środa, 11 marca 2015

Statek matka i nienaturalny rozrost książek

To już dziś, słowo. Dziś wieczorem, ewentualnie w nocy. Dlaczego? Muszę ostatni raz przejrzeć końcówkę „Dywagacji i deliberacji” i nanieść ewentualne korekty, a brykające i piszczące (od siódmej rano…) za ścianą chochliki powoli doprowadzają mnie do szewskiej pasji i stopniowo narastającej migreny. Odnoszę wrażenie, że dla chwili świętego spokoju poświęcę swoje powoli tężejące w chłodni galaretki, by choć na kwadrans zakleić młodzieży usta.
Z ostatnich tygodni, do zapamiętania:
Przechodzę przez salon, gdy nagle widzę radośnie lecącą w moją stronę słuchawkę mobilnego telefonu stacjonarnego. Łapię ją w ostatniej chwili i słyszę głos mojej mamy dochodzący z okolic zwanych „pod stertą koców na kanapie”:
Włóż to do matki.
Moje pierwsze skojarzenie?
 Statek Matka
Statek matka - klik
Zbyt wiele filmów s-f i odcinków Doctora Who. Chyba nigdy nie dojrzeję do bycia „normalnym studentem”. O swoim rzeczywistym wieku nie wspominając…
Poza tym, muszę w końcu wybrać się Ikei, bądź też jakiegoś innego sklepu z meblami. Ogromny przyrost książek poskutkował brakiem miejsca do ich przechowywania. Innymi słowy, muszę zainwestować w jakiś regał. Duży, ogromny regał. Koniecznie z regulowaną wysokością półek. Przy okazji zarejestruję samochód, zrobię jakieś zakupy, odwiedzę antykwariat. Wszystko pięknie, nawet Pan Kot zaofiarował się pod postacią środka transportu. Jedyny problem tkwi w tym, że taki wypad to, nawet bez skręcania nowego umeblowania, cały dzień, ja zaś obecnie dysponuję jedynie pojedynczymi godzinami wyrwanymi z terminarza.
Czas pędzi nieubłaganie, a ja mam coraz większą ochotę zapakować się w samochód i zaciągnąć Pana Kota na parę tygodni w jakieś odludne miejsce. Marzenia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz