To już dziś, słowo. Dziś wieczorem, ewentualnie w nocy.
Dlaczego? Muszę ostatni raz przejrzeć końcówkę „Dywagacji i deliberacji” i
nanieść ewentualne korekty, a brykające i piszczące (od siódmej rano…) za
ścianą chochliki powoli doprowadzają mnie do szewskiej pasji i stopniowo
narastającej migreny. Odnoszę wrażenie, że dla chwili świętego spokoju poświęcę
swoje powoli tężejące w chłodni galaretki, by choć na kwadrans zakleić młodzieży
usta.
Z ostatnich tygodni, do zapamiętania:
Przechodzę przez salon,
gdy nagle widzę radośnie lecącą w moją stronę słuchawkę mobilnego telefonu
stacjonarnego. Łapię ją w ostatniej chwili i słyszę głos mojej mamy dochodzący
z okolic zwanych „pod stertą koców na kanapie”:
– Włóż to do matki.
Moje pierwsze skojarzenie?
Statek matka - klik |
Zbyt wiele filmów s-f i odcinków Doctora Who. Chyba nigdy
nie dojrzeję do bycia „normalnym studentem”. O swoim rzeczywistym wieku nie
wspominając…
Poza tym, muszę w końcu wybrać się Ikei, bądź też jakiegoś
innego sklepu z meblami. Ogromny przyrost książek poskutkował brakiem miejsca
do ich przechowywania. Innymi słowy, muszę zainwestować w jakiś regał. Duży,
ogromny regał. Koniecznie z regulowaną wysokością półek. Przy okazji
zarejestruję samochód, zrobię jakieś zakupy, odwiedzę antykwariat. Wszystko
pięknie, nawet Pan Kot zaofiarował się pod postacią środka transportu. Jedyny
problem tkwi w tym, że taki wypad to, nawet bez skręcania nowego umeblowania, cały
dzień, ja zaś obecnie dysponuję jedynie pojedynczymi godzinami wyrwanymi z
terminarza.
Czas pędzi nieubłaganie, a ja mam coraz większą ochotę zapakować
się w samochód i zaciągnąć Pana Kota na parę tygodni w jakieś odludne miejsce.
Marzenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz