wtorek, 12 maja 2015

Jestem, żyję, mam się dobrze! Ale…

Ale sesja. Te kolokwia… Te zaliczenia… Te egzaminy… Te zakuwanie… Te zarywanie nocy…
Innymi słowy, funkcjonuję na kawie. Tylko ona trzyma mnie ostatnio przy życiu. Zarywam noce, żeby mieć więcej czasu na naukę. Boję się spojrzeć w lustro. Mam wrażenie, że ujrzę w nim zombie. Mało tego, zombie w dalece posuniętym stanie rozkładu. Mój wygląd powinien w tej chwili definitywnie świadczyć o tym, ile godzin w dobie poświęcam na ślęczenie nad notatkami. To dziwne, że profesorzy nie dają mi pozytywnych ocen już po samym zlustrowaniu mnie wzrokiem.
Siedzę ze znajomą na ławce pod uczelnią. W dłoniach dzierżymy notatki i powtarzamy materiał przed kolokwium, które czeka nas za parę godzin. W pewnej chwili na foliowanych kartkach Agi rozkwita biały kleks, zaś gdzieś w górze słychać radosne gruchanie. Znajoma spogląda za pośpiesznie oddalającym się gołębiem, a ja rzucam się ratować źródło naszej wiedzy.
– Wiesz co, Intro? – Aga spogląda zrezygnowana na moje poczynania. – To chyba taki subtelny znak, że jednak mamy przesrane na tym kolokwium.
Ostatnie kilka dni minęło mi pod znakiem dwóch kolokwiów i pracy zaliczeniowej na temat drewna. Dłubanie się w deskach nie jest moją pasją, ale pozytywną ocenę zdobyć jakoś trzeba, tak więc poczyniona przeze mnie tratwa aktualnie towarzyszy chochlikowi starszemu w trakcie kąpieli. Odnoszę dziwne wrażenie, że profesorowi nie chodziło do końca o taki efekt, gdy oznajmiał, że „wasza praca jest wartością i będzie dziedzictwem dla młodszych pokoleń”…
A jak minęły Wam ostatnie tygodnie? Szkoła, sesja, praca?

2 komentarze:

  1. Sesja to złoooo. Wielkie, niebezpieczne i powinni na tym pisać ostrzeżenia, a jeszcze zamknąć w klatce. Zwłaszcza zanim się człowiek ambitnie wpierdziela na "dobre, przyszłościowe kierunki". Popieram pomysł zaliczenia za sam wygląd. Tonę w notatkach, momentami nie mam pojęcia jakie trzymam w rękach, w lustro nie zaglądam, a anglistka radośnie dokłada nam kartkówki ze słówek, chociaż w zeszłym semestrze była ich połowa mniej. Jeszcze z technicznych słówek, które dla mnie po polsku mają takie samo znaczenie, a wypada widzieć jakąkolwiek różnicę. No i projekt. Projekt, który kur...czę chyba wżarło, bo już 5 raz gubię do niego dane i tym razem stanowczo nie chcą być odnalezione. Z drugiej strony sesja to zło, które natchnęło mnie do pisania. Tylko planetę muszę zmienić dla dłuższej doby, bo poza spisaniem pomysłów to ja czasu na to nie mam. Wen to menda, szowinistyczna do tego. Znając życie pomysły się zagubią jak ten czas w końcu będzie...
    Pozostaje mi życzyć trzymania się. Czegokolwiek, nawet wieszaka w szafie, by przetrwać ;) Powodzenia Intro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erel kochana, znam ten ból ;) Nie ma znaczenia, czy to tylko egzamin, czy już kolokwium, na wszystko trzeba się jednakowo uczyć. Biurko zaścielają tony makulatury (jakoś nie umiem inaczej patrzeć na te wszystkie notatki), a ja dosłownie nie wiem, na co mam patrzeć. Zakreślacz przestał współpracować po dwóch dniach nauki… Umarł śmiercią naturalną, wyczerpał swoje pokłady tuszu. Nic to, że karki od góry do dołu pokryte rażącą zielenią, przecież wszystko jest ważne!
      Projektów zaś nienawidzę. W poprzednim roku pracowałam nad tym samym projektem, co moja znajoma. W moim było więcej informacji, wykresy, tabele… I dostałam miłosierne trzy, podczas gdy koleżanka cieszyła się piątką. Dlaczego? Jej praca była w formie plakatu, a moja pisemna. Zaprawdę powiadam Ci, te wszystkie profesorskie harpie są skrajnymi wzrokowcami…
      Nie wspomnę już o tym, że mój ostatni projekt radośnie odjechał sobie autobusem, podczas gdy ja pędziłam na uczelnię dumna z tego, że zdążę oddać go o czasie!
      Trzymam się, trzymam ;) Czasami wieszaka, czasami kubka z kawą, w chwilach skrajnej rozpaczy żelków ;)
      Dzięki za wsparcie, Erel ;) I powodzenia w sesji ;)

      Usuń