Wiecie, że brak prądu sprzyja twórczości? Przy ostatnich
niedoborach elektryczności powstało
kilka kolejnych rozdziałów „Bezdomnych” i parę miniaturek (błogosławione niech
będą naładowane baterie w laptopach). Może to kwestia nudy, lecz ja raczej
obstawiam aurę podgrzewaczy porozstawianych w lampionach po całym pokoju.
Zawsze przy braku prądu mam niespodziewaną ochotę na
czytanie. Oddawanie się lekturze przy takim oświetleniu jest jednak
samobójstwem dla oczu, więc zazwyczaj piszę, jeśli pozwala mi na to bateria w
laptopie. Jeśli akurat jest wyczerpana, istnieje jeszcze deska ratunkowa w
postaci gameboy’a. Jeśli zaś i on jest aktualnie rozładowany, pozostaje
napędzana nudą (i z pewnością w wielu przypadkach chora) wyobraźnia. Wczoraj, w
egipskich ciemnościach i przy blasku powoli umierających podgrzewaczy,
zastanawiałam się, jak mogłoby wyglądać życie Snape’a, gdyby udało mu się
pewnego pięknego dnia ożenić z Lily. W nocy przelałam to na klawiaturę, a dziś
prezentuję Wam. Krótkie, bo to w końcu miniatura w pełnym tego słowa znaczeniu.
Też myśleliście kiedyś o tym, „co by było gdyby”?
.......................................................................................................................................
Poranki
Zakochał się w porankach. Ich zamglona, przyjemna rutyna
była wypełniona rodzinnym ciepłem, bladym uśmiechem o wschodzie słońca. Na
początku nieco irytująca, a później niestabilna, gdy pojawiły się dzieci, na
przestrzeni tych wszystkich lat stawała się coraz bardziej niezbędna i
umiłowana.
Niezbędne stało się wysuwanie z nagrzanych i pachnących snem
prześcieradeł i ciche szepnięcie do ucha Lily: „śpij, to tylko ja”. Biorąc
zimny prysznic czuł, że staje się gotowy do kolejnego dnia. Spływająca z
przydługich włosów woda obudziła do życia wspomnienie wczorajszego leniwego
wieczoru, gdy umęczona Ava zasnęła na kolanach jego żony. Po chwili w fotelu
spały już obydwie, ukołysane jego cichym głosem, gdy czytał im ciekawsze
artykuły z prenumeraty „Ważyciela”. A on po prostu tam siedział i patrzył na
nie. Na swoje ukochane kobiety.
Gdy stojąc w zacienionej sypialni zapinał ostatnie guziki
koszuli, ukradkiem spoglądał na śpiącą Lily. Nadal nie mógł się na nią
napatrzyć. Była piękna. Była jego.
Pośpieszne muśnięcie wargami policzka śpiącej Lily i tęskne
zanurzenie twarzy w jej pachnących
wiatrem włosach. Otulenie kocem drzemiącej w łóżeczku Avy i odgarnięcie
przydługiej grzywki z jej czoła. Ciche zamknięcie za sobą drzwi sypialni, by
nie uleciała z niej delikatna mgiełka snu. Niech odgłosy poranka im nie
przeszkadzają. Za jakiś czas maleńka zacznie płakać, więc Lily weźmie ją do ich
łóżka i jeśli Severus zapomni czegoś z domu, zastanie je przytulone do siebie
pod senną pościelą i to będzie dobre.
Najpierw pójdzie zmusić półprzytomnego Harry’ego do
wywleczenia się z łóżka i pobieżnie przejrzy jego plecak by sprawdzić, czy
spakował wszystkie książki. Wychodząc z pokoju nadepnie na jakąś okropną,
plastikową zabawkę i zagrozi chłopcu, że jeśli do końca tygodnia w jego pokoju
nie będzie czysto, to większość jego plakatów z mugolskimi kreskówkami zostanie
nieodwołalnie zutylizowana.
Przechodząc do gabinetu po teczkę, spróbuje samymi słowami
przegonić z łazienki Sarah. Wracając korytarzem, spojrzy na nią krytycznie i
głosem nieznoszącego sprzeciwu ojca każe jej zmienić spódnicę na dłuższą.
Litanię żalów i argumentów utnie stwierdzeniem, że dwunastoletnie dziewczyny
powinny świecić młodszemu rodzeństwu przykładem, nie tyłkiem. Zapobiegawczo
rzuci wyciszające zaklęcie na drzwi jej pokoju, by głośny trzask nie wyrwał
Lily i Avy ze snu. Zignoruje dalszą część marudzenia i zejdzie po schodach na
parter.
W kuchni rzuci niedbałe zaklęcie na produkty spożywcze i
popijając kawę będzie obserwował, jak na stole powoli pojawiają się kolejne
kanapki i talerze z jajecznicą. Napełniając kubki herbatą usłyszy, jak po
schodach zbiega Harry. Chłopak zaintonuje jak co rano „A Sarah jest zakochana”,
po czym oberwie od siostry książką po głowie. Severus oderwie ich od siebie,
zanim od niegroźnych rękoczynów przejdą do okładania się szkolnymi plecakami.
Siedząc przy stole będzie obserwował, jak dzieci kłócą się z
każdym słowem coraz głośniej, by w końcu stoczyć bitwę o ostatni kawałek
bekonu. Przez odsłonięte okno wtargnie blada smuga porannego słońca i rozleje
się na kuchennym stole. Włosy Sarah schwytają strzępy promieni i zapłoną
czerwienią. Severus spojrzy na córkę i z zaskoczeniem stwierdzi, że ta
czternastoletnia dziewczyna w tej chwili wygląda na bardzo dojrzałą i
odpowiedzialną kobietę, lecz gry zakłopotany zamruga, w kącikach jej oczu
znajdzie delikatne zmarszczki dziecięcego uśmiechu i sam również się do niej
uśmiechnie. Podsunie jej ostatnią kanapkę z pomidorem i fachowym spojrzeniem
ojca demonstracyjnie zlustruje jej stój. Konspiracyjnie szepnie jej, że wygląda
pięknie i ma na siebie uważać.
Chowając drugie śniadania do ich plecaków, z tornistra
Harry’ego wyłowi garść śmierdzących kulek Zonka. Spojrzy na syna karcąco.
Zapyta o powody i usłyszy, że to miał być tylko żart. Widząc rezygnację na
dzieciecej twarzy, westchnie teatralnie. Wyciągnie z kieszeni i bez słowa
wciśnie chłopcu do ręki skonfiskowane mu kilka dni wcześniej cukierki, które
sprawiały, że ofierze przez następnych kilka minut wylatywały z ust bańki
mydlane. Zaskoczony dzieciak spojrzy na niego niepewnie i po niemym pytaniu
Severus szepnie mu do ucha, że teraz bańki będą wybuchać konfetti. Zachwycony
Harry mocno zaciśnie artefakt w ręce i pośpiesznie obejmie ojca nie do końca
jeszcze męskim uściskiem.
Severus przypilnuje ich, by ubrali czapki, po czym pomoże
Harry’emu naprawić rozszarpany suwak w plecaku. Obejmie syna i przelotnie
muśnie wargami czoło córki, słysząc przy tym ciche i zawstydzone „tato!”.
Stanie w kuchennym oknie i odprowadzi ich wzrokiem do autobusu. Mugolska szkoła
nadal zdaje mu się idealnym pomysłem, więc jedynie z odrobiną żalu pomacha im
na pożegnanie. Harry radośnie odwzajemni gest, a Sarah jedynie spojrzy na niego
przez ramię, stojąc już na ostatnim stopniu pojazdu. Uda mu się wychwycić jej
szybki, szczery uśmiech, więc również się do niej uśmiechnie. To ich tajny kod
w czasach, gdy młodzieńczy bunt szaleje w jej małym życiu na całego.
Będzie patrzył, jak autobus powoli odjeżdża, po czym spojrzy
na zegarek i stwierdzi, że ma jeszcze chwilę. Nie chcąc jej zmarnować, chyłkiem
przemknie do sypialni i znów znajdzie się w nagrzanym, zacienionym świecie snu.
Spojrzy tęsknię na Lily i złoży na jej skroni leniwy pocałunek. Skryje pod
kołdrą jej nagie ramię i kciukiem obrysuje zarys jej ust. Ostatni raz muśnie
jej wargi, po czym pochyli się nad łóżeczkiem Avy. Ponownie okryje ją kocem i w
myślach czule nazwie wiercipiętą. Chłonąc jej niemowlęcy zapach, przesunie
dłonią jej miękkich, rudych włosach i zamknie jej stopę w swojej dłoni.
Pamiętając, jak szybko urośli Sarah i Harry, postara się zapamiętać każdy z jej
maleńkich, drobnych paluszków, po czym z westchnieniem ucałuje jej czoło.
Usłyszy jej głęboki, spokojny oddech i uśmiechnie się samym kącikiem ust. Jego
mała wiercipięta.
Gdy po kwadransie zamknie się w okolicznej budce
telefonicznej, będzie czuł się szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. A może jak
każdego dnia, nie będzie tego pewien. Ściskając w dłoni skórzaną teczkę,
zacznie drugą ręką wystukiwać odpowiednią kombinację klawiszy. Gdy poczuje, że
dno zaczyna nagle opadać w dół, zapobiegawczo schwyci się pobliskiej barierki.
Ukradkiem spojrzy na zegar i oszacuje, że za osiem godzin powita go późny obiad
i krzyki dzieci. I ciepłe ramiona Lily i naburmuszony głos Sarah, która nagle
zamilknie, by uśmiechnąć się do niego, gdy stanie w drzwiach. Harry porzuci
zabawę i z rozpędu wskoczy mu na plecy o mało nie przeważając go do tyłu.
Zadowolone albo pełne wyrzutu gaworzenie Avy i jej dłonie wyciągnięte w
błagalnym geście w jego stronę. Czeka go sprawdzanie zadań domowych i
tłumaczenie niezrozumianych tematów z chemii bądź matematyki. Zmienianie
pieluch i kąpanie i gonienie po całym domu zbiegłego syna, by zmusić go do
położenia się do łóżka. Czytanie im książek i całowanie przed snem. Okrywanie
ich kołdrą i żartobliwe pytanie Sarah, czy nie jest już na to za stara.
Odpowie, że nigdy nie będzie, w końcu zawsze pozostanie jego dzieckiem.
I w końcu nagrzana pościel w łóżku i Lily wśród niej. I jej
akceptujące ramiona i uśmiech, który odziedziczyły po niej córki. Ułoży się z
twarzą w jej włosach i wsłucha się w jej oddech. Szeptem ukołysze ją do snu i
po tym jeszcze przez chwilę pozwoli sobie spoglądać w półmroku na jej ocieniony
profil. W końcu zaśnie uspokojony tym, że jutro znów czeka go kolejny poranek.
.......................................................................................................................................
PS: Do świec polecam Domowe Melodie. "Północ" konkretnie. Polecam, bo warto!
PPS: Smacznego jajka Wam życzę...
Jeeej pierwsza ^^ Kurczę, nie mam się czego uczepić i nie wiem czy to tekst tak dobry i poruszający, czy to ze mną coś nie tak ;) Obstawiam jednak to pierwsze, uwielbiam Twój styl :D Co do pisania przy braku prądu, znam to i chyba faktycznie to kwestia klimatycznego oświetlenia, bo także mam wtedy masę pomysłów i samo pisanie idzie jakoś lekko, jak jeszcze wynajdzie się zapachowe świeczki, to bajka wręcz. Choć mnie nigdy nie powstrzymała pusta bateria w laptopie, raczej mordowałam oczy pisząc klasycznie na kartce przy świecach i latarkach xD
OdpowiedzUsuńSpokojnych i zdrowych Świąt :)
Nie trudno być u mnie pierwszym, komentarzami nie grzeszę, choć blog dzielnie pnie się w górę w rankingach Google. Tym bardziej cieszy mnie każdy pojedynczy komentarz ;) Nawet nie wiesz, jak miło mi czytać tak pozytywne opinie na temat moich tekstów :)
UsuńŚwieczki zapachowe są idealne do pisania. Moim ostatnim odkryciem jest samodzielne przetapianie wosku. Dodaję do masy olejki eteryczne, czekam kilkanaście godzin i efekt jest powalający! Zapach o wiele wyraźniejszy, a zarazem delikatny, idealne połączenie ;)
Pozdrawiam :)