Na początku parę anegdot, a na końcu pytanie, które nie daje
mi spokoju i jest bezpośrednio związane z wejściami z Bangladeszu…
Jak dzieciak mojej
znajomej czyni znak krzyża?
– Julek, pokaż cioci
jak się żegnasz w kościele.
– W imiono Ojca i Syna
i Mikołaja Świętego amen!
Młody ma nieco ponad dwa lata i najwyraźniej święta wywarły
na nim ogromny wpływ. Zabawnie żegna się również mój chrześniak, w którego
wykonaniu znak krzyża ogranicza się do trzykrotnego uderzenia się w pierś i
wymachiwaniu ręką wokół, zupełnie jakby odpędzał od siebie demony (opcjonalnie
udzielał błogosławieństwa całemu domostwu).
Przypomina mi się
ostatni zjazd przed świętami. Siedzimy w Sali wykładowej, wszyscy rozespani i
przemarznięci, nieliczni szczęśliwcy sączą gorące napoje z osobistych termosów.
Mrok na zewnątrz sprawia wrażenie nocy, a między ogołoconymi drzewami hula
mroźny, przenikliwy wiatr. Ziemia pozostaje nieruchoma i sprawia wrażenie
obumarłej i zrozpaczonej. Jest tak zimno, że zaczynam się zastanawiać, czy
przypadkiem nie przywiało do nas Syberii.
Znajoma siedząca obok
szczęka zębami tak bardzo, że zaczyna zagłuszać senny wykład profesora, którego
i tak nikt nie ma dziś siły słuchać. Dziewczyna spogląda na mnie spod grzywki i
niespodziewanie przywodzi mi na myśl obraz zamarzniętego Jacka Nicholsona ze
słynnej sceny labiryntu w „Lśnieniu” Stanley’a Kubricka.
– Zimnoooo – udaje się
jej wykrztusić bez przypadkowego odgryzienia sobie języka.
– Ciemnoooo – dodaje jakiś
senny głos z tyłu.
– I jeszcze piździ –
rozlega się po chwili zrezygnowany głos profesora z ambony.
Ostatecznie profesor zdecydował się odwołać ostatni wykład.
Na niewiele mi się to jednak zdało, bo na zajęcia dojeżdżam małym busem, a że
akurat nie było kursu o danej godzinie, musiałam czekać na ten, którym
dotarłabym do rodzimego miasta po normalnie zakończonych zajęciach. „Idź na
studia”, mówili…
Takie małe pytanie… Chcecie kolejny rozdział „bezdomnych”?
Po ponad sześćdziesięciu wejściach o tej samej godzinie z „Bangladeszu”
zastanawiam się, czy jest dla kogo publikować kolejne części opowiadania…
Tak chcemy!! Te opowiadanie jest super, bardzo ciekawie napisane. Severus jest taki opiekuńczy, właśnie taki jakiego go lubię. Życzę ci dużo, dużo weny i powodzenia.
OdpowiedzUsuń