Hej, hej, jest tu kto? Zgłaszam się z nowym rozdziałem. Może
jest nieco krótszy, ale zawiera coś, o co parę osób pytało, a mianowicie powoli
zaczynami rozwiewać mgły spowijające historię klanu Snape’ów. To dopiero
początek i jedynie kilka szczegółów, ale z czasem zamierzam pociągnąć wszystko
dalej. Przyznam się, że lubię tę historię. Stworzenie jej zajęło mi sporo
czasu, bowiem zależało mi na tym, żeby wszystkie wątki pasowały do siebie i miały wpływ na dalszą
fabułę. Nie mogę się wręcz doczekać, jakie będą Wasze opinie :)
Tak więc przed Wami kolejny rozdział, a ja jak zawsze
przypominam o tym, że istnieje funkcja komentowania i zachęcam do skorzystania
:) Każde Wasze słowo wiele dla mnie znaczy i tym bardziej chcę podziękować paru
osobom, które można spotkać pod każdym wręcz rozdziałem :) Serce rośnie :)
.......................................................................................................................................
Najedzony i do nieprzytomności
opity mlekiem Harry przyciągnął z „ich” sypialni parę książek ze swojego
osobistego regaliku, który Severus transmutował dla niego ze starego krzesła
ogrodowego, po czym wygodnie umościł się na kanapie obok mężczyzny i dołączył
do niego w czytaniu. Nadal dziwiło go to, że chłopiec składa już litery. Kiedy
jednak spoglądał na niego znad swojej gazety, wydawało mu się to dziwnie
oczywiste i jakoby właściwe. Zupełnie „domowe”, choć miał opory, by użyć tego
słowa.
Była dziesiąta, gdy Severus
zorientował się, że zbytnio zatopił się w lekturze, a Harry śpi oparty o jego
bok. Z fotela obok dobiegało go chrapanie. Przez chwilę siedział jeszcze na
miejscu i wpatrywał się w chłopca. W śnie wyglądał na zupełnie bezbronnego.
Mężczyzna nie mógł sobie wyobrazić tego, jak ktokolwiek mógł chcieć skrzywdzić
to dziecko, przecież nawet on sam był na początku dumą swego ojca.
Tobiasz Snape przez pierwsze lata
małżeństwa był przykładnym mężem. Każdego ranka wychodził do pracy, zaś
wieczorem wracał do swojej żony z czerwoną różą schowaną za plecami. Szeptał
jej, że ją kocha i że da jej wszystko, czego tylko zapragnie. Eileen Prince
pragnęła tylko tego, by zaakceptował jedyny sekret, którego prędzej mu nie
wyjawiła. Wierzyła, że gdy powie mu, że jest czarownicą… Nic się nie zmieni.
Zmieniło się jednak wszystko. Tobiasz okazał się człowiekiem zabobonnym,
bojącym się wszystkiego, co obce i „nienormalne”. A magia była obca i przecząca
naturze. I, w jego mniemaniu, niebezpieczna.
Tamtej nocy, gdy Tobiasz
usłyszał, że wyszedł za czarownicę, pierwszy raz upił się i podniósł rękę na
swoją żonę. Zrozpaczona Eileen próbowała tłumaczyć, że magia nie jest czymś
skrajnie złym, lecz nie przyniosło to żadnego rezultatu i wciąż widziała, jak
każdego dnia jej mąż oddala się od niej bardziej i bardziej mimo tego, że w
jakiś spaczony sposób dalej ją kocha i przemocą usiłuje wyplenić z niej
„nienormalność”. Tobiasz pragnął z powrotem kobiety, którą poślubił, do bólu
normalnej i niewyróżniającej się niczym poza urodą.
Zrozpaczona i zaślepiona miłością
Eileen, przysięgła w końcu swojemu mężowi, że nigdy więcej nie będzie czarować
i na zawsze porzuci magiczny świat. Obiecała mu, że da mu dziecko, normalne
zdrowe dziecko, którego zawsze pragnął. Tobiasz powoli przestał pić i na powrót
zaczął widzieć w tej kobiecie swoja żonę, zaś po roku na świat przyszedł ich
syn, któremu na imię dał Severus po swoim dziadku. Zdawało się, że Snape raz na
zawsze zapomniał o „mrocznej” stronie swojej żony i na powrót stał się
kochającym mężem.
Uczucie Eileen do syna było w
głównej mierze wdzięcznością. W małym, czarnowłosym noworodku widziała przede
wszystkim cudowny środek, dzięki któremu na powrót zyskała miłość męża. Czasami
brała malca na ręce i tuliła przez dłuższą chwilę w głębi serca czując, że ten
chłopiec jest ciałem z jej ciała, że jest jej synem i owocem miłości Tobiasza
do niej, jednak przez większość czasu zwyczajnie starała się, by niczego mu nie
zabrakło, całą swoją pozostałą uwagę skupiając na mężu.
Gdy Severus miał jedenaście
miesięcy, pierwszy raz stało się coś „nienormalnego”. Drewniane klocki, którymi
bawił się z ojcem zaczęły lewitować wokół nich w jakimś dzikim, radosnym tańcu.
Tobiasz był przerażony, zaś strach zawsze budził w nim ślepą furię. Wtedy,
pierwszy raz od dawna, uderzył Eileen.
Przez następne lata Tobiasz pił i
pił i pił i pogrążał się coraz bardziej. Znikał z domu na całe tygodnie i
wracał tylko po to, by po miesiącu znów wybyć. Swoje ekskursje zakończył, gdy
Severus miał dwa lat. Wtedy osiadł w domu na stałe i dla Eileen i jej syna
nie było już nadziei.
Tobiasz bił żonę i katował swoje
„nienormalne” dziecko mając nadzieję, że agresją wypędzi z nich czary. Było to
jednak błędne koło, gdyż przerażonemu dziecku jeszcze częściej zdarzały się
wybuchy niekontrolowanej, pierwotnej magii. Mimo wszystko, jeszcze przez
kolejne trzy lata Severus pożądał miłości ojca i usilnie starał się mu
przypodobać.
Eileen nadal kochała swojego
męża. Skatowana prawie do nieprzytomności, troskliwie zajmowała się swoim
śpiącym z przepicia mężczyzną. Tobiasz z czasem poczuł się w domu pewniej i
podczas gdy syna traktował niczym śmiecia, żoną zaczął się wysługiwać. Kobieta
służyła mu więc w każdej wolnej chwili, w międzyczasie dorabiając jako
miejscowa krawcowa, by jej mąż miał za co pić. Mały Severus musiał wychowywać
się sam. W cieniu ojca, który katował go przy każdej okazji.
Zaślepiona miłością do swojego
męża, matka Severusa pragnęła dać mu kolejne dziecko, tym razem zupełnie
mugolskie i „normalne”. Dbała o to, by Tobiasz w pijackim amoku padał na ich
skrzypiące, małżeńskie łoże i zasypiał kamiennym snem. Prócz ich pierworodnego,
Eileen nosiła jeszcze w sobie dwoje dzieci, które poroniła z powodu agresji ich
ojca. Nie płakała po nich. W jej świecie istniał jedynie jej krwawy bóg.
Miłość Eileen do Severusa była
miłością chorą. Matka nienawidziła go w prawie każdej chwili jego życia. To on
zabrał jej męża. Był powodem wszystkich jej nieszczęść. Mimo tego, zawsze
broniła chłopca przed jego ojcem. Czasami, gdy Tobiasz zbyt długo nie wracał do
domu, przypominało się jej, że ma syna. Severus pamiętał te chwile niezwykle
dokładnie.
Wtedy budził go zapach
naleśników, które matka robiła specjalnie dla niego. Mógł usiąść przy stole i
jeść tyle, ile tylko chciał. Po śniadaniu Eileen brała go na kolana niczym
małego chłopca i opowiadała mu o Hogwarcie, miejscu, w którym kiedyś była
szczęśliwa. W tamtych chwilach długo tuliła Severusa i nie chciała go puścić.
„Jesteś moich małym chłopcem” szeptała. „Jedynym, co mi na tym świecie drogie.
Mamusia cię kocha, wiesz? Musisz być dobrym chłopcem dla mamusi. Tatuś musi być
z ciebie dumny.”
Severus od swoich dwunastych
urodzin wiedział, że miłość jego matki do niego była toksyczna. Dopiero o wiele
później zrozumiał, że Eileen nie potrafiła kochać nikogo. Jej uczucie zawsze
było chore. Niewykluczone, że ona sama była chora. Jeśli tak, mężczyzna nie
chciał o tym myśleć. Teraz, gdy niósł w ramionach śpiącego Harry’ego do ich
sypialni, miał nadzieję, że nie odziedziczył po swojej rodzicielce skłonności
do destrukcyjnego, niezdrowego przywiązania. Bezgłośnie modlił się, by to coś
nie siedziało w jego genach. Nie chciał zranić tym tego małego chłopca, który
tak rozpaczliwie go potrzebował.
O to, by nie stać się podobnym do
swego ojca zadbał już dawno temu. Lekcje były długie, bolesne i skuteczne.
Wychodził z założenia, że lepiej odciąć od siebie gniew i powoli się wykrwawiać,
niż pozwolić, by wypłynął na wierzch w czymś, co nie było jedynie zdrową dawką
cynizmu.
Mimo wszystko, Severus kochał
swoją matkę. Może nie była idealna, nie sprawdziła się w swojej roli, może to
przez nią był tak bardzo zamknięty w sobie, gdy przybył w mury Hogwartu, ale to
właśnie ona dała mu ten pierwiastek ciepła, który co prawda okazał się
niewystarczającym, by uczynić go kimś lepszym, ale gdyby nie on, ta mała
drobina, nie miał wątpliwości, że po którymś z kolei katowaniu przez Tobiasza
pozwoliłby sobie umrzeć.
W efekcie cieszył się, że jego matka
nigdy nie dowiedziała się o zdradzie Tobiasza. O tym, że swojej idealnej
rodziny szukał u innej, zupełnie mugolskiej kobiety o norweskich korzeniach.
Eileen z pewnością by to zabiło. Zawsze była drobna i szczupła, zaś przez
ciągłe katowanie swojego męża stała się chorobliwie chuda, blada i wycieńczona.
Od Marii dowiedział się, że to
właśnie w jej domu Tobiasz spędzał te tygodnie, podczas których znikał z domu.
U niej starał się ograniczać alkohol, wodził ją słodkimi słowami i obietnicami.
Wszystko, byle tylko dała mu „normalne” dziecko. Ona, nieświadoma ani jego
prawdziwej żony, ani prawdziwej natury, ani też prawdziwych pobudek, uległa. W
drugim miesiącu znajomości oznajmiła mu, że jest w ciąży. Podobno był wtedy
chorobliwie szczęśliwy. U Eileen bywał jeszcze rzadziej niż zazwyczaj.
Gdy w trzecim miesiącu życia
Lucasa Tobiasz zauważył, że maskotki dziecka same przechadzają się po łóżeczku,
skatował Marię, która próbowała ochronić swojego syna przed ślepą furią ojca i
pijany wrócił do Eileen. Wtedy właśnie zaczął „niczego nie lubić”, jak mawiał
Severus w młodości. Jego ojciec z każdym dniem bardziej i bardziej pogrążał się
w depresji, żalu i wściekłości.
Maria wróciła do Norwegii i
zamieszkała w domu, który odziedziczyła po dziadkach. Nie wiedziała, czym jest
jej syn, lecz mimo strachu, stał się dla niej całym światem. Dała Lucasowi
miłość, której Eileen nie była w stanie zapewnić Severusowi. Dopiero o wiele
później w jej domu pojawił się odziany we wrzosowy melonik przedstawiciel
Ministerstwa Magii, który wtajemniczył ją w istnienie czarodziei i magicznej
części świata.
Severus uśmiechnął się pod nosem.
Tobiasz miał pecha ze swoimi dziećmi.
A może to nie z nami, ale z twoim nasieniem coś było nie tak, ojcze?
Wiesz, jak niskie jest prawdopodobieństwo urodzenia czarodzieja przez parę
mugoli?
Przypomniał sobie, jak zabił
swojego ojca. Wtedy już od czterech lat znał formułę zabijającego zaklęcia.
Magia bezróżdżkowa mogła okazać się w tym przypadku niewystarczająca, ale
zawsze nosił przy sobie różdżkę. Powstrzymywał go tylko Azkaban.
Jednak w wieku dziewiętnastu lat,
jako początkujący śmierciożerca, już nie musiał obawiać się dementorów.
Czułeś się wtedy taki wielki, bydlaku. Byłeś żałosny.
Jesteś żałosny.
Severus wszedł do sypialni i
bezróżdżkową magią cicho zatrzasnął za sobą drzwi. Ostrożnie położył Harry’ego
na ich łóżku i sięgnąwszy po piżamę z wizerunkiem maski Darth Vadera, zaczął
zdejmować z chłopca ubrania. Zamyślił się. Czy chciał zabić swojego ojca? Bez
wątpienia. Pragnął tego mniej więcej od dziewiątego roku życia, jeszcze zanim
poznał Lily. Czy myślał o tym akurat w tamtym momencie?
Wtedy, w wakacje, nie chciał już
nigdy więcej widzieć ojca. Do domu przyjechał na dwa tygodnie tylko ze
względu na Eileen. Miał nadzieję, że wreszcie przejrzała na oczy, że pozwoli mu
się stamtąd zabrać. Mógł zapewnić jej nowe życie, bez wątpienia
nieporównywalnie lepsze. Zamieszkałaby u Malfoy’ów, gdzie Tobiasz nigdy by jej
nie znalazł. Z czasem poczułaby się o wiele lepiej, znów zapragnęłaby czarować.
Byłaby zdrowa, szczęśliwa. Pokochałaby swojego syna tak, jak każda matka kocha
swoje dziecko.
Siedział z nią w kuchni,
tłumaczył jej to, gdy do domu wrócił pijany Tobiasz. Dokładnie pamiętał jego
słowa, ich brzmienie.
„Mówiłem ci, że nie chcę więcej
tu widzieć tego sukinsyna! Jaka suka, taki i szczeniak!”
--
Nadal to w sobie czuł, to całe
obrzydzenie do własnej osoby. Zbyt wiele razy użył zabijającego zaklęcia. Już
jedno to za dużo dla człowieka. On zamordował nim dziesiątki ludzi. Młodych,
strach, kobiet. Dzieci. Dawno o tym wszystkim nie myślał. Może ta spowiedź przed
sobą samym była mu potrzebna, by mógł żyć dalej? Spojrzał na Harry’ego. To dla
tego chłopca musiał żyć. Mały go potrzebował.
Harry obudził się, gdy mężczyzna
położył się obok niego. Chłopiec spojrzał w jego ciemne oczy zabawnie mrużąc
powieki.
– Profesorze, będziesz ze mną
spał? – zapytał zaspanym głosem.
– Jeśli tylko tego chcesz.
– To dobrze… Chciałbym, żeby już
zawsze tak było.
Severus pogładził dłonią włosy
dziecka.
– Podoba ci się tutaj, Harry?
– Taaaak – ziewnął chłopiec. –
Dlatego mówię, że tak by mogło być już zawsze. Opowiedzieć ci o tym?
– Jeśli masz ochotę, z chęcią
posłucham.
Harry niepewnie przysunął się do
niego i znieruchomiał. Dopiero po chwili Severus zdał sobie sprawę, czego
chłopiec oczekuje, a boi się poprosić. Spychając gdzieś głęboko wyrzuty
sumienia i obawę, że jego miłość do chłopca może okazać się równie toksyczna,
co uczucie Eileen, mężczyzna delikatnie objął dzieciaka i pozwolił mu położyć
się na swojej klatce piersiowej. Pod głowę wsunął mu jego poduszkę w gwiazdy i
poczuł, jak malec rozluźnia się w jego ramionach. Uśmiechnął się i okrył go
szczelniej kocem.
– Więc jakby było? – zachęcił
chłopca.
– Naprawdę fajnie – wyszeptał
Harry. – Ty byś robił śniadanie, a ja herbatę. Robię ją naprawdę dobrą, wiesz?
I to by się liczyło, że razem robilibyśmy śniadanie, bo herbata to też
śniadanie. I byśmy chodzili na spacery. Pokazałbym ci, jak się robi łódki z
gazety. One potrafią pływać tylko trochę, bo zaraz toną, ale to i tak fajne. No
i razem byśmy czytali. Czasami może trochę nawet ty byś mi czytał tak, jak
ciotka Petunia czytała Dudley’owi, choć on tego nie lubił i tylko targał
książki i mówił, że woli pooglądać TV.
– Mogę ci jutro poczytać, jeśli
chcesz – zaproponował Severus, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
większość uczniów nie umiała skupić się na jego wykładach i musiał ich
zastraszać, by to robili.
Harry obrócił się w jego stronę i
spojrzał mu w oczy.
– Nie byłby pan o to zły?
– O czytanie ci? – zapytał
poważnym tonem Severus. – Nigdy. Jesteś małym chłopcem, a małym chłopcom
powinno się sporo czytać. Nie wolałbyś jednak, żeby zrobił to Lucas? Jemu z
pewnością lepiej by to wyszło i bardziej by ci się podobało.
Malec wyraźnie zmarkotniał.
– Jeśli pan tak mówi…
– Harry, jeśli chcesz, żebym to ja
ci poczytał, to nie widzę w tym żadnego problemu – zareagował natychmiast
mężczyzna. W sobie poczuł dziwne ciepło na myśl, że chłopiec woli jego.
Harry znieruchomiał i zastanawiał
się nad czymś przez chwilę, po czym niepewnie uniósł ręce i objął nimi Severusa.
Mężczyzna zamarł zszokowany. Do tej pory chłopiec jedynie lgnął do niego,
przytulał się tylko przez sen lub gdy był skrajnie wyczerpany. Teraz jednak
malec zrobił to w pełni świadomie. To zaufanie, prawda? Westchnął ciężko.
„Miłość dziecka jest bezinteresowna, synku. Możesz być kiedyś
najgorszym z wszystkich, a twój syn będzie widział w tobie jedynie ojca, będzie
łaknął twojej uwagi i miłości nade wszystko.”
– Poczytam ci jutro, nie martw
się – wyszeptał we włosy dziecka. – Śpij już, Harry.
Tuż przed zaśnięciem przez głowę
przemknęła mu myśl, że dzisiaj pierwszy raz świadomie przyznał się do tego, że
kocha to dziecko. Prócz obawy o toksyczność tej miłości, czuł się z tym dziwnie
dobrze. To był chyba spokój. Przejmujący spokój ogarniający jego całego.
O kurczę! :O
OdpowiedzUsuńMoże nareszcie napisze komentarz jako pierwsza xD. Najpierw chciałam sobie wytknąć, że jakiś czas W OGÓLE nie wchodziłam na bloga. Od, tak poprostu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności weszłam akurat dzisiaj :D.
Pierwsze słowo? Ojoj ;-;. Tak wiele okrucieństwa... za dużo jak na moje małe, kwilące ze współczucia serduszko. Biedny, mały Severus. Chyba pierwszy raz trafiam na wątek w stylu "brutalny Tobiasz i zakochana po uszy Eileen w kacie". Cóż, napewno oryginalne. Ale czy trafiłaś w me gusta...?
Tego ja sama narazie nie jestem w stanie powiedzieć xD. Opisane bardzo żywo (nie wiem, czy to dobre określenie), barwnie i szczegółowo. Muszę Ci się przyznać, że zaraz obok jakiegoś współczucia do Pani Snape czułam grozę. Hm. Harry jest słodki soł macz :3. Severus zaczyna przypominać bardziej śmiałego rodzica. Jak widać, nie wszyscy lecą do Lucasa xD. "Robię ją (herbatę) naprawde dobrze". Nie wiem czemu, ale to mi się spodobało. Mamy już jasno napisane, że Lucas i Severus to bracia z innych matek. Good. Ale. Ale. Sam. Gdzie jest ta kupa futra? :< Brakuje mi tej włochatej kulki, nawet w jednym rozdziale! Niedługo założymy fanclub dziewczyn lubiących Norwegów z dużymi psami. Argh. W każdym razie...
Życzę Ci, nasza droga Intro, kontynuacji tych jakże... innych wakacji w ciepłej, miłej atmosferze. Spędzaj dużo czasu z bliskimi i się trzymaj :). Buziaki. Weny,
~Ślizgonka;33
No widzisz, Ty to masz wyczucie czasu :)Wystawiasz komentarz niedługo po pojawieniu się notki. Może warto spróbować z lotkiem, jeśli masz takie szczęście :D
UsuńCóż, bardzo mi zależało, żeby jakoś ciekawie przedstawić historię Snape’a. Faktycznie, jest dość brutalna, ale myślę, że musiał być jakiś czynnik, który pchnął Severusa w fascynację czarną magią. Huncwoci, owszem, byli dokuczliwi i stali się impulsem, ale brakowało mi gdzieś tam na początku jakiejś iskry, pierwszego trybu.
Cóż, też nie wiem, czy dobrze to wszystko wykalkulowałam, ale mam nadzieję, że mimo wszystko idę w dobrym kierunku. Czuję się nieco jak ślepiec w mieście neonów, ale cieszy mnie to, że udało mi się stworzyć z rodziców Severusa postacie głębsze, którym współczujemy równie mocno, co je nienawidzimy. Nawet sobie, droga Ślizgonko, nie wyobrażasz, jak bardzo zależy mi na tym, żeby w moim opowiadaniu nie było bohaterów jednoznacznie pozytywnych lub negatywnych :)
Pozdrowienia dla Ciebie, Ślizgonko kochana :) Mam nadzieję, że Twoje wakacje są jak najlepsze :)
PS: Tak cichaczem ci zdradzę, że planuję mały podrozdział z perspektywy Sama :) Ale ciiii, to tajemnica ;)
O druga jestem :D I to o normalnej jak na mnie porze, coś ostatnio ze mną nie tak ;) Mile zaskoczyłaś mnie dodaniem rozdziału, bo w sumie się go nie spodziewałam jakoś dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńAkcja przystanęła, ale w zamian fragment bardzo domowy i piękny kontrast uczuciowy między wizją domu Harry'ego, a przeszłością Severusa. Historia Seva bardzo emocjonująca i to dość skrajnie, od współczucia pani Prince i jeszcze większego Severusowi po negatywne emocje, głównie skierowane w pana Snape'a ale także w jego żonę, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Przykre, że i Lucasowi przydarzyło się poznać tę stronę ich ojca.
Jak wyżej, zabrakło mi pociesznego wszędzie i zawsze Sama. W którym kącie mógł się schować? ;)
Popieram także Ślizgonkę z założeniem fanclubu dla Norwegów z dużymi psami. I koniecznie drugiego fanclubu Sama ;)
Trochę literówek dojrzałam, ale ostatnio nie funkcjonuję w stronę poprawiania ich, jak znajdę trochę więcej czasu, chętnie zaproponuję betowanie tych nielicznych błędów ;)
Pozdrowionka od Erel ^^
Witaj Erel!
UsuńSzczerze, to ja sama nie spodziewałam się tego rozdziału. Miałam go wstawić nieco później, ale doszłam do wniosku, że skoro tyle osób tu zagląda, to w wakacje należy im się nieco więcej :) No i… Samo jakoś tak wyszło :)
Racja, nieco przystopowałam akcję :) Nieuchronnie wisi nade mną konfrontacja z Dumbledore’em i „będzie się działo”, więc daję sobie chwilę na ochłonięcie i rozwinięcie innych wątków. Nie chcę na ślepo pognać przed siebie i zamotać się w zbyt wielu zwrotach akcji :) Trafiłam na parę blogów, które umarły chyba dlatego, że autorzy sami już nie pamiętali początków swojej historii :D Ja co prawda prowadzę „bardzo dokładny i niezwykle pobazgrany dziennik fabuły”, ale mimo wszystko… Mam nadzieję, że będzie mi „rozwlekanie” wybaczone :)
Co do fanklubów, ja osobiście nic przeciwko nie mam ;) Jeśli ktoś tu potrafi rysować, to przyznam się, że nie pogardziłabym nawet waszym wyobrażeniem Lucasa i Sama :D
Wszystkiego dobrego dla Ciebie, Erel, i jak zawsze dziękuję za pocieszny komentarz :) Jeśli zaś znajdziesz czas, to gdzieś tam po prawej jest podany mój kontakt i… Serdecznie zapraszam :)
Mały Harry jest słodziutki. 😊
OdpowiedzUsuńKolejne informacje z życia Severusa, uhh..
To nie jest miłość toksyczna, to prawdziwa miłość, którą powinno darzyć się każde dziecko 👶
Sprawdza się świetnie w roli 'ojca' 👍
Czekam na kolejne części. Mam nadzieję, że będą dłuższe xd
Pozdrawiam :))
O, witam kogoś nowego w moich skromnych progach :) Ależ proszę, rozgość się :D
UsuńCóż, cieszę się, że udało mi się trafić i w Twoje gusta :) Przyznam, że nieco obawiałam się reakcji na dzieciństwo Severusa, ale widzę, że mimo brutalności, nie jest tak źle, jak oczekiwałam… Co się zaś tyczy miłości, mam nadzieję, że poradzę sobie z opisywaniem przemiany „kompletnie niezasługującego i niepewnego siebie Snape’a” w… Po prostu w ojca :)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiszę jako czwarta i też mi z tym dobrze 😈 Strasznie mi się podoba jak piszesz. Mały Harry jest naprawdę słodki. Znalazłam kilka literówek, ale to nic strasznego. Ciekawy pomysł z bratem Seva. Oby tak dalej. Rozumiem iż Snape prędzej czy później będzie musiał powiedzieć Dumbledorowi co się wydarzyło, prawda? A nawet jeżeli nie to mnie i tak się podoba. Jednak piszę o tym wyznaniu z innego powodu. Jeżeli Severus pogada z Dropsem to będzie mógł wrócić z małym do Hogwartu. Ciekawi mnie jak wyglądałoby ich życie tam. Ten jednak wariant który ty opisujesz jest chyba na razie ciekawszy. Rzadko czyta się właśnie tego typu opowiadania umiejscowione poza szkołą. Także tego, weny życzę!
OdpowiedzUsuńJestem z natury leniwa więc nie będę pisać innych komentarzy i zawsze wszystko pod tym postem.
Genialna była miniaturka o świętach. Zakochałam się w niej. Ta druga była zupełnie inna i też przypadła mi do gustu. Zwłaszcza to co Sev myślał o Draco. To było mistrzowskie
Opowiadanie w stu słowach było...dziwne. Nie umiem tego inaczej określić. Z jednej strony podobało mi się i chciałabym ich więcej, a z drugiej jakby mnie odpychało. Nie umiem powiedzieć i nim nic więcej jak dziwne. Mam jednak nadzieję, że jeszcze coś tego typu się pojawi.
No to chyba ostatnia już cześć tego przydługiego komentarza. Fascynują mnie Twoje chochliki. Podziwiam iż z dwoma na głowie dajesz rade tak często pisać. Musze przyznać iż przesrana sesja również mną wstrząsnęła. W pozytywny sposób ale wstrząsnęła.
Dzięki każdemu kto dotarł to tego miejsca moich wypocin. Mam nadzieję na szybką aktualizacje bloga.
Witam, witam kogoś nowego, Wildi :)
UsuńWłaściwie, to bardzo obawiam się tego, jak przedstawić konfrontacje Severusa z Dumbledore’em… Konfrontacja owa jest konieczna, jednak jednocześnie zdecyduje ona o tym, którym z kilku scenariuszy się posłużę. Każdy z nich wydaje mi się „dobry”, więc jestem nieco w rozterce. Współne życie Snape’a i Harry’ego w Hogwarcie jest konieczne, ale jednocześnie nie chcę rezygnować z Lucasa i Sama. Poza tym, zależy mi na tym, żeby dać Harry’emu jakiś fizyczny namacalny dom, nie ograniczyć jego życie do murów szkoły i błoni wokół niej. Ten mały chłopiec zasługuje na miejsce, w którym mógłby być bezpieczny. Ech, ciężkie to wszystko…
Co do miniaturek, cieszę się, że Ci się spodobały :) Zwłaszcza ta o świętach, bo była pisana w domu pełnym rodziny i przy około świątecznym gwarze, więc pełną piersią mogłam pisać o tym, czego sama doświadczam każdego roku :)
Z drabble’ami mam problem. Nie umiem pisać zwięźle, coś tam we mnie uparcie usiłuje rozwinąć całą historię i… I dlatego właśnie drabble, żeby ćwiczyć krótką wypowiedź :)
W każdym razie, cieszę się, że podoba ci się mój styl :) Ciszę się i jednocześnie dziękuję za wyczerpujący komentarz (takie są najlepsze, trochę jak rozmowa!) :)
Życzę Ci pięknych wakacji i wszystkiego, wszystkiego, co tylko najlepsze :)
Pozdrawiam :)
PS: Nie przejmuj się tymi usuniętymi komentarzami, komputery to, według mojej byłej nauczycielki, „durackie maszyny” i często potrafią namieszać w Internecie :) Spokojnie więc, nikt nie będzie krzyczał :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSory za tyle komentarzy usuniętych ale coś się zwaliło i komentarz mi kilka razy wstawiło. Nie będziecie krzyczeć?
OdpowiedzUsuńWitaj! Oto i ja. Niestety tak późno, ale na swoje usprawiedliwienie mam, że przez ostatnie dni byłam w swoim domu gościem i dopiero mam czas, by nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, ponieważ, mimo że był krótki, wiele wyjaśnił. Ogólnie cała historia Severusa i jego rodziny jest po prostu wspaniała. W końcu znam jeden z powodów, przez które Snape odpycha od siebie myśl o zamieszkaniu z Harry'm.Bardzo ładnie wplotłaś wątek zdrady Tobiasza w historię Snape'ów, wyszło bardzo realistycznie. Tylko szkoda mi Mistrza Eliksirów, mia naprawdę okropne dzieciństwo. Mam pytanie, może nie doczytałam, ale czy Eileen żyje?
Przepraszam, że tak krótko, ale komentarz pisany jest trochę w biegu.
Pozdrawiam i życzę weny,
Zaczytana
Zaczytana, ja również mam opóźnienia z odpowiadaniem na komentarze… Wszystkiemu winna huczna czterdziestka brata :D W każdym razie, nie ma za co przepraszać :)
UsuńCieszę się, że podoba Ci się moja „pieśń ludu Snape’ów” :D Kosztowała mnie sporo wysiłku, a przecież to tylko część większej całości, więc jeszcze trochę tego zostało :)
Co do dzieciństwa Severusa, nie martw się… Może na początku było brutalne i mroczne, ale weź pod uwagę, że później Mistrz poznał Lucasa :) I Sama! :)
Co do Twojego pytania, to niestety, ale nie mogę na nie odpowiedzieć… Musisz mi wybaczyć, ale nie chcę zdradzać dalszej fabuły, tym bardziej, że ten wątek będzie dość istotny :) Kornie więc błagam o wybaczenie i ślę jak najlepsze pozdrowienia :)
Trzymaj się :)!
Jestem w szoku, dokładnie tak wyobrażałam sobie związek Eileen i Tobiasza. Od początku wydawało mi się, że ona była naiwną osobą, steteotypową niezbyt ogarniętą kobietą, która ma męża tyrana i żyje według zasady "on-mnie-chce-zabić-ale-ja-go-kocham!". A Harry coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, wybacz, że odpisuję dopiero teraz :) Zaraz zamierzam wstawić kolejną notkę, gdzie spróbuję się usprawiedliwić...
UsuńPo drugie, odpowiem Ci tutaj na wszystkie komentarze, nie widzę sensu, żeby tak rozbijać swoją wypowiedź :)
A po trzecie, przejdźmy w końcu do właściwego komentarza :D Cieszę się niezmiernie, że podoba Ci się moje opowiadanie. Dosłownie duma mnie rozpiera, że coraz więcej osób tu zagląda i komentuje kolejne notki :) Cieszę się również, że udało mi się trafić z postacią Eileen w Twoje wyobrażenie. Od zawsze zastanawiało mnie, dlaczego po prostu nie zostawiła Tobiasza. Była przecież czarownicą, mogła szukać swojego miejsca w magicznym świecie. Mam wrażenie, że jak cała seria „Harry’ego Pottera” jest dokładnie przemyślana, to akurat historia rodziców Severusa jest przez panią Rowling napisana na szybko i ewidentnie pod tym kątem, żeby stworzyć ze Snape’a postać jeszcze bardziej tragiczną… Gryzło mnie to i nie pasowało ewidentnie. Czułam wręcz przymus, żeby dodać temu wszystkiemu trochę głębi :)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania kolejnych rozdziałów :)
http://harry-potter-opowiadania.blog.pl/
OdpowiedzUsuńMój blog. Zapraszam.
23 year old VP Quality Control Cami Goodoune, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like Cold Turkey and Foraging. Took a trip to Brussels and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta 'Competizione'. lubie to
OdpowiedzUsuń