy prawdziwego "Harry'ego" - wesołego chłopca, który ma wielkie serce. Podoba mi się, jak przedstawiasz interakcję dziecko-zwierzę. Nie dziwię się, że Harry najszybciej otworzył się właśnie przed Samem, w końcu jest on najlepszym powiernikiem wszystkich sekretów.

    Co do biednego Severusa, mam nadzieję, że dotarło do niego, to co chce przekazać mu Lucas. Dobro chłopca jest najważniejsze, a nie zasługi i poczucie winy. Tym bardziej, że w Snape'ie zaczyna powoli kiełkować szczęście, gdy widzi uśmiech swego małego podopiecznego.

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, drogi Anonimie ;) Subiektywne opinie wiele dla mnie znaczą. Taki motywator w krystalicznej postaci ;)
      Psy przypominają trochę dzieci, radosne i ufne dzieci. Są jak lustro, w którym odbija się to, w jakich warunkach jest im dane żyć. Może właśnie dlatego Harry tak polubił Sama ;) Dziwnie to zabrzmiało, wiem, ale czasami mam wrażenie, że moje postacie żyją własnym życiem. Często historia sama się pisze, a ja mam w tym udział jedynie jako obserwator. Trzymam się głównych założeń fabularnych, ale nic ponad to, charaktery rozwijają się tak, jak chcą ;) Mam nadzieję, że dzięki temu wszystko stanie się bardziej „naturalne” i wiarygodne ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hejka :)
    Serdecznie dziękuję za pozdrowienia, pomogły odzyskać część projektu i go wreszcie mocniej ruszyć ;)
    Podobają mi się zmiany zachodzące w Harrym oraz Severusie i to jak naturalnie Ci one wychodzą :) Lucas jest świetnym spoiwem tej dwójki. Cieszę się, że zagościł w opowiadaniu i nadaje całości więcej życia :D A jeszcze wmieszanie we wszystko Mad World... I jak mam się tu powstrzymywać od miłosnych wyznań? xD
    A żeby nie było, że się niczego nie uczepiłam to: 4 akapit 6 linijka ma nadprogramowe "się" przy "więcej mówić", a 5 akapit i 3 linijka zawiera "stup" ;)
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Jesteś wraz ze swoim tworem, światełkiem w tym moim smętnym i zaganianym czasie :)
    Jak zawsze pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Twoje komentarze zawsze podnoszą mnie na duchu, więc zasługujesz, moja droga, zasługujesz w pełni. Uwierz, bo inaczej naślę na Ciebie Lucasa, by Cię do tego „subtelnie” przekonał ;)
      Naprawdę nie mogę się nadziwić, że fenomenowi Lucasa. Został tak pozytywnie przyjęty, że jestem wręcz zszokowana! Co ten facet ma w sobie, że kobity za nim sznurem :)?
      Erel kochana, czepiaj się jak najwięcej ;) Bety nie mam, a sama nie wyłapię wszystkich błędów. Każda pomoc jest więc mile widziana.
      I Ciebie również pozdrawiam i powodzenia z projektami, zaliczeniami i całą resztą :)

      Usuń
    2. "Bierem", niech mnie Lucas przekonuje ile wlezie, w takim czasie wszelkich pozytywnych przekonań mi zawsze mało ;) Co do jego fenomenu... Myślę, że to kontrast między nim a Severusem, to jak wręcz promieniuje pozytywnym nastawieniem, wiarą w dobro i w to, że może być ono czynione dla niego samego a nie z ukrytych motywów, czy praktyczności. No i ma fajnego psa :D To zawsze jest to xD Jestem ciekawa czy bycie Skandynawem też jakoś na to wpływa xD

      Usuń