wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 10. W ciemność. Część II

Jestem! Dobry Merlinie, pisanie pracy licencjackiej nie jest nawet w jednym procencie tak satysfakcjonujące jak pisanie dokładnie tego, co pisać się chce…
Wiem, wiem, że dłuuuuugo mnie nie było :( Wiem, że zamordujecie, ukamienujecie i jeszcze na dodatek poszatkujecie i usmażycie na głębokim oleju. Wiem i całkowicie Was, moi drodzy, rozumiem. Ba, nawet popieram! Nie było mnie stanowczo za długo i to niewybaczalne. Nie spodziewałam się, że licencjat aż tak bardzo wypruje mnie ze wszelkich pokładów kreatywności. Nie jestem w stanie Wam powiedzieć, ile czasu spędziłam pisząc kolejną część „Bezdomnych”, kasując wszystko, pisząc od nowa, kasując, bo znów beznadziejne… No nie mogłam się „wypisać”. To ta, za przeproszeniem, cholerna plaża! Zastopował mnie ten moment straszliwie i nie wiedziałam, jak to pociągnąć dalej.
Jednak dziś weszłam na bloga i zobaczyłam, że w zakładce „komentarze” pojawiła się okrągła liczba 100! Nie wierzę, po prostu nie wierzę :) Takiego motywatora było mi potrzeba, w ruch poszła "Lacrimosa" Mozarta i pisanie ruszyło z kopyta, w jeden wieczór powstała kolejna część. Nawet ta przeklęta plaża jakoś się rozwinęła, choć nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym fragmentem…
Dziękuję Wam więc za te 100 komentarzy i za to, że tak lojalnie czekaliście tu na mnie i broniliście mnie przed niecierpliwymi :) Dziękuję z całego serca i w tej podzięce składam w Wasze dłonie kolejny rozdział :)
Allons-y :)!
.......................................................................................................................................


Plaża była opustoszała. Skryta za skalistym klifem i ciągnącą się w dół stromą serpentyną drogi, nie stanowiła idealnego miejsca na niedzielny spacer dla większości ludzi, więc rzadko kto tu bywał.
Pas drobnego żwiru ciągnął się aż po horyzont, wciąż i wciąż podmywany kolejnymi falami. Na swój sposób było to odprężające, więc Severus siedział na kocu swobodnie opierając się o spory kamień za jego plecami. Porywane wiatrem ziarna piasku uderzały o jego płaszcz, lecz on nawet tego nie zauważał. Patrzył, jak Harry niepewnie oddala się w stronę wody, co chwilę spoglądając przez ramię by upewnić się, że oni nadal tam są. Sam początkowo biegł posłusznie obok chłopca, lecz po chwili zauważył powoli sunącego między kamieniami kraba i rzucił się w jego stronę.

  -- 

Mały ryb nie do jedzenia. Mały ryb boli.
Sam spoglądał wrogo na kraba, dokładnie wylizując obolały nos.
Mały ryb gryzie!
Sam zaczaił się, po czym zaczął skakać wokół kraba niezbyt wiedząc, co zrobić z kimś, kto kąsa przy jakiejkolwiek próbie zbliżenia. Początkowy pisk szybko przerodził się w warczenie i ostatecznie we wściekłe ujadanie. Skorupiak obracał się wokół własnej osi i młócił powietrze szczypcami. Walka była dość wyrównana, lecz zakończyła się niespodziewanie jednostronnym opuszczeniem ringu, gdy krab nagle wycofał się z powrotem między kamienie. Zdziwiony pies obwąchiwał je przez chwilę, po czym zrezygnowany powlókł się w stronę wody, gdzie Harry z podwiniętymi nogawkami i bosymi stopami ścigał się z wiatrem.
W tamtej chwili Severus miał wrażenie, że wreszcie jest dokładnie tak, jak powinno i że będzie tak już zawsze.

  -- 

Severusa opuściły już buzujące w nim pokłady furii. Minęła nawet wściekła chęć zabicia Dumbledore’a, a pozostała jedynie złość. Złość na samego siebie i własną bezsilność. Bo właśnie tak się czuł – bezsilny, zrezygnowany, wypruty z jakiejkolwiek możliwości działania. Zupełnie, jakby jego duszę pochłaniał właśnie dementor.
Podłoga pod jego plecami była zimna, a pokój z każdą godziną coraz ciemniejszy i ciemniejszy. Co jakiś czas jego ciałem wstrząsał dreszcz, lecz on zdawał się nawet tego nie zauważać. Spoglądał w stronę okna, lecz niczego nie widział. Gdzieś jakoby w oddali jego umysł tępo rejestrował dźwięk deszczu uderzającego w szybę.
Rozlane wino leniwie kapało z komody i powoli wsiąkało w szczeliny między drewnianymi panelami. Czerwone i już częściowo zaschnięte zacieki kontrastowały z bielą ściany. Odłamki szkła rozsiane po całym pokoju połyskiwały w świetle księżyca. Parę z nich utkwiło w pościeli. Kilka w czarnym płaszczu Severusa.

  -- 

W wieku sześciu lat spadł z drzewa. Pamiętał to bardzo wyraźnie, wspinał się coraz wyżej i wyżej. Już prawie sięgał najwyższych jabłek, gdy to usłyszał. Mimo hałasu maszyn rolniczych i krzyków jego przyjaciół gdzieś tam w dole, usłyszał niezwykle wyraźnie. Gałąź pod nim pękała. I nagle wszystko wokół niego umilkło. Czując, że traci grunt pod stopami, panicznie rozejrzał się wokół i spróbował uchwycić się konaru tuż nad jego głową. Siła grawitacji była jednak nieubłagana i po niespełna sekundzie poczuł, że spada. Spada z ponad pięciu metrów.
Mówi się, że w chwili śmierci człowiek widzi przed oczami całe życie. Jak długie jest życie sześcioletniego dziecka? Spadanie z pięciu metrów jest jednak krótsze od wspomnień niespełna siedmiolatka. To tylko sekunda, może nawet niecała i nagle czujesz tępy ból w plecach, gdy uderzasz nimi w twardą glebę. Powietrze zostaje brutalnie wyciśnięte z płuc i najpierw ogrania cię panika, bo nie potrafisz ponownie go zaczerpnąć. Pompa nie chce się unieść, tłok uległ uszkodzeniu na skutek mechanicznej awarii. Gwarancja nie może zostać uwzględniona.
Później dociera do ciebie ostry, promieniujący ból gdzieś z okolic krzyża i przypominasz sobie reklamy, w których pokazywano skutki skoków na główkę do zbyt płytkiej wody. „Boże, połamałem sobie kręgosłup!” Paniczna myśl sprawia, że mimo palącego bólu płuc i chyba wszystkich żeber zaczynasz cicho jęczeć i próbujesz się podnieść. Świat wokół wiruje, a ty czujesz, jak po policzkach spływa ci coś gorącego i nie masz pewności, czy to tylko łzy, czy też krew. Jesteś sam.  Jesteś przerażony. Jesteś przekonany, że umierasz.
Gdy nie udaje ci się chociażby unieść głowy, zaczynasz wołać o pomoc. I mimo, że twój głos jest z każdą chwilą coraz silniejszy, a krzyk powoli staje się histeryczny, nikt nie przychodzi. Nikt cię nie słyszy.
Gdy wrócił do domu, ojciec szczęśliwie odsypiał właśnie spotkanie z przyjaciółmi w barze. Cicho przemknął obok niego i powłócząc nogami, skierował się w stronę kuchni. Resztki dziecięcego instynktu pociągnęły go ku matce. Mama zrozumie. Opatrzy jego rany i powie, że wszystko już jest dobrze. Że cieszy się, ze nic mu nie jest.
Nie zrobiła tego. Była chora i potłuczona. Zmęczona. Chyba pierwszy raz w życiu pijana. Opuchnięte oko niezgrabnie próbowała ukryć za poniszczonymi włosami. A Severus znów sprawił jej zawód. Zniszczył ubranie. Gdy sąsiedzi zobaczą siną, poranioną twarz jej dziecka, jego przygarbioną sylwetkę, znów zaczną wytykać jej męża palcami. Mówić mu, że powinien łagodniej obchodzić się ze swoim synem. Że to nie wypada.
Była na niego zła. Wściekła. Szeptała, by nie obudzić Tobiasza, lecz nie był to przyjemny szept. I właśnie wtedy pierwszy raz go uderzyła. Twarz piekła jeszcze długo po tym. Bolała bardziej, niż razy jego ojca. Bardziej nawet, niż dwa złamane żebra, które zrastały się jeszcze długo po tym.
Później był bliski śmierci jeszcze wiele razy. Zawsze jednak towarzyszyło mu przy tym uczucie nagłego, niekontrolowanego spadania, którego doświadczył w wieku sześciu lat. Nigdy jednak nie wróciło do niego z taką siłą, jak właśnie teraz.

  -- 

Nie mógł się ruszyć gdy widział, jak Dumbledore wynosi Harry’ego. Chłopiec płakał i krzyczał. Dławił się łzami. Rozpaczliwie nawoływał go, a on stał tam i czuł, że spada. Dziecko rozpaczliwie wierzgało w stalowym uścisku dyrektora, a Severusowi powoli zaczynało brakować powietrza. Miał wrażenie, jakby właśnie umierał.
Gdy Harry kurczowo zacisnął palce na ramie drzwi, a Dumbledore usilnie próbował je oderwać, by móc się teleportować, Severus instynktownie ruszył w ich kierunku. I upadł. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, gdy ciałem wstrząsnął nagle ostry spazm bólu. Dłonie zacisnęły się w szponiastym uścisku na klatce piersiowej, lecz nadal nie mógł schwycić oddechu. Czuł się, jakby ktoś niespodziewanie wyrwał z jego płuc całe powietrze. Dudnienie serca pod jego żebrami stało się na tyle głośnie, że słyszał je nawet mimo zbyt wysokiego pisku, który zalazł mu uszy. Spojrzał w górę, lecz przed oczami widział jedynie ciemne pręgi i rozbłyskujące na ich tle eksplozje światła. To wszystko bolało, każdy dźwięk i obraz.
Jak przez mgłę słyszał naganne słowa Albusa.
„Złożyłeś mi wieczystą przysięgę, Severusie. Zabroniłem ci zbliżać się do chłopca, więc uszanuj to. Nie chcę cię stracić przez twoją własną niesubordynację.”

  -- 

Severus wiercił się w fotelu, szukając wygodniejszej pozycji. Oddałby bardzo wiele, by móc choć odrobinę odciążyć nogi i pozbyć się pazurów wbijających mu się od kilkudziesięciu minut w udo. Sam był niemiłosiernie ciężki.
Za dużo bekonu, zdecydowanie za dużo bekonu.
Pies był jednak zbyt zafascynowany wystawianiem łba przez okno, by wciąć pod uwagę fakt, że powalił się na czyjeś kolana całym ciężarem swoich dwudziestu siedmiu kilogramów. Napełniona wiatrem morda Sama ukazywała rząd białych zębów i niezliczone pokłady śliny. Severus nagle odniósł wrażenie, że ścieranie z twarzy zwierzęcych wydzielin jest zdecydowanie bardziej obrzydliwe, niż rozkrajanie karaluchów na części pierwsze i tworzenie z nich szarych eliksirów o konsystencji wymiocin kotów pani Figg. Zrezygnowany odwrócił głowę jak najdalej od okna.
Na przednim siedzeniu Lucas dławił się powstrzymywanym śmiechem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może przywołać Sama i uwolnić Severusa od psiego ślinotoku, lecz widok jego brata, który wreszcie otwarcie pokazuje jakiekolwiek emocje,  a już zwłaszcza obrzydzenie, poza cyniczną pogardą, był dla Norwega zbyt wiele warty, by to przerwać. Prawie więc płakał z rozbawienia wiedząc, że Sev ma zbyt miękkie serce do Sama, by zgonić go ze swych kolan.
Gdy w kącikach jego oczu pojawiły się łzy rozbawienia, zwolnił do trzydziestu kilometrów na godzinę i postanowił skupić się na czymś innym, by oderwać wzrok od komicznego wyrazu twarzy Severusa. Widok był zbyt piękny, by Lucas mógł spokojnie skupić się na prowadzeniu samochodu.
– Harry? – spojrzał w lusterku na uśmiechniętego i zaczerwienionego od biegania po plaży chłopca. – Widzę coś.
Chłopiec zastygł na chwilę, zupełnie jakby chciał mieć pewność, że ktoś oczekuje na jego odpowiedź.
– Co pan widzi?
– Lucas – instynktownie poprawił chłopca. – Coś, co zaczyna się na literę „D”.
Harry spojrzał na niego niezrozumiale i Lucasowi przypomniało się, że przecież chłopiec nigdy się z nikim nie bawił, więc zapewne nie zna żadnych gier.
– To taka zabawa. Spróbuj zgadnąć, co widzę. Wtedy wygrasz.
– Eeeee – Harry zamyślił się głęboko, a z jego spojrzenia wreszcie zniknęła podejrzliwość. – Czy to coś to drzewo?
– Nie, to coś o wiele mniejszego i znajduje się tutaj, w środku.
Chłopiec zlustrował uważnym spojrzeniem wnętrze samochodu.
– Czy to coś niebieskiego? – zapytał z błyskiem w oczach.
– Mhm.
Harry wiedział, że już wygrał.
–To ta książka z przodu jest! – wykrzyknął triumfalnie.
Severus gwałtownie poderwał głowę i spojrzał na chłopca. Harry pierwszy raz podniósł głos i wyglądał zupełnie jak normalne dziecko. Mężczyzna zganił się za to określenie, lecz nie potrafił przestać myśleć o tym w ten sposób. Tak swobodnie malec zachowywał się do tej pory tylko w nocy, gdy usypiał w jego ramionach. Mężczyzna uśmiechnął się nieświadomie.
Wszystko idzie w dobrym kierunku.

  -- 

Ale nie szło. Gdy wreszcie Severus poczuł, że jest w stanie się ruszyć, podniósł się gwałtownie i zataczając się, ruszył w stronę ich sypialni.
Jego sypialni. Tylko jego.
Gdzieś za sobą usłyszał wołanie Lucasa. Poczuł, jak brat chwyta go za ramię, lecz odtrącił jego rękę. Gdy Norweg ponownie próbował się do niego zbliżyć, Severus pchnął go. Zbyt agresywnie, lecz nawet się nie odwrócił, gdy usłyszał tępy huk ciała padającego na podłogę. Zataczając się, wszedł do sypialni i niewerbalnym zaklęciem zatrzasnął i zapieczętował za sobą drzwi.
Rozsadzała go wściekłość. Nienawiść skierowana bezpośrednio w stronę Dumledore’a.
Skurwysyn…
Jebany skurwysyn…
Nie mógł za nim iść. Nie mógł go zabić. Nie mógł nawet się przed nim ukrywać. Nigdy więcej nie oglądać go na oczy. Przestać wypełniać jego rozkazy. Związany przysięgą wieczystą, zmuszony był służyć temu skurwielowi. Nie miał nawet cholernego prawa umrzeć bez jego wyraźnego życzenia.

  -- 

Szpieguj dla mnie Voldemorta, Severusie.
Przykro mi chłopcze, ale musisz ich zabić. Inaczej Voldemort wydobędzie z nich informacje na temat Zakonu.
Podaj jej Veritaserum, potrzebujemy tych informacji.
To tylko lewa ręka, nic ci nie będzie.
Doskonale wiesz, drogi chłopcze, że nie mogę pozwolić ci zostać w Hogwarcie na wakacje. Musisz wracać do domu, jakoś dasz sobie radę.
Lily nic nie będzie, zadbam o to, ale ty musisz dać mi coś w zamian.
Czasami życie zmusza nas do podejmowania drastycznych decyzji, chłopcze, ale jestem pewien, że dasz sobie z tym radę. O ile dobrze pamiętam, prędzej nikt cię nie zmuszał do mordów. To była twoja własna wola.
Zrobisz to, Severusie.
Zabraniam ci, Severusie.
To dla naszego wspólnego dobra. Wiesz o tym.
Już więcej nie zbliżysz się do chłopca!

  -- 

Zobaczył go już z podjazdu. Spoglądał na nich przez ogromne okno salonu z tymi swoimi iskrami w oczach. Nie wydawał się wściekły, lecz jego kciuki kręciły nerwowego młynka. Lucas wiedział, że Dumbledore nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia. Mimo tego… Znalazł ich.
Zamknął rozwścieczonego Sama w garażu, po czym niemo patrzył, jak Severus bierze zdezorientowanego Harry’ego na ręce. Jego brat się bał. Widział to. Przyciskając chłopca do piersi, powoli szedł ku drzwiom wejściowym. Były otwarte. Skurwysyn musiał je wyważyć zaklęciem, zupełnie jakby wiedział, że jego widok w do tej pory najbezpieczniejszym dla jego brata miejscu będzie dla Seva jeszcze bardziej przerażający.
– I co teraz? – dobiegło go ciche, napięte pytanie brata.
– Nie wiem – odparł równie napiętym głosem.

  -- 

Pierwsza była lampa. Kopnął ją z taką siłą, że materiałowy klosz rozdarł się o kant szafki. Butelka wina uderzyła w ścianę z taką siłą, że rozprysła się na miliony drobnych kawałków, które wbijały się w jego stopy przy każdym kroku.
Drzwi garderoby pękły pod naporem jego pięści, zaś stalowa rama stolika nocnego wygięła się w kilku miejscach pod dziwnym kątem. Podarte ubrania leżały na podłodze. Nadpalone strzępy ksiąg alchemicznych i gazet unosiły się w powietrzu, by wirującym ruchem powoli opadać. Z pościeli pozostało jedynie wszechobecne pierze, które zaścielało cały pokój. Pióra wyraźnie kontrastowały ze szkarłatem wina.
Severus zatrzymał się dopiero wtedy, gdy jego wzrok padł na biblioteczkę Harry’ego. Podszedł do niej powoli i upadł przed nią na kolana. Delikatnie pogładził czerwone drzewno. Przesunął palcami po grzbietach dziecięcych książek i zatrzymał się na „Kubusiu Puchatku”. Cienka wstążka wystawała spomiędzy stron znacząc miejsce, w którym skończyli czytać. „Wieczorem będziemy czytać dalej” obiecał Harry’emu.
Ukrył twarz w dłoniach.
Harry, Lily… Zawiodłem was…

  -- 

– Nie możesz go tu trzymać, Severusie. To nie jego miejsce.
– On nie ma innego miejsca, Albusie!
– Harry ma rodzinę. Może nie idealną, ale taką, która jest w stanie zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje.
– Nie wiesz, jaki on był na początku. Ciągle zastraszony, czujny. To nie było dziecko, to był wrak!
– Nie będę z tobą o tym dyskutował, chłopcze. Harry Potter wróci do swojego wujostwa, bo tam jest jego miejsce.
– Oni go zniszczą, głupcze! Dlaczego nie chcesz tego dostrzec?!
– To koniec, Severusie. Zabieram chłopca.
– Albusie, błagam cię jako przyjaciela, zostaw Harry’ego. Zajmę się nim lepiej niż Dursley’owie. Harry dobrze się ze mną czuje, to tu jest jego miejsce...
– Chopcze…
– Błagam cię, Albusie. W imię wszystkiego, co dla ciebie zrobiłem, błagam.
– Nie mogę. Chłopiec musi mieszkać ze swoją biologiczną rodziną, to zapewnia mu bezpieczeństwo.
– Do cholery, ja jestem w stanie go chronić!
– Severusie, koniec! Powiedziałem ci już wszystko, co powinieneś wiedzieć! Jeśli naprawdę ci zależy na Harrym, pozwolisz mi umieścić go w rodzinie!
– Kurwa, ja jestem dla niego rodziną!
– Dosyć! Już więcej nie zbliżysz się do chłopca! Zabraniam ci tego na mocy przysięgi wierności, którą mi złożyłeś w imię żony Jamesa Pottera!

  -- 

Potylica nadal go bolała, gdy wreszcie udało mu się znaleźć swoją od dawna nieużywaną różdżkę i zacząć systematyczne zdejmowanie skomplikowanych pieczęci z drzwi gościnnej sypialni. Nie przejmował się jednak tępym pulsowaniem czaszki zbyt zaniepokojony nagłą ciszą, która zapanowała za ścianą. Bał się, że jego brat zrobił sobie krzywdę. Przeklinając w myślach dyrektora Hogwartu, niecierpliwie szeptał inkantacje. Gdy tylko usłyszał ciche kliknięcie zamka, szarpnął za klamkę.


.......................................................................................................................................
Szczególne podziękowania dla Erel, Ślizgonki i Zaczytanej za to, że są zawsze :)
Witam serdecznie również Mikiego (ty niecierpliwcu ty, doceniam zaangażowanie :) ) oraz Phoe (o, błogosławieństwo, ktoś z ogromnymi pokładami doświadczenia :) ).
I tak, już się biorę za odpowiedanie na komentarze, już, już :)! Możecie więc zajrzeć w poprzednie notki i zobaczyć, że pusto tam nie jest. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam...

22 komentarze:

  1. NO PRZECIEŻ MÓWIŁAM, ŻE NIE UMARŁA :D

    Jak ja cię kocham! Mocno, mocno, bardzo mocno! Jak Sam bekon!

    Dobra. Koniec tenczów.

    Jedynym zauważonym przezemnie błedem jest to, że zjadłaś "u" przy "ubraniach". Ogółem, jak zwykle świetny składniowo tekst :).

    Sam biegający za "małym rybem" bezcenny. Już widziałam ten wielki, mokry nos przeszukujący kamienie :D. Mina Włochatego Śliniaka i równie obślinionego co szyba Mistrza Eliksirów jeszcze lepsza! Lucas jak zawsze... lucasowaty :D. Twój Harry jest cudny. :]

    Teraz ta... mniej przyjemna część. Rzeczywiście, tutaj pokazujesz Dumbledore'a jako bydlaka. Te wszystkie zakazy, nakazy, "nie rób tego i tamtego" musiały nieźle działać na nerwy. Żal mi Severusa. Cudowne porównanie uczuć Severusa, brak mi słów. Cóż, widać, że Severus teraz cierpi, ale kiedy myślę o Harry'm... kolejne rozdziały mogą być prowadzone w nieco ciężkiej atmosferze. Hm, mam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy. Jak mawiał pewien człowiek, "Dla większego dobra". I tym miłym akcentem chyba skończę ten komentarz. :)

    Są zawsze, i będą zawsze, ludzie tacy jak Ty potrzebują wsparcia, nawet w dawce naszej Trójcy :D. Trzymaj się tam, przetrwasz te wszystkie prace, kupię ci nawet sekretarkę, ale nas nie opuszczaj! ;)

    Serdecznie pozdrawiam, niecierpliwe oczekując kolejnego rozdziału i przesyłając cukierki z weną domowej produkcji, pozdrawia cię wierna i sentymentalna jak zawsze:

    ~Ślizgonka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślizgonko kochana, twoje komentarze zawsze podnoszą mnie na duchu :) Myślę, że gdyby przyrównać je do wołowiny, Sam już dawno porzuciłby dla niej nawet bekon :D
      Primo: Dziękuję za zwrócenie uwagi, błędy już poprawiam. Chyba powinnam na łamach bloga ogłosić nabór na stanowisko bety. A może gdzieś w Internecie jest jakaś strona temu przeznaczona? Hmmm, muszę poszukać…
      Secundo: Kurcze, powoli najwyższa pora zmienić miejsce pobytu Severusa, ale co z Samem? Lucasa jeszcze jakoś wcisnę, ale co ja mam zrobić z kudłaczem? Przecież tak go nie zostawię, za bardzo lubię jego postać :)
      Terio: No i tutaj trafiłaś w sedno sprawy, chyba nawet kolejny rozdział zatytułuję „Dla większego dobra”.
      Tak na koniec pragnę Ci szczerze podziękować za wiarę :) Nie zbieram tak wielu komentarzy jak inne blogi, ale każda z tych opinii naprawdę wiele dla mnie znaczy… Dziękuję więc raz jeszcze i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Czuję się cudnie, jakby ktoś chciał nazwać jakiegoś smoka albo przynajmniej jakiś super-mega-słodki rodzaj rozwiniętej sklątki tylanowybuchowej moim zacnym imieniem! :D
      (tak, zdecydowanie pasuję bardziej na sklątkę)

      Bardzo się cieszę, że moje komentarze potrafią komukolwiek poprawić humor lub samopoczucie. Cieszę się, że czytasz te moje bzdurki :D

      Nawet nie próbuj zostawiać nigdzie Sama, bo... no, jeszcze nie wiem co Ci zrobię, ale obiecuję, że zrobię to w imieniu "większego dobra". Nie zostawię tego myśliwego na kraby nigdy przenigdy, kocham tę kuleczkę. (no, może nie kuleczkę, to ponad 25 kilo :D)

      To ja ci dziękuje że odpisujesz, czytasz, i uwzgledniasz nasze opinie :). Jestem dumna, że mogę należeć do tego stadka osób, które są z Tobą (prawie) od początku. I będą już do końca, mam nadzieję ;). Więc... dalej bądź niesamowita, dalej czytaj, pisz... dla większego dobra :). Dużo lukru.

      Poważnie, jak coś zrobisz z Samem to suchej nitki na Tobie nie zostawię xD

      Ponownie pozdrawiam, życzę zdrówka i innych jakże przydatnych w życiu rzeczy :D

      Usuń
    3. Uh, swoją drogą, w oczy dopiero mnie ubodło: zamiast "Delikatnie pogładził czerwone drzewno.", powinno być chyba "czerwone drewno". ;)

      Usuń
  2. Jednak żyjesz!!!
    Już się martwiłam, że będę musiała powtórzyć rytuał Glizdogona, a byłoby to lekko problematyczne, bo naprawdę lubię swoją rękę ;-).

    Ogromnie się cieszę, że napisałaś nowy rozdział, warto było czekać. Gratuluję 100 komentarzy, dziś setko, jutro tysiąc, pojutrze cały świat!

    No dobra, rozgadałam się. Co do rozdziału, bardzo mi się podobał. Szczególnie urzekła mnie jego chaotyczna budowa - to przeplatanie się wspomnień było świetne. W pierwszej chwili myślałam, że odebranie Harry'ego było tylko koszmarem Severusa i podczas dalszego czytania... Aaa! Łzy, ból, żal i niedowierzanie. Dlaczego?
    Reakcja Snape'a też była świetna, bardzo realistycznie Ci wyszła. Szczególnie podobały mi się reministencje przysiąg, które składał Mistrz Eliksirów: Severusie, zabij; Severusie, zrób to; Severusie, zabraniam; Severusie, złożyłeś przysięgę. Mam wrażenie, że obietnice pożrają go od środka - niezwykle urzekająco to przedstawiłaś. Przeplotłaś szczęście z tragedią, ból z radością, dramat z komedią i wyszło Ci to doskonale. Moje dusza mówi więcej! Zwłaszcza wspomnień z dzieciństwa, upadek z drzewa to cudo. W świetny sposób do niego nawiązałaś. Pokazałaś w Severusie cząstkę dziecka, okruch słabości pod niemal niezniszczalnym płaszczem cynizmu.
    Spodobał mi się Dumbledore, od razu radzę na niego uważać, bo to trudna do przedstawienia postać. Nie można zrobić z niego wesołego dziadziusia, idioty, ani też manipulacyjnego (przepraszam za język, ale muszę wyrazić się dosadnie) sukinsyna. Także na przyszłość ostrzegam, żeby z nim nie przegiąć, bo wyjdzie czarny charakter gorszy od Voldemorta :-).
    Jak wspominałam, Twój Albus do mnie przemawia. Mimo że jego zachowanie było bardzo okrutne, wydało mi się kanoniczne. No cóż, z ludzkiego punktu widzenia jego czyn był niewybaczalny, ale jeśli wynieść się ponad to widzimy, że było to słuszne, bo Harry ma misję, którą musi wykonać, a by mógł dożyć tego momentu jego życie trzeba chronić nawet kosztem jego szczęścia. Bo tak jak wspomniała Ślizgonka ważniejsze jest większe dobro.
    Nie wiem, jak Ty to robisz, ale gdy czytam Twoje opowiadanie, potrafię w ułamku sekundy przejść od śmiechu do płaczu. Tak, mówię tu o małym rybie, który jest cudowny :-D i gryzie!

    Znalazłam kilka błędów, otóż, jak wspomniała moja przedmówczyni, zjadłaś "u" w "ubraniach". Jeszcz jedno zastrzeżenie, nazwy mieszkańców krajów piszemy wielką literą, więc "Norweg", nie "norweg". I do niczego innego przyczepić się nie mogę.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, mam nadzieję na Harry'ego, no i oczywiście Snape'a.

    Życzę weny w pisaniu licencjatu. Trzymam za Ciebie kciuki. I ogólnie mam nadzieję, że kciuk powrócił do zdrowia.

    Pozdrawiam ciepło i czekam na więcej (jak się wyrobisz do grudnia to postawię Ci piwo kremowe *szeptem* z dodatkiem sproszkowanej weny, ale cii, to sekretny składnik),
    Zaczytana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję, żyję, choć gdy wczoraj wreszcie wyłoniłam się z pokoju w porze, która nie była środkiem nocy, moje koty odstawiły takie przedstawienie, jakby nie widziały mnie przez kilka lat :) Odkleić się ich nie dało, a każdy kolejny krok był walką o to, by się o któregoś nie potknąć (taaaak, uroki posiadania trzech kotów). Niestety, niechcący nadepnęłam Cynamonowi na ogon. Dopiero dziś rano łaskawie wyszedł z szafy, ale nadal na mój widok ostentacyjnie odwraca się w drugą stronę…
      Naprawdę się cieszę, że podobała Ci się budowa rozdziału. Miałam ogromne wątpliwości, czy nie przesadziłam i nie wyszło jednak zbyt chaotycznie. Niby kolejne części próbują jakoś do siebie nawiązywać, ale jest to znikome i… Cóż, kamień spadł mi z serca :)
      Dzieciństwo Severusa nie było łatwe. Zawsze widziałam je jako tę pierwszą rysę, która powiększała się z każdym rokiem i w końcu doprowadziła do pęknięcia – przystąpienia do grona śmierciożerców. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby w krytycznym dla niego momencie znalazł oparcie w Lily. To smutne, że zwątpiła w Seva tylko raz i to właśnie wtedy, kiedy znajdował się na rozdrożu i szczególnie potrzebował kogokolwiek, kto by w niego uwierzył.
      Co do Dumbledore’a, to myślę że wiem, co chcesz mi przekazać :) Choć nie jest to postać, do której pałam niezłomną miłością, nie zamierzam uczynić z niego tego złego. Albus się martwi. Jest bardzo przewidujący, a w jego rękach spoczywa ogromna władza, a co za tym idzie, również odpowiedzialność. Musi podejmować decyzje, które okażą się dobre nie teraz, ale na dłuższą metę. Wszystko jednak postaram się ładnie rozwinąć w kolejnym rozdziale :)
      Dziękuję, szczerze dziękuję Ci, kochana, za ukazanie mi błędów. Już się biorę za korektę :)
      Miło mi, że odpowiada Ci mój styl pisania :) Ciężko jest wpasować się w gusta tak wielu osób, ale na razie chyba nie jest źle, przynajmniej to podpowiadają mi statystyki. Dziękuję za pomyślne życzenia i dla Ciebie również wszystkiego dobrego :)
      PS: Piłaś kiedyś piwo kremowe? Uważone według internetowych przepisów wychodzi tak słodkie, że wręcz rozsiewa wokół siebie aurę tęczy mniej więcej równą tej z reklamy skittlesów :D

      Usuń
  3. O, znam ten ból związany ze zwierzętami. Jak byłam mała, miałam świnkę morską (o, przepraszam kawię domową), której klatka stała w moim pokoju i za każdym razem, kiedy ktoś z domowników wchodził po schodach, ona doskakiwała do prętów i zaczynała je gryźć w nadziei, że ktoś przyniesie jej jedzenie. Brzmioło to jakby była głodzona od paru miesięcy.
    Biedny Cynamon ;_;. Dasz mu coś do jedzenia, to może Ci wybaczy.
    Narobiłaś mi smaczku na nowy rozdział :-D.
    Piwa kremowego jeszcze nie piłam, ale chyba wiem, co będę robić w weekend.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja klasycznie przywitam się chaotycznie i wiernie spóźniona z czytaniem ;) Ale cieszę się, że żyjesz Intro :)

    Błędów więcej jak już wymienione nie widzę, więc się nie uczepiam.
    Chaos kawałków tworzących całość tego rozdziału przemawia do mojej duszy, myślę, że wyszedł taki akurat. Wprowadza odrobinę zamieszania ale i klimatyczne oczekiwanie na ciąg dalszy. Dozuje nam radość i smutek.
    Dumbledore oczami Severusa: bardzo prawdziwy i pasujący do całości, ale jednak zaczekam na jego dalsze zachowania, by móc zachwalać jak żywy Ci wyszedł :D Wiem, że nie muszę obawiać się "płaskiej" postaci przedstawienia zła :)
    Reszta postaci jak zwykle urzekająca swoimi charakterystycznymi cechami :D

    I żebyśmy się zrozumiały, jestem gotowa zorganizować Inkwizycję, jeśli zostawisz Sama :P Poza tym, że skaczę z radości na psią perspektywę i czuję się zaszczycona wcieleniem w życie mojego pomysłu, Mały gryzący ryb, jednak przebił wszelkie moje oczekiwania ;)

    Pozdrawiam cieplutko, życzę niedeptania więcej żadnego z kotów i wiele weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erel, nie martw się, ja również odpisuję spóźniona :) Weekend spędzony na uczelni daje w kość :)
      Cieszę się, naprawdę się cieszę, że ten chaos okazał się dobry. Z mojej strony było to dość odważne posunięcie, raczej eksperyment i nawet sobie nie wyobrażasz, jaką czuję ulgę, że taka forma została dobrze przyjęta :)
      Miło mi słyszeć, że podoba Ci się przedstawienie postaci :) Sporo wysiłku (i ileż godzin snucia różnych scenariuszy) wkładam w to, żeby nadać bohaterom jak największej głębi. Wręcz boję się poruszać wątek Dursley’ów, bo jakoś ciężko opisać mi ich tak, żeby nie wyszli na jednowymiarowych drani. Wiem, wiem, w kanonie tacy są, jednak…
      No i co ja mam zrobić z Samem :)?
      Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego Ci życzę :)!

      Usuń
  5. To ja klasycznie przywitam się chaotycznie i wiernie spóźniona z czytaniem ;) Ale cieszę się, że żyjesz Intro :)

    Błędów więcej jak już wymienione nie widzę, więc się nie uczepiam.
    Chaos kawałków tworzących całość tego rozdziału przemawia do mojej duszy, myślę, że wyszedł taki akurat. Wprowadza odrobinę zamieszania ale i klimatyczne oczekiwanie na ciąg dalszy. Dozuje nam radość i smutek.
    Dumbledore oczami Severusa: bardzo prawdziwy i pasujący do całości, ale jednak zaczekam na jego dalsze zachowania, by móc zachwalać jak żywy Ci wyszedł :D Wiem, że nie muszę obawiać się "płaskiej" postaci przedstawienia zła :)
    Reszta postaci jak zwykle urzekająca swoimi charakterystycznymi cechami :D

    I żebyśmy się zrozumiały, jestem gotowa zorganizować Inkwizycję, jeśli zostawisz Sama :P Poza tym, że skaczę z radości na psią perspektywę i czuję się zaszczycona wcieleniem w życie mojego pomysłu, Mały gryzący ryb, jednak przebił wszelkie moje oczekiwania ;)

    Pozdrawiam cieplutko, życzę niedeptania więcej żadnego z kotów i wiele weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam ciepło :)
    Często tu zaglądałam i jak widzę, to częste zaglądanie dało coś - Nowy Rozdział.
    Teraz przejdę do omówienia rozdział.

    Czytałam dużo opowiadań tego rodzaju, ale w tym opowiadaniu, aż czuć tę więź pomiędzy Harrym a Severusem, i to mi się strasznie podoba. A teraz przejdę do metrium w końcu.

    Dumbledore, co to za człowiek? Gdzie jego dobroć? Ja się pytam. Teraz mam pełen obraz jego osoby i wcale mi się to nie podoba. Nie obchodziło go, że Harry płakał, dławił się łzami, wierzgał się w Albusa ramionach - NIC kompletnie nic. I to jest straszne, bo jaki człowiek odbiera dziecko kiedy ewidentnie widać, że tego nie pragnie. I wcale nie obchodzi mnie żadna przysięg. Mam nadzieję, że Dyrektor przejrzy na oczy.
    Severus i jego uczucia nie liczą się, ważne jest by robił co mu każe i nie dyskutował. Oby Severus wymyślił coś, tak nie może być.

    Autorko proszę Cię nie karaj małego słodkiego chłopczyka, który patrzy na Ciebie płaczliwymi oczkami. :)

    Myślę, że nie zrobiłam z tego jednego wielkiego chaosu. Oby. 😊

    Pozdrawiam :-h

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drop (że tak nieśmiało Cię nazwę), nawet nie wiesz jak bardzo mnie korci, żeby uszczknąć Ci rąbka tajemnicy na temat Dumbledore’a… Ale nie mogę, no zwyczajnie nie mogę, bo to jest ściśle związane z dalszym wątkiem fabularnym. I to bardzo istotnym wątkiem fabularnym :)
      Samej mi szkoda Severusa i Harry’ego. Namieszałam zdrowo i teraz muszę tylko ładnie z tego wybrnąć, żeby moi chłopcy znów mogli rozwijać swoją relację. Wręcz czuję na barkach odpowiedzialność za dobre samopoczucie wszystkich czytelników ;)
      Trzymaj się cieplutko :)

      Usuń
  7. Rozdział cudowny!
    Cieszę się że jednak żyjesz i mam szczerą nadzieję że kolejny rozdział pojawi się szybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, miło Cię znów tu widzieć!
      Piszę rozdział, piszę, mam nadzieję, że uzewnętrznię się przed Wami jak najszybciej :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Salve, nareszcie! Pisz szybko następny rozdział. Weny życzę! :*

    /sly'ferret

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, zawsze miło widzieć kolejnego komentującego :)
      Rozdział piszę, spokojnie :) Mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się przeobrazić go na dokładnie taki, jakim chcę go widzieć.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twojego bloga zaczęłam czytać już dawno. Ale byłam pewna, że umarł śmiercią nienaturalną. No cóż widocznie śmierć nie istnieje. Bo blog się odrodził! Mam tylko nadzieje, że zarówno blog, wena jak i ty pozostaniecie żywi i aby wszyscy troje produkowali nadal te boskie rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam! Wiedziałam, że skądś Cię, Rickejsza, kojarzę! To twój blog mi kiedyś mignął :)!
      Tak, zmartwychwstałam niczym feniks z popiołów, przebrnęłam przez tę cholerną plażę. I siłę, siłę w sobie czuję. I pisać zamierzam. Zaprawdę powiadam Ci :)
      Dziękuję Ci za życzenia i Tobie również pragnę życzyć jak najwięcej natchnienia :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. W tym opowiadaniu Dumbledore to strasznie wredny dziad nieliczący się z nikim. Co prawda kanoniczny nie był wiele lepszy, ale tu już przekracza wszelkie granice. Teraz mam nadzieję, że następny rozdział szybko się pojawi, bo będę czekać w napięciu! Inaczej będziesz mieć mnie na sumieniu xD rozdział jest smutny, ale takie są niestety konieczne, a postawienie Albusa w roli głównego antagonisty mi się podoba. W takich chwilach mam nadzieję, że Severus zastosuje zaklęcie adopcyjne/okaże się być krewnym malca/zrobi coś innego. Zastanawiam się, czy Twój Dumbledore jest głupi czy tylko udaje, bo oczywiście lepiej, by dziecko zginęło z głodu albo choroby, niż żyło w towarzystwie dwóch facetów z psem w Norwegii, każdy wysokiej klasy pedagog, pediatra czy psychiatra potwierdzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och no, Norwegia to tylko stan przejściowy, nie mogę tu utknąć, bo zanudzicie się na śmierć :) Poza tym „Bezdomni” muszą kiedyś w końcu znaleźć swój dom. I właśnie dlatego te moje obawy o Sama, bo o ile Lucas może się teleportować, to nie będzie przecież robił tego z psem :)
      Wiesz, Sadako, ja również jakoś nie pałam miłością do Dumbledore’a. Mimo wszystko, nie chcę zrobić z niego drugiego Voldemorta, to byłoby zbyt… Ech… Innymi słowy, polecam czekać na kolejne rozdziały, nic więcej zdradzić nie mogę :)
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  12. Na początku byłam nieco zdezorientowana tą nagłą niechronologicznością akcji i w zasadzie nadal nie wiem, czemu tak postanowiłaś to zapisać, ale gdy dobrnęłam do końca, wszystko nabrało w miarę klarownego sensu, więc nie będę narzekać xD

    A teraz czas na wkurw. Bo inaczej się podejść do tego nie da. JAK ON ŚMIAŁ!? Jak ten cholerny Dumbledore śmiał?! TEN PIE*RZONY CH*J! ZABIJĘ GO! ZABIJĘ! KU*WA! Tak go zamorduję, że sam Voldemort będzie pod wrażeniem z powodu mojej inwencji! NOŻ CHOLERA JASNA, CZY ON NIE MA ANI KRZTYNY ROZUMU!? JAK MOŻNA MAŁE DZIECKO UMIESZCZAĆ Z POWROTEM W DOMU, W KTÓRYM SIĘ NAD NIM OTWARCIE ZNĘCAJĄ!? Dumbledore, ty byłeś zły już w książce, więc nie dziwię się, że w fanficku nic się nie zmieniło, a nawet okazało się, że byłeś gorszy! NIECH CIĘ PIEKŁO POCHŁONIE I CERBER ROZERWIE NA STRZĘPY! AGHHHHHRRR!

    Wybacz, jestem bardzo wyczulona na tle dzieci i TAKIE COŚ po prostu podnosi mi ciśnienie. Wiem, że celowo to zrobiłaś, bo w końcu to jest opowiadanie, dramy i płacze muszą być... tylko czemu akurat to musiałabyć taka straszna drama? TOT Jak ja mam to teraz przeżyć? Jak Harry ma to przetrwać? Przecież on nie dożyje do tej pierwszej klasy! LUCAS ZRÓB ŻE COŚ! ROZGŁOŚ TO, CZY COŚ! NAPISZ DO PROROKA! NIE WIEM! Po prostu ich uratuj! TOT Nie mają teraz nikogo poza tobą! LUCAAAAAAAAAAAAAAS! *buuuuuuu* T____T

    Nie, moje serce tego nie zniesie. Jeżeli Harry nie wróci do Severusa, to DAJĘ SŁOWO, znajdę sposób by wleźć do komputera i skopać dupę Dumbledorowi. Wysługiwanie się jakąś cholerną przysięgą wieczystą jako wymówką, by móc z powodzeniem spie*dolić dziecku życie JEST NIEDOPUSZCZALNE I JUŻ JA MU POKAŻĘ, CO O TYM KU*WA MYŚLĘ!

    Grrrr..

    Przepraszam. Nadal mnie nosi.

    POWIEDZ, ŻE COŚ Z TYM ZROBISZ, BO UMRĘ Z ROZPACZY! TOT

    Proszę zrób coś! Napraw ich życie!

    Naślij na Dumbledore'a klan wampirów jeśli chcesz! Albo Lupina! On z chęcią wbije w niego kły, gdy usłyszy, co ten dziadyga zrobił!

    Nie rób nam tego! Q_Q

    Proszę!

    Dajmy Harry'emu szczęście!

    Wszyscy razem!

    Wyślijmy sms'a o treści "POMAGAM" czy coś!

    Albo użyjmy zaklęcia kontynentalnego, by naprawić ten fatalny błąd!

    Zróbmy cokolwiek!

    To jest takie niesprawiedliwe... *chlip*

    ... *sniff*

    Czekam na następny rozdział... *chlip* Q___Q

    ------------------------------------------------------------------------------
    Co się tyczy technicznych rzeczy. Tym razem sobie wypisałam. Ale nie martw się! Ledwie dwa błędziki! Takie maluśkie ^^"
    - Literówki "zalazł" zamiast "zalał".
    - "Sev miał zbyt miękkie serce, by zgonić Sama ze swoich kolan" powinno być. "miękkie serce do" tak średnio brzmi i chyba nawet nie wolno tak pisać... mam wrażenie, że moja babka od twórczego pisania zakolorowałaby to na żółto.

    OdpowiedzUsuń