tag:blogger.com,1999:blog-26566253382197738702024-02-29T08:26:10.214+01:00BezdomniSeveritus, czyli Severus Snape ojcem Harry'ego Pottera. Ten schemat zna chyba każdy, kto się kiedykolwiek z tym zetknął. Mimo wszystko, zapraszam...Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.comBlogger45125tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-9318095659360755502016-08-25T01:27:00.001+02:002016-08-25T01:27:32.287+02:00Rozdział 13. Zagubiony. Część I<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Z
małym poślizgiem</span>, ale publikuję kolejny rozdział. Betowała oczywiście
Wasza fantastyczna Erel i pokłony jej za to :)<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Dziś
jedynie zaproszę Was do czytania i nie powiem nic więcej, bo zasypiam na
stojąco. Tak, zależało mi na tym, żeby wrzucić rozdział w pierwszej wolnej
chwili… Nie przewidziałam, że będzie ona miała miejsce w środku nocy :)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Tak
więc, dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że ten dość
ryzykowny rozdział nikogo nie zawiedzie.<span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>13<o:p></o:p></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Zagubiony<o:p></o:p></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
„Śledzę teraz gwiazdy
przez większość czasu,</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Śledzę gwiazdy.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Zbieram fragmenty
wczorajszego życia.”</div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span lang="EN-US">Ben Howard „Spirit of Akasha”<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noc minęła im niespokojnie. Harry
budził się kilkakrotnie, dręczony koszmarami. Severus uspokajał go w swoich ramionach,
pozwalając mu odnaleźć poczucie bezpieczeństwa i na powrót osunąć się w krainę
snu. Trzymając w objęciach drżące dziecko, mężczyzna wyraźnie czuł, że pewne
granice zostały przekroczone.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt
szybko. Chłód lochów przedarł się przez puchową pościel i zmusił mężczyznę do
wyplątania się z ramion Harry’ego. Wysuwając się z łóżka, Severus instynktownie
wsunął dłoń pod poduszkę i dopiero wtedy zauważył, że przez całą noc ściskał
różdżkę w ręce. Skrzywił się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>A więc stare nawyki powracają.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnął ciężko, podsycając
dogorywające w kominku płomienie. Gdy zapinał kolejne guziki koszuli, ciepło z
wolna wypełniało sypialnię. Harry wczoraj przemarzł, a Severus nie chciał, by
chłopiec się rozchorował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy miał już na sobie pelerynę i
czwarty raz upewnił się, że tkwiąca w rękawie różdżka swobodnie się z wysuwa,
dotarło do niego, że tak właściwie nie jest pewien, co powinien zrobić.
Spojrzał na śpiące dziecko. Nie chciał zostawiać Harry’ego samego, chłopiec był
już wystarczająco przerażony perspektywą samotności, a poza tym on sam… Chciał
się tym nacieszyć. Tym, że dziecko w jakiś pokręcony sposób należy do niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zacisnął usta. Bez namysłu
zbliżył się do regału i przesunął palcami po grzbietach książek. Zamierzał
uciszyć egoistyczne pragnienia lekturą, jednak zrezygnował po przeczytaniu paru
losowych słów. Nerwowo cisnął wolumin na swoje miejsce. Jego spojrzenie padło
na wiszący nad drzwiami zegar. Poczuł dreszcz na karku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dochodziła siódma. Zacisnął palce
na nasadzie nosa, w ustach mnąc przekleństwo. Nieubłaganie zbliżała się
godzina, w której powinien stawić się w gabinecie dyrektora. Perspektywa tego
spotkania sprawiła, że poczuł ciężką gulę gdzieś między przełykiem a żołądkiem.
Konwulsyjnie przełknął ślinę. Machinalnie wręcz pochylił się nad Harrym i okrył
kocem jego nagie ramiona. Dziecko, jakby wyczuwając jego podły nastój,
poruszyło się niespokojnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zdecydowawszy, że nie chce męczyć
chłopca swoim nastrojem, cicho wysunął się z sypialni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus skrzywił się na widok
Lucasa krzątającego się po kuchni. Na blacie rósł stos kanapek, stanowczo zbyt
duży dla jednej osoby.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie jestem głodny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Myślisz, że mnie to obchodzi? –
Lucas spojrzał z uśmiechem na niego znad chybotliwej sterty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nie odpowiedział. Usiadł
przy stole i sięgnął po kubek Norwega. Pociągnął spory łyk kawy. Dopiero w tej
chwili poczuł zmęczenie spowodowane nieprzespaniem nocy. Przyssał się do
naczynia. Musiał oczyścić umysł przed tą cholerną rozmową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas przyglądał się przez chwilę
bratu, po czym najwidoczniej doszedł do wniosku, że dzisiejszy dzień nie jest
odpowiednim do prowadzenia bitew. Porzucił nadzieję na cywilizowane śniadanie i
przypił się do dzbanka z kawą. Mistrz eliksirów westchnął ciężko, jednak słowa
cisnące mu się na język zachował dla siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pomieszczeniu zapadła cisza.
Przebijające się przez nią tykanie zegara przywodziło Severusowi na myśl odgłos
kroków skazańca zmierzającego w stronę szubienicy. Zdenerwowany, przycisnął
palce do skroni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wszystko jest na dobrej drodze.
– Usłyszał głos Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus parsknął pod nosem, choć
nie było w tym ani krzty wesołości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem. Harry trafi do jakiejś
obcej rodziny, której nie zna, a ja zobaczę go za sześć lat. Pewnie nawet mnie
nie pozna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W gabinecie czekali już
Dumbledore i Loutre. Severus skrzywił się na jej widok. Nie chciał, by
roztrząsano jego uczucia i życie prywatne w towarzystwie tej dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co ona tu robi? – wypluł z
siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor skarcił go spojrzeniem,
po czym wskazał na fotele stojące przed biurkiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Severusie, panie Snape,
usiądźcie. Nie będziemy przecież rozmawiać na stojąco. Harry, może poczęstujesz
się ciastkami? Leżą na stoliku obok tamtej sofy. Znajdziesz tam również mleko i
kilka interesujących książek o magicznych stworzeniach. Ilustracje są ruchome,
na pewno ci się spodobają.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry skrył się za nogami
Severusa, niechętnie spoglądając to na dyrektora, to na wskazaną sofę. Nie
chciał puszczać swojego profesora. Straszny pan znów mógł próbować gdzieś go
zabrać. A jeśli to profesor gdzieś sobie pójdzie i zostawi go tutaj samego?
Nie, nie chciał oddalać się od profesora i Lucasa. Mogą na niego krzyczeć, ale
on się stąd nie ruszy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał wrogo na
Dumbledore’a. Miał dość tej rozmowy, choć jeszcze się nie zaczęła. Chciał mieć
to już za sobą. Niemrawo pchnął chłopca w stronę sofy. Nie chciał go zostawiać
w lochach, ale zdawał też sobie sprawę z tego, że dziecko nie powinno być
świadkiem takich dyskusji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, idź pooglądać książki –
szepnął niechętnie w stronę chłopca..</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nienawidził się za te słowa, gdy
zaś zobaczył oczy chłopca, błagalnie w nim utkwione, znienawidził się jeszcze
bardziej. Przeklinając w myślach wpatrującą się w niego Cholerę, ukląkł przed
dzieckiem, kładąc dłonie na jego barkach. Wymusił na sobie uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Porozmawiam przez chwilę z
dyrektorem i panną Loutre, a później opowiesz mi, co widziałeś w książkach,
dobrze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry nawet nie drgnął, uczepiony
krańca jego szaty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego chcesz porozmawiać z
Vi? – zapytał, wyraźnie próbując zmienić temat. – Jesteś na nią zły? Przecież
nie zrobiła niczego złego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego tak sądzisz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No bo nie lubisz Vi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zdążył ugryźć się w
język, zanim wyrwało mu się, że tak tępych idiotek nie można lubić. Zastanawiał
się przez dłuższą chwilę, zanim udało mu się znaleźć odpowiednie słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja i panna Loutre nie jesteśmy
w zbyt ciepłych stosunkach, Harry, jednak nie powinieneś się tym martwić. Nie
zamierzam z nikim walczyć. Czy teraz pójdziesz pooglądać książki dyrektora?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie możesz pooglądać ze mną
tych książek, profesorze? – wydukał niepewnie chłopiec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Muszę porozmawiać z dyrektorem.
Przez cały czas będziesz mnie widział ze swojego miejsca. Jeśli chcesz, Lucas
może iść z tobą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec pokręcił przecząco
głową, po czym podciągnął nosem. Widząc wilgoć w kącikach jego oczu, Severus
posłał dyrektorowi zawistne spojrzenie. Próbując zignorować obecność Cholery,
objął roztrzęsione dziecko. Trzymał je przez chwilę, po czym wysunął z rękawa
różdżkę. Zrugał się w myślach za to, co właśnie postanowił zrobić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Możesz przypilnować dla mnie
moją różdżkę? – uśmiechnął się krzywo do Harry’ego, wyciągając w jego stronę
swoją jedyną broń. – Później mi ją oddasz, dobrze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec skinął, patrząc na niego
okrągłymi ze zdziwienia oczami. Już dawno zauważył, że jego profesor nigdzie
nie rusza się bez swojej różdżki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Musisz mi jednak obiecać, że
nie będziesz próbował jej użyć. – Severus przyjrzał się uważnie dziecku. –
Położysz ją na stole i nie będziesz się nią bawił, rozumiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Obiecuję – wymamrotał Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wreszcie, ze stosowną dozą
nieśmiałości, dziecko ulokowało się na sofie, na której wczoraj spało.
Skrywając się za kolorową okładką książki, co chwilę rzucało Severusowi czujne
spojrzenia. Mężczyzna podniósł się z kolan i unikając wzroku dyrektora i
Cholery, niechętnie usiadł na skraju fotela. Brak różdżki sprawiał, że czuł się
bezbronny, nagi. Zupełnie, jakby niespodziewanie znalazł się na linii strzału.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyczuwając milczące pytanie
Lucasa, uśmiechnął się do niego na pozór cynicznie. Norweg zrozumiał.
Dumbledore odchrząknął znacząco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Napijecie się czegoś? – Prócz
uprzejmego spojrzenia, które znad swojej filiżanki posłała mu Vivienne,
odpowiedziała mu wymowna cisza. – Rozumiem, że powinienem przejść do konkretów.
Prócz wiadomej kwestii, są może jakieś inne, które chcieliście zawczasu
poruszyć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co ona tu robi? – ponowił
pytanie Severus, rzucając Vivienne pogardliwe spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ona ma imię! – głos dziewczyny
ociekał jadem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ponowne chrząknięcie zamknęło
usta Severusa. Przełknął gotowy zestaw obelg, pozwalając sobie jedynie na
sarkastyczny uśmiech rzucony w stronę Cholery. Dziewczyna miażdżyła go
wzrokiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Bezpieczniej będzie, jeśli
przejdę do konkretów – zauważył dyrektor, ganiąc ich spojrzeniem roziskrzonych
oczu. – Severusie, czy nadal chcesz się zająć Harrym Potterem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Na pewno zajmę się nim lepiej
od Dursley’ów!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie sądzę, by państwo Dursley
nadawali się na opiekunów jakiekolwiek dziecka – dodał Lucas, włączając się do
rozmowy. – Nie byli w stanie zapewnić Harry’emu niezbędnej opieki. Sądzę, że
powinien pan dokładniej przyjrzeć się warunkom, w których żył chłopiec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dumbledore w zamyśleniu pogładził
się po brodzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem świadomy, jak wyglądało
życie Harry’ego. Zainstalowałem Arabellę Figg w jego sąsiedztwie. Czuwała nad
bezpieczeństwem chłopca. Wymieniliśmy wiele sów na temat warunków życiowych
tego szczególnego dziecka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tylko badawcze spojrzenie
skulonego na sofie dziecka powstrzymało Severusa przed zerwaniem się z fotela.
Oddychając ciężko, sztyletował dyrektora wzrokiem. Nie odważył się odezwać, nie
chciał straszyć Harry’ego krzykiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego nie zareagowałeś? –
Vivienne spoglądała na dyrektora z niedowierzaniem w oczach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ponieważ początkowo sytuacja
wyglądała z goła inaczej – odparł Dumbledore. – Przez pierwszy rok pan i pani
Dursley zajmowali się dzieckiem w sposób należyty. Dopiero po tym czasie coś
zaczęło się psuć. Nie zrozumcie mnie źle, jednak chciałem dać im czas.
Sądziłem, że to przejściowe problemy z adaptacją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Po kolejnych dwóch, trzech
latach nadal był pan tego zdania? – Głos Lucasa stał się niespodziewanie
chłodny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor uśmiechnął się, jednak
ten uśmiech nie dosięgnął oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Miałem nadzieję. Nawet wtedy,
kiedy przyprowadziłem do nich Harry’ego po tak długiej nieobecności. Wierzyłem,
że strach o dziecko ponownie wzbudzi w nich troskę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Teraz nadal w to wierzysz? –
zapytał Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne rzuciła mu
zniecierpliwione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie, nie wierzy. Albusie, czy
możemy wreszcie przejść do tych twoich konkretów. Nie chcę spędzić całego dnia
w towarzystwie tego dupka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ależ oczywiście, panno Loutre.
– Tym razem uśmiech Dumbledore’a był szczery. – Biorąc pod uwagę słowa, które
wczoraj padły w tym gabinecie, doszedłem do wniosku, że Harry powinien zostać
umieszczony u nowych opiekunów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ulga, która spłynęła na Severusa,
zmusiła go do zamknięcia oczu. Policzył w myślach do dwudziestu, żeby opanować
falę emocji, którą ona za sobą pociągnęła. Aż do tej pory nie miał
stuprocentowej pewności, że Harry nie wróci już nigdy więcej pod kuratelę
Petuni i jej męża.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– U kogo umieści pan Harry’ego? –
zapytał Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Długo się nad tym zastanawiałem
wraz z panną Loutre – odpowiedział dyrektor. – Severusie, czy nadal twierdzisz,
że jesteś w stanie zająć się chłopcem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus odetchnął głęboko,
starając się pozbyć drżenia głosu. Na swoim ramieniu poczuł dłoń Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem tego pewien, dyrektorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zapewnić mu dom? – ciągnął
Dumbledore.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Cholera, tak! Czego ode mnie
oczekujesz, kolejnej przysięgi?! Paktu z tobą w roli diabła?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kulturalny jak zawsze –
zauważyła z przekąsem Vivienne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna zmiażdżył ją
spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Proszę zachować swoje
komentarze dla siebie, panno Loutre.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Teraz jestem panną Loutre? Co
się stało z „cholerą”, albo „moją największą porażką pedagogiczną”?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zaczął podnosić się z
fotela, jednak powstrzymała go ręka brata, która zacisnęła się na jego
ramieniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry na ciebie patrzy –
zmitygował go Norweg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zacisnął usta. Ponownie
usiadł, gromiąc spojrzeniem bezczelnie wyszczerzoną dziewczyną. Gdyby mógł, już
dawno wyrzuciłby ją z gabinetu. Przeszkadzało mu w tym jedynie to, że owy gabinet
nie należał do niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Severusie, Vivienne, to nie
jest czas na kłótnie – zwrócił na siebie uwagę dyrektor. – Muszę was prosić o
zawieszenie broni, przynajmniej na czas tej rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obydwoje niechętnie skinęli
głowami na znak zgody. Dumbledore uśmiechnął się jowialnie, po czym spojrzał
uważnie na Severusa, przewiercając go swoimi błękitnymi oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chłopcze, wiedzę jak ty i Harry
się do siebie przywiązaliście. Nie sądzę, by było to najlepsze możliwe wyjście
z tej sytuacji, jednak jestem skłonny umieścić dziecko pod twoją opieką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Czego oczekujesz w zamian? –
zapytał podejrzliwie Severus. – Wieczystej przysięgi? Czy też może Harry ma
mieszkać w Hogwarcie, żebyś zawsze miał pod ręką Złote Dziecko, które pokonało
Czanrego Pana?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Oczekuję jedynie, że zapewnisz
Harry’emu szczęśliwe dzieciństwo – odparł dyrektor. – Co zaś się tyczy miejsca
zamieszkania chłopca… Nie może być nim Hogwart.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał zdziwiony na
Dumbledore’a. Spodziewał się, że jeśli już jakimś cudem będzie mu dane zajmować
się Harrym, chłopiec zostanie umieszczony pod wzrokiem dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pozwolisz mi zabrać go do
Norwegii? – zapytał, łudząc się nadzieją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tymczasowo. Na dłuższą metę nie
będzie to jednak możliwe, jeżeli chłopiec ma pozostać pod twoją opieką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas podniósł się z fotela, jego
dłonie mimowolnie powędrowały do kieszeni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Może pan to wyjaśnić? –
Spojrzenie Norwega utkwiło w dyrektorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry Potter jest wyjątkowym
dzieckiem, traktowanym przez Ministerstwo Magii w sposób szczególny. –
Dumbledore mówił powoli, jakby każde słowo dobierał z namysłem. – Cztery lata
temu Ministerstwo ubiegało się o prawa do chłopca i gdyby nie to, że
pokrewieństwa między nim a Petunią było tak bliskie, dziecko wychowywałoby się
w jednym z czysto krwistych, zaangażowanych politycznie rodów. Musiałem
osobiście udać się do ministra, aby państwu Dursley zezwolono na opiekę nad
chłopcem. Musisz mi uwierzyć, że nie było łatwo przekonać Milicentę Bagnold do
zaprzestania walki o sławnego Harry’ego Pottera.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zacisnął dłonie na
oparciach fotela. Rozumiał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kto o zdrowych zmysłach pozwoliłby zająć się mordercy pięcioletnim
dzieckiem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Rozumiem, co chcesz mi
powiedzieć – warknął, spoglądając na jakiś martwy punkt nad głową dyrektora. –
Ministerstwo nie będzie skore do powierzenia opieki nad Harry Potterem byłemu Śmierciożercy,
który nie siedzi w Azkabanie tylko przez wstawiennictwo Albusa Dumbledore’a.
Muszę więc pogodzić się z tym, że chłopcem zajmie się ktoś inny. Czy coś
pominąłem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Cholera spojrzała na niego z
czymś w oczach, czego nie był w stanie zidentyfikować. Nie zamierzała jednak
niczego komentować, za co po raz pierwszy w życiu mistrz eliksirów był jej
wdzięczny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zacisnął usta w wąską
kreskę, przez co nagle uwydatniło się jego podobieństwo do Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mój brat nie jest już Śmierciożercą
– zwrócił się w stronę dyrektora ze złością wypisaną na twarzy. – To, że kiedyś
popełnił błąd, nie znaczy, że jest mordercą pozbawionym uczuć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem tego świadom – westchnął
ciężko Dumbledore, uśmiechając się do Norwega. – Jestem jednak zmuszony
nalegać, by pozwolił mi pan kontynuować. Tak więc, ustaliliśmy już, że w tej
sprawie Ministerstwo nie będzie naszym sprzymierzeńcem. Pani minister nie
wyrazi zgody na to, aby Harrym Potterem zajęła się osoba posądzana o
poplecznictwo z Voldemortem. Co więcej, jeśli urzędnicy dowiedzą się, że u
państwa Dursley chłopcu stała się jakakolwiek krzywda, stracą do niego
jakiekolwiek prawa, a dziecko zostanie umieszczone w rodzinie, która ma
największe wpływy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Malfoy… – wyszeptał nagle
pobladły Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Iskry w oczach dyrektora przygasły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Masz rację, Severusie. Z tego
powodu nie możemy dopuścić do tego, by smutna prawda o rodzinie Dursley
wypłynęła na wierzch. Z tego również powodu prosiłem pannę Loutre o to, by nie
wspominała o Harrym w swoich raportach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanawiałem się nad tym, jak
uniemożliwić Ministerstwu jakąkolwiek ingerencję w tę delikatną sytuację i
wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest bezpośrednie przekazanie opieki przez
Dursley’ów. Panno Loutre, zechce pani wytłumaczyć Severusowi i panu Lucasowi, w
jaki sposób będzie przebiegał proces?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne spojrzała na Severusa
niechętnie, jednak posłusznie wyprostowała się w fotelu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W przypadku bezpośredniego
przekazania opieki, Ministerstwo Magii ma bardzo ograniczony wgląd w cały
proces. Nie może podważyć decyzji dotychczasowych rodziców co do wyboru nowego
opiekuna dziecka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dlaczego więc Harry nie może zamieszkać ze mną w domu Lucasa? – Severus
niechętnie zwrócił się w stronę swojej byłej uczennicy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeśli się zamkniesz, zaraz do
tego dojdę – odgryzła się Vivienne. – Jak już mówiłam, zanim mi przerwano,
Ministerstwo nie może podważyć decyzji aktualnych rodziców nieletniego.
Obowiązkiem Ministerstwa jest za to skontrolowanie przyszłego opiekuna pod
względem warunków, które może zapewnić dziecku. Jednym z tych warunków jest
posiadanie nieruchomości, w której dziecko powinno posiadać własny pokój.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jakie są inne warunki? –
zapytał Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Opiekun musi posiadać minimum
majątkowe niezbędne do utrzymania dziecka. Wymagane są również dokumenty
potwierdzające jego zdrowie fizyczne i psychiczne oraz wypis stanowiący o jego
niekaralności.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus mimowolnie chwycił się za
przedramię. Pod rękawem koszuli tkwił Mroczny Znak, bezsprzeczny dowód jego
winy. Zaklął szpetnie i spojrzał na siedzące na sofie dziecko, które z
uśmiechem na ustach wodziło placem pod kolejnych stronach grubego woluminu.
Poczuł, że zaczyna go boleć głowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Severus nie został skazany –
zauważył Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– I właśnie dlatego Ministerstwo
nie będzie mogło podważyć decyzji Dursley’ów – zaśmiała się Vivienne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Severusie, twój stan majątkowy…
– zaczął Dumbledore.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pozwoli mi utrzymać dziecko –
uciął mężczyzna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów doskonale
wiedział, że nie posiada dużego majątku. Rodzice zostawili mu jedynie na wpół
zrujnowany dom i więcej długów, niż oszczędności. Skończył je spłacać w
mugolskim banku dopiero parę lat temu. Pensja nauczyciela nie była imponująca,
ale na utrzymanie jego i Harry’ego wystarczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym, co martwiło Severusa, była
konieczność posiadania mieszkania, w którym chłopiec miałby dorastać.
Zaniedbana posiadłość leżąca przy Spinner’s End z pewnością nie nadawała się do
tego celu. Ze wstydem przyznał sam przed sobą, że nie stać go na zakup innego
domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dom na Spinner’s End… – zamilkł
nie wiedząc, co powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Również o tym myślałem,
chłopcze – dyrektor spojrzał na niego z czymś, co Severus zaklasyfikował jako
poczucie winy. – Powinieneś o czymś wiedzieć. Jak zapewne wiesz, twoja babka ze
strony matki, Astoria Prince, nie żyje od piętnastu lat. Nigdy jej nie
poznałeś, jednak mi zdarzyło się z nią kilkakrotnie rozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co ma do rzeczy moja babka? –
zdenerwował się Severus. – Nigdy się mną nie interesowała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatni ślad poprzedniego
uśmiechu zmył się z twarzy Dumbledore’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie interesowała się tobą, bo
twoja matka się jej wyrzekła. Spotkała jednak twojego ojca i przez całe życie
sądziła, że jesteś jego lustrzanym odbiciem. Muszę przyznać, że kiedyś chciała
się z tobą skonfrontować, jednak jej to odradziłem. Sądzę, że gdyby cię
poznała, zmieniłaby o tobie zdanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Coś zabolało Severusa w środku.
Babka mogłaby go wyrwać z piekła, którym był jego dom. Nie zrobiła tego, bo
nigdy go nie poznała. Nie poznała go, bo Dumbledore ją od tego odwiódł.
Mężczyzna poczuł, jak jego mięśnie się napinają. Dobiegło do niego zaskoczone
westchnienie Cholery. Dłoń Lucasa wróciła na jego ramię, jednak strząsnął ją
zdecydowanym ruchem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Majątek Prince’ów przepadł
osiemnaście lat temu wraz ze śmiercią twojego dziadka, Stiliusa – kontynuował
Dumbledore, jakby nieświadom reakcji, którą wywołały jego wcześniejsze słowa. –
Jako, że twój dziadek nie doczekał się męskiego potomka, a twoją matkę
wydziedziczył, jego cały majątek, aktywa rodowe i wszystkie posiadłości zostały
przejęte przez Ministerstwo. W tej historii istotna jest jednak osoba twojej
babki. Choć Stilius Prince był właścicielem wszelkich dóbr, twoja babka
posiadała dworek, który w ramach prezentu ślubnego podarował jej mąż.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy Astoria czuła, że zbliża się
jej śmierć, postanowiła pozostawić komuś dworek. Twoja matka się jej wyrzekła,
a w tobie widziała młodszą kopię swojego zięcia. Jako, że ród Prince’ów już
wtedy wygasał, a twoja babka najwidoczniej stwierdziła, że być może z czasem
dojrzejesz, zapisała posiadłość twojemu pierwszemu potomkowi. Oznacza to, że
jeśli nie będziesz posiadał dziedzica, wraz z twoją śmiercią dworek zostanie
przejęty przez Ministerstwo Magii.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas utkwił przenikliwe
spojrzenie w dyrektorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Czyli jeśli Severus wyznaczy
Harry’ego swoim potomkiem, chłopiec zostanie właścicielem dworku? – zapytał,
chcąc się upewnić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dopiero po osiągnięciu
pełnoletniości – zaznaczył dyrektor. – Do tego czasu dworek należałby do jego
opiekuna, czyli Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów nie potrafił już
dłużej słuchać spokojnego głosu Dumbledore’a. Padło zbyt wiele słów, których
nie chciał usłyszeć. Nie spodziewał się, że dyrektor ukrywa przez nim aż tyle
tajemnic. Zmęczony tym wszystkim, poderwał się z siedzenia i spojrzał
nieprzyjemnie na starszego mężczyznę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zrozumiałem. Czy to już
wszystko?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, tak sądzę – uśmiechnął się
dyrektor. – W ciągu najbliższych paru dni powinieneś zgłosić się do państwa
Dursley i spróbować namówić ich do przekazania ci prawa do opieki nad Harrym.
Arabella już z nimi rozmawiała i wyrazili zgodę na to, byś do tego czasu zajął
się Harrym. Gdy już wszystko z nimi ustalisz, zgłoś się do mnie po niezbędne dokumenty,
które dostarczy mi panna Loutre. Myślę, że możecie teraz wrócić do domu pana
Lucasa i odpocząć.</div>
<span style="font-family: Calibri, sans-serif; line-height: 115%;">Severus bez słowa odwrócił się na pięcie i ruszył w
stronę zatopionego w lekturze dziecka. Harry, gdy tylko usłyszał jego kroki,
porzucił książkę i przypadł do jego nogawki. Mężczyzna podniósł dziecko i
przycisnął do siebie, upajając się jego obecnością. Chłopcu już nic nie groziło.</span>Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-63324417312016080392016-08-14T06:04:00.003+02:002016-08-14T06:05:44.092+02:00Hallo świat<div class="MsoNormal">
Witam serdecznie. Co tam u Was, moi kochani? Kawa, herbata
pod ręką? U mnie jest prawie szósta, bez kawy nie potrafiłabym w tej chwili
funkcjonować.</div>
<div class="MsoNormal">
Jak zapewne widzicie, blog zmienił swój wygląd. Nowe tło,
nowy nagłówek. Z góry wyleciała play lista, bo chyba i tak nikt jej nie słuchał
:) Chciałam, żeby zrobiło się nieco czytelniej, skoro już robię blogoporządki. Więc,
jakie jest Wasze zdanie? Zostawiamy, czy składać zamówienie w jakiejś szablonarni?</div>
<div class="MsoNormal">
Kolejną rzeczą, są dwa cudowne fanarty od Zaczytanej. I tak!
Był Harry, więc teraz pora na Severusa w tym samym stylu. Zakochałam się
bezpowrotnie :) A w kolejce czeka jeszcze Lucas!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMiA4q4NfeMz-Citsx4O_V7G7UwIT37FYKKf34zBQ6n_3VgDwGCSiJiYBNj6VBaAbAwTG76waL7q8xKRJGGAFhztALvhisa0ugwRTjaCh0Rkyi9JU5lDxOhiF82boqAajIKX-A8bRIF6g/s1600/IMG_4046.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMiA4q4NfeMz-Citsx4O_V7G7UwIT37FYKKf34zBQ6n_3VgDwGCSiJiYBNj6VBaAbAwTG76waL7q8xKRJGGAFhztALvhisa0ugwRTjaCh0Rkyi9JU5lDxOhiF82boqAajIKX-A8bRIF6g/s400/IMG_4046.JPG" width="326" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbpPpkiRiBnUYHvNnhrcADz6FJW97rR79XgS_hVGyGmCjPhsCtiyhmSV9EmIKW_BAN2WgZquMoatYq3-zC5ogVj6yYLF0P4hwOq3mv2wcVLfNwgYFnp64nhxy5CtdUTMkX9KJedyENfwQ/s1600/IMG_4099.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbpPpkiRiBnUYHvNnhrcADz6FJW97rR79XgS_hVGyGmCjPhsCtiyhmSV9EmIKW_BAN2WgZquMoatYq3-zC5ogVj6yYLF0P4hwOq3mv2wcVLfNwgYFnp64nhxy5CtdUTMkX9KJedyENfwQ/s400/IMG_4099.JPG" width="322" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Oraz, tam da da dam! Violette Laurent prowadzi <a href="http://zakrzywienie-czasu.blogspot.com/" target="_blank">bloga</a>,
którego sama zresztą czytam w wolnych chwilach, bo jej ostatnie opowiadanie
mnie pochłonęło bez reszty. Tak więc, Violette wysłała mi prolog owego
opowiadania z pytaniem, czy może pojawić zamieścić go na „Bezdomnych” w ramach
akcji „Wasze twory”. Takt spełnia wszystkie kryteria kampanii, więc nie widzę
ku temu żadnych przeszkód :) Zapraszam Was serdecznie do czytania :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Gorące podziękowania dla <b>Agrat
bat Machlat</b> za zbetowanie tego tekstu. Gdyby nie ona nie mogłabym
publikować. Forever in love!</span></i><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 22.0pt;">CAMBIARE
TEMPUS FUTURUM:<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 22.0pt;">LAPIS
PHILOSOPHORUM<o:p></o:p></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<b><u><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 18.0pt;">PROLOG </span></u></b><b><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 18.0pt;"><br />
<br />
LIST OD PRZYJACIELA </span></b><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 18.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Zapadał zmrok, kiedy drzwi do niewielkiego pomieszczenia,
wyglądającego na gabinet, otworzyły się cicho i wszedł przez nie średniego
wzrostu mężczyzna ubrany w srebrną, atłasową szatę, lśniącą złowieszczo w
pomarańczowo-czerwonej poświacie promieni zachodzącego słońca, które wpadały do
środka przez wielkie, łukowate okna w stylu gotyckim. Zaraz po nim próg pokoju
przekroczyła o wiele mniejsza postać, niosąc w ramionach niezbyt grubą książkę,
opakowaną w brązowy papier i owiniętą sznurkiem, którym przyciśnięta została
luźno włożona karteczka. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Jesteś pewien, że chcesz TO zrobić? Jeszcze nie mieliśmy okazji
tego przetestować — spytała niższa postać, jednocześnie zasłaniając dłonią oczy
przed uciążliwymi promieniami słońca, które ją oślepiały. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Tak, jestem pewien. Chcę przynajmniej spróbować — odparł z
nonszalancją mężczyzna, uśmiechając się delikatnie do swojej towarzyszki. —
Skąd ten nagły strach?<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— A jeżeli to naprawdę coś zmieni? — Głos kobiety delikatnie
zadrżał podczas zadawania tego pytania. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Mężczyzna zamyślił się na chwilę, po czym stwierdził z niesamowitą
pewnością siebie: <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Nic złego się nie stanie. Sama mówiłaś, że to niemożliwe. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Wiem, że tak mówiłam, ale ryzyko... — zacięła się na chwilę. —
Ryzyko jest po prostu zbyt wielkie! <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Ufam ci — zapewnił niespodziewanie mężczyzna, czym zaskarbił
sobie całą uwagę przyjaciółki. — Poza tym, czy to nie ty ciągle powtarzasz, że
nigdy się nie mylisz? — dodał ze śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Jedno to mówić, a drugie to faktycznie mieć rację. Fakty zawsze
pozostają faktami i nic, nawet magia, tego nie zmieni, dlatego też niezależnie
od tego, jaka jestem i co potrafię, mam świadomość tego, że także popełniam
błędy, jak każdy przeciętny człowiek. A skoro tak, to mogę się równie dobrze
mylić również i w tej sytuacji! — fuknęła rozeźlona, doskonale zdając sobie
sprawę z tego, że przyjaciel specjalnie ją prowokuje. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Mężczyzna westchnął ciężko, po czym znów się do niej uśmiechnął. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Słuchaj — zaczął. — Pracowałaś nad tym wiele lat,
przeprowadzając wszystkie możliwe obliczenia, symulacje i eksperymenty, więc
zrozum: bliżej ideału już nie będziesz, dlatego pozwól mi chociaż to
wypróbować. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Oboje przez chwilę patrzyli sobie stanowczo w oczy. Żadne z nich
nie chciało odpuścić, co szczególnie dało się zauważyć w przypadku kobiety, która
już po kilku minutach wpatrywania się w mężczyznę, nagle wciągnęła głęboko
powietrze i przeszła do kontrataku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— A co, jeżeli w wyniku jakiegoś nieprzewidzianego sprzężenia
zwrotnego twoja magia oszaleje, przez co oberwiesz rykoszetem i stracisz swoje
moce na zawsze!? — wykrzyknęła na jednym wdechu, po czym wstrzymała oddech,
czekając na reakcję towarzysza. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Ten jednak jedynie wzruszył delikatnie ramionami. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— To wtedy wymyślisz sposób, jak mi ją przywrócić i po kłopocie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Chyba sobie żartujesz! — wrzasnęła dziko, nie mogąc uwierzyć, ze
w ogóle brał pod uwagę taką możliwość. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Mężczyzna w odpowiedzi przywołał na twarz poważną minę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Powiedziałem przecież, że ci ufam — zadeklarował twardo. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— To za mało. To jest po prostu zbyt niebezpieczne. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Beze mnie nigdy nie będziesz miała okazji w ogóle tego użyć,
więc może z łaski swojej przestaniesz wreszcie narzekać i pozwolisz mi
zaryzykować? — warknął, nagle tracąc panowanie nad sobą. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Odpowiedziała mu cisza. Westchnął ciężko. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Daj mi to — polecił, wyciągając rękę po księgę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Kobieta, pomimo chwilowego zawahania się, w końcu podała mu
przedmiot. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— A teraz patrz — nakazał, podchodząc do marmurowego postumentu,
stojącego obok ciemnego, mahoniowego biurka i stanął przed nim tak, by ostatnie
promienie słońca oświetlały lśniące runy wykute w kamieniu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Umieściwszy księgę wewnątrz run, uniósł nad nią obie dłonie, a następnie
wypowiedział niesamowicie długą i dźwięczną inkantację w co najmniej trzech
różnych językach, w wyniku czego wygrawerowane na jasnej płycie znaki zaczęły
jaśnieć od gromadzącej się w nich magii, by na koniec wybuchnąć blaskiem, który
rozświetlił całe pomieszczenie, przy okazji oślepiając nie tylko mężczyznę, ale
także jego zaskoczoną takim obrotem wydarzeń towarzyszkę. Kobieta aż raptownie
cofnęła się, co zaowocowało tym, że potknęła się o skraj dywanu i runęła na
ziemię z ogromnym hukiem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Ałaaa! — wrzasnęła, po czym zaczęła pocierać swoje poobijane
pośladki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Przez moment nie było słychać nic poza jej stękaniem, które kilka
chwil później zostało nagle zagłuszone przez głośny wrzask: <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— UDAŁO SIĘ! <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Uradowany mężczyzna wskazał ręką na posty postument, kompletnie
nie przejmując się tym, że swoim nagłym wybuchem euforii nieomal nie
doprowadził koleżanki do ataku serca. Zamiast tego mniej więcej co pięć sekund
wymachiwał radośnie ramionami w kierunku cokołu, jakby nadal nie mogąc uwierzyć
w to, że księga rzeczywiście zniknęła. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Dobra! Dobra! Słyszę! — przerwała mu niezadowolonym tonem. — Nie
krzycz! Przecież widzę, że jej nie ma — wyburczała rozeźlona, po czym spytała
ironiczne. – Czy teraz wreszcie pomożesz mi wstać, czy może mam poczekać do
jutra? <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Zanim jednak udało jej się uzyskać odpowiedź na zadane pytanie,
mężczyzna niespodziewanie upadł na ziemię, przez co kobieta szybko zapomniała o
swoim bólu. Była tak zmartwiona i wystraszona tym, co się stało, że zamiast
wstać, podczołgała się do leżącego ciała i rzuciła na nie, gorączkowo szukając
oznak życia. Kilka chwil później natomiast opadła na dywan tuż obok niego i
zaśmiała się serdecznie nagle niesamowicie rozbawiona. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">— Naprawdę, wybrałeś sobie naprawdę dziwną porę na to, by zemdleć
ze zmęczenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">OOO<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">To zaledwie fragment Prologu, ponieważ niezależnie od tego, jak
bardzo chciałabym się zareklamować, nie powinnam przy okazji psuć komukolwiek
zabawy z czytania całego rozdziału.<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">Tekst znajduje się w całości na:<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">1. <a href="http://www.zakrzywienie-czasu.blogspot.com/">www.zakrzywienie-czasu.blogspot.com</a> (aktualizacje rozdziałów
zawsze najszybciej na blogu)<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;">2. <a href="https://www.fanfiction.net/s/10838174/1/Cambiare-Tempus-Futurum-Lapis-Philosophorum">https://www.fanfiction.net/s/10838174/1/Cambiare-Tempus-Futurum-Lapis-Philosophorum</a>
(znajdują się tutaj także kolejne rozdziały, jednak niesprawdzone, ponieważ
znajdują się aktualnie u mojej kochanej bety :)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z mojej strony to chyba wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
A nie, jednak nie. Jest coś jeszcze. Jak zapewne zauważyliście
gdzieś tam po prawej stronie, pojawił się u mnie odnośnik do mojego drugiego
bloga. Button ten powstał na potrzeby akcji „Wasze twory”. Kto chce, może go
wrzucać do siebie, nie będę mieć nic przeciwko. Nie jest to jednak w żaden sposób
wymagane, bowiem button jest tylko po to, żeby istniało ładne, wyraźnie przekserowanie
na „Intro, czyli Chaos Kontrolowany”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Za taki ładny button gorące podziękowania składam Violette, która
go dla mnie opracowała. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
PS: Kolejny rozdział u Erel. Powinien pojawić się za jakiś czas,
bo moja kochana beta ma motorek w dupce i rozpieszcza mnie tym, jak sprawnie
odsyła mi już poprawione teksty :)<o:p></o:p></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-44785526282460153952016-07-18T22:46:00.003+02:002016-07-18T22:53:27.073+02:00"Wasze twory", czyli oficjalne otwarcie akcji<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
Tak, tak. Tym razem będzie oficjalnie,
ponieważ uroczyście pragnę zaprosić Was do udziału w akcji, którą nazwałam
(jakże oryginalnie) "Wasze twory". Wasze, bo tym razem proces twórczy
pochodzić będzie od Was :)<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Możliwość publikowania fanartów i tekstów
na "Bezdomnych" istniała już od jakiegoś czasu. Teraz jednak robię
tradycyjne, wiosenne porządki na blogu i dotarło do mnie, że nowi czytelnicy
mogą nie wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi... Dlatego też uruchamiam akcję
"Wasze twory". Pokrótce, w kampanii chodzi o promowanie twórców,
zbieranie opinii o swoich pracach… Sama kiedyś korzystałam z podobnego
rozwiązania i wiem, jak wiele mi to dało.<o:p></o:p></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
Jeśli tworzycie i jesteście zainteresowani
opublikowaniem swojej pracy na „Bezdomnych”, wszelkie potrzebne informacje
znajdziecie na moim drugim blogu, o tutaj – <a href="http://chaosintro.blogspot.com/2016/07/wasze-fanarty-wasze-teksty-czyli-o-co-w.html" target="_blank">klik</a>.<o:p></o:p></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
Zastrzegam jednak, że nie chcę robić
zbytniego bałaganu na „Bezdomnych” i jeśli okaże się, że Waszych Tworów będzie
zbyt dużo (choć nie spodziewam się tego, sądzę raczej, że będzie to dość
skromna kampania), miniaturki zacznę publikować na „<a href="http://chaosintro.blogspot.com/" target="_blank">Intro czyli ChaosKontrolowany</a>”.<o:p></o:p></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
Co sądzicie o tej akcji? I o moich
zapędach w porządkowaniu bloga :D?</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
A teraz może taki małe przedsmak „Waszych
tworów”, czyli kolejny fanart Zaczytanej. Kocham, zakochałam się od pierwszego wejrzenia,
a w podobnym stylu nasza dzielna Zaczytana wysłała mi jeszcze Severusa i Lucasa
:)<span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span><br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivR7Z7kJeehjAeEUnC6oSIZlohZNVAu_of2_TvbNaCWbuCGbjHSYq1vw3Yq2letGPOR4kOiyV5PBuEbLSPe0XnJ_OQ8pgFHXXoExgNyLkBtt9fBGmcWIvyKHIfR3YUMnWAl_gDlZLKvxw/s1600/IMG_4043.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivR7Z7kJeehjAeEUnC6oSIZlohZNVAu_of2_TvbNaCWbuCGbjHSYq1vw3Yq2letGPOR4kOiyV5PBuEbLSPe0XnJ_OQ8pgFHXXoExgNyLkBtt9fBGmcWIvyKHIfR3YUMnWAl_gDlZLKvxw/s400/IMG_4043.JPG" width="397" /></a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-71020594136263723512016-07-15T04:32:00.000+02:002016-07-15T04:44:33.056+02:00Rozdział 12. Mój profesor. Część IIW pierwszej kolejności, dwa fanarty od Zaczytanej! Z pierwszym wiąże się nawet pewna teoria spiskowa, jednak nie powiem nic więcej :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjQsY3s_nTuZUpztpIAmJqTK2Dxu_lgkkH6rVNzkmpcQlM4Bd7eNuphjFbDsdONCOKBzGaiVHp4hvA2fPhD6Wib0hjXCVn8WuIhYYB5rdtNNOz-uuaJJcqyqZiOMptu-Mc5wDz4cuALPI/s1600/IMG_3781.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjQsY3s_nTuZUpztpIAmJqTK2Dxu_lgkkH6rVNzkmpcQlM4Bd7eNuphjFbDsdONCOKBzGaiVHp4hvA2fPhD6Wib0hjXCVn8WuIhYYB5rdtNNOz-uuaJJcqyqZiOMptu-Mc5wDz4cuALPI/s400/IMG_3781.JPG" width="282" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcG3OOOcs8dUJN7ami0sil7ohBIWqGUh_wuPUkhhkNEy7_tSWMBGpAs-vDWvO9HRWgi_B6XKaxyPVma3MZNLrqUd5LVV27OqoujnMVDExDNIhEUej1XMAL8pFcmLYxcVB03JKYOzu0c7I/s1600/IMG_4058.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcG3OOOcs8dUJN7ami0sil7ohBIWqGUh_wuPUkhhkNEy7_tSWMBGpAs-vDWvO9HRWgi_B6XKaxyPVma3MZNLrqUd5LVV27OqoujnMVDExDNIhEUej1XMAL8pFcmLYxcVB03JKYOzu0c7I/s400/IMG_4058.JPG" width="285" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Bardzo
podobają mi się cho</span>inki z drugiego obrazka. Piękne są, tym bardziej gdy
przypomnę sobie, jak sama kiedyś próbowałam jakąś narysować dla bratanka. Za
komentarz powinno wystarczyć pytanie młodego: „Ciocia, czemu mi namalowałaś
antenę z prezentami?”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Druga
sprawa to podziękowania. Cóż, chciałabym Wam wszystkim bardzo podziękować za
wsparcie pod ostatnim postem. Każdy taki komentarz wiele dla mnie znaczy :)
Cóż, cieszy mnie również, że Vivienne została zaakceptowana. Sporo mnie ta
Cholera nerwów kosztowała :)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Ostatnia
informacja to mój nowy blog. Czysto informacyjny, bo rzuciło mi się ostatnio w
oczy, że na „Bezdomnych” robi się bałagan. Jak pewnie widzicie, spróbowałam
nieco wszystko ogarnąć, w efekcie czego nastąpiło kilka zmian. Mam nadzieję, że
teraz jest nieco czytelniej. W planach mam jeszcze zmodyfikowaniu paru rzeczy,
w tym tła. Co o tym sądzicie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Z
powodu wcześniej wspomnianego „burdelu na kółkach” powstał blog o wdzięcznej
nazwie „<a href="http://chaosintro.blogspot.com/" target="_blank">Intro czyli Chaos Kontrolowany</a>”. Jeśli ktoś jest zainteresowany, więcej
na samym blogu. Nie będę już przeciągać :)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 150%;">Tak
więc pozostało mi jedynie podziękować Erel za betowanie i zaprosić Was do
kolejnego rozdziału :)<span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 24px;">.......................................................................................................................................</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 24px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus otwarł usta, próbując
wydobyć z siebie jakiekolwiek sensowne zdanie. Po sekundzie ponownie je
zamknął. I znów otworzył i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Cholera. Żywe uosobienie cholery…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pierwszy raz od bardzo dawna
zwyczajnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Vivienne, ta chodząca Cholera na
dwóch nogach, bezczelnie przed nim stała i bezczelnie spoglądała w jego oczy
bez najmniejszego skrępowania. Odezwała się w nim dawna chęć ukręcenia jej
karku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak się cieszył, gdy ukończyła
swój siódmy rok nauki i opuszczała Hogwart. Miał tak wielką nadzieję, że już
nigdy więcej jej nie zobaczy. Tymczasem ona, skrzyżowawszy ramiona na piersi,
stała tuż przed nim, najzwyczajniej w świecie wgapiając się w niego z
nieskrywaną złością. On jednak, nie zwracając na to uwagi, patrzył jedynie na
przemoczone do suchej nitki dziecko, które podciągając nosem, ściskało w
dłoniach topiącą się tabliczkę czekolady.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pierwszej chwili, Severus
poczuł wszechogarniającą ulgę. Harry się znalazł. Był tu, cały i zdrowy. W
zasięgu jego ramion. Chciał go chwycić, pocieszyć, zetrzeć z jego twarzy
wyżłobione w brudzie i kurzu ślady łez. Wiedział jednak, że nie może tego
uczynić. Nie chciał, by chłopiec znów widział go w tym przedagonalnym stanie,
który równał się złamaniu wieczystej przysięgi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stał więc jedynie nieruchomo,
utrzymując wokół siebie zasłonę oklumencji i starając się nie szarpnąć się do
przodu w daremnej próbie zamknięcia Harry’ego w swych ramionach. Do poczucia
ulgi dołączyła beznadzieja. Doskonale wiedział, że nie może zrobić niczego. Los
dziecka spoczywał w dłoniach Dumbledore’a i choć w środku Severus krzyczał,
jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lucas, zajmij się Harrym –
wyrzucił z siebie po chwili głosem zbyt cichym, by dało się w nim usłyszeć
drżenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Te słowa, choć ciche, przerwały
ciężką kurtynę zawieszenia. Nagle wiele rzeczy zdarzyło się jednocześnie.
Vivienne wymierzyła Severusowi celny cios w policzek, nazywając go dupkiem, a
Harry rzucił się w jego stronę, jednak nim dotarł do celu, został chwycony
przez Lucasa i zamknięty w jego ramionach. Podczas gdy Norweg pocieszająco
tulił chłopca i pobieżnie sprawdzał jego stan, dyrektor podniósł się ze swojego
fotela i bezskutecznie próbował uciszyć złorzeczącą dziewczynę. Severus wciąż
się nie poruszył, nie zareagował nawet na kolejny cios, który wylądował na jego
żuchwie. Wpatrywał się w Harry’ego gorejącymi oczyma, próbując przetrawić w
sobie to, że malec tu jest i że tak właściwie w ogóle nie zmienia to stanu
rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dumbledore potarł nasadę nosa,
wzdychając ciężko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Panno Loutre, proszę. Wiem, że
nie darzy pani profesora Snape’a sympatią, jednak to nie jest odpowiednia
chwila na tego rodzaju ekscesy. Straszy pani dziecko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne opuściła pięści, patrząc
wściekle na swojego dawnego profesora. Jej spojrzenie złagodniało, gdy zwróciła
się w stronę dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wybacz. – Dziewczyna
uśmiechnęła się promiennie. – Po prostu nie wyobrażam sobie, jakim trzeba być
dupkiem, żeby podrzucać dziecko rodzinie, której ono się wyraźnie boi. Snape
jest zwyczajnym, pospolitym bucem i nie zamierzam tego…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Trzeba być nie tylko dupkiem,
ale i ślepym palantem bez serca – przerwał jej Severus, również zawieszając
spojrzenie na dyrektorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor tymczasem ponownie
usiadł w swoim fotelu, przywołał herbatę, pięć filiżanek i zdobiony talerzyk
pełen ciastek. Spokojnym głosem poprosił wszystkich, by zajęli miejsca w
wygodnych, pasiastych fotelach. Z zaproszenia skorzystała jedynie Vivienne,
natychmiast częstując się biszkoptem. Severus zaś nie ruszył się z miejsca, był
bowiem pewny, że gdyby zmusił swe mięśnie do ruchu, te poniosłyby go w stronę
wystraszonego chłopca. Czując gdzieś w potylicy pytającą myśl Lucasa, wskazał
mu podbródkiem sofę stojącą we wnęce w przeciwległym końcu gabinetu. Harry
patrzył na niego wyczekująco, z przerażeniem dobrze widocznym na twarzy, więc
Severus zmusił się, by posłać w stronę chłopca blady uśmiech. Dziecko w końcu
powlokło się za Norwegiem, przytulając się niepewnie do jego nogawki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W domu Evansów. Schował się
między śmietnikami. Błagał, żeby nie zabierać go do rodziny. Twierdził, że zna
tego dupka – Vivienne spojrzała pogardliwie na Snape’a. – Właśnie dlatego zabrałam
go do ciebie, Albusie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Słusznie pani postąpiła, panno
Loutre. – Dumbledore przez chwilę patrzył, jak kolejna kostka cukru z gracją
Tytanica tonie w jego filiżance. – Nie chciałbym, aby Ministerstwo dowiedziało
się, że Harry Potter był widziany w naszym świecie. To byłoby dla niego zbyt
niebezpieczne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne posłusznie skinęła
głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie martw się tym, w raporcie
napiszę, że niczego nie znalazłam i najwyraźniej musiał nastąpić błąd w
pomiarze magii – dziewczyna nagle zamilkła, spoglądając na dyrektora spod
przymrużonych powiek. – Więc to dziecko naprawdę jest słynnym Harrym Potterem…
Co zamierzasz z nim zrobić? Nie odeślesz go do tamtej rodziny, prawda?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor uśmiechnął się smutno.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie możemy pozbawiać Harry’ego
jego jedynej rodziny. Spędził z Dursley’ami cztery lata, zna ich. Może nie są
zbyt przyjemni w obyciu, ale chłopak zdążył nauczyć się z nimi żyć. Czy mamy
prawo wyrywać go z tego życia? Zabierać mu możliwość przebywania z siostrą jego
matki?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wziąłeś na siebie ochronę
chłopca, więc wyrwanie go z tamtego życia to twój pierdolony obowiązek! –
wysyczał milczący do tej pory Severus. – Miałeś zapewnić mu bezpieczeństwo,
tymczasem Harry mieszka z ludźmi, którzy się nad nim znęcają!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spokojny oddech gdzieś z tyłu
powiedział Snape’owi, że Harry najprawdopodobniej zasnął na miękkiej sofie,
znużony stresem i wyczerpaniem. Po chwili mężczyzna poczuł na swoim ramieniu
dłoń Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie widział pan Harry’ego, <i>dyrektorze</i>, gdy mój brat zabrał go od
Dursley’ów – wtrącił Norweg. Vivienne zakrztusiła się na wzmiankę o więzach
rodzinnych.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chłopiec był wyczerpany,
lękliwy. Nie potrafił się bawić, śmiać. Do tej pory boi się płakać i hałasować.
Boi się zadawać pytania. Obawiam się, że rozumie pan o wiele mniej, niż się
panu wydaje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejna kostka została wrzucona
do herbaty. Kostka zatonęła, drobiny cukru umarły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor zgarbił się, wyglądał,
jakby nagle ubyło mu pół metra wzrostu. Zmęczenie odrysowało na jego twarzy
kolejne zmarszczki. Mieszając łyżeczką słodki napój, popatrzył najpierw na
Norwega, a później swój wzrok utkwił w Severusie. Mistrz eliksirów mimowolnie
uciekł spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc co, waszym zdaniem,
powinienem zrobić? – zapytał Dumbledore, lecz nim ktokolwiek zdążył otworzyć
usta, pociągnął dalej swoją wypowiedź. – Nie mam do tego dziecka żadnych praw.
Mają je państwo Dursley. Harry może nie kocha tej rodziny, ale jest w niej
bezpieczny. Nie rozumiecie tego, ale bezpieczeństwo chłopca jest tu
priorytetem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mógłbym zająć się Harrym –
zaczął Severus, czując na karku intensywne spojrzenie Lucasa. – Zapewniłbym mu
bezpieczeństwo, wie pan o tym, dyrektorze. Co się tyczy Dursley’ów, jestem
pewien, że pozbędą się chłopca bardziej niż chętnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzenie Dumbledore’a nagle
stało się współczujące.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chłopcze… Rozumiem, że czujesz
się winny, że czujesz obowiązek względem Lily i Jamesa, jednak Harry potrzebuje
rodziny. Nie kogoś, kto zajmie się nim z powodu długu względem jego rodziców.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł, jak jego szczęki
zaciskają się bez udziału woli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jesteś młody – ciągnął
dyrektor. – Powinieneś zapomnieć o Potterach, zapomnieć o Harrym. Zacząć
układać swoje życie i wreszcie poszukać szczęścia. Znaleźć kogoś, na kim będzie
ci zależało i postarać się o własne dziecko, które pokochasz. Żyjesz
przeszłością, mój drogi chłopcze, a to nigdy nie jest zdrowe. Musisz mi
uwierzyć, że zapomnienie będzie najlepszym wyjściem i dla ciebie, i dla
Harry’ego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus jednak nie chciał już
dłużej słuchać dyrektora. Zerwał się z miejsca, zrzucając z ramienia dłoń
Lucasa. Skrzyżował ręce na piersi, by skryć zaciśnięte pięści przed ciekawskim
spojrzeniem Cholery. Gotowało się w nim, jednak nie chciał krzyczeć w obecności
śpiącego dziecka. Dał sobie parę sekund na uspokojenie oddechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie pozwolę ci zniszczyć temu
dziecku życia – wyrzucił z siebie w końcu. – Harry zasługuje na normalną
rodzinę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Której ty nie jesteś w stanie
mu zapewnić – zauważył Dumbledore, bawiąc się kciukami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I wtedy Severus nie wytrzymał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc mam się postarać o własną
rodzinę i własne dziecko, które pokocham?! A jak, do cholery jasnej, mam
zaprzeczyć miłości do dziecka, które już jest?! – Zamilkł uświadomiwszy sobie,
co właśnie powiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ciężka cisza wypełniła
dyrektorski gabinet. Kunsztownie wykonane urządzenia zamilkły, wstrzymując swą
pracę. Feniks przeleciał nad ich głowami, siadając na ramieniu mistrza
eliksirów, jakby chciał go uspokoić swą obecnością.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Och, Fawkes… – Dumbledore
zapadł się w fotelu, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie zdawałem sobie sprawy…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Od jak dawna… – zaczął
dyrektor.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wiem – wzrok Severusa był
utkwiony w oknie, a słowa wypadające z jego ust martwe. – Chyba od początku.
Harry mnie nie pamięta, ale ja pamiętam jego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć,
mój drogi chłopcze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zdejmij ze mnie przysięgę –
spojrzenie Severusa nagle zabłysło i zatrzymało się na Dumbledorze. – Zajmę się Harrym. Ochronię go. Zapewnię mu
wszystko, tylko zdejmij ze mnie tę cholerną przysięgę!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Obawiam się, że to najgorsze
możliwe wyjście.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas, do tej pory jedynie
przysłuchujący się rozmowie, oderwał się od ściany, o którą się opierał i
podszedł do biurka. Wbił dłonie w kieszenie, siadając na oparciu fotela swojego
brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Powinien pan pozwolić
zdecydować Harry’emu – oznajmił, wytrzymując spojrzenie błękitnych tęczówek. –
Chłopiec stracił rodziców, cztery lata żył w domu, w którym zaznał jedynie
nienawiści. Nie uważa pan, dyrektorze, że to zbyt wiele cierpienia jak na jedno
życie? Harry zasługuje na szczęście, doświadczył już złych rzeczy, które
załamałyby niejednego doświadczonego człowieka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez dłuższą chwilę Dumbledore
trwał z zamkniętymi powiekami, kalkulując wszystkie za i przeciw. Gdy wreszcie
otworzył oczy, wyglądał na o wiele starszego niż w rzeczywistości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Muszę przyznać panu rację,
panie… Snape – oznajmił w końcu, wyraźnie zmęczony. – Harry doświadczył zbyt
wiele cierpienia jak na jedno życie i należy mu się szczęście, bez względu na konsekwencje
oddzielenia go od biologicznej rodziny. Severusie, pozwalam ci na kontakt z
chłopcem. Harry jest wyczerpany, my wszyscy jesteśmy. Weź stąd dziecko i wraz z
panem Lucasem odpocznijcie w twoich
kwaterach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To tymczasowe rozwiązanie –
zauważył mistrz eliksirów. – Jaka jest twoja decyzja?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Podejmę ją jutro. Możecie już
odejść. Panno Loutre, proszę nie spać. Rozumiem, że jest pani zmęczona, ale
chciałbym zamienić z panią jeszcze parę słów, nim wróci pani do Ministerstwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus jeszcze nigdy nie czuł
takiej ulgi jak w tym momencie, gdy wreszcie mógł wziąć Harry’ego na ręce.
Obejmował drobną sylwetkę, otulając swoim płaszczem drżące plecy dziecka.
Chłopiec był brudny, miał na sobie te same ubrania, w których został zabrany
przez dyrektora. Mężczyzna miał ochotę deportować się z nim wprost do Norwegii,
jakby to mogło ochronić ich przed całym światem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zbudzony kołyszącym rytmem
korków, Harry uchylił powieki. Początkowo spięty, rozluźnił się dostrzegając, w
czyich ramionach się znajduje. Uśmiechnął się sennie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przyszedłeś – wyszeptał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus odwzajemnił uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem. Będę całą noc. Śpij,
jesteś zmęczony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus ułożył Harry’ego w swoim
łóżku. Zdjął z niego buty i oczyścił mu twarz. Okrył go kołdrą, po czym przesunął
dłonią po dziecięcym policzku, zupełnie jakby chciał się przekonać, czy
chłopiec na pewno tam jest. Spoglądał na niego przez chwilę z jakimś dziwnym
uczuciem odbijającym się w jego oczach, po czym cichym zaklęciem zapalił ogień
w komiku i wyszedł.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W saloniku Lucas zdążył już
zaanektować sofę i wygrzebać ze stojącej pod ścianą skrzyni koc i parę
poduszek. Teraz krzątał się po zazwyczaj nieużywanym aneksie kuchennym, w
rażąco mugolski sposób przygotowując kolację. Severus stanął obok niego, biorąc
na siebie obowiązek zaparzenia herbaty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lucas, ja… – zaczął niepewnie
Severus. – Muszę… Chcę ci podziękować. Cokolwiek jutro powie Dumbledore, Harry
nie wróci już do Dursley’ów. Tylko to się liczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg uśmiechnął się wiedząc,
ile te słowa kosztują jego brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry powinien wrócić do
ciebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To nieistotne – wyrzucił
Severus przez ściśnięte gardło. – Ważne jest to, że nikt go już więcej nie
skrzywdzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiesz, że mnie nie oszukasz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Podejrzewam, że to niemożliwe –
zaśmiał się cicho mistrz eliksirów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Podejrzewam, że masz rację –
odparł Norweg, szturchając go łokciem w żebra, po czym uśmiechnął się
złośliwie. – Wiesz, że spuchł ci policzek?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Policzek Severusa faktycznie był
spuchnięty. Spuchnięty i obolały. Lucas zaśmiał się, widząc kwaśną minę swojego
brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Coś ty zrobił tej dziewczynie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W oczach Severusa zapaliła się
chęć mordu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ta Cholera była na siódmym
roku, gdy zacząłem uczyć. Nie wiem, jakim cudem dostała się na zaawansowane
eliksiry, bo wystarczyło dać jej do ręki kociołek, by ten po minucie wybuchł.
Istny jeździec apokalipsy był z niej. Spójrz. – Mężczyzna wskazał mała, okrągłą
bliznę tuż pod swoim uchem, niewątpliwie powstałą od kontaktu z palącą cieczą.
– W połowie roku coś jej się ubzdurało i stwierdziła, że mnie kocha. Nie dawała
mi spokoju, więc przemówiłem jej nieco do rozsądku w obecności wszystkich
uczniów i całego grona pedagogicznego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Biedna dziewczyna – zaśmiał się
Norweg. – Jak się nazywa ta twoja tajemnicza ukochana?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Vivienne Loutre. Uosobienie
cholery.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy po kolacji Severus wreszcie
przebrał się w piżamę i wrócił do sypialni, zastał w niej wiercącego się
niespokojnie w łóżku Harry’ego. Sam odczuwał zaniepokojenie, które minęło
dopiero wtedy, gdy wsunął się pod koce i przycisnął do siebie dziecko. Chłopiec
uspokoił się, oplatając go ramionami i oddychając głęboko w jego kark.
Mężczyzna jednak nie chciał spać. Nie wiedział, czy najbliższego godziny nie są
ostatnimi, w których trzyma to dziecko przy sobie, więc przez pozostałą część
nocy gładził je uspokajająco po plecach szepcząc mu do ucha, że już wszystko
będzie dobrze. Sam rozpaczliwie chciał w to uwierzyć.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-85709927041960083212016-07-09T22:17:00.001+02:002016-07-15T02:17:22.767+02:00A miało być tak pięknie...Miało, oj miało... Zaprzęgłam wszelkie zasoby umysłowe do nauki tego, czego
szczerze nienawidzę i pisania na temat, który zawsze mnie odrzucał. Poświęciłam
czas wolny, wyjazd na wymarzone wakacje. Poświęciłam nawet Internet i tworzenie
czegokolwiek niezwiązanego z moją pracą dyplomową. Miałam ambitne plany
obronienia się na początku lipca i swobodnego przejścia na kolejny kierunek. Miałam
12 wrzucić pełną euforii notkę, że mi się udało i dumna jestem z siebie
szalenie. Że wreszcie mam wolne i mogę przespać całą noc bez koszmarów
związanych z dziedziną nauki, której szczerze nienawidzę (taaak, promotor się
wypiął i stwierdził, że łaskawie oceni pracę tylko wtedy, jeśli będzie dotyczyć
tego, czego wykłada!) A tymczasem…
<br />
<div class="MsoNormal">
Tymczasem przysłowiowa dupa. Pytałam promotora milion razy,
w jakim terminie wrzucić pracę do systemu, a kiedy poczyniłam to wyznaczonego
przez niego dnia, ten łaskawie napisał mi maila o treści (tak, cytuję): „Dlaczego
mi pani tę pracę tak późno wysyła? Mam urlop od jutra, nie zdążę jej sprawdzić.
Musi się pani bronić we wrześniu. Pozdrawiam (…)” No szlag mnie jasny trafia!</div>
<div class="MsoNormal">
Żal, rozgoryczenie i wściekłość. Pracę mu wysłałam, niech z
nią robi co chce. Ja wracam do pisania, bo jak czymś się nie zajmę, to chyba
mnie rozniesie. W ciągu nadchodzącego tygodniu uzupełnię odpowiedzi na
komentarze i zacznę pracę nad kolejnym rozdziałem. Dzisiaj zamierzam zapaść w
całoniedzielny sen zimowy i przetrawić chęć chwycenia za widły.</div>
<div class="MsoNormal">
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo i mam nadzieję, że nie
wywieziecie mnie na taczkach…</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-10450706667467941612016-04-10T22:44:00.000+02:002016-07-15T04:32:19.780+02:00Rozdział 12. Mój profesor. Część I<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przerwa była spora... ale jestem. Mało tego, jestem z kolejnym
rozdziałem :) A w tym rozdziale ktoś, kogo nie znacie. Z proponowanych imion
najczęściej padało Vivianne, a jako że jego znaczenie (pełna życia) w pewien
sposób oddaje charakter postaci, zdecydowałam się właśnie na nie. Jedynie
zmieniłam środkowe „a” na „e”, żeby brzmiało choć odrobinę mniej wytwornie,
choć gdy teraz na to patrzę, zabieg ten wydaje mi się zupełnie bezcelowy. Niech
się dzieje co chce :)<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Mam nadzieję, że nie zjecie mnie za charakter
nowej bohaterki i uprzejmie zapraszam do lektury rozdziału, tym razem również
betowanego przez Erel. Tyle czasu szukałam bety, a Erel spadła mi z nieba :)
Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda nam się stworzyć coś naprawdę dobrego. Na
razie owocem naszej współpracy, prócz wyższego poziomu kolejnych tekstów na
blogu, jest to, że już wiem, do kogo się zgłoszę, gdy pewnego dnia dopadnie
mnie demencja starcza (ewentualnie menopauza) i postanowię założyć rockową
kapelę :D</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Tak więc, teraz już oficjalnie przedstawiam kolejny rozdział i z
góry zapowiadam, że za kilka dni pojawi się kolejna notka, tym razem z paroma
zaległymi fanartami. Innymi słowy, będzie się działo :)</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<br />
„Zdrętwiałem,</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Suchy jak moje kanały
łzowe.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Stałem się niemy</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
I pusty,</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Ale nie rezygnuj ze
mnie…”</div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
Low Roar „Give up”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne od zawsze wiedziała, że
lepiej się czuje żyjąc w biegu i tego samego oczekiwała od swojej przyszłości.
Dokładnie to powiedziała w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej, prowadzonej przez
wyraźnie niewyspanego i depresyjnego jegomościa, który w trakcie spędzonych z
nią dwudziestu minut, prócz rzucania jej ponurych spojrzeń, zdążył wlać w
siebie cztery filiżanki kawy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziewczyna nie spodziewała się
jednak, że przydzielą ją do Komitetu Łagodzenia Mugoli. Owszem, chciała zrobić
coś dla świata, jednak, znając swój charakter, wątpiła, czy da radę siedzieć w
miejscu przez osiem godzin i rozpisywać się o racjonalnych powodach magicznych
zdarzeń, które bynajmniej dało się racjonalnie wytłumaczyć mugolom. Wbrew jej
obawom, nie spędzała jednak całych dni za biurkiem, lecz przydzielono ją do
oddziału, który zajmował się bezpieczeństwem czarodziejskich dzieci
pochodzących z pozamagicznych rodzin.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym samym, zamiast siedzieć w
jednym z setek biur mieszczących się pod Londynem, dzień zaczynała od odebrania
od ministerialnej sowy stosu arkuszy z adresami rodzin, które miała
niezauważenie skontrolować, oraz wytycznymi dotyczącymi czarodziejskich dzieci,
mugolskiego pochodzenia, którym przydarzyły się niekontrolowane wybuchy magii.
Zazwyczaj w takich przypadkach odwiedzała przerażonych rodziców i zaznajamiała
ich z pochodzeniem nowych umiejętności ich potomka oraz, jeśli zachodziła taka
potrzeba, naprawiała zaistniałe szkody. Dzieciom, u których pierwszy raz
objawiała się magia, zakładała teczki, które później były podstawą przy
wysyłaniu listów kwalifikacyjnych do Hogwartu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzisiaj jednak otrzymała
nietypowe zlecenie. Na pomiętym kawałku pergaminu widniał jedynie adres i
dopisek „<i>Przypadkowa aportacja”</i> i… i
nic poza tym. Żadnych danych, ani w aktach Ministerstwa Magii, ani w mugolskich
dokumentach. Z lokalizacją również coś było nie tak. Zawsze wskazywała rodzinny
dom beneficjenta, jednak w tym przypadku wyraźnie kierowała Vivienne do
budynku, który, mimo jej aż nazbyt gwałtownego szarpania za klamkę drzwi
wejściowych, wciąż pozostawał zamknięty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziewczyna, niecierpliwie
kołysząc się na podeszwach sportowych butów, zadarła głowę wysoko w górę i
ogarnęła rozbieganym spojrzeniem cały budynek. Nagle zastygła w miejscu, po
czym oparła czoło o drzwi wejściowe, przeklinając pod nosem własną głupotę.
Dlaczego zawsze musi być tak nieuważna? Był przecież późny wieczór, słońce
chyliło się ku zachodowi, więc gdyby ktokolwiek był w domu, w którymś z okien
na pewno świeciłoby się światło. Chcąc zyskać jednak stuprocentową pewność,
wyszarpała zza paska mugolskich spodni różdżkę i wyszeptała dźwięczne „Wskaż
mi”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wydarzyło się jednak nic.
Różdżka nie pociągnęła jej w żadną stronę, zapewniając, że w domu nikogo nie
ma. Vivienne wymruczała przez zaciśnięte zęby przekleństwo, po czym zaczęła
niecierpliwie przechadzać się po ganku, mrucząc pod nosem „<i>Czaruj się frajerze</i>”, nową piosenkę Rockowych Kociołków. Czuła, że
musi się skupić, a myślenie zawsze przychodziło jej łatwiej w ruchu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dom należał niegdyś do mugolskiej
rodziny, z której pochodziła matka złotego dziecka, Harry’ego Pottera. Z
dokumentów, które rankiem wręczono Vivienne wynikało, że Evansowie nie żyli, a
budynek jest teraz w posiadaniu ich niemagicznej córki, jednak od wielu lat
pozostaje niezamieszkany. Skąd więc wziął się tutaj sygnał dziecięcej magii?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„To wszystko jest bez sensu”
stwierdziła niechętnie dziewczyna. Jednak, nie chcąc tłumaczyć się przełożonemu,
dlaczego zostawiła sprawę samą sobie, postanowiła najpierw sprawdzić resztę
okien, a później sforsować drzwi zaklęciem i zbadać budynek od środka. Nie
zastanawiając się zbyt długo, zgrabnym ruchem przeskoczyła przez barierkę ganku
i idąc wzdłuż żwirowanej alejki, ruszyła na tyły domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za budynkiem ciągnął się
niewielki sad owocowy, którego granicę wyznaczała mała, brudna rzeka. Mimo
tego, zakątek prezentował się dość przyjaźnie. Uroku dodawała mu, co prawda już
zardzewiała, ale nadal przyjaźnie wyglądająca huśtawka zawieszona na zdobnej
ramie. Vivienne z uśmiechem odetchnęła zapachem letniego powietrza, który tak
bardzo kojarzył się jej z rodzinnym domem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przechadzając się wzdłuż werandy,
dziewczyna przebiegła wzrokiem po oknach, jednak za nimi również panował
jedynie mrok.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wspaniale – westchnęła,
wsuwając różdżkę na powrót za pasek. – <i>Czaruj,
czaruj się frajerze. Spadaj do kociołka, nie jesteś wart wampirzego kołka.
Czaruj, czaruj się frajerze. Nie dziś i nie jutro, nie dam ci nic, prędzej
zamienię cię w futro...</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śpiew powoli zamierał jej w
ustach, gdyż z każdym kolejnym krokiem zbliżała się do starych, przeżartych
rdzą kontenerów, zza których dobiegał cichy płacz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry wcisnął się w zimną stal za
sobą. Ktoś szedł w stronę kontenerów. Chłopiec zagryzł wargi, próbując
powstrzymać szloch. Ktoś tu szedł!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie, nie, nie… Harry zacisnął
powieki, kryjąc głowę w ramionach. Miał nadzieję, że ten ktoś go nie zauważy,
że zwyczajnie pójdzie dalej i zostawi go w spokoju. Jednak, mimo jego
bezgłośnych błagań, obcy pochylił się nad jego kryjówką i spoglądając w
ciemność, wyłowił z niej parę zielonych, przerażonych oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne, nie zastanawiając się
ani sekundy, kucnęła na granicy cienia i nie spuszczając oczu z połyskujących w
mroku tęczówek, wyciągnęła dłoń w stronę dziecka. Te jednak, niczym zakatowane
zwierzę, szarpnęło się do tyłu, uderzając plecami o kontener. Dziewczyna
zamarła, zdezorientowana i doszła do wniosku, że jej matka miała rację,
powtarzając jej, że w pierwszej kolejności powinna myśleć, a dopiero później
działać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Hej, no nie daj się prosić –
rzuciła w ciemność. – Jestem Vi, a ty?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziecko nie poruszyło się z
miejsca, spoglądając na nią przerażonymi oczyma. Dziewczyna zaś, zastanawiając
się nad pochodzeniem malca, zsunęła z ramion kraciasty plecaczek i wyszperała z
niego tabliczkę czekolady. Rozrywając papier, wrzuciła do ust parę kostek, zaś
resztę wsunęła w wąską szczelinę między kontenerami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Poczęstujesz się? – zapytała,
mając nadzieję, że słodkości nakłonią dziecko do wyjścia. – Karmelowa, moja
ulubiona. Spróbuj, jest naprawdę dobra.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malec wciąż tkwił w miejscu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No dobrze, nie musisz jej brać
– roześmiała się dziewczyna, widząc nieufne spojrzenie dziecka. – Zostawię ją
na ziemi, dobrze? Gdybyś zgłodniał, nie krępuj się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Strzeliwszy kośćmi karku, usiadła
na trawie. Dziecko poruszyło się niespokojnie, próbując jeszcze bardziej
wcisnąć się w wąską szczelinę. „Skąd ono się tu wzięło? Na pewno tu nie
mieszka, przecież dom jest opuszczony. Poza tym, zachowuje się jak zaszczute
zwierzę” pomyślała z niepokojem Vivienne. „No i jak ja mam cię stamtąd
wyciągnąć, co?”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bezmyślnie wysunęła różdżkę zza
paska i zaczęła obracać nią w palcach. Uśmiechnęła się, widząc, jak oczy malca
rozszerzają się w szoku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiesz, co to jest?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jest… Jest p… Pani
czarodziejem? – wyjąkał chłopiec, natychmiast zatykając sobie usta dłonią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne poczuła, jak trybiki w
jej głowie zaczynają się obracać. „Wiec wiesz, czym jest magia? W takim razie
musisz figurować w teczkach Ministerstwa, prawda?”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie, to tylko patyk, którym
lubię sobie od czasu do czasu pomachać niczym batutą – oznajmiła poważnym
tonem, po czym zaśmiała się na widok zmieszania dziecka. – Jasne, że jestem
czarodziejem. Skąd wiesz o magii?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziecko jednak milczało, kurczowo
przyciskając dłoń do ust. Vivienne uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Utniemy sobie przyjacielską
pogawędkę, dobrze? Z góry przepraszam za niedogodności, ale nigdy nie byłam w
takich rozmowach zbyt dobra. W każdym razie, musisz powiedzieć mi coś o sobie,
żebym mogła pomóc ci wrócić do domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec drgnął gwałtownie,
przerażony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie, proszę! – wykrzyknął, zaś
po jego policzkach popłynęły łzy. – Nie chcę do domu!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja… – Coś lodowatego sprawiło,
że włoski na karku dziewczyny uniosły się. – Dlaczego nie chcesz wrócić do
domu?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Niech mnie tam pani nie
zabiera, proszę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Twoi rodzice na pewno się o
ciebie martwią – zaczęła ostrożnie, choć miała przeczucie, że w domu tego
dziecka musiało dziać się coś bardzo złego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malec gwałtownie pokręcił głową,
zanosząc się płaczem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie mam rodziców i naprawdę nie
chcę wracać do wujostwa – wyjąkał zachrypniętym głosem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– O, Mały… Tak mi przykro… –
westchnęła Vivienne, czując wilgoć w kącikach oczu. – Mały, muszę cię gdzieś
odstawić, nie powinieneś zostawać tu sam. Mogłyby cię zjeść wilki albo, nie daj
boże, dopadłby cię jakiś rój wściekłych chochlików. No nie patrz tak na mnie,
przecież żartuję. Słuchaj, jeśli nie chcesz wrócić do wujostwa, mogę cię zabrać
do innej rodziny, ale musisz mi coś o sobie powiedzieć. Zaczniemy od początku, dobrze?
Ja jestem Vi, a ty?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zapadła cisza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mam na imię Harry – wyszeptał w
końcu chłopiec. – Harry Potter. I bardzo chcę do mojego profesora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vivienne spojrzała na dziecko,
niedowierzając, po czym wybuchnęła śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Żartujesz, prawda? Jesteś
świetny Mały, naprawdę genialny!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ale to prawda! – zaczął
rozpaczliwie tłumaczyć chłopiec. – Jestem Harrym Potterem odkąd pamiętam!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Słuchaj, Mały – westchnęła
Vivienne, pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. – Jeśli ty jesteś słynnym Harrym
Potterem, to ja jestem Severusem Snape’em.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczy chłopca wbiły się w nią tak
intensywnie, że śmiech zamarł na jej wargach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pani zna mojego profesora?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Silne uderzenie o ziemię
wypompowało z płuc Lucasa całe powietrze. Nie dane mu było jednak zaczerpnąć
tchu, gdyż w tej samej sekundzie poczuł gwałtowne szarpnięcie w okolicach
ramienia i zdał sobie sprawę, że Severus ciągnie go jakąś ścieżką w stronę
kutej bramy. Brama znajdowała się między dwoma kolumnami zwieńczonymi posągami
skrzydlatych dzików, zaś z obu stron, i ją i dróżkę, okalał gęsty las.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jako, iż było już ciemno, Lucas
dopiero po chwili ujrzał na końcu ścieżki niewyraźny zarys Hogwartu. Liczne
wieże i baszty wgryzały się w niebo, jednak mimo późnej pory, tylko w
nielicznych z setek wysokich okien paliło się światło. Mimo tego, widok był
imponujący.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jest niezwykły – stwierdził
Norweg. – Miałeś rację, kiedy mi o nim opowiadałeś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus jedynie mocniej szarpnął
go za ramię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chodź! Musimy się spieszyć.
Boże, spóźnimy się!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg spojrzał na brata
badawczo. Powoli zaczynał się obawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sev, nie wiem, co chcesz
zrobić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zatrzymał się nagle w
miejscu, po czym odwrócił się w stronę Lucasa. Spojrzał mu prosto w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja też tego nie wiem – przyznał
się po chwili milczenia. – Czuję jednak, że to najlepsze, co w tej chwili mogę
zrobić dla Harry’ego…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas potrząsnął lekko Severusem,
próbując sprowadzić go na ziemię,</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ufam ci. Prowadź.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem. Lucas?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mmm?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie chciałem cię w to wciągać.
– Oczy Severusa pociemniały. – Nie chciałem, żeby Albus się o tobie dowiedział,
żebyś stał się pionkiem na jego szachownicy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zamknął go na sekundę w
silnym, męskim uścisku, po czym pchnął w stronę zamku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem, bracie. Wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zostawiając za sobą przesadną
sentymentalność, skrzydlate dziki i złorzeczącego Filcha, który nie krył się z
przekonaniem, że Lucas nie ma prawa przekraczać progów Hogwartu, Severus
pociągnął Norwega w stronę, przed którą wiele lat starał się go chronić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Albus spodziewał się, że Severus
odwiedzi go w najbliższym czasie, jednak nie przypuszczał, że nastąpi to o tak
późnej godzinie i że będzie mu towarzyszył… Cóż, nie wiedział, kim był ten
człowiek. Parę dni temu może by się tym zmartwił, jednak aktualnie nie
zamierzał się przejmować. Teraz to już nie miało znaczenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uśmiechnął się dobrotliwie na
widok pałającego nienawiścią spojrzenia Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mój drogi chłopcze, może
usiądziesz? Herbaty, kawy? Cóż, może więc cytrynowego dropsa? Nie? No dobrze,
ale mimo wszystko będę nalegał, żebyś usiadł. Pan również, panie…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zapobiegliwie położył dłoń
na ramieniu brata, powstrzymując go przed wyciągnięciem różdżki i uśmiechnął
się sarkastycznie w stronę dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Snape, jednak nie posługuję się
nazwiskiem ojca, lecz matki, Marii Olsen.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Albus zamarł w miejscu, wpatrując
się w jasnowłosego mężczyznę. W typowo norweskiej twarzy nie znajdował
podobieństwa do Severusa. Może tylko coś w tych niebieskich oczach przywodziło
na myśl cyniczne spojrzenie mistrza eliksirów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor swego czasu zapoznał się
z korzeniami Severusa i wiedział, że ten, prócz rodziców, nie posiada żadnej
żyjącej rodziny. W takim wypadku, Norweg nie mógł być kuzynem mistrza
eliksirów. Pozostawało tylko jedno wytłumaczenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kręcąc kciukami młynka,
Dumbledore zasiadł za swoim biurkiem na dyrektorskim fotelu. Machnięciem
różdżki przywołał z kuchni trzy filiżanki mocnej i bardzo słodkiej herbaty.
Delektując się jej smakiem, utkwił spojrzenie w swoich gościach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Moi drodzy, proszę, usiądźcie,
nie będziemy przecież rozmawiać na stojąco – stwierdził, uśmiechając się
jowialnie, jednak jego prośba nie wywołała żadnej reakcji. – Cóż, dobrze więc.
Pan, panie Snape, jest bratem Severusa, czyż nie? Posiada Pan jakieś
uzdolnienia w dziedzinie magii?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zacisnął dłonie w pięści,
zaś Lucas spojrzał wyzywająco w przenikliwe oczy dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie sądzę, by miało to teraz
jakieś znaczenie. – Norweg uśmiechnął się półgębkiem, oklumując swój umysł. –
Byłbym niezmiernie wdzięczny, <i>dyrektorze</i>,
gdyby przestał pan próbować włamać się do mojego umysłu. Moje wspomnienia są mi
dość drogie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Albus przymknął oczy, wyraźnie
sfrustrowany. Kim był ten człowiek i skąd wiedział, że właśnie próbowano użyć
na nim legilimecji? Czyżby paranoja Severusa objawiła się również w tej kwestii
i mistrz eliksirów nauczył oklumencji swojego brata? Westchnąwszy głęboko,
Dumbledore przyssał się do filiżanki z herbatą, zaś w gabinecie zapadła cisza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry jest u Dursley’ów? –
zapytał w końcu zrezygnowany Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Owszem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– I nie chcesz, żebym się do
niego zbliżał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Owszem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obserwowanie znad filiżanki, jak
Severus jeszcze mocniej zaciska pięści i ostatecznie zaczyna nerwowo krążyć po
gabinecie, nie sprawiało dyrektorowi przyjemności. Wolałby już mieć tę rozmowę
za sobą. To wszystko zdecydowanie było bardziej skomplikowane, niż Snape’owie
mogli podejrzewać, jednak Albus nie mógł im tego wytłumaczyć. Każdy ma jakieś
piętno, które musi dźwigać, a ten właśnie ciężar było tylko jego. I tylko on
powinien go nieść.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów, nerwowo
przemierzając kolejne metry, spoglądał od czasu do czasu na dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Byłem głupi…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zdejmij ze mnie przysięgę –
zażądał w końcu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie mogę tego zrobić. – Albus
zaczął bawić się rąbkiem swojej szaty. – Źle byś na tym wyszedł, uwierz mi,
chłopcze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To Harry źle na tym wychodzi –
zaznaczył milczący do tej pory Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dla Harry’ego to najlepsza
droga. To go ukształtuje na prawą osobę, która będzie doceniała życie swoich
przyjaciół, a to przecież najcenniejsza rzecz, jaką może posiadać młody
człowiek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To jego szczęście jest
najcenniejsze! – wrzasnął Severus, zatrzymując się gwałtownie i spoglądając
zawistnie na dyrektora. – Jak możesz być tak ślepy?! Nie widzisz, co
Dursley’owie z nim robią?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Widzę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spokój w tonie dyrektora jeszcze
bardziej rozjuszył mistrza eliksirów. Przed ciśnięciem w Dumbledore’a jakimś
bezróżdżkowym zaklęciem powstrzymało go jednak znaczące spojrzenie Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc, do kurwy nędzy, dlaczego
nie pozwolisz, żebym zajął się…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To już nie ma znaczenia –
przerwał mu Albus, nie patrząc mu w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kur…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zamarł, zaś opanowany do
tej pory Lucas zerwał się z oparcia fotela na równe nogi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co masz na myśli? – wysyczał
mistrz eliksirów. – Co z chłopcem?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nic – odparł dyrektor, z żalem
przyglądając się pustej już filiżance. – Po prostu się gdzieś deportował. Remus
go szuka i sądzę, że za jakiś czas powinien się tu z nim zjawić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle kilkanaście srebrnych
instrumentów stojących na dyrektorskim biurku eksplodowało. Lucas chwycił
drżące ramiona Severusa, ten zaś bezwiednie opadł na fotel i ukrył twarz w
dłoniach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry zniknął… – wywarczał
mistrz eliksirów, mocno zaciskając drgające powieki. – Harry zniknął, a ty tu
siedzisz?! Mało tego, wysłałeś za chłopcem Lupina… Wilkołaka… Nie wierzę…
Kurwa, nie wierzę!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podrywając się na nogi, skierował
się w stronę drzwi. Albus ponownie westchnął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie możesz zbliżać się do
chłopca – przypomniał. – Przysięga…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pieprzę przysięgę! – wrzasnął
Severus. – Lucas…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg oderwał się od ściany,
spoglądając na Dumbledore’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zajmę się Harrym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Severusie, mój drogi chłopcze…
– głos dyrektora zdawał się być wyjątkowo zmęczony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie. – Severus miał już dość.
Dość wszystkiego. Dość życia. – Możesz kazać mi się zabić, ale już więcej nie
skrzywdzisz Harry’ego. Lucas, chodź.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów skierował się w
stronę wyjścia. Uniósł dłoń w stronę klamki, lecz nim zdążył jej dotknąć, drzwi
otworzyły się na tyle energicznie, by łupnąć w przylegającą do nich ścianę. Za
nimi, na spiralnych schodach, stała drobna, jasnowłosa dziewczyna, której
Severus miał nadzieję już nigdy nie oglądać, zaś za jej nogami kryło się
wystraszone dziecko.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-59416088284539621542016-01-20T20:56:00.001+01:002016-04-06T20:39:55.356+02:00Rozdział 11. Mrok. Część II<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div class="MsoNormal">
Witam serdecznie, z tej strony Intro, a to jest kolejny rozdział „Bezdomnych”!</div>
<div class="MsoNormal">
Wybaczcie, musiałam to powiedzieć :D Moja osobista Złota Trójca w składzie Ślizgonki, Erel i Zaczytanej skutecznie poprawiły mi humor drogą mailową :D</div>
<div class="MsoNormal">
Przed rozdziałem mam dla Was cztery istotne informacje:</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<ol>
<li>Lynette? Vivianne? Noel? Marlene? Jak sądzicie, które imię najlepiej pasuje do nazwiska Loutre?</li>
<li>Kolejny fanart Zaczytanej! Tym razem to herb Slytherinu. Całkiem ładny herb, jeśli mam być szczera, sama na pewno nie bym nie potrafiła zrobić czegoś takiego z ołówkiem :) Co Wy o nim sądzicie :)?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRXlXf5YIPEKShyphenhyphen8GFKdl2g6HV2BV6wj6tiT5GZwGB_pCqHv8JIV4pmSWiuTpakARIoDBS4aBXsk5gFYcMe4tUkcqFk1Ye1-Ws7RIt0urEi2wPJ6panWiRn5SA3wzQRmszN0w83M7Hgik/s1600/FullSizeRender.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRXlXf5YIPEKShyphenhyphen8GFKdl2g6HV2BV6wj6tiT5GZwGB_pCqHv8JIV4pmSWiuTpakARIoDBS4aBXsk5gFYcMe4tUkcqFk1Ye1-Ws7RIt0urEi2wPJ6panWiRn5SA3wzQRmszN0w83M7Hgik/s400/FullSizeRender.jpg" width="360" /></a></div>
</li>
<li>Zamierzam gdzieś tam po prawej stronie umieścić pokaz slajdów z Waszymi fanartami :) Na to jednak będziecie musieli nieco poczekać, bo nadal w tych sprawach jestem zielona, więc ogarnięcie tematu może mi zająć nieco czasu… Pytanie z mojej strony jest takie, czy zmieniające się obrazki nie będą Wam zbytnio przeszkadzać w czytaniu? Martwię się tym, bo choć to tylko powolna prezentacja, to przecież ja sama nie przepadam za czytaniem blogów, na których migają mi gify...</li>
<li>Mam wrażenie, że doczekałam się bety! Kochana Erel wyłoniła się z tłumu niczym Mojżesz spomiędzy fal Morza Czerwonego i łaskawie zgodziła się popracować dla Was nad jakością moich tekstów. Dlatego też pragnę jej publicznie podziękować za włożony w to trud :)</li>
</ol>
<br />
<div class="MsoNormal">
Ze spraw okołoblogowych to by było na tyle. Zapraszam to lektury pierwszego oficjalnie betowanego rozdziału :) Erel, jesteś wielka :)</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczynało świtać, gdy Severus
otworzył oczy. Zatopiony w półmroku salon zdawał się być jedynie omamem,
odległym i wytłumionym cienką pajęczyną ułudy. Sam, przytulony do jego boku,
drgał niespokojnie, zupełnie jakby za ciężką kotarą snu gnał za czymś, czego
nigdy nie schwyta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ciche chrapanie skierowało
spojrzenie mężczyzny w stronę fotela, w poprzek którego leżał Lucas. Norweg
spał, lecz jego rysy co chwilę napinały się, ujawniając w nim zazwyczaj
niewidoczne podobieństwo do Snape’ów. Severus odwrócił głowę. Wolałby nigdy nie
zobaczyć tego odbicia w swoim bracie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na wpół przytomnie uniósł się
znad poduszek i opuścił bose stopy na podłogę. Czując się dziwnie nagim, okrył
się szczelniej swoim płaszczem. Ciężka tkanina niosła za sobą dobrze mu znaną
woń lochów: cichej, bezpiecznej samotności. Ten zapach zawsze zdawał mu się być
dziwnie niewłaściwym, niepasującym do tego domu. Zadrżał, mimo iż przygasające palenisko
nadal promieniowało nikłym ciepłem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dom wokół niego milczał. Milczały
białe ściany i płomienie w kominku. Milczało poszarzałe niebo za oknem i zgięte
pod ciężarem mgły trawy. I milczał on sam, spoglądając na to wszystko, ale nie
widząc niczego. Buczenie zamrażalnika i cichy oddech Lucasa zdawały się być
jedynie przedłużeniem tej niespokojnej ciszy. Jej macki, niczym pajęcze odnóża,
oplotły jego samego, mimowolnie zwalniając jego oddech do minimum. Miał wrażenie, że słyszy szum krwi w swojej
głowie. Potrząsnął nią, próbując pozbyć się niechcianego uczucia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie powinno być tak cicho, nie w tym domu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam, jakby zbudzony jego myślą,
poderwał łeb i wwiercił w niego niespokojne spojrzenie swoich oczu. Severus
pogładził ciepły bok psa, próbując zawczasu go uciszyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie budź go – szepnął Severus,
spoglądając na napięte ciało śpiącego Norwega.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pies lustrował go jeszcze przez
chwilę, po czym leniwie zsunął się z kanapy. Najpierw podszedł do okna,
wyglądając na zewnątrz, by następnie skierować się w stronę przeszklonych drzwi
wejściowych. Po drodze zahaczył o swoje miski, po czym ułożył się na
wycieraczce i niczym pies obronny, wpatrzył się w prowadzącą do domu alejkę.
Zupełnie jakby, pamiętny wczorajszego dnia, zamierzał rzucić się na pierwszą
osobę, która spróbuje dostać się do środka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus oderwał nadal nieco
zaspane spojrzenie od warującego Sama i zaczął powoli, z niemałym trudem,
podnosić się do pionu. Obolałe po wysiłku wczorajszego wieczoru mięśnie
żarliwie protestowały, lecz mężczyzna dostrzegał to jakby przez mgłę.
Pozbawiona snów noc wyciszyła jego umysł, lecz wiedział, że zasłony w końcu
opadną i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I w końcu będę musiał się z tym zmierzyć bez demolowania wszystkiego
wokół.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zacisnął usta w wąską, bladą
kreskę. Próbując oddzielić się od myśli, wpatrzył się w dogorywające płomienie
w kominku i zaczął mozolnie oczyszczać umysł. Oklumencja przez tak wiele lat
była dla niego jedyną ucieczką przed samym sobą i przeczuwał, że ten stan
rzeczy nie zamierza ulec zmianie. Chyba już do końca życia będzie odpokutowywał
błędy przeszłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeszcze przez chwilę wpatrywał
się nieprzytomnie w płomień, po czym uspokajając się ciężarem różdżki tkwiącej
w rękawie, skierował się w stronę kuchni. Póki jego umysł był otumaniony
nienaturalnym snem, postanowił wmusić w żołądek jakiekolwiek pożywienie, a
później…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Cholera, nie chciał o tym myśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lodówka była aż nazbyt pełna, więc
bez zastanowienia chwycił pierwszy z brzegu słoik. Automatycznie przeszukiwał
szafki, wyjmując kolejne produkty, których i tak nie zamierzał użyć. Chciał
jedynie zająć czymś spazmatycznie zaciskające się pięści. Powoli rozbudzającym
się mózgiem zajmie się później.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamarł na sekundę z nożem w
dłoni, gdy dobiegające z salonu chrapanie umilkło, zmieniając się w miarowy
oddech tak charakterystyczny dla jego brata. Zamierzał się wycofać, słysząc
kierujące się w stronę kuchni kroki, jednak powstrzymała go dłoń, która po
chwili wylądowała na jego barku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja to zrobię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, jak Lucas wysuwa nóż z
jego ręki, jednak nie podniósł wzroku. Starannie unikając patrzenia na brata,
pozwolił się popchnąć w stronę krzeseł, jednak nie usiadł na żadnym z nich.
Opierając się biodrem o blat, utkwił martwe spojrzenie w logo The Who
nadrukowane na pomiętej koszulce Norwega. Mugolskiej do bólu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam, zwabiony dźwiękami
otwieranych szafek, wślizgnął się do kuchni. Spoglądając błagalnie na
jasnowłosego mężczyznę, usiadł wyczekująco pod lodówką. W tej chwili
jakiekolwiek jej otwarcie skończyłoby się grabieżą, więc doskonale zaznajomiony
z tym procesem Lucas zapobiegawczo poczęstował zwierzę pierwszą rzeczą, która
nawinęła mu się pod rękę. Dopiero wtedy pies wspaniałomyślnie zgodził się
opuścić swoje strategiczne stanowisko i ułożył się u stóp Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna machinalnie pogładził
łeb, który od dłuższej chwili trącał jego dłoń. Napłynęła do niego myśl, że Sam
również zachowuje się dzisiaj inaczej. Jest bardziej wyciszony, a jednocześnie
niespokojny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jak my wszyscy…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili Lucas postawił przed
nim talerz. Nie sądził, by udało mu się cokolwiek przełknąć, jednak czując na
sobie wzrok brata, sięgnął po tosta z dżemem. Uniósł spojrzenie, słysząc ciche
szuranie odsuwanego krzesła. Norweg usiadł naprzeciw niego i zajął się swoim
jedzeniem. Severus podejrzewał, że cisza nie potrwa długo, więc prewencyjnie
wcisnął w usta zbyt duży kęs chleba. Nie czuł się na siłach, by prowadzić
jakąkolwiek konwersację.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie chcesz rozmawiać – zauważył
Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów zmusił się do
przełknięcia tosta, który, niczym kamień, nieprzyjemnie opadł w dół jego
przełyku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Błyskotliwa uwaga. – Głos
Severusa był pusty, jakby recytował uczniom jakąś podstawową recepturę z
zakresu eliksirów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co zamierzasz? – zapytał
Norweg, ignorując zmęczone spojrzenie, którym obdarzył go Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wiem. Na początek coś
uwarzę, a później zapewne cię zamorduję, jeśli nie przestaniesz zadawać mi
pytań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas milczał. Najwyraźniej on
również przeżywał to, co zdarzyło się wczoraj. Severus, zgrzytając zębami,
odsunął od siebie tę myśl. Nie chciał o tym pamiętać, jeszcze nie teraz. To
było niczym krwawiąca, poszarpana rana, która wciąż pulsuje i boli przy każdym
dotknięciu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero po dłuższej chwili poczuł
się zaniepokojony tą nienaturalną ciszą. Gdy uniósł głowę, ujrzał pobladłą
twarz Norwega. Ostatni raz ten charakterystyczny wyraz oczu widział u niego…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kurwa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wszystko w porządku?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas, jakby wyrwany z transu,
drgnął niespokojnie. Przecierając twarz dłońmi, pozwolił jej wrócić do swojego
zwykłego, beztroskiego wyrazu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kiedyś te same słowa
powiedziałeś Elli – oznajmił po chwili nieco cichszym głosem niż zazwyczaj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł się, jakby ktoś
wymierzył mu policzek. Unikając spojrzenia brata, utkwił wzrok w swoim talerzu.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wyjść z kuchni, z tego domu i już więcej
nie zatruwać sobą życia Lucasa. Zdał sobie sprawę, że od dawna nie czuł tak
prostego, dziecięcego wstydu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie chciałem tego. – Severus
wiedział, że te słowa to zbyt mało, by uznać je za przeprosiny, jednak tylko to
udało mu się wychrypieć przez zaciśnięte gardło. Ciche szuranie krzesła i znów
poczuł na barku dłoń swojego brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem. To nie twoja wina. Ani
teraz, ani wtedy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie – przerwał mu Lucas. – Nie
dzisiaj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów, czując na sobie
intensywne spojrzenie brata, zmusił się, by ugryźć kolejny kawałek tosta. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dzisiaj musimy się zastanowić,
co możemy zrobić dla Harry’ego. On nie może zostać u Dursley’ów. Wiesz o tym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero wtedy Severus zdał sobie
sprawę z tego, że wczoraj ten sam dżem musiał zaklęciem usuwać z koszulki
Harry’ego. Przełykany właśnie kęs stanął mu w gardle. Ze złością rzucił
niedojedzonego tosta na talerz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie jestem głodny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dyrektor Hogwartu drobnymi łykami
popijał poranną herbatę w swoim gabinecie. Napój był parujący i bardzo słodki,
dokładnie taki, jaki lubił. Idealnie komponowałyby się z nim cukrowe
ciasteczka, które znalazł ostatnio w pewnej uroczej, mugolskiej kawiarence, jednak
wczoraj zużył ostatnią paczkę, a świeża dostawa nadal do niego nie dotarła.
Stojąc przed po brzegi wypełnionym słodkościami barkiem, Albus niepewnie
sięgnął po pudełko z czekoladowymi piernikami. Tak, to powinno zaspokoić jego
podniebienie. Oderwał wieczko, rozkoszując się zapachem cynamonu i
nadprogramowych kalorii.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Opadając na miękki, wygodny
fotel, pozwolił sobie na pełne zachwytu westchnienie. Na zewnątrz było upalnie,
niebo nie skrywało się za najmniejszą nawet chmurką. Przez otwarte okna
napływało do niego dźwięczne ćwierkanie ptaków. Czego więcej mógł pragnąć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozkoszując się słodyczą herbaty,
wrócił myślami do poprzedniego wieczoru. Odstawił Harry’ego do gorliwie
protestujących Dursley’ów, przypominając im jednocześnie, że według papierów są
prawnymi opiekunami chłopca. Postanowił również od czasu do czasu składać im
wizytę, by upewnić się, że odpowiednio zajmują się dzieckiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Liczył na to, że teraz, gdy mieli
okazję odczuć brak Harry’ego, wreszcie zaczną się do niego przywiązywać.
Chłopiec potrzebował stabilnej rodziny, domu, w którym będzie mógł schronić się
przed sławą. Potrzebował kogoś, kto zajmie się nim z czysto rodzicielskich
pobudek, nie z poczucia winy i obowiązku względem nieżyjącej przyjaciółki.
Albus skubnął kęs piernika zastanawiając się nad zachowaniem swojego Severusa.
Był pewien, że względem niego postąpił jak najbardziej właściwie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Może i Severus wreszcie uspokoiłby
sumienie zajmując się synem Potterów, jednak dla Harry’ego to nie byłaby zdrowa
relacja. Żadna relacja, której fundamentem jest litość i poczucie winy nie może
być zdrowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poza tym, dyrektor już rozstawił
pionki na swojej szachownicy i wiedział, że droga, którą chciał obrać Severus,
zniszczyłaby w nim to, co przez te lata udało się odbudować Albusowi. A
przecież mistrz eliksirów w przyszłości będzie mu niezbędny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz jednak, gdy wszystko
wróciło do porządnego stanu rzeczy, Albus postanowił już więcej się tym nie
przejmować. Ochronił Severusa, ochronił Harry’ego. Ochronił uczniów, którzy za
miesiąc zapełnią szkolne korytarze. Ochronił ich za cenę, której nie dało się
uniknąć. Dla większego dobra, Albus Dumbledore był gotów poświęcić bardzo wiele
swoich pionków.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus długo stał przed drzwiami
swojej sypialni z różdżką w dłoni. Ostatecznie jednak wygrało poczucie winy i
nie chcąc bardziej niepokoić i tak już zaniepokojonego Lucasa, nie
zapieczętował wejścia żadnymi zaklęciami. Zamiast tego oparł się plecami o
futrynę i poświęcił parę godzin na to, by za pomocą magii naprawić każdy sprzęt, który zniszczył wczorajszego wieczora. Udało mu się nawet przywrócić
przypalone szczątki książek do poprzedniego stanu. Mugolskiej produkcji papier
miał do siebie to, że nie chroniły go żadne wydawnicze zaklęcia i bez problemu
pozwalał się ponownie scalać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy skończył usuwać czerwone
zacieki ze ściany, zbliżała się pora obiadowa. Rozglądając się wokół, jeszcze raz
zlustrował pokój, który wyglądał teraz tak, jakby wczorajsze wydarzenia nie
miały miejsca. Przez chwilę miał wrażenie, że drzwi łazienki zaraz się otworzą
i wejdzie przez nie Harry w swojej białej piżamie z wizerunkiem szturmowca na
przedzie. A później nieśmiało zapyta, czy dziś również może z nim spać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus, opierając się plecami o
drzwi łazienki, pozwolił sobie opaść na podłogę. Czuł, że jeśli czegoś nie
zrobi, znów zacznie wszystko demolować. Ściskając w dłoni różdżkę przywołał do
siebie szkatułkę mistrza eliksirów. Już zamierzał wyciągnąć z niej
pomniejszony statyw, gdy jego dłoń trafiła na podłużne, rzeźbione pudełko.
Otworzył je z wahaniem i wyjął z niego uschniętą różę. Ukrywając ją w swoich
dłoniach przed resztą świata, spoglądał na bordowe, ususzone płatki i
poskręcane liście. Zaklął cicho. Kwiat był martwy. Martwy niczym Lily i martwy
niczym on sam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnął cicho, chowając różę na
powrót do szkatułki. Więc była tam przez cały czas. Nawet nie pamiętał, kiedy
włożył ją do pudełka, tuż obok najrzadszych ingerencji. Poczuł ukłucie w sercu
na myśl, że przecież miał tyle czasu, by pokazać ją Harry’emu. Chłopiec byłby
zachwycony, trzymając w dłoniach coś, co należało do jego matki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>A teraz już nie będzie miał ku temu okazji. Przynajmniej do chwili, w
której wstąpi do Hogwartu. Oczywiście, jeśli Dursley’owie prędzej nie zakatują
go na śmierć…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Warknął cicho. A wiec to już
pora. Zaciskając szczęki aż do bólu, zaczął myśleć o sytuacji, w której się
znalazł. Nie wydawała mu się ani odrobinę mniej beznadziejna, niż wczoraj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry był przerażony. Zrobił coś
bardzo, bardzo złego, okropnego. Wuj z pewnością go zabije, gdy już dorwie go w
swoje ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciskając się w szparę między
kontenerami, drżącymi palcami odrywał kolejne kawałki drożdżowej bułki, które
wpychał sobie do ust. Jednak nawet przeżuwając słodkie ciasto solidnie
zaprawione marmoladą nie poczuł się lepiej. Klejącymi od lukru dłońmi ścierał z
policzków łzy, które nie chciały przestać płynąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie chciał już więcej widzieć
wuja i ciotki. Chciał wrócić do domu. Chciał do swojego profesora. Do Lucasa i
do Sama, który był trochę jak pies obronny. Pociągając nosem, przyciągnął
kolana do klatki piersiowej. Tak bardzo chciał do domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas nigdy nie pukał do drzwi.
Nie musiał. Severus słyszał jego kroki za każdym razem, gdy ten zbliżał się do
pokoju. Mimo tego, mistrz eliksirów nie uniósł głowy nawet wtedy, gdy Norweg z impetem
postawił przed nim kubek z kawą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Już się obudziłem, nie potrzebuję
kawy – głos Severusa był wypruty z jakichkolwiek emocji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg usiadł obok swojego brata,
również opierając się plecami o drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem – odparł po chwili. –
Musimy porozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Podejrzewam, że w innym wypadku
będziesz mnie męczył do skutku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Siedzieli tak przez dłuższą
chwilę. Severus zaciskał dłonie na kubku, a Lucas obracał w palcach swoją
różdżkę. Nie czuł się z nią dobrze, ciążyła mu w ręce. Nawet mimo tych wszystkich
lat nauki zaklęć i uroków, nadal nie lubił się nią posługiwać. Zazwyczaj leżała
gdzieś na dnie komody, wciśnięta niedbale między swetry a koszule. Dziś jednak
nie potrafił się z nią rozstać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na swojego brata. Jego
twarz nadal była zbyt blada, jednak nie nosiła już śladów niezdrowego
zmęczenia. W oczach wciąż nie tliło się nic poza cieniem pożogi, zaś sam
Severus wyglądał tak, jakby jednego dnia stracił kilkanaście lat życia.
Lucasowi przez parę sekund zastanawiał się nad tym, czy znów nie wmusić w niego
Eliksiru Słodkiego Snu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pomyślał o Harrym. Dzieciak
musiał czuć się przerażony. Zdradzony przez ludzi, którym zaufał. A przecież
chcieli dla niego jak najlepiej. Wzrok Lucasa padł na uchylone drzwi garderoby,
spomiędzy których wystawał skrawek błękitnej koszulki w lokomotywy. To wszystko
miało się skończyć zupełnie inaczej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jesteś pewien, że twój
przełożony nie zmieni zdania?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus parsknął udawanym
śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeszcze nigdy nie słyszałem, by
Dumbledore zmienił swoje zdanie. Jego decyzje są święte i starannie
rozplanowane.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A ty, zabierając Harry’ego od
Petunii, zniszczyłeś któryś z jego planów – stwierdził Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Niewątpliwie. Zapewne
doprowadził do mojego spotkania z Dursley’ami i Harrym, bo widział w tym jakąś
pokręconą korzyść. Nie przewidział jednak, że mogę zechcieć odizolować syna
Lily od jego opiekunów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam cicho wślizgnął się do
sypialni i ułożył koło Norwega. Spoglądając na zamyślonego Severusa, oparł łeb
o udo Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jesteś oklumentą, nie mógł
wiedzieć. – Lucas zaczął gładzić bok Sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Oklumencja? Albus w tych
bardziej przyziemnych, ludzkich sprawach jest zwyczajnie ślepy. Do tej pory
myśli, że chroniłem Lily z poczucia obowiązku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg rzucił Severusowi badawcze
spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zamierzasz mu kiedyś
powiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To już nie ma znaczenia, ona
nie żyje – głos mistrza eliksirów załamał się przy ostatniej sylabie, powodując
tym samym poczucie winy u Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam. Po prostu
zastanawiam się, czy nie da się jakoś z tego wybrnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wątpię. Sytuacja jest
beznadziejna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zgonił z siebie psa, po
czym niechętnie podniósł się z podłogi. Severus wyglądał na wyjątkowo
zniechęconego, więc zamierzał dać mu trochę czasu na przemyślenie całej sprawy.
Sam również go potrzebował. Nawet jeśli nie mogli wyrwać Harry’ego od
Dursley’ów, musiał istnieć jakiś sposób, by skontaktować się z malcem i dopytać
się o to, czy wszystko z nim porządku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przy odrobinie szczęścia być
może uda się nam jakoś dostarczyć Harry’emu choćby krótką wiadomość. Chłopiec
powinien poczuć, że nie jest sam, że się o niego martwimy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lucas! – głos brata zatrzymał
go w progu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy odwrócił się w stronę
Severusa, ten właśnie nerwowym ruchem podważał ostrzem nożyka dno swojej
drewnianej szkatułki. Już po chwili w jego dłoni znalazła się maleńka,
kryształowa fiolka, w której skrzył się eliksir w kolorze płynnego złota.
Mężczyzna spoglądał na niego z wahaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Felix Felicis, eliksir płynnego
szczęścia. Bardzo trudny i czasochłonny przy warzeniu. Uzależniający, jeśli
wypije się więcej niż jedną porcję w przeciągu dziesięciolecia. Jednak dopiero
wtedy, gdy Lucas przyjrzał się fiolce z bliska, zrozumiał wahanie Severusa.
Zdobiła ją etykieta, na której starannymi literami wypisano „Lily”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To jest jakieś wyjście –
przyznał Lucas, choć ton jego głosu zdradzał niepokój.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus przyglądał się trzymanej
w dłoni fiolce z czymś na kształt nienawiści w oczach. To faktycznie „było
jakieś wyjście”. Od podjęcia decyzji odrzucało go jednak to, że ten właśnie
eliksir przygotowywał przed laty z myślą o zapewnieniu bezpieczeństwa Lily i
jej małemu synkowi. Miał dać jej go w Halloween. Spóźnił się o kilka godzin.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co zamierzasz? – pytanie Lucasa
przecięło ciszę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus ponownie spojrzał na
złoty eliksir zastanawiając się, dlaczego przez te wszystkie lata go nie
zniszczył. Nienawidził tego eliksiru.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odkorkował fiolkę i powstrzymał
się przed rzuceniem nią o ścianę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Masz jakiś lepszy pomysł?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nim jeszcze pusta fiolka zdążyła
upaść na podłogę, Severus chwycił za ramię Lucasa i z bez słowa wyjaśnienia
aportował się wprost pod bramy Hogwartu. Jeszcze nigdy nie był tak bardzo
pewien tego, co robi.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-65894838585716726972016-01-16T13:14:00.000+01:002016-07-15T02:18:42.475+02:00Usypianie<div class="MsoNormal">
Jakiś czas temu Zaczytana przysłała mi poniższą miniaturkę.
Chciałabym się rozpisać, ale nie chcę psuć Wam przyjemności czytania, więc…
Powiem tylko, że moim zdaniem tekst wpisuje się smutne okoliczności, które
wstrząsnęły nami przed paroma dniami. Zaczytana również doszła do tego wniosku,
gdyż przyszedł do mnie drugi mail od Niej z prośbą, by przed Jej tworem wstawić
dedykację. Więc wstawiam.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
W hołdzie nieżyjącemu
już Alanowi Rickmanowi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://zszywka.pl/p/rozdzki-w-gore--17547522.html" target="_blank"><img alt=" klik" border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEbaKhKDLj0LWTFf_87LiSHI9rdThkAWfGJPdZHFXBkZuwpzFodWKTdsFrZU3XMafQyKHbWqMf2TQQlytwkE4vINncZrNY3TzTLewNrdZEd86T1_CtqPqBsRDNNQVjeVGAsTfN90idVR0/s400/rozdzki-w-gore-.jpg" width="305" /></a></div>
<br />
Zasypianie<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Leżysz na podłodze Wrzeszczącej Chaty. W pewien sposób cię to bawi - nienawidziłeś tego miejsca odkąd ten parszywy Potter uratował ci w nim życie, a teraz znajdujesz się w nim w... takiej sytuacji. Jednak przez twoje dziwaczne rozbawienie przebija się ognisty gniew, to on utrzymuje cię przy życiu. Jesteś wściekły na Czarnego Pana to, że się do niego przyłączyłeś, jesteś wściekły na Dumbledore'a, bo powierzył ci zadanie, którego nie potrafiłeś wykonać, jesteś wściekły na Lily za to, że umarła, jesteś wściekły na Pottera, bo ocalając cię tylko przeciągnął twoje cierpienie, jesteś wściekły na samego siebie, bo zmarnowałeś swoje życie, jesteś wściekły na chłopaka za... właściwie za to, że w ogóle istnieje i wciąż przypomina ci o tym, co bezpowrotnie straciłeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kaszlesz. Cholernie boli cię szyja, obezwładniający ból utrudnia ci oddychanie. Nagle widzisz podchodzące do ciebie postacie. W pierwszej chwili myślisz, że to śmierciożercy chcący zakończyć twoje cierpienie, ale później rozpoznajesz w nich pannę Granger, dzieciaka Weasley'ów i młodego Pottera. Wbrew samemu sobie czujesz coś na kształt ulgi. Możesz wypełnić swoje zadanie. Niespodziewanie znów masz ochotę zachichotać. Dzieciak przeżył bitwę (nie chcesz przyznać, że cię to cieszy), a teraz ty przekażesz mu wyrok śmierci (sam nie wiesz, dlaczego tak bardzo cię to smuci). Doprawdy, zabawna sytuacja. Roześmiałbyś się, ale rozerwane gardło skutecznie ci to uniemożliwia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry (uświadamiasz sobie, że nigdy, nawet w myślach, go tak nie nazwałeś) patrzy na ciebie z pogardą. Masz ochotę parsknąć. Och, jak on cię nienawidzi. Zapewne nieciekawy widok, jaki przedstawiasz, bardzo go cieszy. Cóż, dałeś mu do tego powody, całe mnóstwo powodów. Od waszego pierwszego spotkania starasz się pokazać mu, jak bardzo jest bezwartościowy, jednocześnie potajemnie ratując mu życie. Hipokryta, wytykasz sobie w myślach swoim najbardziej dokuczliwym tonem. Jednak spojrzenie chłopaka uświadamia ci, jak bardzo chcesz, żeby zmienił o tobie zdanie, żeby zrozumiał, co dla niego robiłeś. Zastanawiasz się, czy sam doszedłeś do takiego wniosku, czy to po prostu jad Nagini rozprzestrzenia się w twoim organizmie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiesz, że umierasz. Nie oszukujesz się głupimi gadkami, że zabiorą cię do magomedyka i wszystko będzie dobrze. Zawsze wolałeś brutalną prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Momentalnie wpadasz na pomysł, jak pokazać Pot... Harry'emu, co musi zrobić. Nie możesz mówić, ale jest inny sposób. Oferujesz mu to, czego sam zawsze pragnąłeś. Prawdę. Początkowo chcesz mu dać tylko to jedno wspomnienie, ale po sekundzie namysłu decydujesz się dodać inne, desperacko pragniesz, żeby wiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze jedna chwila wahania. Te wspomnienia twój najcenniejszy skarb. Żyłeś nimi przez tyle lat. Tylko one ci pozostały, tylko one jeszcze coś znaczą w twojej marnej namiastce istnienia. Nie, musisz je oddać, chociaż to jesteś jej winien.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z twoich oczu wypływają łzy, twoje cenne sekrety. Rozstaniesz się z nimi jak z drogimi przyjaciółmi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Weź... to... weź... to... - udaje ci się wyjęczeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdawałeś sobie sprawy, jak bardzo osłabi cię wypowiedzenie tych kilku słów. Czujesz nasilające się zawroty głowy, ale to nieważne. Dziecko zbliża się do ciebie. Dokłada rękę do rany w desperackiej próbie zatamowania krwotoku, jednak ty protestujesz. Chłopiec przez chwilę wpatrujesię zdziwiony w twoją twarz, dopiero po chwili rozumie, o co ci chodzi i zbiera maleńkie cząstki ciebie do pospiesznie wyciągniętej skądś fiolki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Twoje usta wyginają w grymasie zadowolenia. Wypełniłeś misję, wszystko inne traci znaczenie. Czujesz, jak z każdą minutą coraz bardziej opadasz z sił. W pewien sposób cię to cieszy, twoje cierpienie wreszcie się skończy. Masz już serdecznie dość życia. Ono cię zniszczyło, doprowadziło do żałosnego stanu, w jakim się teraz znajdujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Resztkami energii rozglądasz się po pokoju, zdajesz sobie sprawę z tego, że jest obrzydliwie brudny, ale to ostanie, co zobaczysz, więc starasz się zapamiętać każdy, najmniejszy nawet szczegół. Przez chwilę w twojej głowie gości absurdalna myśl, że chciałbyś zobaczyć zachodzące słońce, aby się z nim pożegnać. Spoglądasz przed siebie, coraz trudniej jest ci skupić wzrok. Widzisz najbardziej zielone oczy na świecie. Lily! Przyszła po ciebie! Napawasz się jej widokiem. Chcesz jej powiedzieć tak wiele, chcesz zdradzić jej, jak bardzo ją kochasz,jednak zamiast słów z twoich warg wydobywa się tylko charczenie. Nie szkodzi, myślisz, ona wie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Umieranie nie boli, uświadamiasz sobie z lekkim szokiem. To jak zasypianie. Ty zasypiasz z uśmiechem na twarzy, bo wiesz, że będziesz śnić o swoim aniele.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; text-align: justify;">
<br /></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-24629349728806509232016-01-14T17:35:00.002+01:002016-01-14T17:35:51.865+01:00Miałam właśnie odpisać na komentarze...Miałam. Włączyłam komputer, zalogowałam się na bloga i wtedy przyszedł sms. "Na niemieckim mówią, że aktor co grał snejpa nie żyje, wiesz?" Nie, nie wiem. Szybki research potwierdza jednak informację. Nowotwór.<br />
Chyba jednak komentarze poczekają do jutra. Rickman był świetnym aktorem, którego lubiłam niemal za każdą jego rolę, jeszcze na długo przed ekranizacją tworu Rowling. Chyba nie muszę więcej pisać.<br />
Jakoś tak mi smutno.Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-55543731544520567792015-12-24T04:30:00.001+01:002016-07-29T23:24:09.933+02:00Święta 2015, czyli miniaturka o tym, co Severus Snape planował w święta<div class="MsoNormal">
Święta nadeszły, a więc.</div>
<div class="MsoNormal">
Wesołych świąt wszystkim i każdemu z osobna! Jeśli tworzysz,
dużo weny, jeśli czytasz, wysypu świetnych tekstów. A przede wszystkim,
zupełnie nieskromnie, życzę Wam tego, aby każdy kolejny rozdział „Bezdomnych”
spełniał Wasze oczekiwania i podobał się równie bardzo, co poprzedni :) I powielając zeszłoroczne życzenia, życzę Wam tego, aby Wasze życzie było warte tego, by żyć.</div>
<div class="MsoNormal">
I Snape’a Wam życzę! Jak najwięcej Snape’a! Świąt ze Snape'em :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8cNcvXtdgX-7MtjQ7HoS9nwFRIHdZF4vf4O3DpNJWaROtXPtWbjpflT8EfQ5WKWf-4NP8h5udVnoSbnWULzhHP_pKKwN11VmKiRye7WJd77bAAzCDxPgsh5rHQHFmYBWYjaL4ejRP3ag/s1600/large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8cNcvXtdgX-7MtjQ7HoS9nwFRIHdZF4vf4O3DpNJWaROtXPtWbjpflT8EfQ5WKWf-4NP8h5udVnoSbnWULzhHP_pKKwN11VmKiRye7WJd77bAAzCDxPgsh5rHQHFmYBWYjaL4ejRP3ag/s1600/large.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://www.blogger.com/"></a><span id="goog_1267420270"></span><span id="goog_1267420271"></span><a href="http://weheartit.com/entry/group/845149" target="_blank">Klik</a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W ramach tradycji, w tym roku również pojawi się świąteczna
notka. Tym razem chciałam pójść w komizm. Czy mi się udało? Sami ocenicie :)
Trochę błędów może być, bo nie mam czasu, by analizować ją z lupą w ręku,
jednak żal mi opublikować ją z opóźnieniem. Toć to ma być przecież prezent
dla Was...</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
Prezent dla Was wysłała również Zaczytana. Stylizowany na
dziecięcy, pełen ciepła i prostoty małego Harry’ego. Jednym słowem, idealny
:)</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
Z mojej strony, gorące podziękowania dla Zaczytanej za ten
piękny fanart i wielkie, naprawdę wilkie pokłony i fanfary :) Kochana
Zaczytana, jesteś w tym roku prawdziwym Mikołajem!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2xYhTAnQEZny2vdZHEGNOl4tE85j4BHJpgNQEJwFHkr0KyqoFyqHcjwyJuseo9Y5qSayfbOMZH-IsXclj_2zQvpeLd67BidErfn-9jtfXp7krVDfHlpAD7zU7j0uwVMTBE9-329fzZY/s1600/image.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2xYhTAnQEZny2vdZHEGNOl4tE85j4BHJpgNQEJwFHkr0KyqoFyqHcjwyJuseo9Y5qSayfbOMZH-IsXclj_2zQvpeLd67BidErfn-9jtfXp7krVDfHlpAD7zU7j0uwVMTBE9-329fzZY/s400/image.jpeg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oto i doszliśmy do miniaturki. Jednakowoż, kanon wyjechał na święta, więc go tu nie oczekujcie :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Co Severus Snape planował w święta</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus Snape nienawidził tych
wszystkich bezsensownych, emocjonalnych czynności, które ludzie zwykli robić
pod wpływem tak zwanego „ducha świąt”. „Jakby coś nieożywionego w ogóle mogło
mieć ducha” – pomyślał gniewnie, gdy już aportował się w zaśmieconym i
milczącym lesie w jakiejś zapyziałej dziurze. Rozejrzał się wokół, jednak, jak
na złość, wszystkie okoliczne drzewa wykazywały denerwującą tendencję do braku
igieł. Zasyczał wściekle pod nosem i ruszył przed siebie na tyle szybko, na ile
pozwalały mu na to hałdy śniegu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szedł i szedł, a jego płaszcz z każdym
krokiem ciążył mu coraz bardziej, gdy kolejne warstwy klejącego śniegu
przylegały do jego dolnej połowy. Kostki grzęzły mu w białym puchu, a on sam
czuł, że jeśli zaraz nie spotka jakiejś choinki, to po prostu ukradnie ją komuś
z domu. Oczami wyobraźni ujrzał zszokowaną twarz Pottera, gdy w miejscu swojego
pięknego, bogato strojonego drzewka ujrzy kartkę z napisem: „W ramach zapłaty
za te wszystkie kociołki, które wysadziłeś do tej pory na lekcjach eliksirów. I
za straty moralne!” Diaboliczny uśmiech Grincha wykwitł na jego ustach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy siłował się z zamarzniętymi połami
płaszcza, by wydobyć z pomiędzy nich różdżkę, przed sobą usłyszał radosne
gwizdanie. Uniósłszy wzrok, ujrzał cel swoich poszukiwań. Tak, to była choinka.
Wysoka na ponad dwa metry, gęsta i nadzwyczaj piękna. Zupełnie, jakby ktoś
żywcem wyciągnął ją z reklamy drzewek świątecznych. Problem był tylko jeden i
był nim uczepiony jej mężczyzna. Severus stwierdził, że tak właściwie nie jest
to dla niego większym kłopotem. Odchrząknął na tyle głośno, by zostać
usłyszanym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna uniósł głowę, po czym jego
zaczerwieniona od mrozu i wysiłku twarz nagle stała się kredowo blada.
Wyszeptał coś i spoglądając w niebo, przeżegnał się. Severus nie poczuł się
zbytnio urażony, sam by się przeraził, gdyby nagle w samym środku pustkowia
spotkał wysoką, odzianą w czarny płaszcz postać, której spojrzenie sugerowałoby
niechybne tortury, a poszarpana na szyi skóra jedynie to potwierdzała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sir! – zawołał Snape,
spoglądając na choinkę. – Where can I find the Christmas tree?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odpowiedziało mu jedynie
przerażone mamrotanie, które brzmiało podejrzanie podobnie do „In nomine
Patris, et Filii, et Spiritus Sancti”. Snape westchnął ciężko i zdusił w sobie
silną chęć potraktowania mężczyzny czarną magią. Zamiast tego, policzył w
głowie do dziesięciu i utkwił w delikwencie rozdrażnione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">– Sir, calm down – warknął przez zaciśnięte
szczęki. – I asked where to find a Christmas tree.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– S… Słucham? – Mężczyzna w końcu
oprzytomniał i spojrzał na Snape’a nadal lekko przerażony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wspaniale – wysyczał
zrezygnowany Severus, przerzucając się na język, którego uczył się dawno temu
na studiach. Zastanawiał się, jakim cudem znalazł się w Polsce, skoro chciał
teleportować się na Alaskę. – Mógłby mi pan powiedzieć, gdzie ja, do cholery,
jestem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna powoli porzucił strach na
rzecz dezorientacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W Rywałdziku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ryw… Co? – Teraz to Snape czuł się
zdezorientowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Rywałdzik. Wieś taka. Właśnie tutaj,
gdzie się teraz znajdujemy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obcy spoglądał na niego dziwnie, a
Severus przeczuwał nadchodzący ból głowy. Wiedział, że można się teleportować
tylko w te miejsca, które się zna. Cholera, kiedy on niby był w jakimś
Rywałdziku? Zrezygnowany, potarł nasadę nosa i spojrzał na przyglądającego mu się
podejrzliwie obcego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mniejsza z tym. Od godziny szukam tu
jakiejś choinki. Skąd pan ma swoją?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Szuka pan choinki w lesie
liściastym? – Mężczyzna spojrzał na niego jak na idiotę, po czym zaczął się
śmiać. Duma Severusa poczuła się poważnie poturbowana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc skąd ta choinka? – wysyczał
Severus, podbródkiem wskazując na drzewko mężczyzny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieznajomy potrzebował dłuższej
chwili, by powstrzymać atak śmiechu i otrzeć wierzchem dłoni łzy rozbawienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kupiłem od leśniczego ze szkółki
leśnej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Wreszcie!” – pomyślał Severus i
zdusił w sobie odruch radosnego uściskania nieznajomego. Wciąż pamiętał, że w
wieku czterech lat ślubował sobie, że już na zawsze przytulanie będzie dla
niego passe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Gdzie ta szkółka leśna?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Prosto tą drogą, jakieś trzysta
metrów – oznajmił obcy gawędziarskim tonem, po czym poczuł się w obowiązku
dodać: – Panie, pan już tam niczego nie kupisz. Choinek mają zatrzęsienie, ale mi
ostatniemu sprzedali. Po znajomościach, bo tam szwagier szyszki wyłuskuje na
czarno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Szyszki wyłuskuje na czarno… –
powtórzył tępo Snape. Przeczuwając nadchodzący ból głowy, przycisnął palce do
skroni. – Dlaczego już nie sprzedają choinek, skoro nadal mają towar?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieznajomy parsknął pod nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To samo, co w ostatnie święta. Leśniczy
znów ogłosił strajk głodowy. W tamtym roku zjechali się nawet reporterzy i
biedak musiał bożonarodzeniowego karpia jeść cichaczem w toalecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Aha – odparł pusto Snape, próbując
powstrzymać się przed jakimikolwiek odmianami autodestrukcji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wie pan, facet wcale nie zarabia
źle, ale chciałby sobie kupić lamborghini. Chyba nawet on sam nie wie, po co mu
samochód sportowy w lesie. Przecież tutaj ugrzęźniesz nawet ciągnikiem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Aha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A poza tym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Snape nie mógł już dłużej tego
wytrzymać. Mocując się z połami płaszcza, wyszarpał spomiędzy nich różdżkę.
Nieznajomy nawet tego nie zauważył, nadal snując swą opowieść. Severus
wyłapywał jedynie pojedyncze jej słowa i zastygł na chwilę zastanawiając się,
jakim cudem mężczyzna przeszedł od „lamborghini” do „i wtedy zobaczył utopca”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Obliviate – westchnął w końcu
zrezygnowany, wymazując obcemu wspomnienie ostatniej godziny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczy mężczyzny na sekundę zaszły mgłą,
po czym skierowały się na Severusa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">– </span><span lang="EN-US">In nomine Patris,
et Filii…</span><span lang="EN-US"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Idź w cholerę – warknął Snape, po
czym biorąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni, pozostawił zszokowanego
nieznajomego za sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kradzież choinki nie była dla Severusa
przesadnie skomplikowana. Nieco problematyczny okazał się miniaturowy york
leśniczego, który piskliwym szczekiem zawiadomił swojego właściciela o
włamywaczy, jednak odrobina magii zaradziła i temu. W takich chwilach Snape
naprawdę kochał swoją różdżkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dobrego nastroju Severusa nie mogło
zepsuć nawet to, że choinka straciła przy teleportacji połowę igieł. Pobieżnie
obrzucił ją oceniającym spojrzeniem, po czym stwierdził, że te najbardziej łyse
miejsca zapcha łańcuchami. Tak, to powinno załatwić sprawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy wreszcie udało mu się
przelewitować drzewko do salonu i złamać przy tym jedynie parę gałęzi, zaczął
się zastanawiać, dlaczego prędzej nie pomyślał o jakimkolwiek stojaku. Próby
transmutowania czegokolwiek w solidną, stalową konstrukcję kończyły się
krzykliwym, zielono – różowym stelażem, który chybotał się na pozłacanych
nóżkach, więc ostatecznie pień choinki został zwyczajnie przyklejony do
zakurzonej podłogi. „I to musi dziadowi wystarczyć” stwierdził mężczyzna, gdyż
nadal trzymał się stalowego postanowienia nie robienia niczego ponad to, co
było absolutnie konieczne, by jego plan się udał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Cholera… – Zszokowany Severus
bezsilnie próbował ogarnąć całą kuchnię błędnym spojrzeniem. – O cholera…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stare pudła, które prędzej stały na
stole, teraz zamieniły się obślinione, tekturowe strzępy poniewierające się po
całej kuchni. Zaścielona nimi byłą podłoga, blaty, niektóre uczepiły się nawet
pajęczyn pokrywających wiekowy żyrandol wiszący ponad dwa metry nad ziemią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W nie lepszym były wyblakłe łańcuchy.
Porwane na drobne kawałki, aktualnie przypominały raczej konfetti. Pożółkłe i
ponadgryzane świece tworzyły na jego tle obraz nędzy i rozpaczy. Obraz na tyle
ujmujący, że Snape nie był pewien, czy chce płakać z jego powodu, czy też z
czystej wściekłości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piękne, ręcznie malowane bombki mamy
Severusa wyglądały tak, jakby ktoś postanowił przeturlać je przez pole minowe
znajdujące się pod czynnym ostrzałem śmierciożerców. Błyszczące skorupy
pokrywały praktycznie każdy cal kamiennej podłogi i skutecznie uniemożliwiały
mężczyźnie uduszenie gołymi rękami sprawcy całego tego zamieszania, który to
aktualnie z miną niewinnego samozadowolenia wylegiwał się w złotawym legowisku
z łańcuchów. Snape już wiele razy miał ochotę pozbyć się swojego czarnego,
tłustego kocura, jednak owe pragnienie jeszcze nigdy nie było tak silne, jak w
tej właśnie chwili.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyciągnięcie różdżki z rękawa i
rzucenie milczącego Periculum w stronę kota trwało jedynie ułamek sekundy,
jednak Severus stwierdził, ze efekt był tego wart. Pchlarz, czując pod swoją
rzycią niespodziewaną eksplozję, zamiauczał przeraźliwie i podskoczywszy metr w
powietrze, niczym błyskawica wystrzelił w stronę korytarza. Snape, czując
rozlewające się w piersi zadowolenie, cichym zaklęciem sprzątnął poczynione
przez zwierzę szkody, po czym wziął się za żmudne reperowanie bombek. Była to
praca łatwa, ale czasochłonna, gdyż na każdą ozdobę musiał rzucać osobne
zaklęcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy wreszcie skończył, niebo powoli
zaczynało się ściemniać i nie pozostało mu zbyt wiele czasu. Naprzemiennie
rzucając na ozdoby Locomotor i Wingardium Leviosa, pośpiesznie wieszał je na
ogołoconych gałązkach choinki. Musiał wyczarować nowe świeczki, a że do zmroku
pozostało zaledwie kilkadziesiąt minut, z bólem serca stwierdził, że fioletowo
– czerwone wcale nie są najgorsze i muszą wystarczyć, bo pojedyncze zmienianie
koloru każdej z nich zajmie zbyt długo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po choince, nadszedł czas na kilka
zupełnie losowych ozdób niedbale rozrzuconych w kilku zupełnie losowych
miejscach. Karnisz ozdobiła pośpiesznie przefarbowana na zielono girlanda z
kartonowych nietoperzy, którą zrobił na Halloween w wieku czterech lat. Severus obrzucił ją
krytycznym spojrzeniem, po czym wyczarował stosik maleńkich czerwonych
czapeczek z białymi pomponikami i zaklęciem umieścił je na głowach papierowych
zwierząt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pod kominkiem zawiesił obrzydliwie
wrzosową, dzierganą skarpetę, którą rok temu dostał na święta od Dumbledore’a. Wiele
razy usiłował zmienić jej kolor na bardziej cywilizowany, jednak dyrektor
musiał obłożyć wełnę jakimiś pradawnymi, silnymi zaklęciami, gdyż każda próba
kończyła się niepowodzeniem. „Ależ kochany Severusie, sam ją dla ciebie
zrobiłem i włożyłem w nią całe swoje serce” przekonywał Albus, gdy przyłapał
Snape’a na próbie spalenia niechcianego prezentu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Skarpeta była oczywiście wypełniona
mugolskimi cytrynowymi dropsami, których Severus nie tknął do tej pory. Na
każde pytanie dyrektora odpowiadał jednak, że pochłonę je natychmiast, przez co
nabawił się cukrzycy i teraz musi unikać jakichkolwiek słodkości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Czy to już wszystko?” zastanawiał się
Severus, gorączkowo rozglądając się wokół. Spojrzał na listę, którą nakreślił
rano na kawałku papieru toaletowego. Nie to, żeby zabrakło mu pergaminu, jednak
pomysł był na tyle genialny, że wolał wszystko natychmiast zanotować, żeby
niczego nie pominąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lista była dość zwięzła i skrótowa, a
prezentowała się następująco:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpFirst" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->1.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Wysłać
list ze spisem pożądanych przedmiotów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpMiddle" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->2.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Być
grzecznym (litości).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpMiddle" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->3.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Zdobyć
choinkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpMiddle" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->4.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Ozdobić
choinkę i resztę domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpMiddle" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->5.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Zgasić
światło i zaczaić się w ukryciu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpMiddle" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->6.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Czekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpLast" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]-->7.<span style="font-size: 7pt;"> </span><!--[endif]-->Gdy
przybędzie, rozpocząć akcję „Z kijem na dziada”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus stwierdził, że na razie
wszystko idzie według planu. Wysłał list i postarał się nie wrzeszczeć na
uczniów (z satysfakcją zauważył, że te debile stresowały się jego niecodziennym
zachowaniem jeszcze bardziej, gdy złowieszczo sunął między ich kociołkami i tak
do końca nie było wiadomo, czy milczy z powodu furii, czy zadowolenia). Udało
mu się nawet przechwycić te cholerne drzewko. Przystroił i je i dom i tak robił
wszystkie te durne, zupełnie zbędne…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtem jego rozbiegane spojrzenie
zatrzymało się na czubku choinki. Cholera, był pusty! Patrząc przez okno, ze
zgrozą upewnił się, że pierwsza gwiazdka świeci już na niebie, po czym rzucił
się w stronę kartonów po ozdobach, lecz nie znalazł w nich niczego. Klnąc pod
nosem, transmutował stary, drewniany świecznik w obrzydliwie kolorową figurkę Mikołaja, która dumnym gestem pozdrawiała cały salon i, nie wiedzieć dlaczego,
żałobnie wyła „12 dni świąt”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy zaklęciem przytwierdzał oporną i
wyrywającą się figurkę do czubka choinki, przypomniało mu się coś jeszcze,
czego zapomniał zrobić. Cholera, powinien podłożyć jakąś przynętę! Z obłędem w
oczach rzucił się w stronę kredensu, w którym trzymał swój znienawidzony
przydział świątecznych pierników od Molly Weasley. Przez chwilę zastanawiał
się, gdzie powinien je zostawić. Brał pod uwagę podłogę pod choinką, lecz
przyszedł mu do głowy pomysł, że to wyjątkowo złe miejsce, gdyż te wszystkie
gałęzie i bombki mogą blokować swobodne rozchodzenie się zapachu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozejrzał się po salonie. Jego wzrok
zatrzymał się na kominku. „Tak!” Szybkim zaklęciem zgasił ogień, po czym
miażdżąc w rękach jedno ciastko, rzucił je w palenisko. Resztę postawił pod
choinką, uprzednio robiąc w jej stronę ścieżkę z okruchów. Po chwili namysłu,
polał wnętrze kominka mlekiem. „Staruch jest tak tłusty, że na pewno pójdzie za
zapachem i wpadnie wprost w sidła”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus, kuląc się za kanapą, czekał.
Starał się nie poruszać i oddychać jak najciszej. Wyszedł zza wersalki tylko
dwa razy: najpierw po to, by w swoim łóżku ułożyć pod kołdrą kształt śpiącej
postaci z poduszek, a później dlatego, że zapomniał umieścić nad choinką sieć,
która miała opaść na każdego, kto zbliż się do drzewka. Miał nadzieję, że to
wystarczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czekał i czekał, a kolejne minuty
miały w leniwym tempie. Żeby nie zasnąć, wsłuchał się w miarowe tykanie
zegarka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tykanie zaczęło go denerwować po
jakiejś godzinie. Zastanawiał się, czy nie spalić zegarka, ale bał się, że w
ciemnościach chyba i nieco zbyt dosłownie podpali choinkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tykanie wżerało mu się w mózg.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czuł, że zaraz oszaleje i z dzikim
wrzaskiem wyskoczy zza wersalki i zniszczy ten durny zegarek. Podpali, utopi,
połamie, pogryzie. Unicestwi!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W sumie, to było nawet chwytliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczął kiwać głową w rytm zegarka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Hmmm…”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Snape, Snape. Severus Snape. Snape,
Snape. Severus Snape.”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
“I wtedy wszystko wybucha, a na scenie
ze złowieszczym śmiechem pojawia się Voldemort i zaczyna śpiew” Snape nie
dokończył pisać scenariusza, bo nagle od strony tylnego wejścia rozległo się
przeraźliwe miauczenie, a w sekundę później wściekłe syczenie jego kocura.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Co do cholery?”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Już chciał wyjść zza kanapy, gdy nagle
drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ciii, uciekaj Puszku – wyszeptał
jakiś głos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W głowie Severusa rozległa się syrena
i mężczyzna musiał się powstrzymać, by nie odtańczyć radosnego tańca brzucha.
„A jednak przyszedł! Musiał mnie skurczybyk śledzić, skoro zna imię Puszka…”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus cicho wychylił się zza kanapy
i ujrzał owalną sylwetkę w jaskrawoczerwonym płaszczu obwieszonym koszmarnymi
bombkami w kształcie rozkosznie różowych króliczków. To nie było jednak
najważniejsze. Najważniejszy był opasły worek, który owy nieznajomy trzymał
przerzucony przez ramię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„No już” niecierpliwił się Severus, z
różdżką w pogotowiu bacznie obserwując
tłustego mężczyznę. „Dlaczego tu klęczysz, zamiast iść pod choinkę?!”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtem ujrzał powód. Powodem owym był
jego własny kot, który łasił się do nóg nieznajomego, domagając się pieszczot.
Wbrew samemu sobie, Snape poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. „Zdrajca”
pomyślał gniewnie, obiecując Puszkowi, że przy najbliższej okazji przerobi go
na eliksiry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy minęło kolejne pół godziny,
Severus nie wytrzymał. Z wojennym okrzykiem na ustach wytoczył się zza kanapy
(w jego wyobrażeniach miało to wyglądać o wiele bardziej widowiskowo, jednak
uniemożliwiły mu to ścierpnięte od siedzenia kończyny) i mierząc różdżką w
nieznajomego, zaśmiał się złowieszczo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wreszcie się spotykamy! – Snape
rozkoszował się tymi słowami na języku. – Po tylu latach nieudanych prezentów,
po tylu latach cierpliwego czekania na wymarzonego hipogryfa, po tylu latach
znajdowania pod choinką skarpet…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obcy wpatrywał się w niego z
dobrotliwym uśmiechem rysującym się na twarzy. Puszek, widząc swojego pana z
różdżką w ręce, przypomniał sobie niedawną lekcję i z dzikim sykiem rzucił się
w kierunku drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ależ Severusie kochany… – zaczął
radośnie Mikołaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–Nie Severusuj mi tu teraz! – wrzasnął
zapalczywie Snape. – Skoro już udało mi się złapać osławionego Mikołaja, mam
zamiar wyciągnąć z niego wszystko, czego do tej pory nie dostałem! Gadaj, gdzie
masz mojego hipogryfa!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieznajomy przez chwilę spoglądał na
Severusa niezrozumiale, po czym podniósł się z kolan i z jowialnym uśmiechem
ściągnął z pleców worek. Nie spiesząc się, rozwiązał posrebrzany sznur i
sięgnął w głąb sakwy. Po sekundzie pusta już torba spoczywała na podłodze, a w
ręce Mikołaja delikatnie mieniło się coś…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Wrzosowego…”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ty… – zaczął Severus, niczego już
nie rozumiejąc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obcy mężczyzna sięgnął do kieszeni i
wydobył z nie swoje osławione okulary – połówki, które wsunął na haczykowaty
nos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ty! – wrzasnął Snape.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dokładnie, Severusie – Dumbledore
uśmiechnął się pogodnie. – Ja. Chciałem sprawić ci niespodziankę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ale… Ale… Hipogryf… Ja nie… Wrzosowy
pled…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Może napijemy się herbaty? – Starcza
dłoń dyrektora wylądowała na ramieniu Severusa. – Wiem, wiem, dla ciebie bez
cukru. Biedaku, doprawdy nie wyobrażam sobie życia z cukrzycą… Nigdy sobie nie
wybaczę tych dropsów…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtem, przez komin z hukiem wpadło coś,
czego nikt się tam nie spodziewał. Severus z nadzieją próbował coś dojrzeć
przez chmurę kurzu i sadzy unoszącą się w powietrzu, zaś Dumbledore całym
ciałem rzucił się na własnoręcznie robiony pled, by ocalić go przed zabrudzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy ciemna chmura opadła, ujrzeli w
niej coś, co było jeszcze bardziej niespodziewane, niż rzeczony Mikołaj.
Wysoka, koścista sylwetka odziana w czarną, potarganą karykaturę płaszcza Gwiazdora spoglądała na Snape’a z jawną niechęcią w oczach. Gdyby nie to, że
unosiła się parę cali nad ziemią, Severus mógłby przysiąc, że oto właśnie
nawiedził go najprawdziwszy Dyniowy Król z „Miasteczka Halloween”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ho, ho, ho i te sprawy – wyrzuciła z
siebie gniewnie postać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– P… Panie? – zapytał niepewnie Severus.
– Na Merlina, co ty tu robisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Voldemort niechętnie spojrzał na
samego siebie, po czym, co było do niego zupełnie niepodobne, wzruszył
ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Miałem do wyboru albo nieść ludziom
radość i ukojenie, albo zostać nowym członkiem „One Direction”. Nie mam głosu,
więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ależ to urocza historia! – przerwał
z zapałem Albus. – Doprawdy, sam zawsze chciałem śpiewać z „One Direction”…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podczas gdy dyrektor nucił pod nosem „Jesteś
niepewna siebie, zupełnie niepotrzebnie”, Severus zdążył otrząsnąć się z szoku.
Spojrzał podejrzliwie na podziwiającego nietoperzową girlandę Voldemorta, lecz
nie był w stanie powiedzieć niczego sensownego, więc jedynie otwierał i zamykał
usta. Jego sytuacji nie poprawiało to, że właśnie ujrzał w kominku lewitującego
ducha Nagini, która miała na sobie typowo mugolską opaskę mającą imitować
poroże.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W tym czasie duch Toma układał pod
choinką paczki z napisem „Puszek”. To otrzeźwiło Snape’a.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A ja? – zapytał, zanim zdążył się
powstrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Voldemort uśmiechnął się na tyle, na
ile pozwalała mu na to swoja opinia najmroczniejszego czarnoksiężnika od czasu
Morgany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiesz, było mi głupio, że pozwoliłem
Nagini tak po prostu cię zabić – zaczął nieco niepewnie Voldemort. – Mogłem
przynajmniej najpierw zorganizować dla ciebie jakieś pożegnalne przyjęcie. No
wiesz, tort w kształcie trumny i te sprawy… W każdym razie, gdy dowiedziałem
się, że tak bardo zależy ci na hipogryfie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał na Toma z nadzieją w
oczach.<o:p></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Czeka na zewnątrz, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal">
PS: A jeśli nie macie dla kogoś nadal prezentu i zaczynacie
rozważać możliwość wrzucenia pod choinkę jakiegoś nierozpakowanego mydła z
łazienki, to mam dla Was idealną propozycję, która zapewni wspaniałą rozrywkę
całej rodzinie :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTS55zRjJa5s5Er6mocceo6Z_H2F_EIsaU37gidj4clZkL9GrYeWIEGp_yikdd-PZYXcb4odfkFJkZf5pO-FNLk-MCnFbYJlxVX1y-6IF63JbQR0by2yYoSmGsEBGzguAhM9Y1zuqftSs/s1600/SnapeInfo.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="330" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTS55zRjJa5s5Er6mocceo6Z_H2F_EIsaU37gidj4clZkL9GrYeWIEGp_yikdd-PZYXcb4odfkFJkZf5pO-FNLk-MCnFbYJlxVX1y-6IF63JbQR0by2yYoSmGsEBGzguAhM9Y1zuqftSs/s400/SnapeInfo.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.angulique.net/snapedownload.html" target="_blank">Całą książeczkę do pobrania znajdziedzie pod tym linkiem!!!</a></div>
</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-74277122667000044332015-12-14T05:06:00.000+01:002015-12-22T01:25:39.974+01:00Rozdział 11. Mrok. Część I<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Witam
Was, moi drodzy! Przez najbliższy tydzień nie dam rady wrzucić niczego, więc
dziś, o, bagatela, piątej rano kolejny rozdział. Nieco krótszy, bo gdy </span>zaczęłam
opisywać te wszystkie emocje, jak zwykle wyszło mi o kilka(naście) stron za
dużo i musiałam wszystko pociąć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Ze
spraw bieżących, notka świąteczna się pisze, ale pracę nad nią muszę przerwać
aż do dziewiętnastego. Niestety, wybrali mnie na prawą rękę pani rektor i
obowiązki z tym związane nieco mnie przetłaczają. Jednak tekst pojawi się, jak
w tamtym roku, dwudziestego czwartego :) Może również, na kilka dnia przed
świętami, uda mi się znaleźć parę chwil i podzielić się z wami czymś podobnym
do <a href="http://bezdomni-severitus.blogspot.com/2014/12/ano.html" target="_blank"><i><b>tego postu</b></i></a>. Jeśli jesteście chętni, oczywiście ;)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Poza
tym, „Bezdomni” mają już przeszło rok :) Zauważyliście? Mi samej to jakoś
umknęło ;) Huh, może wreszcie warto pełną parą zacząć starania o betę… Ktoś w
tego typu sprawach zorientowany może i posłuży radą :)?<span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">I tak, to już na prawdę pora na choinkowego Snape'a po prawej i bardziej świąteczną playliste, choć z tym drugim jeszcze nieco poczekam :)</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
„A ona obudzi się
zlana zimnym potem na podłodze</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Obok rodzinnego portretu
narysowanego, kiedy miałeś cztery lata</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
I obok słoika z dwoma
centami, które już nie są dobre”</div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
The middle east „Blood”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pokoju panował nieprzyjemny
półmrok. Gęsty i duszący. Drobiny kurzu powoli przelewały się w smugach
księżycowego światła, które wpadało przez nadłamane okiennice. To właśnie ta
blada poświata ukazywała kontury wszechobecnego chaosu i zniszczenia. Drewniane
odłamki mebli. Strzępy pościeli otulające łóżko i podłogę. Biały puch skropiony czerwienią. Skrzące się gdzieniegdzie okruchy szkła. I cisza. Cisza
zbyt namacalna, by jej nie poczuć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zmusił się, by zaklęciem
usunąć wszystkie okruchy szkła, po czym pozwolił różdżce wysunąć się ze swojej
dłoni i potoczyć w nieznanym kierunku. Powoli przestąpił próg i stąpając
niepewnie między drewnianymi drzazgami, skierował się w głąb pokoju. Z
każdym krokiem dostrzegał kolejne ślady zniszczenia, jednak jego zaniepokojony
umysł zdawał się tego nie rejestrować. Automatycznie kroczył przed siebie i
wypatrywał swojego brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy
w nikłym świetle sączącym się zza zasłon ujrzał ciemną sylwetkę. Nic mu nie
było. Lucas odetchnął głęboko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powoli zbliżył się do Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sev? – Szepnął, choć doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna wie o jego obecności. – Dobrze się
czujesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie otrzymał odpowiedzi, więc nieobutą
stopą ostrożnie zgarnął z najbliższego kawałka podłogi szczątki wyposażenia i
usiadł obok brata. Ramię w ramię. Jak dawniej. Gdyby znaleźli się w tej
sytuacji przy innych okolicznościach, uśmiechnąłby się. Teraz jednak,
przyciągnięty ku ziemi oczywistą troską o dalsze losy Harry’ego i niepokojem o
Severusa, w milczeniu wpatrzył się w czerwony regał. Sunął wzrokiem po
grzbietach ubogiego księgozbioru i drugi raz w życiu zastanawiał się, co
powinien w tej chwili zrobić. O poprzednim razie wolał w tej chwili nie myśleć,
tamta rana wciąż krwawiła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mijały kolejne minuty. Plamy
księżycowego światła powoli przemieszczały się po ścianach o kolejne milimetry,
a kurz wciąż i wciąż przelewał się między dwoma oddechami w leniwym tempie. Lucas pozwolił
swoim nogom wyprostować się, zaś barkowi oprzeć o komodę. Zbyt wiele złych
rozwiązań napływało do jego głowy, by spoglądać na tę sytuację optymistycznie.
Z cichym westchnieniem zsunął z ramion marynarkę i pozwolił jej opaść na
ziemię. Spojrzał na Severusa, który nadal trwał w tej samej pozycji i wpatrywał
się w jakiś martwy punkt przed sobą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Musimy porozmawiać – zaczął w
końcu Lucas. – Musimy jakoś przekonać twojego przełożonego do zmiany zdania.
Tobie jeszcze nigdy tak nie… – przerwał nagle, nie chcąc kłamać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Znów zapadła cisza. Zmarszczki na
twarzy Severusa pogłębiły się, lecz on sam nadal trwał w bezruchu. Lucas spojrzał na niego, choć wiedział, że
pod tymi wszystkimi warstwami ciężkiej tkaniny nie ujrzy nerwowo napiętych mięśni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeśli Severus był tak załamany,
Lucas nie chciał myśleć o tym, co musi przeżywać Harry. W końcu przywiązali się
do siebie. Jego brat pokochał chłopca, choć nigdy by się do tego nie przyznał,
zaś dzieciak postrzegał profesora jako pełnoprawnego opiekuna. I tak, do
cholery, powinno pozostać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sev, musimy coś zrobić – Lucas
utkwił w bracie zmęczone spojrzenie. – Wiem, że nie możesz zbliżyć się do
małego, ale wciąż możesz porozmawiać z twoim przełożonym. Spróbować nakłonić go
do zmiany zdania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jedyną reakcją ze strony Severusa
było nerwowe drgnięcie i Norweg już wiedział, ze stąpa po cienkim lodzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pomóż mi – westchnął Lucas. –
Harry…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wynoś się! – wysyczał Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Musimy działać! Inaczej
stracisz Harry’ego na zawsze, a Dursley’owie będą się nad nim znęcać dopóki nie
osiągnie pełnoletniości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W końcu mężczyzna się poruszył.
Gwałtownie odwrócił głowę w stronę Lucasa i mierzył go mrocznym spojrzeniem. Tkwiąca
w rękawie różdżka uwierała go w rękę, lecz nie wysunął jej z rękawa. Nawet w
tym stanie pilnował, by nie narażać życia jedynej przychylnej mu osoby.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nic nie możemy zrobić! – wrzasnął
Severus, wściekle pocierając znak na swoim przedramieniu. – Myślisz, że gdybym
widział jakąkolwiek drogę ucieczki od tego wszystkiego, to nadal bym tu
siedział?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie myślę w ten sposób – zaczął
spokojnie Lucas – ale sądzę, że musimy chociaż spróbować. Stawka jest zbyt
wysoka, żeby się jej wyrzec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Niczego się nie wyrzekam! –
warknął mężczyzna. – Po prostu próbuję cię uświadomić, że ta sytuacja jest
beznadziejna!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg wytrzymał rozwścieczone
spojrzenie brata, po czym z trudem podniósł się z siadu i otrzepał nogawki.
Potarł twarz ręką w zmęczonym geście i pochylił się na ciemną sylwetką uparcie
wpatrującą się okno.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zostaw w końcu ten temat! –
Severus poderwał się z podłogi i zaczął wściekle krążyć po pokoju. – To już
skończone! A teraz wynoś się i zamknij za sobą drzwi!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry cię potrzebuje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów zamarł w
miejscu, po czym wbił w brata gorejące furią spojrzenie. Miał wrażenie, że
wewnętrzny ogień wręcz pali jego gardło, pragnąć wydostać się na zewnątrz i
niszczyć wszystko wokół.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nienawidzę cię!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dom od ośmiu lat nie był tak
ponury i milczący. Księżyc, który tej nocy zdawał się być wyjątkowo odległy i
obcy, zalewał wszystko martwym, bladym światłem. Wysoki płot i białe ściany domu
tonęły w jego blasku. Osnute mgłą trawy i krzaki zamarły w bezruchu.
Rozciągnięte między nimi cienkie nici ciszy drgały na wietrze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pobielanym domu obecna chwila
zdawała się tkwić w miejscu, unieruchamiając wszystko wokół. Kuchenny zegar
odmierzał czas, lecz przerwy między kolejnymi przeskokami wskazówek stawały się
coraz bardziej dłuższe i nieregularne, aż w końcu zmieniły się w niemrawe
podrygiwanie wskaźnika, który nie potrafił dosięgnąć przekrzywionej dziewiątki
nadrukowanej na cyferblacie. Tykanie umilkło. Jedynym dźwiękiem stało się monotonne
buczenie zamrażalnika.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W salonie dwóch mężczyzn tkwiło
przed wygasłym od jakiegoś czasu kominkiem. Jeden z nich siedział sztywno
wyprostowany na sofie. W dłoni uparcie ściskał szklankę z alkoholem, lecz nie
zbliżał jej do ust. Drugi, wbrew swojej naturze, leżał nieruchomo na podłodze,
wpatrując się niewidzącym spojrzeniem w sufit. Obaj milczeli, zupełnie jakby
wygłuszony kilkoma warstwami betonu skowyt dobiegający z garażu był wystarczającą
odpowiedzią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Istniały trzy zaklęcia
niewybaczalne. Jedno łamiące byt, drugie łamiące godność i trzecie łamiące
wolę. Lucas spoglądał na swojego brata i sądził, ze tak mogłoby wyglądać
czwarte. Dostrzegał ściągniętą twarz i zbyt czarne oczy. Odwrócił wzrok, bo nagle ogarnęła
go pewność, że gdyby patrzył w nie dłużej, zostałby wciągnięty i utonął. Jak w
opowieści Harry’ego o studni, w której mieszkała otchłań. Zacisnął powieki na
tę myśl.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co zamierzasz zrobić?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nadal wpatrywał się w
bursztynowy płyn mieniący się w kryształowej szklance. Prócz alkoholu, pachniał
anyżkiem i kminkiem. Pamiętał, że przez wiele lat kochał ten zapach. Woń uspokajała,
dawała wytchnienie. Przestawał jej potrzebować tylko wtedy, gdy znajdował się w
tym domu. Teraz jednak nie czuł niczego z tamtego ciepła. W palcach drugiej słowni
kurczowo ściskał różdżkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jak za dawnych lat.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie możesz tego tak zostawić –
kolejne słowa napłynęły do niego z podłogi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Obawiam się, że w tej kwestii
nie pozostawiono mi zbytniego wyboru – warknął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas spojrzał na niego z
niepokojem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie chcę przez kolejnych osiem
lat martwić się tym, czy nadal żyjesz. A ty nie chcesz widzieć dyrektora.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus starannie zignorował ukłucie
gdzieś w piersi. Starał się odizolować od wszystkiego w środku, bo każde
zanurzenie w wewnętrzny chaos sprawiało, że na zewnątrz wypływał obraz
wystraszonego, zapłakanego dziecka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Praktycznie, w tej chwili
posiadam status osoby bezdomnej – stwierdził po chwili milczenia. – I tak nie
mam gdzie iść.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie musisz nigdzie iść. Ten dom
należy do Snape’ów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mistrz eliksirów zacisnął usta w
cienką linię i nie powiedział niczego. Usłyszał, jak Lucas podnosi się z
podłogi i po chwili ujrzał przed sobą jasne oczy. Spoglądał w nie przez chwilę,
po czym niezauważalnie skinął głową i wreszcie wypił zawartość szklanki. Po
chwili spał. Nie poczuł nawet dłoni, które chwyciły go za ramiona i położyły go
na sofie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry już nie pamiętał, ile razy
marzył o tym, by móc zamieszkać w ciasnej sypialni na piętrze. Co prawda,
znajdowały się w niej tylko te meble, które zostały kiedyś uszkodzone i
zastąpione nowymi, jednak perspektywa posiadania własnego pokoju, w którym
miałby cokolwiek poza kartonowym pudłem, zdezelowaną leżanką i wiszącą nad nią
obdrapaną z farby półką, od zawsze była kusząca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz jednak, leżąc na wąskim,
ale miękkim łóżku, czuł się podle. Mokre od łez policzki co jakiś czas
przecierał piąstkami, ale to nie pomagało mu przestać płakać. Nawet przykrycie
się ciepłą, miłą kołdrą nie sprawiło, że poczuł się lepiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czuł się tak smutno, jak jeszcze
nigdy. Smutno i źle. Z jednej strony tęsknił za profesorem, ale z drugiej wciąż
pamiętał obietnicę, że będzie mógł z nim zostać. A teraz był całkiem sam. Znowu
nikt go nie chciał, ale tym razem wiedział, że jest gorzej. Teraz kiedy już
poznał, jak to jest zasypiać w czyichś ramionach, wypełniało go rozgoryczenie
na myśl o tym, że już nigdy tego nie dostanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podciągnął kolana pod brodę i
objął je ramionami. Miarowe kołysanie, które zazwyczaj pozwalało mu się
uspokoić, teraz nie przyniosło żadnego skutku. Ciche uderzenia nagich pleców o
ścianę nie dawały niczego prócz bólu, jednak ból był lepszy od wspomnień sprzed
paru godzin, które wciąż do niego wracały. Gdyby nie to, w którym widział
profesora, który próbował po niego iść, czułby się zdradzony jeszcze bardziej,
niż w tej chwili.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pozwolił bezwładnemu ciału brata
opaść na sofę. Patrzył na nie przez chwilę po czym westchnął cicho i podniósł z
podłogi pustą szklankę. Wiedział, że nieco przesadził z Eliksirem Słodkiego
Snu, ale obawiał się, że słabsza dawka mogła nie zadziałać. A sen pozbawiony
koszmarów był teraz chyba jedynym, co mógł zaoferować Severusowi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ukląkł przed kominkiem dorzucając
do niego kilka drew, po czym ręcznie rozpalił ogień. Różdżkę zostawił gdzieś na
korytarzu, lecz nigdy nie lubił z niej korzystać. Severus kiedyś zwykł mu
dogryzać, że jest czarodziejem mugolskim do szpiku kości. Nigdy temu nie
zaprzeczał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili pokój zaczęło wypełniać
ciepłe i przyjemne światło, jednak w kątach nadal czaił się mrok. Ciemność była
niepokojąca, lecz mężczyzna czuł, że jest lepsza od wcześniejszej rozpaczy.
Tej nocy pozwoli im odpocząć przed ciężkim jutrem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszedł tylko po to, by wypuścić
Sama z garażu. Pies natychmiast wbiegł do domu i ignorując miski z jedzeniem,
pognał do salonu. Lucas stał jeszcze przez chwilę na zewnątrz i łudził się
nadzieją, że dyrektor Hogwartu mógł o nim zapomnieć i nie włączyć go w ochronne
obwody wokół domu Dursley’ów. Że gdyby teraz teleportował się na Privet Drive,
mógłby po cichu zabrać stamtąd Harry’ego i… Westchnął ciężko i ruszył do domu,
by odnaleźć swoją różdżkę. Gdy już miał ją w ręcę, zaczął pieczętować drzwi, by
dać sobie i swojemu bratu choć minimalne poczucie bezpieczeństwa.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div style="text-align: left;">
EDIT!!!<br />
Podążając za inicjatywą Ślizgonki, postanowiłam odkurzyć stare marzenie :) Nadal tkwi we mnie obawa, że odzew może okazać się nikły (żeby nie powiedzieć, że zerowy), ale sądzę, że jakoś to przeżyję, bo naprawdę warto!<br />
Przechodząc do sedna, jeśli ktoś z Was czuje w sobie twórczego ducha i pragnie go nakierunkować na „Bezdomnych”, to uprzejmie informuję, że właśnie w tym celu „Bezdomni” doczekali się osobistego maila - bezdomniseveritus@gmail.com<br />
Wszelkie fanarty uprzejmie proszę wysyłać na powyższy adres. Wraz z pierwszą nadesłaną pracą, na blogu pojawi się nowa zakładka zatytułowana „Wasze fanarty”, na której będzie można zapoznać się z Waszym wyobrażeniem odnośnie postaci, miejsc lub poszczególnych zdarzeń. Jeśli akcja faktycznie dojdzie do skutku, sądzę, że Wasze fanarty będą również wyświetlane gdzieś po prawej stronie w pokazie slajdów.<br />
Jednak, to nie wszystko. Jeśli ktoś z Was pisze jakiekolwiek miniaturki w tematyce okołopotterowskiej (niekoniecznie musi to być severitus) i pragnie się nimi podzielić z szerszym gronem, istnieje możliwość, by pojawiły się na „Bezdomnych”. W tym celu należy wysłać je w załączniku na wyżej wymieniony email. Zalecane jest przy tym podanie swojego Nicku, lecz jeśli przy tym prowadzisz bloga, zachęcam do podania jego adresu, gdyby ktoś postanowił zapoznać się z resztą Twojej twórczości :)<br />
Oczywiście boję się, że akcja może się nie udać i nikt nie podzieli w tej kwestii mojego entuzjazmu, jednak czekam niecierpliwie na choćby tego jednego, osamotnionego maila. Może ktoś zechce zrobić i nam i sobie prezent na święta :)<br />
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i z góry uprzedzam, że o inicjatywie przypomnę jeszcze w paru kolejnych postach :)</div>
</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-89522111124573084572015-11-11T02:02:00.001+01:002015-11-11T02:03:52.024+01:00A czy ty widziałeś już pierwsze bombki w sklepach?<div class="MsoNormal">
No i stało się. Weszłam do
marketu, było coś ledwo kilka dni po wszystkich świętych, i co tam widzę? Dwie
przesadnie radosne kobiety w czerwonych fartuszkach (no skąpe one były, skąpe)
dumnie rozkładające świąteczne artefakty na regałach, które jeszcze wczoraj
gościły znicze. Ze skłaniającej do przemyśleń aury z listopadowego
święta nie pozostało nic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kolejnym sklepem był meblowy. Ten,
w którym połowa sprzętów wygląda zadziwiająco podobnie do tych Ikeowskich. Nie
zgadniecie, co tam zastałam. Ależ tak! Wszędzie, dosłownie wszędzie, na
komodach, regałach, łóżkach, sofach, no dosłownie wszędzie… Błyszczące
łańcuchy. I nieco przerażające mikołaje. I ozdoby świąteczne w ogromnych
koszach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mało tego. Choć nie mam w zwyczaju
oglądania telewizji, ostatnio stwierdziłam, że byłoby miło spędzić nieco czasu
z rodzicielką. A że mama uwielbia wypoczywać przed odbiornikiem… Pierwsze
spojrzenie w stronę ekranu poraziło mnie paradą świątecznych ciężarówek Coca-Coli.
Arghhhhh!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dlaczego, dlaczego wszystko wokół
nagle zaczęło bombardować mnie informacją o świętach, choć nie ma jeszcze nawet
adwentu?! Nie, nie zrobię tego, to jeszcze nie czas, żeby wrzucić na bloga
przebranego za choinkę Severusa. Spokojnie, bądźmy poważni i zachowajmy umiar.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wbrew
temu, czym zasypuje nas marketingowa machina, to jeszcze nie ten czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jednak… Skoro już piszę… Chyba
mogę wrzucić wam coś, co kocham i uwielbiam bardzo. I to tak bardzo, że płaczę
ze śmiechu ilekroć oglądam :) Wiem, że częsci sporo, ale na prawdę warto! Link daję tylko do pierwszej, ale gdy otworzy się go na Youtube, kolejne są w podpowiedziach.</div>
<div class="MsoNormal">
Ciekawi mnie, czy znajdzie się tu
ktoś, kto tego nie zna. O odpowiedź uprzejmie proszę w komentarzach, bo nie wiem,
czy warto się takimi rzeczami z Wami dzielić :)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/SKjNtLUavR0/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/SKjNtLUavR0?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
PS: No i teraz cały dzień będę nucić te piosenki...</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-46201699031534197942015-11-03T21:31:00.000+01:002015-11-04T21:41:25.903+01:00Rozdział 10. W ciemność. Część II<div class="MsoNormal">
Jestem! Dobry Merlinie, pisanie pracy licencjackiej nie jest
nawet w jednym procencie tak satysfakcjonujące jak pisanie dokładnie tego, co
pisać się chce…</div>
<div class="MsoNormal">
Wiem, wiem, że dłuuuuugo mnie nie było :( Wiem, że zamordujecie,
ukamienujecie i jeszcze na dodatek poszatkujecie i usmażycie na głębokim oleju.
Wiem i całkowicie Was, moi drodzy, rozumiem. Ba, nawet popieram! Nie było mnie
stanowczo za długo i to niewybaczalne. Nie spodziewałam się, że licencjat aż
tak bardzo wypruje mnie ze wszelkich pokładów kreatywności. Nie jestem w stanie
Wam powiedzieć, ile czasu spędziłam pisząc kolejną część „Bezdomnych”, kasując
wszystko, pisząc od nowa, kasując, bo znów beznadziejne… No nie mogłam się „wypisać”.
To ta, za przeproszeniem, cholerna plaża! Zastopował mnie ten moment
straszliwie i nie wiedziałam, jak to pociągnąć dalej.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak dziś weszłam na bloga i zobaczyłam, że w zakładce „komentarze”
pojawiła się okrągła liczba 100! Nie wierzę, po prostu nie wierzę :) Takiego
motywatora było mi potrzeba, w ruch poszła "Lacrimosa" Mozarta i pisanie ruszyło z kopyta, w jeden wieczór
powstała kolejna część. Nawet ta przeklęta plaża jakoś się rozwinęła, choć nie
jestem do końca usatysfakcjonowana tym fragmentem…</div>
<div class="MsoNormal">
Dziękuję Wam więc za te 100 komentarzy i za to, że tak
lojalnie czekaliście tu na mnie i broniliście mnie przed niecierpliwymi :)
Dziękuję z całego serca i w tej podzięce składam w Wasze dłonie kolejny
rozdział :)</div>
<div class="MsoNormal">
Allons-y :)!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Plaża była opustoszała. Skryta za
skalistym klifem i ciągnącą się w dół stromą serpentyną drogi, nie stanowiła
idealnego miejsca na niedzielny spacer dla większości ludzi, więc rzadko kto tu
bywał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pas drobnego żwiru ciągnął się aż
po horyzont, wciąż i wciąż podmywany kolejnymi falami. Na swój sposób było to
odprężające, więc Severus siedział na kocu swobodnie opierając się o spory kamień za jego plecami. Porywane
wiatrem ziarna piasku uderzały o jego płaszcz, lecz on nawet tego nie zauważał.
Patrzył, jak Harry niepewnie oddala się w stronę wody, co chwilę spoglądając
przez ramię by upewnić się, że oni nadal tam są. Sam początkowo biegł
posłusznie obok chłopca, lecz po chwili zauważył powoli sunącego między
kamieniami kraba i rzucił się w jego stronę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Mały ryb nie do jedzenia. Mały ryb boli.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam spoglądał wrogo na kraba,
dokładnie wylizując obolały nos.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Mały ryb gryzie!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam zaczaił się, po czym zaczął
skakać wokół kraba niezbyt wiedząc, co zrobić z kimś, kto kąsa przy
jakiejkolwiek próbie zbliżenia. Początkowy pisk szybko przerodził się w
warczenie i ostatecznie we wściekłe ujadanie. Skorupiak obracał się wokół
własnej osi i młócił powietrze szczypcami. Walka była dość wyrównana, lecz
zakończyła się niespodziewanie jednostronnym opuszczeniem ringu, gdy krab nagle wycofał się z powrotem między kamienie. Zdziwiony pies obwąchiwał je przez
chwilę, po czym zrezygnowany powlókł się w stronę wody, gdzie Harry z
podwiniętymi nogawkami i bosymi stopami ścigał się z wiatrem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W tamtej chwili Severus miał
wrażenie, że wreszcie jest dokładnie tak, jak powinno i że będzie tak już zawsze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Severusa opuściły już buzujące w nim pokłady furii. Minęła
nawet wściekła chęć zabicia Dumbledore’a, a pozostała jedynie złość. Złość na
samego siebie i własną bezsilność. Bo właśnie tak się czuł – bezsilny,
zrezygnowany, wypruty z jakiejkolwiek możliwości działania. Zupełnie, jakby
jego duszę pochłaniał właśnie dementor.</div>
<div class="MsoNormal">
Podłoga pod jego plecami była zimna, a pokój z każdą godziną
coraz ciemniejszy i ciemniejszy. Co jakiś czas jego ciałem wstrząsał dreszcz,
lecz on zdawał się nawet tego nie zauważać. Spoglądał w stronę okna, lecz
niczego nie widział. Gdzieś jakoby w oddali jego umysł tępo rejestrował dźwięk
deszczu uderzającego w szybę.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozlane wino leniwie kapało z komody i powoli wsiąkało w
szczeliny między drewnianymi panelami. Czerwone i już częściowo zaschnięte
zacieki kontrastowały z bielą ściany. Odłamki szkła rozsiane po całym pokoju
połyskiwały w świetle księżyca. Parę z nich utkwiło w pościeli. Kilka w czarnym
płaszczu Severusa.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W wieku sześciu lat spadł z drzewa. Pamiętał to bardzo
wyraźnie, wspinał się coraz wyżej i wyżej. Już prawie sięgał najwyższych
jabłek, gdy to usłyszał. Mimo hałasu maszyn rolniczych i krzyków jego
przyjaciół gdzieś tam w dole, usłyszał niezwykle wyraźnie. Gałąź pod nim
pękała. I nagle wszystko wokół niego umilkło. Czując, że traci grunt pod
stopami, panicznie rozejrzał się wokół i spróbował uchwycić się konaru tuż nad
jego głową. Siła grawitacji była jednak nieubłagana i po niespełna sekundzie
poczuł, że spada. Spada z ponad pięciu metrów.</div>
<div class="MsoNormal">
Mówi się, że w chwili śmierci człowiek widzi przed oczami
całe życie. Jak długie jest życie sześcioletniego dziecka? Spadanie z pięciu
metrów jest jednak krótsze od wspomnień niespełna siedmiolatka. To tylko sekunda,
może nawet niecała i nagle czujesz tępy ból w plecach, gdy uderzasz nimi w
twardą glebę. Powietrze zostaje brutalnie wyciśnięte z płuc i najpierw ogrania
cię panika, bo nie potrafisz ponownie go zaczerpnąć. Pompa nie chce się unieść,
tłok uległ uszkodzeniu na skutek mechanicznej awarii. Gwarancja nie może zostać
uwzględniona.</div>
<div class="MsoNormal">
Później dociera do ciebie ostry, promieniujący ból gdzieś z
okolic krzyża i przypominasz sobie reklamy, w których pokazywano skutki skoków
na główkę do zbyt płytkiej wody. „<i>Boże,
połamałem sobie kręgosłup!” </i>Paniczna myśl sprawia, że mimo palącego bólu
płuc i chyba wszystkich żeber zaczynasz cicho jęczeć i próbujesz się podnieść.
Świat wokół wiruje, a ty czujesz, jak po policzkach spływa ci coś gorącego i
nie masz pewności, czy to tylko łzy, czy też krew. Jesteś sam. Jesteś przerażony. Jesteś przekonany, że
umierasz.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy nie udaje ci się chociażby unieść głowy, zaczynasz wołać
o pomoc. I mimo, że twój głos jest z każdą chwilą coraz silniejszy, a krzyk
powoli staje się histeryczny, nikt nie przychodzi. Nikt cię nie słyszy.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy wrócił do domu, ojciec szczęśliwie odsypiał właśnie
spotkanie z przyjaciółmi w barze. Cicho przemknął obok niego i powłócząc
nogami, skierował się w stronę kuchni. Resztki dziecięcego instynktu pociągnęły
go ku matce. Mama zrozumie. Opatrzy jego rany i powie, że wszystko już jest
dobrze. Że cieszy się, ze nic mu nie jest.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zrobiła tego. Była chora i potłuczona. Zmęczona. Chyba
pierwszy raz w życiu pijana. Opuchnięte oko niezgrabnie próbowała ukryć za
poniszczonymi włosami. A Severus znów sprawił jej zawód. Zniszczył ubranie. Gdy
sąsiedzi zobaczą siną, poranioną twarz jej dziecka, jego przygarbioną sylwetkę, znów zaczną wytykać jej męża palcami. Mówić mu, że powinien łagodniej obchodzić
się ze swoim synem. Że to nie wypada.</div>
<div class="MsoNormal">
Była na niego zła. Wściekła. Szeptała, by nie obudzić
Tobiasza, lecz nie był to przyjemny szept. I właśnie wtedy pierwszy raz go
uderzyła. Twarz piekła jeszcze długo po tym. Bolała bardziej, niż razy jego
ojca. Bardziej nawet, niż dwa złamane żebra, które zrastały się jeszcze długo
po tym.</div>
<div class="MsoNormal">
Później był bliski śmierci jeszcze wiele razy. Zawsze jednak
towarzyszyło mu przy tym uczucie nagłego, niekontrolowanego spadania, którego
doświadczył w wieku sześciu lat. Nigdy jednak nie wróciło do niego z taką siłą, jak właśnie teraz.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie mógł się ruszyć gdy widział, jak Dumbledore wynosi
Harry’ego. Chłopiec płakał i krzyczał. Dławił się łzami. Rozpaczliwie nawoływał
go, a on stał tam i czuł, że spada. Dziecko rozpaczliwie wierzgało w stalowym
uścisku dyrektora, a Severusowi powoli zaczynało brakować powietrza. Miał
wrażenie, jakby właśnie umierał.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy Harry kurczowo zacisnął palce na ramie drzwi, a
Dumbledore usilnie próbował je oderwać, by móc się teleportować, Severus instynktownie ruszył w ich kierunku. I upadł. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, gdy
ciałem wstrząsnął nagle ostry spazm bólu. Dłonie zacisnęły się w szponiastym
uścisku na klatce piersiowej, lecz nadal nie mógł schwycić oddechu. Czuł się,
jakby ktoś niespodziewanie wyrwał z jego płuc całe powietrze. Dudnienie serca pod jego żebrami stało się na tyle głośnie, że słyszał je nawet mimo zbyt wysokiego pisku, który zalazł mu uszy. Spojrzał w górę, lecz przed oczami widział jedynie ciemne pręgi i rozbłyskujące na ich tle eksplozje światła. To wszystko bolało, każdy dźwięk i obraz.<br />
Jak przez mgłę słyszał
naganne słowa Albusa.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>„Złożyłeś mi wieczystą przysięgę, Severusie. Zabroniłem ci zbliżać się do chłopca, więc uszanuj to.
Nie chcę cię stracić przez twoją własną niesubordynację.”<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Severus wiercił się w fotelu, szukając wygodniejszej
pozycji. Oddałby bardzo wiele, by móc choć odrobinę odciążyć nogi i pozbyć się
pazurów wbijających mu się od kilkudziesięciu minut w udo. Sam był
niemiłosiernie ciężki.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Za dużo bekonu,
zdecydowanie za dużo bekonu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Pies był jednak zbyt zafascynowany wystawianiem łba przez
okno, by wciąć pod uwagę fakt, że powalił się na czyjeś kolana całym ciężarem
swoich dwudziestu siedmiu kilogramów. Napełniona wiatrem morda Sama ukazywała
rząd białych zębów i niezliczone pokłady śliny. Severus nagle odniósł wrażenie, że ścieranie z twarzy zwierzęcych
wydzielin jest zdecydowanie bardziej obrzydliwe, niż rozkrajanie karaluchów na
części pierwsze i tworzenie z nich szarych eliksirów o konsystencji wymiocin
kotów pani Figg. Zrezygnowany odwrócił głowę jak najdalej od okna.</div>
<div class="MsoNormal">
Na przednim siedzeniu Lucas dławił się powstrzymywanym śmiechem.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może przywołać Sama i uwolnić
Severusa od psiego ślinotoku, lecz widok jego brata, który wreszcie otwarcie
pokazuje jakiekolwiek emocje, a już zwłaszcza obrzydzenie, poza cyniczną pogardą, był dla Norwega zbyt wiele warty, by to przerwać. Prawie więc
płakał z rozbawienia wiedząc, że Sev ma zbyt miękkie serce do Sama, by zgonić
go ze swych kolan.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy w kącikach jego oczu pojawiły się łzy rozbawienia,
zwolnił do trzydziestu kilometrów na godzinę i postanowił skupić się na czymś
innym, by oderwać wzrok od komicznego wyrazu twarzy Severusa. Widok był
zbyt piękny, by Lucas mógł spokojnie skupić się na prowadzeniu samochodu.</div>
<div class="MsoNormal">
– Harry? – spojrzał w lusterku na uśmiechniętego i
zaczerwienionego od biegania po plaży chłopca. – Widzę coś.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopiec zastygł na chwilę, zupełnie jakby chciał mieć
pewność, że ktoś oczekuje na jego odpowiedź.</div>
<div class="MsoNormal">
– Co pan widzi?</div>
<div class="MsoNormal">
– Lucas – instynktownie poprawił chłopca. – Coś, co zaczyna
się na literę „D”.</div>
<div class="MsoNormal">
Harry spojrzał na niego niezrozumiale i Lucasowi
przypomniało się, że przecież chłopiec nigdy się z nikim nie bawił, więc
zapewne nie zna żadnych gier.</div>
<div class="MsoNormal">
– To taka zabawa. Spróbuj zgadnąć, co widzę. Wtedy wygrasz.</div>
<div class="MsoNormal">
– Eeeee – Harry zamyślił się głęboko, a z jego spojrzenia
wreszcie zniknęła podejrzliwość. – Czy to coś to drzewo?</div>
<div class="MsoNormal">
– Nie, to coś o wiele mniejszego i znajduje się tutaj, w
środku.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopiec zlustrował uważnym spojrzeniem wnętrze samochodu.</div>
<div class="MsoNormal">
– Czy to coś niebieskiego? – zapytał z błyskiem w oczach.</div>
<div class="MsoNormal">
– Mhm.</div>
<div class="MsoNormal">
Harry wiedział, że już wygrał.</div>
<div class="MsoNormal">
–To ta książka z przodu jest! – wykrzyknął triumfalnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Severus gwałtownie poderwał głowę i spojrzał na chłopca.
Harry pierwszy raz podniósł głos i wyglądał zupełnie jak <i>normalne dziecko</i>. Mężczyzna zganił się za to określenie, lecz nie
potrafił przestać myśleć o tym w ten sposób. Tak swobodnie malec zachowywał się
do tej pory tylko w nocy, gdy usypiał w jego ramionach. Mężczyzna uśmiechnął się
nieświadomie.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wszystko idzie w
dobrym kierunku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ale nie szło. Gdy wreszcie Severus poczuł, że jest w stanie się
ruszyć, podniósł się gwałtownie i zataczając się, ruszył w stronę ich sypialni.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jego sypialni. Tylko
jego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Gdzieś za sobą usłyszał wołanie Lucasa. Poczuł, jak brat
chwyta go za ramię, lecz odtrącił jego rękę. Gdy Norweg ponownie próbował się do niego
zbliżyć, Severus pchnął go. Zbyt agresywnie, lecz nawet się nie odwrócił, gdy usłyszał
tępy huk ciała padającego na podłogę. Zataczając się, wszedł do sypialni i
niewerbalnym zaklęciem zatrzasnął i zapieczętował za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozsadzała go wściekłość. Nienawiść skierowana bezpośrednio
w stronę Dumledore’a. </div>
<div class="MsoNormal">
<i>Skurwysyn…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jebany skurwysyn…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Nie mógł za nim iść. Nie mógł go zabić. Nie mógł nawet się
przed nim ukrywać. Nigdy więcej nie oglądać go na oczy. Przestać wypełniać jego
rozkazy. Związany przysięgą wieczystą, zmuszony był służyć temu skurwielowi.
Nie miał nawet cholernego prawa umrzeć bez jego wyraźnego życzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Szpieguj dla mnie
Voldemorta, Severusie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przykro mi chłopcze,
ale musisz ich zabić. Inaczej Voldemort wydobędzie z nich informacje na temat Zakonu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Podaj jej Veritaserum,
potrzebujemy tych informacji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>To tylko lewa ręka,
nic ci nie będzie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Doskonale wiesz, drogi
chłopcze, że nie mogę pozwolić ci zostać w Hogwarcie na wakacje. Musisz wracać
do domu, jakoś dasz sobie radę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Lily nic nie będzie,
zadbam o to, ale ty musisz dać mi coś w zamian.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Czasami życie zmusza
nas do podejmowania drastycznych decyzji, chłopcze, ale jestem pewien, że dasz
sobie z tym radę. O ile dobrze pamiętam, prędzej nikt cię nie zmuszał do
mordów. To była twoja własna wola.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zrobisz to, Severusie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zabraniam ci,
Severusie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>To dla naszego
wspólnego dobra. Wiesz o tym.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Już więcej nie
zbliżysz się do chłopca!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zobaczył go już z podjazdu. Spoglądał na nich przez ogromne
okno salonu z tymi swoimi iskrami w oczach. Nie wydawał się wściekły, lecz jego
kciuki kręciły nerwowego młynka. Lucas wiedział, że Dumbledore nie zdaje sobie sprawy z jego
istnienia. Mimo tego… Znalazł ich.</div>
<div class="MsoNormal">
Zamknął rozwścieczonego Sama w garażu, po czym niemo
patrzył, jak Severus bierze zdezorientowanego Harry’ego na ręce. Jego brat się
bał. Widział to. Przyciskając chłopca do piersi, powoli szedł ku drzwiom
wejściowym. Były otwarte. Skurwysyn musiał je wyważyć zaklęciem, zupełnie
jakby wiedział, że jego widok w do tej pory najbezpieczniejszym dla jego brata
miejscu będzie dla Seva jeszcze bardziej przerażający.</div>
<div class="MsoNormal">
– I co teraz? – dobiegło go ciche, napięte pytanie brata.</div>
<div class="MsoNormal">
– Nie wiem – odparł równie napiętym głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pierwsza była lampa. Kopnął ją z taką siłą, że materiałowy
klosz rozdarł się o kant szafki. Butelka wina uderzyła w ścianę z taką siłą, że
rozprysła się na miliony drobnych kawałków, które wbijały się w jego stopy przy
każdym kroku.</div>
<div class="MsoNormal">
Drzwi garderoby pękły pod naporem jego pięści, zaś stalowa
rama stolika nocnego wygięła się w kilku miejscach pod dziwnym kątem. Podarte ubrania
leżały na podłodze. Nadpalone strzępy ksiąg alchemicznych i gazet
unosiły się w powietrzu, by wirującym ruchem powoli opadać. Z pościeli
pozostało jedynie wszechobecne pierze, które zaścielało cały pokój. Pióra
wyraźnie kontrastowały ze szkarłatem wina.</div>
<div class="MsoNormal">
Severus zatrzymał się dopiero wtedy, gdy jego wzrok padł na
biblioteczkę Harry’ego. Podszedł do niej powoli i upadł przed nią na kolana.
Delikatnie pogładził czerwone drzewno. Przesunął palcami po grzbietach
dziecięcych książek i zatrzymał się na „Kubusiu Puchatku”. Cienka wstążka
wystawała spomiędzy stron znacząc miejsce, w którym skończyli czytać.
„Wieczorem będziemy czytać dalej” obiecał Harry’emu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ukrył twarz w dłoniach.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Harry, Lily… Zawiodłem
was…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
– Nie możesz go tu trzymać, Severusie. To nie jego miejsce.</div>
<div class="MsoNormal">
– On nie ma innego miejsca, Albusie!</div>
<div class="MsoNormal">
– Harry ma rodzinę. Może nie idealną, ale taką, która jest w
stanie zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje.</div>
<div class="MsoNormal">
– Nie wiesz, jaki on był na początku. Ciągle zastraszony,
czujny. To nie było dziecko, to był wrak!</div>
<div class="MsoNormal">
– Nie będę z tobą o tym dyskutował, chłopcze. Harry Potter
wróci do swojego wujostwa, bo tam jest jego miejsce.</div>
<div class="MsoNormal">
– Oni go zniszczą, głupcze! Dlaczego nie chcesz tego
dostrzec?!</div>
<div class="MsoNormal">
– To koniec, Severusie. Zabieram chłopca.</div>
<div class="MsoNormal">
– Albusie, błagam cię jako przyjaciela, zostaw Harry’ego.
Zajmę się nim lepiej niż Dursley’owie. Harry dobrze się ze mną czuje, to tu
jest jego miejsce...</div>
<div class="MsoNormal">
– Chopcze…</div>
<div class="MsoNormal">
– Błagam cię, Albusie. W imię wszystkiego, co dla ciebie zrobiłem, błagam.</div>
<div class="MsoNormal">
– Nie mogę. Chłopiec musi mieszkać ze swoją biologiczną
rodziną, to zapewnia mu bezpieczeństwo.</div>
<div class="MsoNormal">
– Do cholery, ja jestem w stanie go chronić!</div>
<div class="MsoNormal">
– Severusie, koniec! Powiedziałem ci już wszystko, co
powinieneś wiedzieć! Jeśli naprawdę ci zależy na Harrym, pozwolisz mi umieścić
go w rodzinie!</div>
<div class="MsoNormal">
– Kurwa, ja jestem dla niego rodziną!</div>
<div class="MsoNormal">
– Dosyć! Już więcej nie zbliżysz się do chłopca! Zabraniam
ci tego na mocy przysięgi wierności, którą mi złożyłeś w imię żony Jamesa
Pottera!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-- </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
Potylica nadal go bolała, gdy wreszcie udało mu się znaleźć
swoją od dawna nieużywaną różdżkę i zacząć systematyczne zdejmowanie
skomplikowanych pieczęci z drzwi gościnnej sypialni. Nie przejmował się jednak
tępym pulsowaniem czaszki zbyt zaniepokojony nagłą ciszą, która zapanowała za
ścianą. Bał się, że jego brat zrobił sobie krzywdę. Przeklinając w myślach
dyrektora Hogwartu, niecierpliwie szeptał inkantacje. Gdy tylko usłyszał ciche
kliknięcie zamka, szarpnął za klamkę.</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal">
Szczególne podziękowania dla Erel, Ślizgonki i Zaczytanej za
to, że są zawsze :)</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Witam serdecznie również Mikiego (ty niecierpliwcu ty,
doceniam zaangażowanie :) ) oraz Phoe (o, błogosławieństwo, ktoś z ogromnymi pokładami doświadczenia :) ).<br />
I tak, już się biorę za odpowiedanie na komentarze, już, już :)! Możecie więc zajrzeć w poprzednie notki i zobaczyć, że pusto tam nie jest. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam...</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-43080871831764442322015-10-02T20:41:00.002+02:002015-10-02T20:41:25.386+02:00Zadupie Dolne, czyli wybaczcie<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Mieszkam w, jak to cudownie określa Pan Kot,
"Zadupiu Górnym". W skrócie, sporo ludzi, sporo sklepów, ale
żadnych punktów czysto rozrywkowych. Na tyle mieszkańców powinno być choć kino.
Cóż, z dziesięć lat temu było, ale ogłosiło upadłość po setnym seansie Muminków…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Od wczoraj jestem na „Zadupiu Dolnym”, czyli trochę
ludzi, zero sklepów, zero rozrywki, zero czegokolwiek… Zero Internetu! Yeah, piszę z punktu widokowego, bo tutaj Internet
czasami bywa (tylko jeśli wieje z południa).<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Prędzej zaś miałam przeszło trzy tygodnie praktyk
przemieszane ze zjazdami i pisaniem pracy licencjackiej w wolnych chwilach. I
właśnie dlatego słowo Wam daję, że po niedzieli odpiszę na wszystkie komentarze
i wrzucę kolejny rozdział. Teraz muszę tylko ogarnąć sprawy z Zakładem Praktyk
(o tym cholerstwie kiedyś Wam opowiem, jeśli będziecie chcieli, albowiem krwi rządna
jestem!) i iść na prześwietlenie kciuka.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Tak więc kornie błagam o wybaczenie za to milczenie i do napisania w następnym
tygodniu :)!</span><o:p></o:p></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-90297400495033395942015-08-20T22:44:00.000+02:002015-11-04T11:18:12.604+01:00Rozdział 10. W ciemność. Część I<div class="MsoNormal">
Nie kamienujcie! Proszę, proszę, nie zabijajcie mnie! Tak długo tu mnie nie było… Dlaczego? Za dwa dni mam urodziny, na które przychodzą przyszli (!) teściowie, więc wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, jednak to tylko wierzchołek góry lodowej. Do tego doszedł jeszcze błogosławiony wyjazd (wyurlopowałam się na dobre) i szukanie pracy celem odbycia praktyk. W związku z tym ostatnim pragnę wszystkich przestrzec przed załatwianiem czegokolwiek w dziekanacie w wakacje. Brak mi słów, żeby opisać niekompetencję pań tam pracujących...<br />
Mam dla Was za to kolejny rozdział. Można powiedzieć, że to cisza przed burzą, ale więcej nie zdradzę :)<br />
<div style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
„Strach sam w sobie</div>
<div style="text-align: center;">
wykorzysta Cię i złamie</div>
<div style="text-align: center;">
jakbyś nie był wystarczający.</div>
<div style="text-align: center;">
Upadałem.”</div>
<div style="text-align: right;">
Blue October “Fear”</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ze snu wyrwał go niepokojący chłód. Uchylił oczy, lecz otaczał go tylko mrok nocy. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł dziwny niepokój. Coś było nie tak. Odruchowo wymacał pod poduszka różdżkę i zacisnął na niej dłoń. Dopiero po paru sekundach nerwowego nasłuchiwania wyszeptał bezgłośne „Lumos” i zdał sobie sprawę, że Harry wyplątał się z jego ramion i leży po drugiej stronie łóżka. Czyżby to to go obudziło? W duszy zaśmiał się kpiąco z samego siebie i delikatnie odgarnął zbłąkane włosy z czoła chłopca. Ostrożnie przesunął palcami wzdłuż blizny zazwyczaj skrytej za zasłoną rozwichrzonej grzywki. Wyczuł jej nierówny kształt, wyraźnie odznaczający się na tle gładkiej i ciepłej skóry.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawsze tam była. Od czterech lat, w każdej chwili jego życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczuł dziwne pieczenie pod powiekami. Ta blizna była jedynym śladem, jaki pozostał Harry’emu po miłości jego matki. Severus miał zdjęcia niemal z każdego okresu jej życia i kartki świąteczne, które dostawał od niej co roku w ostatnich dniach grudnia. Srebrny sygnet, który podarowała mu na piętnaste urodziny. Zeschniętą różę, która bezpowrotnie umarła w dniu śmierci Lily. Gdzieś na dnie szafy w jego komnatach w Hogwarcie leżał nawet jej szal, nadal przesiąknięty jej zapachem, choć mężczyzna nie był do końca pewien, czy to nie złudzenie, które jego umęczone serce podsuwa mózgowi. Czasami miał wrażenie, że nienawidzi tego szala tak bardzo, jak go kocha.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry nie miał niczego. Nie miał zdjęć, pamiątek, ubrań przesiąkniętych jej zapachem. Nie miał wspomnień. Jedynie ta cienka blizna. Rozpaczliwy dowód miłości… I śmierci. Bał się, że pewnego dnia dzieciak zapyta o ten znak, to piętno. Bał się, bo nie chciał snuć tej historii. Chłopiec był przecież zbyt mały, bezbronny. Na razie wiedział tylko, że matka oddała za niego życie. Severus lękał się, że malec pewnego dnia utożsami to ze stwierdzeniem, że Lily umarła za niego. „Zamiast” niego. Lękał się, bo to była przykra prawda, za którą jednak kryły się niezmierzone pokłady miłości i poświęcenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na ciemnowłose dziecko śpiące u jego boku. Lily, jego piękna Lily umarła za tego chłopca i jedyny jej obraz tkwił właśnie w nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-- </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Severus obudził się jeszcze zanim wstało słońce. Niechętnie uchylił powieki i spojrzał w stronę garderoby. Bez wahania rzucił milczące „Accio” i obserwował, jak na pościli w nogach łóżka lądują kolejne sztuki odzieży. Przeciągnął się i usiadłszy na łóżku, zaczął powoli zakładać na siebie ciemne spodnie i szarą koszulę, którą pierwszy raz od wielu lat zapiął za pomocą magii. Westchnął cicho, przeklinając się jednocześnie za ten denerwujący nawyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na zarumienionego chłopca wtulającego twarz w pościel. Włosy malca rozsypały się na poduszce i Severusowi przemknęło przez myśl, że być może powinien pozwolić dzieciakowi nadal spać. Mężczyzna przesunął dłonią po głowie dziecka i westchnął kolejny raz. Spróbował zmusić się do podniesienia się z łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pięć minut, jeszcze tylko pięć minut i wstanę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczął zastanawiać się, w którym momencie pozwolił sobie na lenistwo. Zawsze starał się wszystko wykonywać ręcznie, gdyż magia zostawiała człowiekowi zbyt dużo czasu na myślenie, zaś tego Severus w żadnym wypadku nie potrzebował. Wystarczająco męczące były dla niego noce. Oszalałby, gdyby swoje koszmary rozpamiętywał także za dnia. Co się więc zmieniło?</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz koszmary wydawały mu się odległe. Rana nie zabliźniła się, nie zabliźni się już nigdy, lecz nagle przestała krwawić. Nadal przypominała o sobie przy zbyt nagłym ruchu, lecz teraz Severus Snape potrafił z nią żyć. Dobrowolnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co się zmieniło? Zasypiał bez pobożnego życzenia, by więcej się nie obudzić. Rankiem nie zwlekał z otwarciem oczu. Pierwszy raz od lat czuł wiatr na twarzy. Wiatr, chłód, ciepło i przyjemny dotyk wełnianego swetra. Nie tylko rejestrował smak, lecz potrafił go „czuć”. W zamyśleniu położył dłoń na klatce piersiowej. Zdziwiło go to, że prędzej nie zwrócił uwagi na to, że jego serce bije.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co się zmieniło? Spojrzał na niespokojnie wiercącego się chłopca. Punktem odniesienia nie była już utrata Lily. Punktem odniesienia stał się Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-- </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po śniadaniu, podczas którego Sam zdążył ukraś mu z talerza kiełbaskę, mężczyzna wrócił do sypialni z zamiarem obudzenia Harry’ego. W pokoju zaczynało robić się jasno. Słońce leniwie sączyło się przez drewniane okiennice rzucając na ściany wąskie, podłużne smugi światła. Severus cicho zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku. Leżący wśród białej pościeli chłopiec wyglądał niewinnie i jeszcze bardziej dziecięco niż zazwyczaj. Czarne włosy malca kontrastowały z poduszką, zaś jego usta były uchylone.</div>
<div style="text-align: justify;">
To niemożliwe, żeby ten dzieciak miał już pięć lat. Żeby mówił pełnymi zdaniami, czytał i biegał. Przeżył u Dursley’ów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie obudził się przed chłopcem. Nie miał pojęcia, jak wyrwać ze snu pięcioletnie dziecko, by nie nabawiło się fobii do końca życia. Uśmiechnął się złośliwie na myśl, że gdyby rankiem jako pierwszą rzecz ujrzał nagle własną mordę, z pewnością byłby nie mniej przerażony, niż gdyby zobaczył samego Voldemorta tańczącego kankana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niepewnie położył dłoń na ramieniu Harry’ego i potrząsnął nim najdelikatniej, jak tylko potrafił. Chłopiec momentalnie napiął wszystkie mięśnie i wręcz boleśnie powoli uchylił powieki. Severusa zdziwiło to, ze malec rozluźnił się dopiero wtedy, gdy ujrzał jego twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Cześć – wymruczał chłopiec i uśmiechnął się nieśmiało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Severus poczuł, jak na jego usta również wpływa mimowolny, nieproszony uśmiech. W jakiś dziwny sposób poczuł jak jego płuca wypełnia coś na kształt dumy.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Witaj Harry. Długo dziś spałeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Spóźniłem się? – wystraszył się chłopiec.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Nie. To ja wstałem wcześniej. Lucas zostawił dla ciebie maślane bułeczki i gorącą czekoladę. Jesteś głodny?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec nie poruszał się przez dłuższą chwilę analizując sytuację, w której kiedyś zostałby srogo ukarany. Spóźnił się na śniadanie, to prawda, ale profesor nie wyglądał na złego. Profesor się uśmiechał. Poza tym, Harry już trochę znał profesora i wiedział, że w podstawowych kwestiach może mu zaufać. Na przykład w tym, ze gdy profesor się uśmiecha, to nigdy po to, by po chwili go uderzyć. Wuj Vernon często bił z uśmiechem na ustach, zupełnie jakby to go uspokajało i satysfakcjonowało. Profesor nie był jak wuj Vernon. Na pewno taki nie był.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej chłopiec w końcu skinął głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Tak, jestem głody panie profesorze.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Chodź, podgrzeję ci czekoladę – stwierdził mężczyzna, po czym wstał z łóżka i uchylił okno sypialni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry posłusznie wygrzebał się z pościeli i ruszył w stronę garderoby zastanawiając się, czy powinien założyć dziś ciepły sweter na koszulę. Severus spojrzał na jego drobne, wychudzone ciało i westchnął cicho. Kłócąc się z samym sobą, doszedł do wniosku, że chłopcu nie zaszkodzi odrobina swobody. To, że on sam jako smarkacz był chowany pod twardą ręką ojca nie znaczyło, że żadne dziecko nie zasługuje czasami na odrobinę rozpieszczania. To element szczęśliwego dzieciństwa…</div>
<div style="text-align: justify;">
Prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry nigdy nie był rozpieszczany. Nie pozwalano mu usiąść do niedzielnego śniadania w piżamie. Czasami w ogóle go nie dostawał. Severus z bólem pomyślał o tym, że Lily pękłoby serce, gdyby o tym wiedziała. Jego piękna kobieta kochała swojego syna nade wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Była kobietą Pottera, Severusie. Pamiętasz? Należała do Pottera. Tak samo, jak ten dzieciak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na Harry’ego i zdziwiło go to, że w jego rysach nie dostrzega żadnego podobieństwa do Pottera. Potarł oczy, po czym zmrużył je przypatrując się badawczo zaspanemu chłopcu, lecz to nie zmieniło niczego. Malec był tylko sobą. Synem Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Ubierzesz się później, Harry – Severus postarał się, by w jego głosie nie było słychać smutku. – Możesz zjeść w piżamie, w kuchni jest ciepło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec spojrzał na niego, jakby nie pojął znaczenia tych słów, lecz zaspany posłusznie skierował się w stronę drzwi. Severus ruszył za nim, lecz zatrzymał się w progu i obejrzał za siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obiecałeś, czyż nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez zastanowienia chwycił koc leżący na fotelu i przywołał do siebie jedną z książek z małego, czerwonego regału Harry’ego. Spojrzał na okładkę zastanawiając się, czy na pewno powinien to zrobić. Przypomniał sobie swoje wykłady z eliksirów i nieprzytomne spojrzenia uczniów. Zaklął cicho. Najwyżej chłopiec stwierdzi, że woli czytać sam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-- </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
– „I tak rozmawiali, aż Prosiaczek z Puchatkiem poszli sobie do domu. Z początku, gdy maszerowali ścieżką biegnącą brzegiem Stumilowego Lasu, niewiele do siebie mówili. Ale gdy doszli do strumyka i pomogli sobie wzajemnie przejść po spadzistych kamieniach, i znowu dreptali przez wrzosowisko, zaczęli przyjacielską pogawędkę o tym i o owym.”</div>
<div style="text-align: justify;">
Severus czytał chłopcu już dość długo. Malec nie odezwał się od początku ani słowem. Słuchał jak urzeczony i mężczyzna nie chciał tego przerywać. Zaskakująco dobrze było mu z tym, że Harry patrzy na niego, jakby świat wokół przestał istnieć. Chyba pierwszy raz aż tak bardzo poczuł, jak ważny jest dla tego dziecka. Odpychając od siebie wyrzuty sumienia, spojrzał znad stron na Sama, który spał rozłożony u jego stóp.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczuł, jak Harry, który od początku czytania coraz bardziej się do niego zbliżał, teraz niepewnie opiera się o jego bok. Nie przerywając czytania i nie analizując zbytnio swojego zachowania, objął chłopca ramieniem. Malec rozłożył się na jego klatce piersiowej, zaś Severus okrył kocem jego bose stopy szukając jednocześnie wymówi dla swojego zachowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Lily by mi nie wybaczyła, gdybym źle traktował jej syna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, te alibi mógł przyjąć. Starając się nie myśleć o tym już więcej, posadził sobie chłopca na kolanach i dopiero po dłużej chwili dotarło do niego, że tym razem malec nie poczuł się przy tym zagrożony, lecz zwyczajnie oparł głowę o jego bark i wraz z nim śledził czytany tekst.</div>
<div style="text-align: justify;">
Być może zawdzięczał to książce, która wyraźnie przypadła Harry’emu do gustu, lecz mimo wszystko poczuł się, jak w tej chwili zdobył coś bardzo cennego. To było zdecydowanie dobre uczucie i wbrew rozsądkowi, Severus postanowił pozwolić mu trwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
– „Puchatek był bardzo dumny, gdy to usłyszał, i czuł się tak, jakby Słoń już był złapany”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-- </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy po obiedzie Lucas zaproponował profesorowi wspólne zwiedzanie plaży, Harry nie był pewien, czy powinien się cieszyć, czy też może bać. Zazwyczaj na zewnątrz wychodził tylko po to, żeby pracować, więc nie widział w tym żadnej rozrywki. Co prawda, rok temu parę razy zdarzyło mu się spacerować, lecz jego wspomnienia z tamtego okresu ograniczały się jedynie do niekończącej się ucieczki przed Dudley’em, który niezwykle zawzięcie manifestował tym swoją niechęć do pieszego pokonywania jakichkolwiek odległości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może jednak bezcelowe chodzenie u boku profesora okaże się w jakiś dziwny sposób przyjemne?</div>
<div style="text-align: justify;">
Sięgnął pamięcią wstecz, próbując sobie przypomnieć wcześniejsze lata. Jak przez mgłę pamiętał, że stał w progu obok pani Figg i spoglądał na pośpiesznie oddalającą się ciotkę Petunię, która pchała przed sobą wózek z wrzeszczącym Dudley’em. Ciotka płakała i Harry wiedział, że to jego wina.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry’emu przemknęła przez głowę ponura myśl, że nawet jeśli spacer okaże się przyjemny, niekoniecznie przyjemni mogą być napotkani ludzie. Ktoś przecież mógł go poznać i chcieć z powrotem zabrać do wujostwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-- </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Severus przebrał się w swoje szaty. Zapiął wszystkie guziki w surducie, aż po samą szyję, a na ramiona zarzucił swój długi, czarny płaszcz. Wiedział, że poza tym domem nie będzie czuł się już tak pewnie i chciał zapewnić sobie choć minimum poczucia bezpieczeństwa w swoich szatach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry od dłuższego czasu siedział nieruchomo z butem w ręce i spoglądał nieprzytomnie w przestrzeń. Severus początkowo chciał dać chłopcu trochę czasu, lecz gdy ten nie poruszył się po pięciu minutach, mężczyzna zaczął się niepokoić. Powoli ukląkł przed malcem i położył dłoń na jego ramieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Harry? Wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec spojrzał na niego nieco nieprzytomnie i powoli pokiwał głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Tak, przepraszam. Tylko myślałem o kiedyś. Tamtym kiedyś, co już było kiedyś, nie tym, co kiedyś dopiero będzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Severus przełknął parsknięcie. Doszedł do wniosku, że szkolne wypracowania Harry’ego staną się kiedyś prawdziwą legendą wśród kadry nauczycielskiej Hogwartu. Jednak gdy ponownie spojrzał na chłopca, wesołość natychmiast go opuściła. Malec przypominał mu teraz zranione zwierzę zagnane w róg.</div>
<div style="text-align: justify;">
I co ja mam teraz zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna poczuł, jak mięsnie jego pleców mimowolnie się napinają. Jeszcze nigdy nie poruszał tematu przeszłości Harry’ego, zaś chłopiec praktycznie o tym nie wspominał. Czasami jakieś mętne uwagi wkradały się do jego wypowiedzi, dzięki czemu Severus posiadał względny obraz tego, jak wyglądało owe „kiedyś”. Doskonale zdawał sobie jednak sprawę z tego, że w tym wszystkim jest zbyt wiele luk i niedopowiedzeń, by milczeć w nieskończoność. Pewnego dnia temat wypłynie i chłopiec będzie musiał zmierzyć się z przeszłością.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szkopuł tkwi jednak w tym, że to jeszcze nie czas. Harry nie jest gotowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Ubierz buty, Harry – ponaglił cicho chłopca. – Sam się niecierpliwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzenie chłopca padło na Sama, który warował przy drzwiach patrząc na nich błagalnie. Harry uśmiechnął się do zwierzęcia i posłusznie zaczął sznurować swoje niebieskie trampki. Może ten spacer będzie lepszy, niż się spodziewał. No i w końcu Sam jest trochę jak prawdziwy pies obronny.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
Na prawdę dziękuję Wam za wszystkie komentarze :) Tyle miłych słów i pomyślnych życzeń... Łza się w oku kręci :)</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-71930827076299421962015-07-23T12:48:00.000+02:002016-07-15T18:29:56.620+02:00Rozdział 9. Definicja domu. Część II<div class="MsoNormal">
Hej, hej, jest tu kto? Zgłaszam się z nowym rozdziałem. Może
jest nieco krótszy, ale zawiera coś, o co parę osób pytało, a mianowicie powoli
zaczynami rozwiewać mgły spowijające historię klanu Snape’ów. To dopiero
początek i jedynie kilka szczegółów, ale z czasem zamierzam pociągnąć wszystko
dalej. Przyznam się, że lubię tę historię. Stworzenie jej zajęło mi sporo
czasu, bowiem zależało mi na tym, żeby wszystkie wątki pasowały do siebie i miały wpływ na dalszą
fabułę. Nie mogę się wręcz doczekać, jakie będą Wasze opinie :)</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tak więc przed Wami kolejny rozdział, a ja jak zawsze
przypominam o tym, że istnieje funkcja komentowania i zachęcam do skorzystania
:) Każde Wasze słowo wiele dla mnie znaczy i tym bardziej chcę podziękować paru
osobom, które można spotkać pod każdym wręcz rozdziałem :) Serce rośnie :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najedzony i do nieprzytomności
opity mlekiem Harry przyciągnął z „ich” sypialni parę książek ze swojego
osobistego regaliku, który Severus transmutował dla niego ze starego krzesła
ogrodowego, po czym wygodnie umościł się na kanapie obok mężczyzny i dołączył
do niego w czytaniu. Nadal dziwiło go to, że chłopiec składa już litery. Kiedy
jednak spoglądał na niego znad swojej gazety, wydawało mu się to dziwnie
oczywiste i jakoby właściwe. Zupełnie „domowe”, choć miał opory, by użyć tego
słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Była dziesiąta, gdy Severus
zorientował się, że zbytnio zatopił się w lekturze, a Harry śpi oparty o jego
bok. Z fotela obok dobiegało go chrapanie. Przez chwilę siedział jeszcze na
miejscu i wpatrywał się w chłopca. W śnie wyglądał na zupełnie bezbronnego.
Mężczyzna nie mógł sobie wyobrazić tego, jak ktokolwiek mógł chcieć skrzywdzić
to dziecko, przecież nawet on sam był na początku dumą swego ojca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tobiasz Snape przez pierwsze lata
małżeństwa był przykładnym mężem. Każdego ranka wychodził do pracy, zaś
wieczorem wracał do swojej żony z czerwoną różą schowaną za plecami. Szeptał
jej, że ją kocha i że da jej wszystko, czego tylko zapragnie. Eileen Prince
pragnęła tylko tego, by zaakceptował jedyny sekret, którego prędzej mu nie
wyjawiła. Wierzyła, że gdy powie mu, że jest czarownicą… Nic się nie zmieni.
Zmieniło się jednak wszystko. Tobiasz okazał się człowiekiem zabobonnym,
bojącym się wszystkiego, co obce i „nienormalne”. A magia była obca i przecząca
naturze. I, w jego mniemaniu, niebezpieczna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tamtej nocy, gdy Tobiasz
usłyszał, że wyszedł za czarownicę, pierwszy raz upił się i podniósł rękę na
swoją żonę. Zrozpaczona Eileen próbowała tłumaczyć, że magia nie jest czymś
skrajnie złym, lecz nie przyniosło to żadnego rezultatu i wciąż widziała, jak
każdego dnia jej mąż oddala się od niej bardziej i bardziej mimo tego, że w
jakiś spaczony sposób dalej ją kocha i przemocą usiłuje wyplenić z niej
„nienormalność”. Tobiasz pragnął z powrotem kobiety, którą poślubił, do bólu
normalnej i niewyróżniającej się niczym poza urodą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zrozpaczona i zaślepiona miłością
Eileen, przysięgła w końcu swojemu mężowi, że nigdy więcej nie będzie czarować
i na zawsze porzuci magiczny świat. Obiecała mu, że da mu dziecko, normalne
zdrowe dziecko, którego zawsze pragnął. Tobiasz powoli przestał pić i na powrót
zaczął widzieć w tej kobiecie swoja żonę, zaś po roku na świat przyszedł ich
syn, któremu na imię dał Severus po swoim dziadku. Zdawało się, że Snape raz na
zawsze zapomniał o „mrocznej” stronie swojej żony i na powrót stał się
kochającym mężem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uczucie Eileen do syna było w
głównej mierze wdzięcznością. W małym, czarnowłosym noworodku widziała przede
wszystkim cudowny środek, dzięki któremu na powrót zyskała miłość męża. Czasami
brała malca na ręce i tuliła przez dłuższą chwilę w głębi serca czując, że ten
chłopiec jest ciałem z jej ciała, że jest jej synem i owocem miłości Tobiasza
do niej, jednak przez większość czasu zwyczajnie starała się, by niczego mu nie
zabrakło, całą swoją pozostałą uwagę skupiając na mężu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy Severus miał jedenaście
miesięcy, pierwszy raz stało się coś „nienormalnego”. Drewniane klocki, którymi
bawił się z ojcem zaczęły lewitować wokół nich w jakimś dzikim, radosnym tańcu.
Tobiasz był przerażony, zaś strach zawsze budził w nim ślepą furię. Wtedy,
pierwszy raz od dawna, uderzył Eileen.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez następne lata Tobiasz pił i
pił i pił i pogrążał się coraz bardziej. Znikał z domu na całe tygodnie i
wracał tylko po to, by po miesiącu znów wybyć. Swoje ekskursje zakończył, gdy
Severus miał dwa lat. Wtedy osiadł w domu na stałe i dla Eileen i jej syna
nie było już nadziei.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tobiasz bił żonę i katował swoje
„nienormalne” dziecko mając nadzieję, że agresją wypędzi z nich czary. Było to
jednak błędne koło, gdyż przerażonemu dziecku jeszcze częściej zdarzały się
wybuchy niekontrolowanej, pierwotnej magii. Mimo wszystko, jeszcze przez
kolejne trzy lata Severus pożądał miłości ojca i usilnie starał się mu
przypodobać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Eileen nadal kochała swojego
męża. Skatowana prawie do nieprzytomności, troskliwie zajmowała się swoim
śpiącym z przepicia mężczyzną. Tobiasz z czasem poczuł się w domu pewniej i
podczas gdy syna traktował niczym śmiecia, żoną zaczął się wysługiwać. Kobieta
służyła mu więc w każdej wolnej chwili, w międzyczasie dorabiając jako
miejscowa krawcowa, by jej mąż miał za co pić. Mały Severus musiał wychowywać
się sam. W cieniu ojca, który katował go przy każdej okazji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaślepiona miłością do swojego
męża, matka Severusa pragnęła dać mu kolejne dziecko, tym razem zupełnie
mugolskie i „normalne”. Dbała o to, by Tobiasz w pijackim amoku padał na ich
skrzypiące, małżeńskie łoże i zasypiał kamiennym snem. Prócz ich pierworodnego,
Eileen nosiła jeszcze w sobie dwoje dzieci, które poroniła z powodu agresji ich
ojca. Nie płakała po nich. W jej świecie istniał jedynie jej krwawy bóg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miłość Eileen do Severusa była
miłością chorą. Matka nienawidziła go w prawie każdej chwili jego życia. To on
zabrał jej męża. Był powodem wszystkich jej nieszczęść. Mimo tego, zawsze
broniła chłopca przed jego ojcem. Czasami, gdy Tobiasz zbyt długo nie wracał do
domu, przypominało się jej, że ma syna. Severus pamiętał te chwile niezwykle
dokładnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtedy budził go zapach
naleśników, które matka robiła specjalnie dla niego. Mógł usiąść przy stole i
jeść tyle, ile tylko chciał. Po śniadaniu Eileen brała go na kolana niczym
małego chłopca i opowiadała mu o Hogwarcie, miejscu, w którym kiedyś była
szczęśliwa. W tamtych chwilach długo tuliła Severusa i nie chciała go puścić.
„Jesteś moich małym chłopcem” szeptała. „Jedynym, co mi na tym świecie drogie.
Mamusia cię kocha, wiesz? Musisz być dobrym chłopcem dla mamusi. Tatuś musi być
z ciebie dumny.”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus od swoich dwunastych
urodzin wiedział, że miłość jego matki do niego była toksyczna. Dopiero o wiele
później zrozumiał, że Eileen nie potrafiła kochać nikogo. Jej uczucie zawsze
było chore. Niewykluczone, że ona sama była chora. Jeśli tak, mężczyzna nie
chciał o tym myśleć. Teraz, gdy niósł w ramionach śpiącego Harry’ego do ich
sypialni, miał nadzieję, że nie odziedziczył po swojej rodzicielce skłonności
do destrukcyjnego, niezdrowego przywiązania. Bezgłośnie modlił się, by to coś
nie siedziało w jego genach. Nie chciał zranić tym tego małego chłopca, który
tak rozpaczliwie go potrzebował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O to, by nie stać się podobnym do
swego ojca zadbał już dawno temu. Lekcje były długie, bolesne i skuteczne.
Wychodził z założenia, że lepiej odciąć od siebie gniew i powoli się wykrwawiać,
niż pozwolić, by wypłynął na wierzch w czymś, co nie było jedynie zdrową dawką
cynizmu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo wszystko, Severus kochał
swoją matkę. Może nie była idealna, nie sprawdziła się w swojej roli, może to
przez nią był tak bardzo zamknięty w sobie, gdy przybył w mury Hogwartu, ale to
właśnie ona dała mu ten pierwiastek ciepła, który co prawda okazał się
niewystarczającym, by uczynić go kimś lepszym, ale gdyby nie on, ta mała
drobina, nie miał wątpliwości, że po którymś z kolei katowaniu przez Tobiasza
pozwoliłby sobie umrzeć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W efekcie cieszył się, że jego matka
nigdy nie dowiedziała się o zdradzie Tobiasza. O tym, że swojej idealnej
rodziny szukał u innej, zupełnie mugolskiej kobiety o norweskich korzeniach.
Eileen z pewnością by to zabiło. Zawsze była drobna i szczupła, zaś przez
ciągłe katowanie swojego męża stała się chorobliwie chuda, blada i wycieńczona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od Marii dowiedział się, że to
właśnie w jej domu Tobiasz spędzał te tygodnie, podczas których znikał z domu.
U niej starał się ograniczać alkohol, wodził ją słodkimi słowami i obietnicami.
Wszystko, byle tylko dała mu „normalne” dziecko. Ona, nieświadoma ani jego
prawdziwej żony, ani prawdziwej natury, ani też prawdziwych pobudek, uległa. W
drugim miesiącu znajomości oznajmiła mu, że jest w ciąży. Podobno był wtedy
chorobliwie szczęśliwy. U Eileen bywał jeszcze rzadziej niż zazwyczaj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy w trzecim miesiącu życia
Lucasa Tobiasz zauważył, że maskotki dziecka same przechadzają się po łóżeczku,
skatował Marię, która próbowała ochronić swojego syna przed ślepą furią ojca i
pijany wrócił do Eileen. Wtedy właśnie zaczął „niczego nie lubić”, jak mawiał
Severus w młodości. Jego ojciec z każdym dniem bardziej i bardziej pogrążał się
w depresji, żalu i wściekłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Maria wróciła do Norwegii i
zamieszkała w domu, który odziedziczyła po dziadkach. Nie wiedziała, czym jest
jej syn, lecz mimo strachu, stał się dla niej całym światem. Dała Lucasowi
miłość, której Eileen nie była w stanie zapewnić Severusowi. Dopiero o wiele
później w jej domu pojawił się odziany we wrzosowy melonik przedstawiciel
Ministerstwa Magii, który wtajemniczył ją w istnienie czarodziei i magicznej
części świata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus uśmiechnął się pod nosem.
Tobiasz miał pecha ze swoimi dziećmi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>A może to nie z nami, ale z twoim nasieniem coś było nie tak, ojcze?
Wiesz, jak niskie jest prawdopodobieństwo urodzenia czarodzieja przez parę
mugoli?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przypomniał sobie, jak zabił
swojego ojca. Wtedy już od czterech lat znał formułę zabijającego zaklęcia.
Magia bezróżdżkowa mogła okazać się w tym przypadku niewystarczająca, ale
zawsze nosił przy sobie różdżkę. Powstrzymywał go tylko Azkaban.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jednak w wieku dziewiętnastu lat,
jako początkujący śmierciożerca, już nie musiał obawiać się dementorów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Czułeś się wtedy taki wielki, bydlaku. Byłeś żałosny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jesteś żałosny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wszedł do sypialni i
bezróżdżkową magią cicho zatrzasnął za sobą drzwi. Ostrożnie położył Harry’ego
na ich łóżku i sięgnąwszy po piżamę z wizerunkiem maski Darth Vadera, zaczął
zdejmować z chłopca ubrania. Zamyślił się. Czy chciał zabić swojego ojca? Bez
wątpienia. Pragnął tego mniej więcej od dziewiątego roku życia, jeszcze zanim
poznał Lily. Czy myślał o tym akurat w tamtym momencie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtedy, w wakacje, nie chciał już
nigdy więcej widzieć ojca. Do domu przyjechał na dwa tygodnie tylko ze
względu na Eileen. Miał nadzieję, że wreszcie przejrzała na oczy, że pozwoli mu
się stamtąd zabrać. Mógł zapewnić jej nowe życie, bez wątpienia
nieporównywalnie lepsze. Zamieszkałaby u Malfoy’ów, gdzie Tobiasz nigdy by jej
nie znalazł. Z czasem poczułaby się o wiele lepiej, znów zapragnęłaby czarować.
Byłaby zdrowa, szczęśliwa. Pokochałaby swojego syna tak, jak każda matka kocha
swoje dziecko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Siedział z nią w kuchni,
tłumaczył jej to, gdy do domu wrócił pijany Tobiasz. Dokładnie pamiętał jego
słowa, ich brzmienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Mówiłem ci, że nie chcę więcej
tu widzieć tego sukinsyna! Jaka suka, taki i szczeniak!”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
--</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nadal to w sobie czuł, to całe
obrzydzenie do własnej osoby. Zbyt wiele razy użył zabijającego zaklęcia. Już
jedno to za dużo dla człowieka. On zamordował nim dziesiątki ludzi. Młodych,
strach, kobiet. Dzieci. Dawno o tym wszystkim nie myślał. Może ta spowiedź przed
sobą samym była mu potrzebna, by mógł żyć dalej? Spojrzał na Harry’ego. To dla
tego chłopca musiał żyć. Mały go potrzebował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry obudził się, gdy mężczyzna
położył się obok niego. Chłopiec spojrzał w jego ciemne oczy zabawnie mrużąc
powieki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Profesorze, będziesz ze mną
spał? – zapytał zaspanym głosem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeśli tylko tego chcesz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To dobrze… Chciałbym, żeby już
zawsze tak było.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus pogładził dłonią włosy
dziecka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Podoba ci się tutaj, Harry?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Taaaak – ziewnął chłopiec. –
Dlatego mówię, że tak by mogło być już zawsze. Opowiedzieć ci o tym?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeśli masz ochotę, z chęcią
posłucham.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry niepewnie przysunął się do
niego i znieruchomiał. Dopiero po chwili Severus zdał sobie sprawę, czego
chłopiec oczekuje, a boi się poprosić. Spychając gdzieś głęboko wyrzuty
sumienia i obawę, że jego miłość do chłopca może okazać się równie toksyczna,
co uczucie Eileen, mężczyzna delikatnie objął dzieciaka i pozwolił mu położyć
się na swojej klatce piersiowej. Pod głowę wsunął mu jego poduszkę w gwiazdy i
poczuł, jak malec rozluźnia się w jego ramionach. Uśmiechnął się i okrył go
szczelniej kocem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc jakby było? – zachęcił
chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Naprawdę fajnie – wyszeptał
Harry. – Ty byś robił śniadanie, a ja herbatę. Robię ją naprawdę dobrą, wiesz?
I to by się liczyło, że razem robilibyśmy śniadanie, bo herbata to też
śniadanie. I byśmy chodzili na spacery. Pokazałbym ci, jak się robi łódki z
gazety. One potrafią pływać tylko trochę, bo zaraz toną, ale to i tak fajne. No
i razem byśmy czytali. Czasami może trochę nawet ty byś mi czytał tak, jak
ciotka Petunia czytała Dudley’owi, choć on tego nie lubił i tylko targał
książki i mówił, że woli pooglądać TV.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mogę ci jutro poczytać, jeśli
chcesz – zaproponował Severus, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
większość uczniów nie umiała skupić się na jego wykładach i musiał ich
zastraszać, by to robili.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry obrócił się w jego stronę i
spojrzał mu w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie byłby pan o to zły?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– O czytanie ci? – zapytał
poważnym tonem Severus. – Nigdy. Jesteś małym chłopcem, a małym chłopcom
powinno się sporo czytać. Nie wolałbyś jednak, żeby zrobił to Lucas? Jemu z
pewnością lepiej by to wyszło i bardziej by ci się podobało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malec wyraźnie zmarkotniał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeśli pan tak mówi…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, jeśli chcesz, żebym to ja
ci poczytał, to nie widzę w tym żadnego problemu – zareagował natychmiast
mężczyzna. W sobie poczuł dziwne ciepło na myśl, że chłopiec woli jego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry znieruchomiał i zastanawiał
się nad czymś przez chwilę, po czym niepewnie uniósł ręce i objął nimi Severusa.
Mężczyzna zamarł zszokowany. Do tej pory chłopiec jedynie lgnął do niego,
przytulał się tylko przez sen lub gdy był skrajnie wyczerpany. Teraz jednak
malec zrobił to w pełni świadomie. To zaufanie, prawda? Westchnął ciężko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Miłość dziecka jest bezinteresowna, synku. Możesz być kiedyś
najgorszym z wszystkich, a twój syn będzie widział w tobie jedynie ojca, będzie
łaknął twojej uwagi i miłości nade wszystko.”<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Poczytam ci jutro, nie martw
się – wyszeptał we włosy dziecka. – Śpij już, Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tuż przed zaśnięciem przez głowę
przemknęła mu myśl, że dzisiaj pierwszy raz świadomie przyznał się do tego, że
kocha to dziecko. Prócz obawy o toksyczność tej miłości, czuł się z tym dziwnie
dobrze. To był chyba spokój. Przejmujący spokój ogarniający jego całego.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-60452567498041972015-07-12T01:51:00.000+02:002015-07-16T02:11:37.160+02:00Rozdział 9. Definicja domu. Część I<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
„W twej duszy,</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Wygrzebali miliony dziur,</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Ale ty nigdy tego nie pokażesz.”</div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
Devotchka „How it ends”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus już przed otwarciem oczu wiedział, gdzie się znajduje. Być może teraz powietrze pachniało bardziej Norwegią, może biała pościel była lżejsza niż ta, pod którą sypiał w Hogwarcie. A może uświadomiło go drobne ciało wtulone w niego ufnie. Poczuł, jak na jego usta wpływa mimowolny uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z ociąganiem uchylił powieki. Za oknem było jeszcze ciemno. Wskazówki zegara wskazywały parę minut po czwartej. Miał jeszcze czas. Zanotował w myślach, że bycie budzonym przez dziecięce włosy łaskoczące jego policzek jest zadziwiająco dobre. Nieporównywalnie lepsze od tego, gdy spać nie pozwalały mu koszmary.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na chłopca. Spał wtulony w jego klatkę piersiową. Dziecięca głowa spoczywała na granatowej poduszce w gwiazdy tuż pod brodą Severusa. To było dobre.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>On nie pyta o pozwolenie, po prostu ufa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus okrył kołdrą chłodne stopy dziecka. Harry poruszył się przylegając do niego jeszcze bardziej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Przez tyle lat musiał spać sam. To tylko dziecko. Ma do tego prawo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z wahaniem objął chłopca ramieniem. Schował jego głowę w swojej szyi i zamknął oczy. Nie wiedział, czy on sam również posiada to prawo, lecz był zbyt senny, by się tym przejmować. Zasnął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zbudził go szelest pościeli i jakiś ruch tuż obok niego. Podejrzliwie uchylił jedno oko i ujrzał przed sobą zielone tęczówki wpatrującego się w niego z cierpliwym wyczekiwaniem i nagle już pamiętał, dlaczego nie jest sam w swoim zimnym i zbyt dużym łóżku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiesz, że możesz mnie obudzić, gdy już wstaniesz? – zapytał chłopca, gdy podawał mu sztruksowe i nieco już sprane spodnie. – Nie mam nic przeciwko temu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec spojrzał na niego spod ukosa, po czym, postanawiając wybadać teren, zadał niepewne pytanie:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie będzie pan o to zły? Dorosłych nie powinno się budzić i tak w ogóle nie wolno im przeszkadzać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tamte zasady już cię nie dotyczą, pamiętasz? – Severus upomniał chłopca najdelikatniej, jak tylko był w stanie to zrobić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, tutaj wszystko jest inaczej…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malec wyglądał na strapionego. Westchnął cicho i ponowił walkę z koszulką, w której się zamotał. Severus zagryzł wargi by nie parsknąć śmiechem i pomógł Harry’emu wydostać głowę przez właściwy otwór.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dziękuję – wysapał chłopiec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie ma za co, Harry. To źle, że tutaj wszystko jest inaczej?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry spojrzał na niego zlękniony. Severus uważnie obserwował jego reakcję. Chłopiec napiął wszystkie mięśnie i opuściwszy głowę, uparcie wpatrywał się w podłogę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie! – zaprzeczył nieco zbyt dobitnie. – Tutaj podoba mi się o wiele bardziej niż… „Tam”. Tu jest dobrze. Te zasady też są dobre. Tamte były głupie, a te są….</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sensowne – podpowiedział mężczyzna nie spuszczając z chłopca badawczego spojrzenia. – Sensowne, czyli służące czemuś, mające jakiś cel.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry gorliwie pokiwał głową, lecz wyglądało to raczej na nerwowy odruch, niż potwierdzenie racji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, sensowne to chyba dobre słowo. „Tam” wuj często zamykał mnie w komórce, gdy niechcący zrobiłem magię. I to zamykanie nie miało celu, bo wtedy się bałem i robiłem jeszcze więcej magii. Te zasady są bardzo dobre. Powinienem znać jeszcze jakieś inne? Nie chciałbym „Tam” wrócić. Nigdy. Chciałbym… No… Ja chciałbym zostać. Tutaj, nie „Tam”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus przełknął ślinę nawilżając nią gardło. Cichy głos w jego głowie piszczał z uciechy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I co teraz mu powiesz, bydlaku? Znów skłamiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna odetchnął głęboko oczyszczając myśli i powoli ukląkł przed chłopcem. Położył dłonie na jego ramionach i wiedział już, że to nie będzie łatwe. Zdecydowanie nie będzie łatwe. Nienawidził kłamać. Westchnął cicho.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, spójrz na mnie – naprawdę nie wiedział, skąd czerpał ten łagodny ton głosu. Myślał, że zatracił go wraz z śmiercią Lily, zaś wszystkie lata nauczania tylko utwierdzały go w tym myśleniu. – Harry. Spójrz na mnie. Boisz się mnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero wtedy chłopiec uniósł głowę i utkwił w nim zlęknione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie, pan nie jest zły – zaprzeczył chłopiec roztrzęsionym głosem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Mały, nie wiesz, o kim mówisz…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc dlaczego się boisz? – zapytał, choć doskonale znał odpowiedz na to pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie boję się pana – wyszeptał chłopiec, zaś jego zaciśnięte dłonie drżały coraz mocniej. – Wiem, że jestem okropny, ale postaram się zachowywać jak najlepiej. Obiecuję i… No i… Będę grzeczny i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wahał się dokładnie przez sekundę. Rozważył wszystkie za i przeciw i doszedł do wniosku, że skoro nie ma niczego prócz zszargania własnego sumienia do stracenia, może się poświęcić. Tym bardziej, że po drugiej stronie szali stał mały, roztrzęsiony chłopiec, który przez większość swojego życia nie zaznał ani krzty należnego mu ciepła. Malec zasługiwał na wszystko dobre, co tylko mógł dostać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna doszedł do wniosku, że sumieniem zajmie się później. Niepewnie przyciągnął do siebie chłopca i ostrożnie zamknął go w ramionach niepewny, czy robi wszystko tak, jak powinien. Był obejmowany prawie nigdy, zaś sam obejmował jeszcze rzadziej. Mimo lęku, wszystko to zdawało mu się być naturalne. Kierowany odruchem, przycisnął do siebie chude ciało i pozwolił dziecięcej głowie opaść na swoje ramię. Napłynęła do niego myśl, że Harry jest równie „zielony” w temacie co on, więc delikatnie pogładził jego plecy, starając się zapewnić mu otuchę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry dla mnie nie ma większego znaczenia to, jaki będziesz – wyszeptał po chwili milczenia. – Naturalnie, chciałbym, żebyś był dobrze ułożony, ale tego wymagają podstawy kultury osobistej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malec drżał lekko w jego objęciach i Severus, choć wszystko wydawało mu się w tej chwili dziwnie nierealne i jakby odległe, ciągnął dalej:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nawet jeśli popełnisz całą masę błędów, nawet jeśli niektóre naumyślnie, nie odeślę cię z powrotem do twojego wujostwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego? – Ciche pytanie przecięło ciszę, która zapadła gdzieś między nimi niczym ciężki woal.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus milczał dłuższą chwilę. Nawet jeśli prędzej przez myśl przepłynęło mu to pytanie, nie czuł się na nie ani trochę przygotowany.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Może dlatego, że nie byli dla ciebie dobrzy, a nikt nie zasługuje na takie traktowanie – odparł po chwili wymijająco, lecz Harry nadal milczał, więc, rad nierad, zmuszony był kontynuować powolne i bolesne obdzieranie się ze swojego pancerza. – Harry, powiedziałeś wczoraj, że nie jestem złym człowiekiem. Prawda jest taka, że dobry również nie jestem, ale na pewno potrafię zająć się tobą lepiej, niż twoje wujostwo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry przez chwilę milczał w jego objęciach. Szukał w sobie odwagi, której nigdy nie miał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Bo mnie pan lubi? – zapytał w końcu tak cicho, że Severus zrozumiał go tylko dzięki wyjątkowo wyostrzonemu słuchowi i natychmiast zamarł zaskoczony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, Harry, lubię cię – wykrztusił po chwili milczenia przez dziwnie suche gardło i nerwowo przełknął ślinę, bezskutecznie próbując je nawilżyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Przed Czarnym Panem tak się nie denerwowałeś, Severusie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Zamknij się! Pieprzony sadysta…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec podciągnął nosem, zaś coś mokrego spadło na ramię mężczyzny. Severus wstrzymał oddech i pierwszy raz od dawna poczuł się tak, jakby znów miał niespełna pięć lat i stał przed swoim ojcem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Co ja zrobiłem nie tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A jeśli oni po mnie przyjdą? – zapytał chłopiec głosem, który balansował na krawędzi załamania. – Albo ktoś będzie chciał mnie do nich ukraść tak jak wtedy, gdy byłem jeszcze bardzo mały? Wtedy mogli mnie zanieść panu, skoro był pan przyjacielem mojej mamy, ale mimo to oni dali mnie wujowi i ciotce…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie pozwolę nikomu cię „tam” zabrać, Harry – Severus był pewien, ze kłamie, ale gdy wypowiedział te słowa ze zdziwieniem stwierdził, że są prawdą. – Rozumiesz? Nikomu nie pozwolę cię tam zabrać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec mocniej naparł na jego klatkę piersiową. Severus czuł jego oddech nawet przez materiał koszuli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc chciałby pan, żebym został z panem? – zapytał Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł w sobie jednocześnie ciepło i lód. Nie potrafił już kłamać przed samym sobą, pragnął tego chłopca tak samo, jak w tym dniu, gdy po śmierci Lily wykrzyczał to Albusowi w twarz. Z drugiej jednak strony napierała na niego bolesna świadomość, że prędzej czy później malec dowie się, kim jest Severus Snape, śmierciożerca. Jeśli nie on mu to powie, z pewnością chętnie zrobi to pierwszy lepszy przedstawiciel magicznego świata, którego napotkają na swojej drodze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chciałbym tego, Harry – wyszeptał w końcu mężczyzna łamiącym się głosem. To nie była obietnica i chłopiec to wiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Też bym tego chciał – głos Harry’ego był cichy, lecz wyraźnie przebrzmiewał w nim smutek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie martw się, wielu ludzi może dać ci sensowne zasady, bezpieczeństwo, własny pokój – Severus nieporadnie spróbował pocieszyć chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry odsunął się od niego na tyle, by dalej był schowany w jego ramionach, ale by mógł spojrzeć mężczyźnie w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ale tam nie będzie pana, prawda?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał znad książki na chłopca. W ciągu tych paru tygodni wyrobił w sobie nawyk ciągłego kontrolowania malca i sam nie wiedział, czy powinno do to denerwować, czy też może napawać chorą dumą. Harry tymczasem położył się na brzuchu na parkiecie, a przed sobą rozłożył cały swój zestaw malarski i w całkowitym skupieniu tępił kredki na arkuszu prawie tak dużym, jak on sam. Mężczyzna potarł w zamyśleniu zmęczone oczy i wrócił do lektury.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To dziwne, że jeszcze nie oślepłeś w swoich lochach – zagadnął go Lucas, stawiając przed nim kubek z herbatą i niedbale rozciągając się na dywanie przed kominkiem. – Byłem pewien, że czytanie po nocach kiedyś w końcu się na tobie zemści i ukrzyżuje twoje gałki oczne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał na niego z góry z dobrze skrywanym oburzeniem, pozornie lekceważąco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem Mistrzem Eliksirów, wzrok i węch są mi potrzebne w profesji. Nie jestem na tyle głupi, żeby pozwolić im na jakiekolwiek niedociągnięcia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem – głos Lucasa stał się podejrzliwie radosny. – Mimo wszystko, ciągłe przebywanie w lochach nie jest zbyt zdrowe. Zblakłeś niczym panna przed periodem…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zacisnął wargi i zdusił w sobie chęć rzucenia klątwy na brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Rodzonego brata! Podsępnego…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ile zrobił dla niego Lucas. Jego brat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>parszywego Snape’a!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnął ciężko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas był jedyną osoba, która żywiła do niego pozytywne uczucia. Przez myśl przemknął mu obraz Eileen. Matka również go kochała. Matka go kochała… Prawda?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie, to było zbyt bolesne, by to roztrząsać… Natychmiast zawrócił swoje myśli na jakiś neutralny grunt. Powoli sięgnął po herbatę i zamyślony wpatrywał się w jej drżącą powierzchnię. Z tego stanu wyrwało go dopiero burczenie dobiegające z brzucha chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jesteś głodny? – zapytał rozciągniętego na podłodze malca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry cierpliwie poskładał kredki z powrotem do pudełka i dokładnie je zamknął. Arkusz, na którym rysował odwrócił na drugą stronę i koślawym pismem nakreślił na nim swoje imię. Dopiero kiedy skończył po sobie sprzątać, podniósł się z podłogi, otrzepał spodnie i spojrzał na Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Może trochę – przyznał cicho, unikając patrzenia mężczyźnie w oczy, po czym jego spojrzenie powędrowało w stronę rozłożonego pod kominkiem psa. – Myślę, że Sam jest głodny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W takim razie idź i umyj ręce przed kolacją – odparł Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec ruszył w stronę łazienki, zaś za nim, niczym pies pasterski pilnujący owcy, pogalopował Sam. Severus nieśpiesznie uniósł się z wygodnej kanapy i, choć zwykł nie czynić tego publicznie, rozciągnął skurczone od siedzenia mięśnie. Czytaną przez siebie książkę rzucił w stronę przysypiającego już w ciepłej poświacie płonącego paleniska Lucasa. Norweg poderwał się do siadu, gdy kant twardej okładki ugodził go w łydkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Hej, za co to? – wymamrotał, wpatrując się w Severusa z oburzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na usta mężczyzny wpłynął złośliwy uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mówi się, że na naukę nigdy nie jest za późno. Choć może w twoim beznadziejnym przypadku…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zanim Norweg zdążył pojąć sens jego słów i wycelować książką w jego głowę, Severus pochylił się nad arkuszem chłopca. Krzywe, fioletowe litery oznajmiały, że autorem dzieła jest „HARRY POTEER”. Mężczyzna przesunął palcem po koślawym piśmie, które zostało odciśnięte na papierze tak mocno, że prawie przebiło kartkę na wylot. Z uśmiechem obiecał sobie, że kiedyś udzieli malcowi lekcji kaligrafii.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie będzie żadnego „kiedyś”.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przygryzł policzek od środka, po czym obrócił arkusz na drugą stronę. Zamarł z kartą w dłoni. Ze wstrzymanym oddechem wpatrywał się autorskie dzieło Harry’ego i nie zauważył nawet, że nad jego ramieniem zawisł Lucas i również lustruje obrazek. Mimowolnie przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z malcem. „Ale tam nie będzie pana, prawda?”. Tak, w tym tkwiło meritum dziecięcej filozofii Harry’ego. Severus już wcześniej rozumiał te słowa, jednak dopiero teraz przyjął je do siebie z całą emocjonalną głębią i rozpaczą, którą musiał czuć dzieciak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na obrazku szalała burza. Błyskawice rozcinały granatowe kreski nieba, zaś deszcz padał kroplami wielkości pięści, ale mały Harry czuł się tam wyjątkowo dobrze. Wielki, czerwony uśmiech zdobił jego twarz. Nie było wątpliwości, że chłopiec jest szczęśliwy, bo stał pod ogromnym parasolem, który trzymała postać w całości narysowana za pomocą czarnej kredki. Severus nie musiał zgadywać, że to on jest mężczyzną z obrazka. Zwieńczeniem dzieła były koślawe litery u samej góry, które układały się w napis: „DOMHARREGO I PRO<s>S</s>FORA”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To na pewno nie jest abstrakcja – zauważył Lucas z czymś na kształt zbyt miękkiej i ciepłej ironii w głosie. – Raczej niezwykle wymowne odzwierciedlenie marzeń pewnego małego chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nie wiedział, co ma powiedzieć. Więc milczał. I choć jego twarz pozostawała bez wyrazu, gdzieś w głębi serca czuł niebezpiecznie rozprzestrzeniające się ciepło, nadzieję, potrzebę i jednocześnie winę, że pozwala sobie na tak nierealne pragnienia, jak posiadanie pewnego małego chłopca. I ten właśnie mały chłopiec po paru minutach wbiegł do kuchni z wilgotnymi jeszcze dłońmi, zaś za nim przyczłapał pies, którego przednie łapy pozostawiały za sobą podejrzanie mokre ślady. Na ten widok mężczyzna nie mógł powstrzymać smutnego uśmiechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">I tak oto żegnam się z Wami w tę stosunkowo chłodną, wietrzną i nieco deszczową noc. A jeszcze parę dni temu było tak upalnie... Cudowne chwile spędzone nad wodą, roztapiające się gałki cytrynowych lodów, wiatrak chodzący na pełnych obrotach...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zdążyłam już nawet nabyć krem przeciwsłoneczny z filtrem SPF 30 (ta, w kwestii karnacji mogę się pochwalić uderzającym podobieństwem do Snape’a…), a tu koniec lata. Och, życie, kocham cię nad życie. A już poczułam ten cudowny smak upalnych wakacji spędzonych nad przyjemnie chłodną wodą. Aż szkoda mi to opisywać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Wasze wakacyjne plany też spłonęły na panewce? A tak pięknie być miało, tak pięknie… No dobrze, wymarudziłam się, koniec kazania :)<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">PS: Dziękuję wszystkim komentującym za konstruktywne opinie :) Każdemu z osobna, za każde słowo i za cierpliwość do mojej osoby :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">PPS: Gdzieś tam po prawej znajdziecie baner z linkiem do Koszyka Blogów. Ślizgonka kochana doradziła mi, żeby się tam zgłosić, więc… Sami wiecie :) Na owej stronie znalazłam też parę ciekawych blogów (jeden nawet z akcją umieszczoną w świecie apokalipsy i zniszczenia!), więc zachęcam do rozejrzenia się, szczególnie w kategorii poświęconej tematyce Harry’ego Pottera.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Miłego wieczoru (nocy, trepie, nocy, przecież to już noc ciemna…) wszystkim :)</span></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-51638884009232750242015-06-29T22:29:00.000+02:002015-07-06T22:12:37.165+02:00Rozdział 8. Samotny mężczyzna w śniegu. Część II<div class="MsoNormal">
Przeżyłam. Nie wiem, jak tego dokonałam, ale przeżyłam. Koniec
sesji, koniec kolejnego roku! Nareszcie! Teraz czekają mnie dwa tygodnie
odpoczynku przerywane jedynie pisaniem pracy dyplomowej.</div>
<div class="MsoNormal">
Z góry Was przepraszam, że tak długo mnie nie było.
Egzaminy, kolokwia, zaliczenia… Najgorsze zaś są indeksy, bowiem w dobie
systemów komputerowych nie mają chyba żadnego zastosowania poza pognębieniem
studentów… I profesorów :) Ale to już jest koniec i nie ma już nic. Hallelujah!</div>
<div class="MsoNormal">
Erel, Zaczytana, Ślizgonka, Was przede wszystkim kornie błagam o
wybaczenie :) Staram się odpisywać na wszystkie komentarze, ale tym razem
zwyczajnie brakło mi czasu… Mam nadzieję, że to Was nie zniechęci do mojej
osoby :) W ramach pokuty, dla Was ten rozdział i dla Was specjalnie nieco więcej cukru na zakończenie :)</div>
<div class="MsoNormal">
Co do wątków pobocznych, wszystko powinno się ładnie
rozwinąć w kolejnych rozdziałach. Przynajmniej historia rodziców Severusa
niedługo się wyjaśni, reszta zaś sama wypłynie z czasem. Wam, moi drodzy,
pozostaje chyba tylko czekać na kolejne rozdziały :)</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Wakacji życia życzę wam wszystkim!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie licząc paru sztuk bielizny, z
odzieży Severus kupił Harry’emu jedynie flanelową piżamę i lniany kapelusz na
słoneczne dni. Po chwili zastanowienia, z poczuciem nostalgii dorzucił do
sklepowego wózka też parę typowo mugolskich t-shirtów z nadrukami z Gwiezdnych
wojen, filmu, który oglądał jako nastolatek najpierw z Lucasem, a później z
Lily. Stwierdził, że musi go kiedyś pokazać malcowi. Chłopiec zasługiwał, by
znać coś, co kiedyś kochała jego matka. Mężczyzna potrząsnął głową, wyrzucając
z niej te myśli. To nie czas na roztrząsanie przeszłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nabył również parę sztuk
pościeli i granatową poduszkę w gwiazdy. Podświadomie czuł, że spodoba się
chłopcu. Nie mylił się, Harry nie potrafił oderwać od niej oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potrzebnym zakupem okazał się
fotelik samochodowy. Tak długo, jak zostaną u Lucasa, mugolski wynalazek będzie
niezbędny przy każdej podróży samochodem. Przydatny może okazać się też płócienny
plecaczek, w który Harry uparcie wpatrywał się od kilku minut. Severus zdusił
parsknięcie i wręczył chłopcu tornister. Zamyślił się. Czego jeszcze mogło
potrzebować pięcioletnie dziecko?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, że ręka Harry’ego drży ze
zmęczenia, lecz chłopiec uparcie ściskał jego palce. Severus westchnął i ukląkł
przed malcem. Przez myśl przemknęło mu, ze niedługo ten irytujący gest wejdzie
mu w nawyk.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>To dobrze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, jesteś zmęczony?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I może faktycznie był to wynik
zmęczenia, może wrażeń, bądź też, czego Severus nie umiał do siebie dopuścić,
zaufania, lecz Harry bez wahania pokiwał głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Trochę się zmęczyłem,
profesorze – potwierdził malec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jechałeś kiedyś w wózku
sklepowym? – zapytał po chwili zastanowienia Severus. Tym razem chłopiec
przecząco pokręcił głową. – Myślę, że może ci się to spodobać. Pomogę ci wejść,
dobrze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry ponownie zadziwił Severusa,
gdy bez wahania wyciągnął w jego stronę ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Może po prostu przywykł, sporo razy był dzisiaj na moich rękach.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili wahania podniósł
chłopca i posadził w rogu sklepowego wózka. Z wahaniem podał mu poduszkę w
gwiazdy. Harry zrobił sobie z niej wygodnie siedzisko i oparty o nią plecami,
pozwolił się powieźć dalej. Severus poczuł coś dziwnego w przełyku, gdy malec,
kurczowo uchwycony stalowej ramy, rozglądał się wokół tak, jakby pierwszy
lepszy przechodzień zamierzał wsadzić go pod pachę i chyłkiem uprowadzić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W sklepie z artykułami
dziecięcymi, Harry z uchylonymi ustami podziwiał zabawki, lecz nie odważył się
sięgnąć po żadną. Na pytanie Severusa o to, co mu się podoba, niepewnie wskazał
w kierunku gabloty pełnej resoraków. Gdy mężczyzna podjechał pod nią wózkiem,
Harry po kilkukrotnym zapewnieniu, że może coś dla siebie wybrać, zacisnął w
dłoni fioletowy samochód o szerokich, gumowych oponach. Za namową profesora
dorzucił jeszcze parę aut.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus z westchnieniem oparł się
o sklepowe regały i przypatrywał się Harry’emu, który niepewnie przesuwał samochody
po plastikowej rączce wózka. Pomyślał, że chłopiec chyba pierwszy raz w życiu
może się nimi bawić bez obawy o to, że zostaną mu brutalnie wyrwane przez
kuzyna. Mężczyzna miał wrażenie, że dla malca najbliższe dni będą pełne
kolejnych pierwszych razów. Poradzą z tym sobie. Z tym i z chorobliwym lękiem
przed wszystkim nowym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na pochłonięte zabawą
dziecko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lubisz rysować, Harry? –
zapytał po chwili zastanowienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lubię – potwierdził chłopiec. W
jego głosie nie było już słychać strachu. – Kiedyś dużo rysowałem, ale tylko
gdy nie widzieli, bo gdy wiedzieli, to byli źli, że marnuję papier.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zacisnął dłonie na
poręczy wózka tak mocno, że pobielały mu knykcie. W myślach odliczył do
dziesięciu i powoli wypuścił z siebie powietrze. Chłopiec patrzył na niego
nieco wystraszony. Mężczyzna westchnął i odłożył plany mordu na później. Potarł
nasadę nosa i zaczął gorączkowo przeszukiwać umysł, bo znaleźć w nim słowa,
które będą zrozumiałe dla pięcioletniego dziecka. To było trudniejsze, niż się
spodziewał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem zły na nich, Harry –
zaczął ostrożnie. – Nie traktowali cię dobrze, choć powinni. To byli źli
ludzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wszyscy ludzie są źli – Harry
przekrzywił głowę i zapomniawszy o strachu, zastanawiał się nad czymś
intensywnie. – To głupie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał na niego
badawczo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co jest głupie, Harry?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Że dorośli wybierają. Nie są
sprawiedliwi, przecież Dudley często był okropny, a ciotka Petunia zawsze
wolała kochać jego, a mnie nie kochała nigdy. Mówiła, że na to nie zasługuję,
bo jestem okropny. Skoro to znaczy, że byli źli, to byli tacy, bo tak wybrali.
To głupie, że dorośli wybierają bycie złymi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł, jak coś zaciska
się na jego gardle. Nerwowo przełknął ślinę i przeklinając w myślach napiął
mięśnie, by powstrzymać drżenie rąk. I jak miał wytłumaczyć Harry’emu, że
istnieją też dobrzy ludzie? Nikt przecież nie był krystalicznie czysty, a
mężczyzna nie chciał, by malec zaufał kiedyś niewłaściwej osobie i został
zraniony. Cholera, sam nie uważał się za właściwą osobę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z wahaniem położył dłoń na
ramieniu chłopca. Zmusił się, by spojrzeć mu w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Masz rację, to głupie, ale nie
wszyscy ludzie są źli – zapewnił dzieciaka, choć samemu od takiego myślenia
powstrzymywał go jedynie obraz Lucasa, Lily i właśnie tego małego chłopca,
Harry’ego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wszyscy są źli – westchnął Harry.
– Kto nie jest?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nie musiał myśleć.
Odpowiedź napłynęła sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Twoja mama, Harry. Lucas.
Sądzę, że również twój ojciec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec milczał dłuższą chwilę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Moich rodziców już nie ma, nie
pomyślałem o nich – przyznał w końcu. – Lucas jest dobrym człowiekiem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak. Już ci to mówiłem. Lucas
jest najlepszym człowiekiem jakiego znam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry długo zastanawiał się nad
tymi słowami. Skoro są ludzie dobrzy i ludzie źli, jak ich od siebie odróżnić?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wrzucił do wózka ryzę
białego papieru i grube kredki w standardowych kolorach. Spojrzał na regały z
zabawkami. Harry milczał i zamyślony spoglądał w jakiś martwy punkt na ścianie,
więc mężczyzna, już po odgonieniu od nich nazbyt chętnej do pomocy pracownicy
sklepu, która trajkotała jakimś niezrozumiałą dla niego norweską gwarą, dokonał
niepewnego wyboru. Zgarnął z regału klocki podobne do tych, które widział wiele
lat temu w pokoju Lucasa. Chłopcu powinny przypaść do gustu. Niepewnie sięgnął
też po piętrowy, drewniany garaż, by dzieciak mógł w nim trzymać swoje
samochody. Co jeszcze? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał krytycznie na
przeszklony regał. Czego jeszcze mógł pragnąć pięcioletni chłopiec? Czegoś,
czego on sam nie miał w swoim dzieciństwie. Z triumfem w oczach podprowadził
wózek w stronę działu z maskotkami. Ostrożnie położył dłoń na ramieniu
Harry’ego, by wyrwać do z letargu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Która z nich ci się podoba?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry potrząsną głową wyrzucając
z niej zbyt trudne dla niego myśli i zlustrował uważnym spojrzeniem regały.
Patrzył długo, aż wreszcie jego uwagę przyciągnęła jedna maskotka. Podążając za
jego wzrokiem, Severus bez zbędnych pytań położyć na jego kolanach dużego,
zielonego krokodyla.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Cóż, dziwny wybór…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W księgarni nie było już
problemów ani z wyborem, ani z nieśmiałością. Klęcząc w wózku, Harry wodził
palcami po grzbietach książek i zawzięcie dyskutował z Severusem. Mężczyznę
zadziwiało to, że w wieku pięciu lat chłopiec potrafi płynnie czytać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nudziło mi się – wyjaśnił
konspiracyjnie Harry. – Gdy się siedzi za karę w komórce pod schodami, jest
strasznie nudno, więc zabierałem książki Dudley’a i czytałem. On nienawidzi
książek, więc nigdy nie zauważył, że jakieś zniknęły z jego pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus westchnął. Powstrzymał w
sobie złość na Dursley’ów tylko dzięki temu, że miał pewność, że przy
najbliższej okazji zemści się na nich za „to” i całą resztę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kto cię nauczył czytać? –
zapytał zamiast tego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Telewizja. Dudley oglądał bajki,
w których pokazywali litery. Oglądał zawsze wtedy, gdy miał iść na szczepienie.
Nienawidził bajek, które czegoś uczą, ale bardzo bał się zastrzyków, a ciotka
była zawsze taka szczęśliwa, że Dudley uczy się liter, że mógł oglądać te bajki
tak długo, jak tylko chciał. Zawsze myślał, że jeśli będzie oglądał je
wystarczająco długo, to ciotka Petunia zapomni o szczepieniu. Ja wtedy trochę
podglądałem telewizję i zapamiętałem litery. Najpierw czytałem litery, a
później słowa. Czytanie jest fajne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czarodziej pokiwał zgodnie głową.
Czytanie było „fajne”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja też lubię czytać –
potwierdził starając się potrzymać rozmowę. To dobrze, że chłopiec wreszcie
zaczął się odzywać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego lubi pan czytać? –
Harry spoglądał na niego znad okularów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Myślę, że z książek można
powiedzieć się wielu rzeczy. Czasami są azylem…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry patrzył mu prosto w oczy. Mężczyzna
z zakłopotaniem schował się za kurtyną włosów. Powiedział więcej, niż zamierzał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja siedziałem w komórce… –
Harry zastanawiał się, jak ubrać swoje odczucia w słowa. – Tak, siedziałem w
komórce, ale gdy czytałem, to byłem w gdzieś indziej, w tej książce. I byłem
tym człowiekiem z książki. Wtedy myślałem to, co on. I się bałem z nim i
ciszyłem i smuciłem. To było trochę tak, jakbym uciekł.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Rozumiem – przytaknął Severus. –
Książki są bardzo pożyteczne. To pokarm dla duszy. Rozumiesz mnie? Uczą nas
odwagi, konsekwencji, współczucia. Uczą nas, jak być człowiekiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry zastanawiał się nad tymi
słowami. Severus miał dziwne wrażenie, że malec w jakiś dziwny sposób go
zrozumiał, choć przecież irracjonalnym było to, by pięcioletnie dziecko pojęło
znaczenie tego, czego często nie przyjmowały do wiadomości młodsze roczniki Gryffindoru lub Huffepuffu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>To mądry chłopak, niezwykle inteligentny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wybierz tyle książek, ile tylko
chcesz – stwierdził Severus, gdy Harry ponownie wrócił do oglądania okładek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczy chłopca zalśniły ze
szczęścia, lecz mimo to jego ręka zawisła w bezruchu. Severus spojrzał mu w
oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wybieraj, Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus pchał wózek z zakupami i
zaczytanym chłopcem w stronę restauracji, w której umówił się z Lucasem.
Pobieżnie przebiegł spojrzeniem po okładkach książek spoczywających na kolanach
dzieciaka tuż obok krokodyla, który zajmował honorowe miejsce. „Pinokio”,
„Kubuś Puchatek”, „Baśnie braci Grimm”, „Mały książę” i koło dziecięciu innych
tytułów. Mężczyzna parsknął pod nosem. Już widział siebie zagłębionego w jakimś
traktacie o alchemii, a obok niego Harry’ego pochłoniętego jakąś powieścią dla
dzieci.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie przyzwyczajaj się, bydlaku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Warknął i wyrzucił z głowy ten
obraz. Już niedługo Harry znajdzie się u kogoś, kto zapewni mu lepsze życie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzieciak nie dokończył obiadu.
Gdy pochłoną frytki, jego powieki zaczęły opadać coraz niżej, zaś głowa ciążyć
tak bardzo, że w końcu oparła się o ramię Severusa. Mężczyzna otulił śpiącego
chłopca kocem i zamiast ułożyć w wózku sklepowym, umościł go wygodnie w swoich
ramionach szukając wymówki w tym, że tak malcowi będzie wygodniej. Lucas
uśmiechnął się na ten widok i z ociąganiem ruszyli w stronę samochodu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podczas gdy objedzony do
nieprzytomności bekonem Sam sadowił się na siedzeniu obok kierowcy, Severus posadził
Harry’ego w dziecięcym foteliku i przypiął pasami. Okrył go szczelniej kocem,
zaś na jego kolanach położył krokodyla, którego dzieciak zdawał się kochać od
pierwszego wejrzenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usiadł na miejscu obok chłopca,
ten zaś od razu opadł na jego ramię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– On naprawdę czuje się przy
tobie bezpiecznie – wyszczerzone zęby Lucasa odbijały się w bocznym lusterku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zignorował te słowa.
Harry potrzebował opiekuna, a przecież nie było nikogo innego. Tylko on.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wieczór Severus poświęcił na
czytanie najnowszego numeru „Ważyciela”. Nie chciał mieć braków w wąskim
przedziale „ważycielskich nowinek”, w końcu jako Mistrz eliksirów czuł się
zobowiązany do bycia na bieżąco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdzieś z kanapy obok słyszał
rozbawione parskanie Lucasa. Poczuł dziwną ochotę, by, jak za dawnych czasów,
zdzielić go łokciem między żebra. Cóż, doskonale wiedział, dlaczego Norweg się
śmieje. Spojrzał na podłogę u swoich stóp. Nie miał pewności, czy powinno go to
bawić, przerażać, czy też może dziwić. Skłaniał się jednak ku temu ostatniemu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Ciekawe towarzystwo…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry nie odstępował go ani o
krok. Severus myślał, że to skończy się, gdy wrócą z centrum handlowego, lecz
również w domu chłopiec wciąż nie oddalał się od jego boku. Teraz przyciągnął
do sofy drewniany garaż z wszystkimi swoimi resorakami i bawił się praktycznie
skryty między nogami mężczyzny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gorszy jednak był Sam, który
stęskniony za dawno niewidzianym przyjacielem, rozwalił się na kolanach Severusa
i drzemał na nich, misternie i wyjątkowo artystycznie obśliniając mu nogawki.
Mężczyzna już od kilkunastu minut nie czuł nóg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ile waży Sam? – zrezygnowany
zwrócił się w stronę Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg mało nie zadławił się
śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ponad dwadzieścia siedem kilo.
Nieco go przekarmiłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas prawie płakał ze śmiechu.
Harry również nie mógł się powstrzymać. W końcu parsknął i Severus, co brzmiało
to raczej jak lekceważący wydźwięk, lecz Norweg znał swojego brata zbyt dobrze,
by nabrać się na tę sztuczkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spoglądał na roześmianego
Harry’ego i zdziwiony stwierdził, że czuje się z tym dobrze. Dobrze w tym domu,
dobrze przy Lucasie, pierwszy raz od śmierci Lily. Dobrze przy Harrym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedział, dlaczego nie spał w
salonie. Dlaczego znów położył się w swojej starej sypialni przy boku Harry’ego.
Może sprawiły to wystraszone oczy chłopca, gdy usłyszał, że w nocy Severus
będzie z dala od niego, może zaś jego egoistyczna potrzeba posiadania i
bliskości, do której nie chciał się przyznać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przypomniał sobie swoją
konwersacje z Harrym, gdy już leżeli w łóżku pogrążeni w przyjemnym, bladym
świetle sączącym się sod klosza lampki nocnej. Rozmawiali o ludziach. Dobrych i
złych ludziach. O tym, kto jest jaki. Komu można ufać, a kto cię zrani. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ciężko było Severusowi
wytłumaczyć pięcioletniemu chłopcu to, jak odróżnić dobrych ludzi od złych.
Pamiętał, jakich słów użył. „Granica jest bardzo cienka i zawsze trzeba być
bardzo ostrożnym w swoim osądzie”. Cieszył się, że malec nie zapytał o to, jaki
był James Potter.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wydawało mu się, że Harry pojął,
że ludzie się różnią, że nie wszyscy są źli. „Świat nie jest tylko czarny,
Harry” stwierdził Severus. To były zbyt trudne słowa jak na pięcioletnie
dziecko, ale sam temat był trudny. Doświadczenia chłopca z dorosłymi były
trudne. „ Świat nie jest też czarno – biały. Nie ma wyraźnego podziału, to od
ciebie zależy, komu zdecydujesz się zaufać. Czasem ktoś na pozór zły może się w
rzeczywistości okazać bardzo zagubionym człowiekiem. To działa też w drugą
stronę. Twoja mama powiedziała mi kiedyś, że najgorsze rzeczy czynią najlepsi z
nas.”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I wtedy właśnie Harry zadał to
pytanie, którego tak bardzo obawiał się Severus.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A kim pan jest, profesorze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus momentalnie poczuł, jak
zasycha mu w ustach. Zdrętwiały język przylgnął mu do podniebienia. Cieszył
się, że w mroku nie widać drżenia jego dłoni. Co miał powiedzieć Harry’emu? Że
był katem jego rodziców? Że mordował? Że przyłączył się do człowieka gorszego
od śmierci?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Boże… Boże…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie sądzę, żebym był dobrym
człowiekiem – doskonale wiedział, że chłopiec słyszy drżenie w jego głosie. –
Nigdy bym cię nie uderzył, Harry, ale w życiu zrobiłem zbyt wiele rzeczy,
których żałuję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, jak chłopiec niepewnie
porusza się pod pokrywą białej pościeli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jeśli jest panu tak bardzo
przykro, to czemu pan nie naprawi tego, co pan zrobił?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus przewrócił się na plecy i
utkwił niewidzące spojrzenie w suficie. Bał się, że Harry poczuje jego drżenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Niektóre rzeczy są zbyt
straszne, by dało się je naprawić – wyszeptał. – Trzeba z nimi żyć. Budzić się
i zasypiać ze świadomością tego, co się zrobiło. Rozumiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie jesteś zły, profesorze –
stwierdził Harry z dziwną pewnością w głosie. – Przecież żałujesz, że byłeś
zły. To powinno wystarczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skąd możesz to wiedzieć? –
wydusił Severus przez zaciśnięte gardło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry znów poruszył się
niespokojnie i chyba wzruszył ramionami, choć w panującym mroku mężczyzna nie
mógł być pewien, czy dobrze zinterpretował ten gest.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wiem – przyznał chłopiec po
chwili. – Krótko był pan o wiele lepszy, niż moje wujostwo długo. To chyba
raczej białe niż… Niż czarne. Nie może być pan złym człowiekiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus miał ochotę uciec z
sypialni. Zacisnął szczękę i oczy, na ślepo położył dłoń na głowie chłopca i
pogłaskał go po wilgotnych jeszcze włosach, po czym odwrócił się na drugi bok z
nadzieją, że Harry nie poczuje jego drżenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł coś gorącego na swoich policzkach.
Zdziwiony przesunął dłonią po swojej twarzy. Łzy? Łkał? Nie umiał płakać u boku
martwej Lily, więc dlaczego teraz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedział. To było dziwne, że
teraz czuł się winny każdej złej rzeczy, którą zrobił. Bardziej winny, niż w
chwili śmierci Lily. Nie dlatego, że nie mógł zwrócić jej życia, że zginęła z
jego winy, lecz dlatego, że ten mały chłopiec widział w nim kogoś dobrego. Nie
zasługiwał na to. Boże, jakże on na to nie zasługiwał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jesteś bydlakiem. Zawsze nim byłeś. Jak morderca może być opiekunem
dziecka? Pięcioletniego, zachłystniętego poczuciem bezpieczeństwa, naiwnego
dziecka?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trząsł się bezsilnie przełykając
łkanie, by nie wystraszyć chłopca. Nie przyszło mu nawet do głowy, by rzucić na
siebie zaklęcie wyciszające. Zbyt pogrążony w bólu i rozpaczy pozwolił swoim
zasłonom opaść i nagle poczuł się przerażająco bezbronny. Skulił się w sobie
niczym dziecko oczekujące ciosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Znieruchomiał, gdy poczuł na
plecach drobną dłoń Harry’ego. Ręka tkwiła na niech przez chwilę, niepewnie i
drżąco, po czym zniknęła jeszcze szybciej, niż się pojawiła. To orzeźwiło
mężczyznę. Nie chciał straszyć dziecka. Potrząsnął lekko głową, jakby chciał
wyrzucić z niej wszystkie myśli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Swoją słabość.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczerpnął głęboko powietrze, by
zdławić drżenie głosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wszystko w porządku, Harry –
wyszeptał. – Nie martw się. Na pewno jesteś już zmęczony, spróbuj zasnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powoli odwrócił się w stronę
chłopca wycierając jednocześnie zdradzieckie łzy. Nie chciał straszyć
Harry’ego. Czuł, ze musi zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jesteś słaby.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry spojrzał na niego, po czym
po dłuższej chwili zastanowienia przylgnął do jego klatki piersiowej. Severus
poczuł, jak jego ramiona bez udziału świadomości obejmują to drobne, wychudzone
ciało. Skrył twarz jego włosach, a łzy
nadal nie chciały przestać płynąć. Ciało nie potrafiło przestać się trząść.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec obejmował go na początku
nieśmiało, lecz później mocniej i mocniej. W końcu poczuł jego dłoń na swojej
głowie w geście, który wielokrotnie kierował w stronę malca. Harry ostrożnie
dotknął jego twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–Każdemu czasem jest smutno,
wiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szept Harry’ego sprawił, że nie
umiał się opanować. Nie zasługiwał na to, powinien odepchnąć od siebie chłopca,
lecz było mu przeraźliwie zimno od wielu lat, zaś malec był tak ciepły i
Severus nie potrafił tego zrobić. Niewykluczone, że nie chciał. Niechętnie
przyznał się do tego w myślach.<br />
<br />
<br />
<span style="text-align: center;">.......................................................................................................................................</span><br />
<span style="text-align: center;">PS: Komentując doceniacie moje teksty :) Z góry więc dziękuję za każdy komentarz :)</span><br />
<span style="font-size: large; text-align: center;"><u>PPS: Odniosłam wrażenie, że nieco tu zbyt ponuro i minimalistycznie... Więc nieco zmieniłam. Nawet więcej, niż nieco. Proszę więc Was o opinie, czy nowy wygląd bloga się Wam podoba i przede wszystkim, czy jest czytelny :)</u></span></div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-13774001673513702862015-05-29T23:06:00.000+02:002015-05-29T23:06:09.040+02:00Że niby już?! (czyli tak w trakcie sesji, w dzień przed kolokwium, egzaminem i Bóg wie czym jeszcze)<div class="MsoNormal">
Chyba zasłużyliśmy na połowę tortu. Wątpię, by moje
severitusowe poczynania śledziło zbyt wiele osób, więc dla wszystkich powinno
wystarczyć :) Toast za Waszą cierpliwość do mnie. Czasami przynudzam, czasami
marudzę, ale cieszę się, że jakoś znosicie moje humory :)</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam dziś w kalendarz i praktycznie (teoretycznie
musiałam szukać szczęki gdzieś w okolicy kolan, ale mniejsza z tym…) oberwałam
w czerep obuchem niespodziewanej myśli. Uświadomiłam sobie, że uzewnętrzniam
się przed Wami już przeszło pół roku. Podczas tych sześciu miesięcy zdążyłam
opublikować osiem rozdziałów, pochłonąć od groma wiedzy i wypić coś koło
pięciuset czterdziestu porcji herbaty z wściekle czerwonego kubka. Taaak, istna
czarna dziura ze mnie, gdy chodzi o herbatę z trawą cytrynową.</div>
<div class="MsoNormal">
Chochlik młodszy zdążył nauczyć się najpierw chodzić, a
później biegać. W międzyczasie opanował sztukę wykłócania się z chochlikiem
starszym o każdy możliwy przedmiot w zasięgu jego wzroku.</div>
<div class="MsoNormal">
Co jeszcze? Przeżyłam niezliczoną ilość egzaminów i
kolokwiów. Rozesłałam dokładnie dwadzieścia siedem cv, odbyłam kilka rozmów
kwalifikacyjnych.</div>
<div class="MsoNormal">
W rodzinie niewiele się zmieniło, bo w tym aspekcie czas,
Bogu dzięki, życie płynie powoli i spokojnie. Moja niezwykłe dumna i honorowa
kocica spłodziła czworo potomstwa i chyba tylko dzięki temu przestała troszczyć
się o mój dobrobyt i pełen żołądek, co wiązało się z pozostawianiem dla mnie
posiłku w postaci ukatrupionej myszy na tarasie. Miło z jej strony.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie będę nawet wspominać o tym, że druga kocica, nadzwyczaj
łagodna i łakoma pieszczot, okazała się być w rzeczywistości kocurem…</div>
<div class="MsoNormal">
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo mam wrażenie, że początek
grudnia był wczoraj. Te pół roku minęło szybko, bardzo szybko, choć przecież
nadal pamiętam, jak minuty ciągnęły mi się na dzisiejszym wykładzie. Chyba
trafnie ujął to Pratchett: „Każdy dzień ciągnie się całe wieki, co jest dziwne,
ponieważ dni – w liczbie mnogiej – mijają w pędzie.” I chyba dopiero
spoglądając na powyższy rachunek sumienia widzę, jak wiele zmieniło się w tym
czasie.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pod czaszką kotłują mi się setki pytań… Skąd też mam
wiedzieć, czy piszę lepiej, czy też może spadam coraz niżej i niżej? Czy moje
teksty nie są zbyt nudne? Czy nie brak zwrotów akcji? Czy pozostawić Lucasa
klarownie czystym i niezłomnym w wierze, czy też może raczej takim, jaki jest
każdy z nas? Pisać bardziej, czy też mniej rozwiąźle? Chciałabym umieć spojrzeć
na „Bezdomnych” z obiektywnego punktu widzenia, ale to chyba nie możliwe.
Niewykluczone, że muszę dojrzeć do tego, by sprawiedliwie się oceniać.</div>
<div class="MsoNormal">
Właśnie dlatego tak bardzo cenię Wasze komentarze. Każdy
jest subiektywny, każdy pokazuje mi, co mogę zrobić lepiej. Wytyka błędy,
których ja nie dostrzegam, bądź też wręcz przeciwnie. Tak było z postacią
Lucasa. Wprowadzony przeze mnie niepewnie, nijako na próbę. Jasny, otwarty i
ciepły, a jednocześnie nienawidzący swojego ojca w równym stopniu, co Severus.
Człowiek po stracie, który jednak potrafił się z tego podnieść i żyć, nie tylko
wegetować. Miał być jedynie cieniem swojego brata, bohaterem epizodycznym i
tylko dzięki Waszym opiniom na stałe rozgościł się w „Bezdomnych”. Gdyby nie
to, Severus już dawno tułałby się z Harrym po gospodach. Może i przez to
odległość między punktem A i punktem B się wydłuży, ale warto. Warto, prawda?</div>
<div class="MsoNormal">
Ciekawi mnie, ile osób tak naprawdę mnie czyta. Statystyki
czasami pokazują mi wejścia z Wenezueli, Kenii, Brazylii… Ostatnio nawet z
Rosji. Serio ktoś gdzieś tam śledzi moje raczkujące poczynania? Wow…</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Zostawcie po sobie jakiś ślad, choćby i w cyrylicy ;)
Ciekawi mnie, kto do mnie zagląda. Dla ludzi piszę, dla Was i dumna jestem niezmiernie
z każdego komentarza :)</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-82786254920936355022015-05-21T19:17:00.000+02:002015-05-21T19:18:59.539+02:00Rozdział 8. Samotny mężczyzna w śniegu. Część I<div class="MsoNormal">
Zaprawdę powiadam Wam, kolejny mam rozdział. Udało mi się
wyskrobać go w przerwie między dwoma kolokwiami. Ze specjalnymi pozdrowieniami
dla Erel, w ramach duchowego wsparcia przy szukaniu „wżartych” danych do
projektu ;)</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="apple-converted-space"><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Tahoma;">
</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
Hej, hej! Jest tam kto? Komentarze nie gryzą, zapewniam ;)
Ja wiem, że miło się ze mną rozmawia przez gg, ale konstruktywnym komentarzem
na forum publicznym nie pogardzę ;)</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................<br />
<br />
<br />
„Troszkę mnie śmieszy, troszkę mnie smuci,<br />
że sny, w których umieram są najlepszymi, jakie kiedykolwiek miałem.<br />
Trudno mi jest to tobie powiedzieć, trudno jest mi to znieść<br />
Gdy ludzie kręcą się w kółko,<br />
To bardzo, bardzo szalony świat, szalony świat.”<br />
Gary Jules „Mad World”<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przystanął w progu salonu. Pokój zalany był światłem wpadającym przez przeszkloną ścianę. Wstrzymał oddech. Nie lubił takich miejsc, był w nich przesadnie odsłonięty. Zbyt duża przestrzeń, by mógł czuć się swobodnie. Ogromne okno ciągnące się od drewnianej podłogi aż po sufit nie pozwalało mu się ukryć. Przypomniał sobie, że kiedyś nie miał takich problemów, przebywając w tym domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od „kiedyś” wiele się zmieniło…</div>
<div style="text-align: justify;">
Zbyt wiele. Nie był już tym samym człowiekiem. Po czymś takim nikt by nim nie został. Ciągła czujność, ciągłe zadawanie bólu, ciągłe bycie zarówno myśliwym, jak i ofiarą. Miał ochotę warczeć. Zdecydowanie lepiej czuł się w ciasnych, mrocznych pomieszczeniach, gdzie było miejsce tylko dla niego i jego wrednego, paranoidalnego charakteru.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczuł jak jakaś drobna dłoń zaciska się lekko na jego ręce. Odetchnął z ulgą, doskonale świadom tego, że gdyby zbytnio pogrążył się w myślach i zapomniał o chłopcu, to właśnie celowałby w przerażone dziecko różdżką. Nie, zdecydowanie nie nadawał się na opiekuna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widząc oczy chłopca wpatrujące się w niego z ciekawością, pokonał w sobie niechęć i wszedł do pokoju. Nieco oślepiło go światło, od którego odwykł przez te wszystkie lata (cholerny Lucas i te jego zamiłowanie do „poczucia wolności”!). Zapach smażonej cebuli stał się intensywniejszy, a wraz z nim, jakoby w komitywie, pogłębiło się nieprzyjemne ssanie w żołądku. Od strony Harry’ego dobiegło go głośne burczenie, lecz widząc zaczerwienione policzki chłopca, postanowił, wbrew swojej naturze, nie komentować tego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lucas krzątał się po aneksie kuchennym. Pochylony nad białym blatem, wbijał jajka na patelnię. Po chwili podniósł wzrok i uśmiechnął się do Severusa. Skinieniem głowy wskazał mu wysokie, wściekle żółte krzesła barowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Proszę, rozgośćcie się – oznajmił i ponownie nachylił się nad patelnią. – Zaraz skończę śniadanie. Och, może raczej wczesny obiad.</div>
<div style="text-align: justify;">
Severus spojrzał na Harry’ego, który stał nieruchomo obok niego i wpatrywał się w Lucasa z mieszaniną ciekawości i lęku. Chłopiec otworzył usta i ponownie je zamknął, gdy zarejestrował zawieszone na sobie spojrzenie przyjaciela jego mamy. Mężczyzna westchnął w duchu i wygrzebał z umysłu ostatnie pokłady cierpliwości, które zostały poważnie nadwyrężone przez lata nauczania.</div>
<div style="text-align: justify;">
– Chciałbyś o coś zapytać Harry?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec pokiwał głową, lecz z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wyglądał na przestraszonego obecnością kogoś nieznajomego.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To mój brat, Lucas – westchnął
Severus po chwili milczenia. – On też jest czarodziejem. Dobrym czarodziejem,
więc nie musisz się go obawiać. Nie skrzywdzi cię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A gdyby chciał? – wyrwało się
Harry’emu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nigdy nie był cierpliwym
człowiekiem. Mimo wszystko, zamiast zgrzytać zębami, na co miał niewątpliwą
ochotę, jedynie westchnął cicho i po raz kolejny uklęknął przed chłopcem.
Spojrzał Harry’emu w oczy i zdziwiło go nieco to, że nie czuje potrzeby
natychmiastowego przerwania kontaktu wzrokowego. Stłumił w sobie nieznane mu
ciepło rozlewające się po klatce piersiowej i przełknął ślinę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lucas nigdy by cię nie
skrzywdził, Harry. To dobry czarodziej, dobry człowiek. Najlepszy jakiego znam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lepszy od pana? – zapytał
chłopiec, po czym przycisnął dłoń do ust w obawie, że ucieknie mu z nich
kolejne pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł, jak napinają się
mięśnie na jego karku. Zdał sobie sprawę z tego, że w jakiś dziwny sposób
zależy mu na tym, żeby Harry nie widział w nim śmierciożercy i nadal ufnie
ściskał jego dłoń.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie jest trudno być lepszym ode
mnie – wymamrotał przez zaciśnięte gardło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry zjadł bardzo niewiele.
Niewątpliwe, że jego żołądek nie był przyzwyczajony do zbyt dużych porcji.
Skulony nad talerzem, który dodatkowo osłaniał łokciami, w ekspresowym tempie
pochłaniał ogromne kęsy praktycznie bez przeżuwania. Severus nie był pewien,
jak powinien na to zareagować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie budziło w nim wątpliwości, że
malec nigdy nie spożywał posiłków w spokoju, jak normalne dziecko. Początkowo
chciał zwrócić chłopcu uwagę, lecz nie wiedział, co powinien powiedzieć. Postanowił
więc milczeć i dać dziecku czas. Liczył, że gdy Harry poczuje się bezpiecznie,
większość jego niepokojących nawyków sama minie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po śniadaniu Harry usiadł koło
kominka i zamknął oczy. Nie minęło piętnaście minut i malec spał. Lucas
patrzył, jak jego brat delikatnie przenosi chłopca na sofę i okrywa kocem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To wynik stresu – oznajmił
norweg. – Zmieniło się całe jego życie i malec musi jakoś sobie z tym poradzić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez kolejne trzy dni Harry
pozostawał przytomny jedynie w trakcie posiłków i krótkich przerw, które
spędzał na milczącej zabawie w pobliżu Severusa. Pozostały czas przesypiał. Mężczyzna
zaś, chcąc dać chłopcu poczucie bezpieczeństwa, cierpliwie siedział przy jego
boku pilnując, czy nieprzytomny malec nie skopuje z siebie koca w trakcie
koszmarów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dom był milczący i gdyby nie dwa
dodatkowe nakrycia na stole, Lucas mógłby przysiąc, że mieszka sam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po tygodniu, przerwy między
drzemkami Harry’ego stały się na tyle długie, że Severus spokojnie mógł
stwierdzić, że wreszcie zaczynają w miarę normalnie funkcjonować. Chłopiec
wyszedł nieco ze swojej skorupy i nie był już aż tak zamknięty w sobie, jak na
początku. Niedawno mężczyzna zauważył, że choć malec nadal jest zbyt spokojny i
grzeczny jak na pięcioletnie dziecko, powoli zaczyna się więcej mówić i
uśmiechać się. Poczuł się dziwnie, gdy Lucas stwierdził, że to jego zasługa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powoli Lucas zaczął uczyć
chłopca, jak się bawić. Już prędzej wraz z Severusem zauważył, że malec
najwyraźniej tego nie potrafi i jego rozrywka ogranicza się do zatapiania się
we własnych myślach i okazjonalnego przeglądania gazet, gdy już zorientował
się, że nie zostanie za to ukarany.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas z zadowoleniem odnotował,
że Severus kątem oka przygląda się ich wygłupom znad swoich naukowych
publikacji. Zawsze bawili się w jego pobliżu, bo w przypadku braku towarzystwa
Severusa, Harry robił się niespokojny i jeszcze bardziej lękliwy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus uparcie zaprzeczał
jakimkolwiek oznakom przywiązania do chłopca, zaś na widok zarozumiale
uniesionej brwi Lucasa, zaczynał mamrotać coś o różnych odmianach syndromu
sztokholmskiego, które z pewnością były przyczyną zachowania Harry’ego. I choć
norweg udawał oburzenie, jego roześmiane spojrzenie wyraźnie świadczyło o tym,
że jest szczęśliwy. Miał przy sobie swojego brata. „Marnotrawnego brata”, jak
zwykł mówić, by rozdrażnić Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najedzony malec był na tyle
rozluźniony, by wreszcie dać się namówić Lucasowi na zbliżenie się do Sama. Teraz
Severus słuchał śmiechu chłopca, gdy ten bawił się z psem. Co chwilę rozlegał
się tupot bosych stup, gdy Harry przebiegał po drewnianym parkiecie w asyście
podskakującego wokół niego czworonoga. Ten dźwięk był dla mężczyzny dziwnie
dobry, podnoszący na duchu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus westchnął. Pokręcił głową
nad własną głupotą, przeklął się w myślach za bycie zbyt miękkim i przesunął to
wściekle żółte krzesło w stronę salonu i usiadł w progu, by mieć chłopca w
zasięgu wzroku. Czyżby robił się słaby? Zacisnął wargi. Ten dzieciak nie
powinien go obchodzić. To zabawne, że najtrudniejszą rzeczą w ludzkim życiu
jest zrozumienie własnych pobudek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Niczym pies pasterski pilnujący owcy. Co cię obchodzi ten dzieciak,
Severusie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na Harry’ego. Zdrowo
zarumieniony chłopiec ukląkł przed psem i ze skupieniem wpatrywał mu się w
ciemne ślepia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Powiem ci coś, dobrze? –
zapytał szeptem Sama. – Ja jestem czarodziejem, ale jeszcze nie umiem czarować.
Kiedyś będę umiał robić takie rzeczy, jak pan profesor, ale na razie jeszcze
nie umiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec pochylił się nad Samem i
podrapał go za uchem. Pies powalił się na podłogę i leniwie przewrócił na
grzbiet. Długi ogon zamiatał podłogę, zaś Harry ze śmiechem zabrał się za głaskanie
kudłatego brzucha.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chcesz bekon? Schowałem trochę
ze śniadania w kieszeni, ale mogę się z tobą podzielić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł, jak ktoś kładzie
rękę na jego ramieniu. Spojrzał w górę i ujrzał nad sobą szczerze
uśmiechniętego Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Polubiłeś tego chłopca, prawda?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus parsknął lekceważąco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jakie masz podstawy, by tak
sądzić? – odparł pytaniem na pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Uśmiechasz się. Nawet w tej
chwili.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus dotknął swoich ust i pod
palcami wyczuł zdradziecko uniesione kąciki. Spróbował przywołać swój standardowy
grymas niezadowolonego z wszystkiego dupka, ale uzewnętrzniony wyraz
zadowolenia nie chciał zniknąć. Spojrzał na Harry’ego, małego radosnego i
rozbrykanego Harry’ego i w myślach posłał Lucasa do diabła. Chłopiec wydawał
się być szczęśliwy i to było dobre.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus pomógł Harry’emu wsiąść
do samochodu. Chłopiec stwierdził, że zawsze robił to sam i poradzi sobie, ale
mężczyzna nie mógł znieść widoku dziecięcych nóżek nieporadnie wdrapujących się
do wysokiego Suva.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>To jeszcze dziecko. Doświadczone nad swój wiek, poważniejsze, niż
przeciętny pięcioletni chłopiec, ale mimo wszystko dziecko.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus boleśnie uświadamiał to
sobie za każdym razem, gdy widział, jak chłopiec próbuje samotnie radzić sobie
z całym otoczeniem. Dlatego mu pomógł. Dlatego też, gdy Harry zasnął z głową na
ramieniu, mężczyzna przykrył go kocem. Lucas uśmiechnął się na ten widok. To on
nalegał na zakupy. „Chłopcu trzeba kupić jakieś zabawki, książki, pościel. Tym
bardziej, że nigdy wcześniej nie miał niczego własnego.”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wyrwał się z zamyślenia i
spojrzał na Lucasa. Zaczerpnął głęboko powietrza. Wszystko się zmieniło –
świat, ludzie, lęki. Jego brat wciąż był taki sam. Wciąż lgnął do niego niczym
ćma do ognia, wciąż zagłuszał i usprawiedliwiał wszystkie jego wyrzuty sumienia.
Wciąż kochał. Zawstydzony czarodziej przełknął te słowa gdzieś daleko w głąb
przełyku, by przypadkiem nie wyrwały się z jego ust. Usłyszał, jak Harry
szepcze coś przez sen i niespokojnie wierci w fotelu. Mężczyzna zamarł, po czym
rzucił na okrywający dzieciaka koc zaklęcie ogrzewające. Malec uspokoił się
jednak dopiero wtedy, gdy jego głowa opadła na ramię Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mały czuje się przy tobie
bezpiecznie – Lucas przyglądał się im w lusterku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zabrałem go od Dursley’ów –
wypluł z siebie Severus, lecz gdy chłopiec drgnął niespokojnie, mężczyzna
zmienił swój ton na spokojniejszy. – Kojarzę mu się z bezpieczeństwem. Harry
nie wie, że przeze mnie zginęli jego rodzice. Gdyby wiedział, nienawidziłby
mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg zjechał na pobocze.
Samochód zatrzymał się nieco zbyt gwałtownie, zaś zaciekawiony Sam wychylił łeb
z bagażnika jakoby pytając, czy to już pora na spacer.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas wysiadł z samochodu i oparł
się o pobliskie drzewo czekając, aż dołączy do niego jego brat. Severus okrył
Harry’ego szczelniej kocem i niechętnie opuścił Suva. Nie patrząc norwegowi w
oczy, stanął przed nim nienaturalnie wyprostowany. Nie chciał rozmawiać na ten
temat. Miał ochotę zatkać uszy, uciec myślami gdzieś daleko stąd, byle tylko
nie musieć brać w tym udziału. Słyszał jednak każde słowo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Opowiadałeś mi o śmieci Lily i
Pottera – głos Lucasa był cichy, lecz stanowczy. – Nie wiedziałeś wtedy, że ta
informacja jest ich wyrokiem. Nie zaprzeczaj, nie mogłeś tego wiedzieć. Nie
ważne, co teraz mi powiesz, jak źle się określisz, wtedy tego nie wiedziałeś. Jestem
pewien, że Lily chciałaby, byś czuwał nad jej synem. Kiedyś cię o to prosiła,
prawda? Tak się składa, że teraz Harry cię potrzebuje, Severusie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus powstrzymywał się przed
zaciśnięciem pięści. Przywołał na twarz zasłonę zobojętnienia i zmusił się, by
spojrzeć na norwega.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie zasługuję na to, Luc. Nie
potrafię być takim opiekunem, jakiego potrzebuje chłopak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg odepchnął się od drzewa i
staną przed swoim bratem. Spojrzał mu w oczy. Severusowi przemknęła przez głowę
bezsensowna myśl, że hardość spojrzenia Lucas odziedziczył po Snape’ach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie zgadzam się z tobą –
stwierdził Lucas pewnym głosem. – Wiem, że rozumiesz, że tu chodzi przede
wszystkim o dobro Harry’ego. To nie jest miejsce na zasługi, Sever…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiem! – Severus patrzył wprost
w te błękitne oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie zabiłeś mu rodziców, Sever.
To był nieszczęśliwy wypadek. Harry to mądry dzieciak, kiedyś to zrozumie. Na
razie jednak chłopiec potrzebuje opiekuna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas westchnął. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Bracie, na tym świecie nie ma
aktualnie osoby, której zależałoby na Harrym tak, jak zależy tobie. On nie ma
nikogo innego, Sev. Rozumiesz? Nie ma nikogo innego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podczas gdy Lucas poszedł w swoją
stronę z Samem, Severus wsunął dłoń do kieszeni i na ślepo przeliczył mugolskie
pieniądze, którymi dysponował. Poczuł papier, sporo papieru i wiedział już, że
przez dłuższy czas nie musi się martwić wydatkami. Podziękował sobie w duchu za
to, że zawsze przezornie nosił ze sobą wszystko, co byłoby mu potrzebne, gdyby
został zmuszony do ucieczki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry obudził się, gdy samochód
zatrzymał się pod centrum handlowym i gdy tylko Severus pomógł mu wysiąść z
auta, kurczowo zacisnął swoją dziecięcą rączkę na dłoni mężczyzny. Nie chciał
jej puścić nawet wtedy, gdy opiekun ukląkł przed nim tłumacząc mu, że obiad
zjedzą z Lucasem w miejscowej restauracji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus nie miał pojęcia o
rzeczach, które mogą być przydatne w otoczeniu pięcioletniego chłopca. Ze
swojego dzieciństwa nie pamiętał żadnych infantylnych przedmiotów, jedynie
stare, potargane książki, które jego matka przynosiła mu, gdy przypominało się
jej, że ma syna. Mężczyzna ze sporą dozą niepewności skierował się sztywnym
krokiem w stronę pierwszego sklepu. Nikt przecież nie musiał wiedzieć, że czuje
się zagubiony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus dziwnie się czuł w trakcie
zakupów. Wiedział, że musi zaopatrzyć chłopca we wszystko, co będzie mu
potrzebne. Przypominało to trochę kompletowanie bagażu. Wyprawki, z którą Harry
wkroczy w nowe życie. To było jak jego obowiązek względem syna Lily.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry wiedział, że te wszystkie rzeczy
będą należały do niego. Profesor powiedział mu to już na samym początku
zakupów. Chłopiec został zapewniony, że może wybrać, co chciałby dostać, lecz
nie znalazł w sobie odwagi, by to zrobić. To wszystko było dla niego nowe,
obce. Kurczowo ściskał ciepłą dłoń Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna poczuł coś na kształt
rodzącej się w nim dumy, gdy Harry schował się za nim, uciekając przed
zagadującą go kobietą, która dzierżyła w dłoni kilka paczek papierosów. W
nagłym impulsie mocniej zacisnął palce na dłoni chłopca. Zdziwiony własnym
zachowaniem, powtórzył w myślach słowa Lucasa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie ma nikogo innego.”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To była prawda. Jeśli on nie
ochroni malca przed jego strachem, kto to zrobi?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify; text-indent: -35.4pt;">
<i>W tym tkwi istota sprawy…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wiedział, że nie
zasługuje na Harry’ego. Severus wiedział, że Harry zasługuje na opiekuna. I w
końcu Severus wiedział, że chłopiec nie ma nikogo innego prócz niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ładnego ma pan dzieciaka –
rzuciła mu na odchodnym obca kobieta, gdy wreszcie udało się jej zaciągnąć się
papierosowym dymem.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-65849676451326410682015-05-12T00:18:00.001+02:002015-05-12T00:18:27.627+02:00Jestem, żyję, mam się dobrze! Ale…<div class="MsoNormal">
Ale sesja. Te kolokwia… Te zaliczenia… Te egzaminy… Te
zakuwanie… Te zarywanie nocy…</div>
<div class="MsoNormal">
Innymi słowy, funkcjonuję na kawie. Tylko ona trzyma mnie
ostatnio przy życiu. Zarywam noce, żeby mieć więcej czasu na naukę. Boję się
spojrzeć w lustro. Mam wrażenie, że ujrzę w nim zombie. Mało tego, zombie w
dalece posuniętym stanie rozkładu. Mój wygląd powinien w tej chwili definitywnie
świadczyć o tym, ile godzin w dobie poświęcam na ślęczenie nad notatkami. To
dziwne, że profesorzy nie dają mi pozytywnych ocen już po samym zlustrowaniu
mnie wzrokiem.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Siedzę ze znajomą na
ławce pod uczelnią. W dłoniach dzierżymy notatki i powtarzamy materiał przed
kolokwium, które czeka nas za parę godzin. W pewnej chwili na foliowanych kartkach
Agi rozkwita biały kleks, zaś gdzieś w górze słychać radosne gruchanie. Znajoma
spogląda za pośpiesznie oddalającym się gołębiem, a ja rzucam się ratować
źródło naszej wiedzy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>– Wiesz co, Intro? –
Aga spogląda zrezygnowana na moje poczynania. – To chyba taki subtelny znak, że
jednak mamy przesrane na tym kolokwium.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>O</i>statnie kilka dni
minęło mi pod znakiem dwóch kolokwiów i pracy zaliczeniowej na temat drewna.
Dłubanie się w deskach nie jest moją pasją, ale pozytywną ocenę zdobyć jakoś
trzeba, tak więc poczyniona przeze mnie tratwa aktualnie towarzyszy chochlikowi
starszemu w trakcie kąpieli. Odnoszę dziwne wrażenie, że profesorowi nie chodziło
do końca o taki efekt, gdy oznajmiał, że „wasza praca jest wartością i będzie
dziedzictwem dla młodszych pokoleń”…</div>
<div class="MsoNormal">
A jak minęły Wam ostatnie tygodnie? Szkoła, sesja, praca?</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-17719206397241675802015-04-23T15:23:00.000+02:002015-04-23T15:23:12.368+02:00Rozdział 7. Weź oddech. Część II<div class="MsoNormal">
Jest kolejna część „Bezdomnych”. Mam nadzieję, że się Wam
spodoba. Jak zawsze proszę o opinie i tym razem chciałabym też zapytać Was, czy
sądzicie, że opowiadanie idzie w dobrym kierunku? Zastanawiam się, czy za
bardzo nie odeszłam od kanonu. Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale w moim tekście
cały rocznik Severusa Snape’a jest starszy o pięć lat…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
.......................................................................................................................................</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus cicho wsunął się do
pokoju. Harry wiercił się nieco w łóżku, więc mężczyzna na palcach przeszedł w stronę
garderoby. Nie chciał przypadkiem wyrwać chłopca z jego płytkiego snu. Co
miałby zrobić z płaczącym, półprzytomnym dzieckiem?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na długim drążku w garderobie
wisiała pokaźna kolekcja ubrań. Severus miał ochotę parsknąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Trochę, Lucas, trochę…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na dnie stało spore, kartonowe
pudło. Severus spodziewał się, że w nim znajdują się ubrania po kilkuletnim
Lucasie, więc przejrzenie zawartości zostawił sobie na rano. Tymczasem ściągnął
z wieszaka kraciastą piżamę i wsunął ją na siebie. Wyszedł z pomieszczenia i
zamknął za sobą drzwi. Oparł się o nie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Było o wiele lepiej, niż się
spodziewał. Lucas go nie nienawidził. Nie brzydził się nim. Wydawał się nawet
cieszyć z tego, że znów widzi brata. Zdziwiło go to odkrycie. Mimo wszystko,
postanowił nie pozostawać tu długo. Luc nigdy nie miał w sobie niczego ze
Snape’ów i Severus chciał, by tak zostało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niechętnie spojrzał na „swoją”
połowę łóżka. Powinien się położyć. Naprawdę powinien. Był potwornie zmęczony
chronicznym brakiem snu, całym tym zakręconym dniem. Gdyby tak udało mu się
spokojnie przespać choć pół godziny…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z ociąganiem podszedł do łóżka.
Położył się niepewnie na samym krańcu i spojrzał na niespokojnie wiercącego się
chłopca. Skopał z siebie całą pościel, więc mężczyzna ponownie otulił go
kocami. Przesunął dłonią po włosach dziecka i odgarnął je z czoła. Przez chwilę
przyglądał się cienkiej bliźnie w kształcie błyskawicy i sam nie wiedział, co o
niej sądzić. Harry uspokoił się nieco i chyba instynktownie odwrócił się w stronę
Severusa, ten zaś w bezmyślnym odruchu ujął jego drobną dłoń i delikatnie
zacisnął na niej palce. Zdziwiło go jego własne zachowanie. Próbował zabrać
swoją rękę, lecz dzieciak nie chciał jej puścić. Z cichym westchnieniem poddał
się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili Harry przysunął się w
jego stronę i przylgnął do jego klatki piersiowej. Severus znieruchomiał i
napiął wszystkie mięśnie, niespokojny i gotów na atak, który przecież nie mógł
nadejść. Uczucia odegnała od niego dopiero świadomość, że chłopiec się trzęsie.
Delikatnie położył dłoń na jego czole i poczuł, że dzieciak jest rozpalony.
Zaniepokoił się, lecz przypomniał sobie, że podał malcowi eliksir pieprzowy,
więc za parę godzin wszystko powinno wrócić do normy. Znieruchomiał nie
wiedząc, co robić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Odkąd to obchodzi cię ktokolwiek poza tobą samym?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec nadal drżał, z pewnością
było mu zimno. Severus poczuł dziwne uniesienie, gdy zdał sobie sprawę z tego,
że dzieciak ciepła szukał u niego. Skarcił się za tą myśl. To była tylko
naturalna reakcja organizmu. Prawda? Po chwili wahania, objął delikatnie
chłopca ramieniem. Spojrzał na drobną twarz Harry’ego. Zaczerwieniony od
intensywnego ssania kciuk nadal znajdował się w jego ustach. Mężczyzna
westchnął. Kolejny raz. Czy chciał teraz o tym wszystkim myśleć? Nie, chyba
nie. Odetchnął ciężko, gdy ponownie skrywał się za zasłoną oklumencji. Cóż
więcej mógł zrobić? Z westchnieniem zapatrzył się w spektakl za oknem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wysoko w górze, na granatowej
zasłonie nieba ostre punkty gwiazd powoli umierały niczym zgaszone świece, zaś
tuż nad horyzontem eksplodował całą gamą oranży odległy poranek. Pomiędzy wzgórzami
leniwie rozlewała się perłowa mgła, zaś skryte gdzieś nad pokrywą świata chmury
łkały drobnym, chłodnym deszczem, który powoli obmywał łąki z ostatnich śladów
nocy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus pierwszy raz od dawna nie
zarejestrował, gdy jego umysł poddał się bez jakiejkolwiek walki i odpłynął w
krainę snu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus poczuł poruszenie obok
siebie. W pierwszej sekundzie zesztywniał, lecz w następnej zaczął już
racjonalnie myśleć. Powoli nabrał w płuca powietrza powstrzymując się
jednocześnie przed nerwowym napięciem mięśni. Wiedziony instynktem śmierciożercy,
szpiega, zlęknionego dzieciaka i bóg wie kogo jeszcze zacisnął palce na
różdżce…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kurwa! Gdzie jest różdżka?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Znieruchomiał oczekując tego, że
za chwilę wreszcie dane mu będzie umrzeć. Nie musiał się zbyt długo
przygotowywać, bo już od wielu lat wiedział, jak chce, by to wszystko się
potoczyło. Przywołał do siebie obraz Lily i przeprosił ją w myślach. Nie
przypuszczał, by nawet po tym mógł ją ujrzeć. Cóż, jeśli po śmierci jest
jakiekolwiek cokolwiek…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dokonałeś rzeczy zbyt strasznych, by dane ci było znaleźć się tam, gdzie
jest ona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zacisnął szczęki błagając w
myślach o to, by po tym wszystkim nie obudził się w jakimś innym miejscu;
niebie, piekle, innym wcieleniu. Nie, tylko nie inne wcielenie. To, co przeżył
w tym wystarczyłoby na kolejnych kilkanaście żywotów. Miał dość życia. Zdecydowanie
bardziej wolał zwyczajnie sczeznąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W myślach wyliczał nazwiska
wszystkich ludzi, których zabił. Przypominał sobie wbite w niego agonalne oczy
każdego z nich. Śmierciożercy, którzy zawiedli. Czarodzieje. Mugole. Winni.
Niewinni. Mężczyźni. Kobiety. Dzieci. Bogowie, był zły, zły do szpiku kości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zacisnął powieki oczekując, aż
„To” wreszcie się dokona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero po długich minutach
zaczął się niepokoić. Po kwadransie niepokój przerodził się we wściekłość,
która z kolei zmieniła się po jakimś czasie w szewską pasję. Po pół godzinie
nie wytrzymał i uchylił delikatnie powieki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ujrzał przed sobą czarnowłosego
chłopca klęczącego wśród białej pościeli i wpatrującego się w niego zielonymi
oczami jego najpiękniejszego, świętego koszmaru. I wtedy uderzył go swym
obuchem młot świadomości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Harry. Lucas.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Momentalnie podniósł się do
idealnie prostego siadu. Wystraszony chłopiec podszkoczył, lecz nie odważył się
cofnąć, zaś sam Severus miał ochotę walić głową w ścianę. Nie, zdecydowanie nie
był najlepszą partią na opiekuna pięcioletniego dziecka. Zdusił w sobie
zrezygnowane westchnięcie i spróbował złagodzić nieco ostre rysy swojej twarzy.
Powoli zaczynało do niego docierać, że jego maska stała się nie tylko
bezpieczną zasłoną dla wszystkich uczuć, ale też czymś w rodzaju blizny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Cichy szelest pościeli obok niego
przypomniał mu o Harrym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dzień dobry, Harry – przywitał
się głosem zupełnie różnym od tego, którego używał do rozmów z uczniami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec pochylił głowę i
spojrzał na Severusa uważnie. Ciotka Petunia nauczyła go, że powinien być
uprzejmy i odzywać się tylko wtedy, gdy jest pytany, lub gdy wymaga tego
sytuacja. A ta sytuacja tego wymagała, czyż nie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dzień dobry panie profesorze. –
głos chłopca drżał lekko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wystarczy tylko „profesorze”,
Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spróbował się uśmiechnąć,
widząc dziecięcą niepewność. Po minie dzieciaka zrozumiał, że z jego wysiłku
nic nie wyszło, więc przestał się krzywić. Zlustrował Harry’ego uważnym
spojrzeniem. Doszedł do wniosku, że w tym przypadku nie obejdzie się bez
kąpieli i grzebienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Musisz się wykąpać, chłopcze –
stwierdził. Dłonią wskazał na drzwi obok łóżka. – Tam jest łazienka. Gdzieś
koło lustra powinieneś znaleźć grzebień, radzę ci go użyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dobrze, proszę pana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus obserwował, jak chłopiec
prędko wstaje z łóżka i nerwowo wygładza włosy drżącymi, zapewne ze strachu,
dłońmi. Dzieciak nie odważył się na niego spojrzeć, lecz bez ociągania
skierował się w stronę łazienki. Mężczyzna nie potrafił znaleźć w sobie odwagi,
by odprowadzić go wzrokiem. To dziecko w żaden możliwy sposób nie należało go
niego i nie miał do Harry’ego prawa. Mimo to, słuchał odgłosu drobnych stóp
uderzających najpierw o parkiet, a później o kafelki. Zdziwiło go to, że
spodobał mu się ten dźwięk. Z rozmyślań wyrwało go dopiero ciche trzaśnięcie
drzwiami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie namyślając się już dłużej,
wstał z łóżka i otworzył drzwi garderoby. Spojrzał niechętnie na swoje
codzienne ubranie schludnie rozwieszone na wieszakach. Wyjrzał przez okno i
stwierdził, że na zewnątrz nie może być więcej niż dwanaście stopni. Szukając
wymówki w tym, że Lucas nigdy nie przepadał za nim w tym sztywnym, oficjalnym
ubiorze, sięgnął po jeansy i ciepły, wełniany sweter zapinany pod szyją na parę
guzików. Wsunął go przez głowę i westchnął cicho – nigdy nikomu by się nie przyznał,
że zawsze brakowało mu tej odrobiny wygody. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na dno garderoby. W
kącie obok kartonowego pudła sponiewierana leżała jego różdżka. Musiała mu
wypaść, gdy przebierał się przed snem. Zaklął. Co się wczoraj stało z jego
rozważnym, analitycznym umysłem, że zachował się jak typowy gryfon?
Zrezygnowany pokręcił głową i nie namyślając się długo, rzucił na siebie
szybkie zaklęcie czyszczące. Odetchnął głęboko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili wydobył z garderoby
kartonowe pudło i postawił je na łóżku. Było ciężkie. Otworzył je i rozbawiony
prychnął pod nosem na widok wielu, stanowczo zbyt wielu równo poskładanych i
dokładnie wyprasowanych ubrań. Tak, to zdecydowanie było w stylu Lucasa. Wełniane
swetry i koszule z szeregami guzików, jeansy i marynarki z ozdobnymi łatami na
łokciach, mokasyny i kaszkiety, płaszcze i dziergane zestawy zimowe. Cały góry
podkoszulków, skarpet i innych elementów odzieży.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Przy takim zaopatrzeniu, Harry, nie musisz się martwić o odzież przez
dłuższy czas.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus odwrócił się w stronę
łazienki gdy usłyszał, jak otwierają się drzwi. W progu stał Harry owinięty
puchowym ręcznikiem. Chłopiec był zdrowo zarumieniony i wyglądał o wiele lepiej
niż wczoraj. Cała opuchlizna zeszła, brud został zmyty, zaś dokładnie
wyszczotkowane i wilgotne jeszcze włosy opadały na czoło. Malec spojrzał na
niego niepewnie, nieco lękliwie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ręcznik leżał na regale koło
wanny – zaczął się niespokojnie tłumaczyć, próbując nie patrzeć mężczyźnie w
oczy. – Musiałem się wytrzeć, a moje ubrania zniknęły, choć pamiętam, że
położyłem je na koszu na bieliznę. Przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie szkodzi, Harry – Severus
poklepał karton leżący obok niego. – Chodź tu, zobacz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Patrzył, jak chłopiec posłusznie
podchodzi do niego i nienaturalnie wyprostowany staje obok. Ponownie ogarnęła
go pokusa, by teleportować się do Dursley’ów i ukręcić im karki za cały ten
strach, który nieustannie towarzyszył chłopcu. Od ciemnych myśli oderwało go
zielone spojrzenie Lily wpatrujące się w niego ze sporą dozą niepewnej
ciekawości. Dotarło do niego, że chłopiec nie wie, gdzie jest, ale z jakiegoś
powodu boi się zapytać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chciałbyś o coś zapytać, Harry?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec zarumienił się nagle i
uciekł spojrzeniem. Severus widział, jak Harry walczy ze sobą. Poczuł dziwną
potrzebę, by ułatwić mu to wszystko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, popatrz na mnie –
wpatrujące się w niego zielone oczy, tak bardzo podobne do oczu Lily, na chwilę
zaparły dech w jego piersi. – Pytaj, chłopcze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry skrzywił się nieznacznie na
to ostatnie słowo i Severus zanotował w pamięci, by więcej nie używać tego
określenia w stosunku do chłopca. Po chwili uzmysłowił sobie, że słyszał
Dursley’a nazywającego tak dzieciaka i przeklął się w myślach za to, że nie
pomyślał o tym prędzej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry nadal nie odważył się
spojrzeć w jego oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam, proszę pana, ale
gdzie jesteśmy? – zapytał po chwili nieco zbyt piskliwie, zupełnie jakby nie
przywykł do tego, że ma prawo głosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To dom mojego brata, Lucasa –
Severus patrzył badawczo na chłopca. – Zostaniemy tu przez jakiś czas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry spojrzał na niego szeroko
otwartymi ze zdziwienia oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To pan zostanie ze mną? –
zapytał nim zdążył się pohamować i szybko zatkał sobie usta dłonią. Wystraszony,
oczekiwał reakcji mężczyzny. Bał się, że jeśli nie będzie się dobrze
zachowywał, przyjaciel jego mamy odejdzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, Harry, zostanę – odparł
Severus. Miał nadzieję, że ta deklaracja uspokoi nieco chłopca. – Obiecałem ci
to, pamiętasz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec pokiwał głową, zaś
Severus, nie bardzo wiedząc, jak powinien się zachowywać w towarzystwie
pięcioletniego, zastraszonego dziecka, po chwili wahania wskazał karton leżący
na łóżku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mój brat podarował ci trochę
ubrań – stwierdził.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To wszystko jest moje? – Harry
wyglądał na szczerze zdziwionego perspektywą posiadania tylu ubrań i nie
zwrócił uwagi na to, że zadał kolejne pytanie, choć nikt go o to nie prosił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, to wszystko należy teraz
do ciebie. Gdy się ubierzesz, zejdziemy na śniadanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec niepewnie oglądał
ubrania. Było ich tak wiele, że nie miał pojęcia, co powinien ubrać. Zwykle
wybór miał niewielki, bądź też nie posiadał go wcale, więc to była dla niego
zupełna nowość. Severus westchnął cicho widząc nieporadność Harry’ego. Sięgnął
do pudła i podał dziecku bieliznę i ciepłe skarpety.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Włóż to. Poradzisz sobie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy Harry pokiwał głową i zaczął
wciągać na stopę pierwszą skarpetkę, Severus, po chwili zastanowienia, wydobył
z pudła koszulę w kratę, ciepły sweter zapinany na zamek błyskawiczny (<i>Lucas zawsze lubił mugolskie ubrania…</i>) i
ciemne jeansy. Podał wszystko chłopcu i usiadł na łóżku czekając, aż ten się
ubierze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał na Harry’ego. Nie znał
się na dzieciach, ale jak na pięciolatka, chłopiec był zaskakująco
samowystarczalny i zaradny. Choć tak właściwie nie powinno go to tak dziwić
zważywszy na to, że Dursley’owie nie z pewnością nie poświęcali małemu zbyt
wiele uwagi. Musiał taki być, jeśli chciał funkcjonować w ich domu. Severus
zmusił się, by przestać o tym myśleć, nim ogarnęła go wściekłość.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widząc, jak Harry zmaga się z
koszulą, bez słowa pomógł mu zapiąć guziki. Chłopiec spojrzał na niego zawstydzony,
zaś Severus był zdziwiony, że nie pomyślał o użyciu różdżki przy tej czynności.
Wymówki szukał w tłumaczeniu, że nie chciał wystraszyć chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili Harry stał przed nim
już ubrany. Severus zlustrował go wzrokiem i wiedziony obcym mu impulsem,
poprawił zawinięty kołnierzyk w dziecięcej koszuli. Harry spoglądał na niego
badawczo. Mężczyzna stwierdził, że przed śniadaniem musi mu wyjaśnić parę
spraw.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry, jeśli masz jakieś
wątpliwości, chętnie je rozwieję. – stwierdził, klękając przed chłopcem. –
Możesz pytać, kiedy tylko chcesz, nie będę miał ci tego za złe. Rozumiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec pokiwał głową i utkwił w
nim analizujące spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Panie profesorze, czy
akceptowalne jest pójście już na śniadanie? – zapytał poważnym tonem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna miał ochotę cię zaśmiać
słysząc, jak chłopiec usilnie próbuje naśladować styl jego mówienia. Przypomniał
sobie, jak sam kiedyś starał sie upodabniać się do swojego ojca, by zaskarbić
jego przychylność. Czyżby Harry chciał, by Severus go polubił? Czyżby Harry sam
już go lubił?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>O czym ty myślisz, Severusie. Dzieciaki chłoną otoczenie jak gąbka, nic
więcej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pomyślał, że musi postarać się dać
dzieciakowi dobry przykład. W końcu, jakim przykładem może świecić
śmierciożerca? Potrząsnął głową, wyrzucając z niej te myśli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniósł się z kolan i spojrzał
na chłopca. Elegancko ubrany i zdrowo zarumieniony miał w sobie wiele z tamtego
dziecka, które kiedyś trzymał na kolanach. Coś ciepłego wypełniło jego płuca na
to wspomnienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, jak przez szpary w
drzwiach przeciska się zapach smażonej na maśle cebuli. Zdziwiło go ssące
uczucie w żołądku. Dopiero po dłużej chwili przypomniał sobie, że tak właśnie
wygląda głód. Nie czuł go już od bardzo dawna, więc dlaczego teraz...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Utkwił w chłopcu intensywne
spojrzenie i wiedziony nagłym, głupim i bezsensownym dla niego instynktem,
wyciągnął dłoń w stronę Harry’ego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Śniadanie jest jak najbardziej
akceptowalne. Idziemy, Harry?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, proszę pana – chłopiec
posłusznie chwycił jego dłoń.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-27493313985768570642015-04-04T11:51:00.002+02:002015-04-04T12:04:14.507+02:00Bo kiedy nie ma prądu, mnie nachodzi słowo pisane<div class="MsoNormal">
Wiecie, że brak prądu sprzyja twórczości? Przy ostatnich
niedoborach elektryczności powstało
kilka kolejnych rozdziałów „Bezdomnych” i parę miniaturek (błogosławione niech
będą naładowane baterie w laptopach). Może to kwestia nudy, lecz ja raczej
obstawiam aurę podgrzewaczy porozstawianych w lampionach po całym pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-fXLYLn6C0vbT2D2hDBgizuBW2o0_0jS5KqPoYCD435lDrbtJtk6FDfA42U70xYvhx-Y8URZH9dyCmFMa6Dv5pvpaTWFIdlEc1cHDAaYx8Em7xOJaON4OudmhUrfkAlQUDKAgKLLDCrk/s1600/DSC_0369.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-fXLYLn6C0vbT2D2hDBgizuBW2o0_0jS5KqPoYCD435lDrbtJtk6FDfA42U70xYvhx-Y8URZH9dyCmFMa6Dv5pvpaTWFIdlEc1cHDAaYx8Em7xOJaON4OudmhUrfkAlQUDKAgKLLDCrk/s1600/DSC_0369.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC1B6pbZlJA8MpJprQkcbMBRH3B5DWW1zVXQwI31du_Ii_4rw4kxJkerweqRspgrs6nEmrCV-YGszb1n0-Cfa0J7byYimXuvV1No9Ho1_LnVkl67-hHrQeb10MPgSFFDxKiqMNwJ6Ug9U/s1600/DSC_0375.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC1B6pbZlJA8MpJprQkcbMBRH3B5DWW1zVXQwI31du_Ii_4rw4kxJkerweqRspgrs6nEmrCV-YGszb1n0-Cfa0J7byYimXuvV1No9Ho1_LnVkl67-hHrQeb10MPgSFFDxKiqMNwJ6Ug9U/s1600/DSC_0375.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span id="goog_783383101"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
Zawsze przy<span style="font-family: inherit;"> braku prądu mam niespodziewaną ochotę na
czytanie. Oddawanie się lekturze przy takim oświetleniu jest jednak
samobójstwem dla oczu, więc zazwyczaj piszę, jeśli pozwala mi na to bateria w
laptopie. Jeśli akurat jest wyczerpana, istnieje jeszcze deska ratunkowa w
postaci gameboy’a. Jeśli zaś i on jest aktualnie rozładowany, pozostaje
napędzana nudą (i z pewnością w wielu przypadkach chora) wyobraźnia. Wczoraj, w
egipskich ciemnościach i przy blasku powoli umierających podgrzewaczy,
zastanawiałam się, jak mogłoby wyglądać życie Snape’a, gdyby udało mu się
pewnego pięknego dnia ożenić z Lily. W nocy przelałam to na klawiaturę, a dziś
prezentuję Wam. Krótkie, bo to w końcu miniatura w pełnym tego słowa znaczeniu.
Też myśleliście kiedyś o tym, „co by było gdyby”?</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">.......................................................................................................................................</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Poranki</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zakochał się w porankach. Ich zamglona, przyjemna rutyna
była wypełniona rodzinnym ciepłem, bladym uśmiechem o wschodzie słońca. Na
początku nieco irytująca, a później niestabilna, gdy pojawiły się dzieci, na
przestrzeni tych wszystkich lat stawała się coraz bardziej niezbędna i
umiłowana.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Niezbędne stało się wysuwanie z nagrzanych i pachnących snem
prześcieradeł i ciche szepnięcie do ucha Lily: „śpij, to tylko ja”. Biorąc
zimny prysznic czuł, że staje się gotowy do kolejnego dnia. Spływająca z
przydługich włosów woda obudziła do życia wspomnienie wczorajszego leniwego
wieczoru, gdy umęczona Ava zasnęła na kolanach jego żony. Po chwili w fotelu
spały już obydwie, ukołysane jego cichym głosem, gdy czytał im ciekawsze
artykuły z prenumeraty „Ważyciela”. A on po prostu tam siedział i patrzył na
nie. Na swoje ukochane kobiety.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy stojąc w zacienionej sypialni zapinał ostatnie guziki
koszuli, ukradkiem spoglądał na śpiącą Lily. Nadal nie mógł się na nią
napatrzyć. Była piękna. Była jego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Pośpieszne muśnięcie wargami policzka śpiącej Lily i tęskne
zanurzenie twarzy w jej pachnących
wiatrem włosach. Otulenie kocem drzemiącej w łóżeczku Avy i odgarnięcie
przydługiej grzywki z jej czoła. Ciche zamknięcie za sobą drzwi sypialni, by
nie uleciała z niej delikatna mgiełka snu. Niech odgłosy poranka im nie
przeszkadzają. Za jakiś czas maleńka zacznie płakać, więc Lily weźmie ją do ich
łóżka i jeśli Severus zapomni czegoś z domu, zastanie je przytulone do siebie
pod senną pościelą i to będzie dobre.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Najpierw pójdzie zmusić półprzytomnego Harry’ego do
wywleczenia się z łóżka i pobieżnie przejrzy jego plecak by sprawdzić, czy
spakował wszystkie książki. Wychodząc z pokoju nadepnie na jakąś okropną,
plastikową zabawkę i zagrozi chłopcu, że jeśli do końca tygodnia w jego pokoju
nie będzie czysto, to większość jego plakatów z mugolskimi kreskówkami zostanie
nieodwołalnie zutylizowana.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Przechodząc do gabinetu po teczkę, spróbuje samymi słowami
przegonić z łazienki Sarah. Wracając korytarzem, spojrzy na nią krytycznie i
głosem nieznoszącego sprzeciwu ojca każe jej zmienić spódnicę na dłuższą.
Litanię żalów i argumentów utnie stwierdzeniem, że dwunastoletnie dziewczyny
powinny świecić młodszemu rodzeństwu przykładem, nie tyłkiem. Zapobiegawczo
rzuci wyciszające zaklęcie na drzwi jej pokoju, by głośny trzask nie wyrwał
Lily i Avy ze snu. Zignoruje dalszą część marudzenia i zejdzie po schodach na
parter.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">W kuchni rzuci niedbałe zaklęcie na produkty spożywcze i
popijając kawę będzie obserwował, jak na stole powoli pojawiają się kolejne
kanapki i talerze z jajecznicą. Napełniając kubki herbatą usłyszy, jak po
schodach zbiega Harry. Chłopak zaintonuje jak co rano „A Sarah jest zakochana”,
po czym oberwie od siostry książką po głowie. Severus oderwie ich od siebie,
zanim od niegroźnych rękoczynów przejdą do okładania się szkolnymi plecakami.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Siedząc przy stole będzie obserwował, jak dzieci kłócą się z
każdym słowem coraz głośniej, by w końcu stoczyć bitwę o ostatni kawałek
bekonu. Przez odsłonięte okno wtargnie blada smuga porannego słońca i rozleje
się na kuchennym stole. Włosy Sarah schwytają strzępy promieni i zapłoną
czerwienią. Severus spojrzy na córkę i z zaskoczeniem stwierdzi, że ta
czternastoletnia dziewczyna w tej chwili wygląda na bardzo dojrzałą i
odpowiedzialną kobietę, lecz gry zakłopotany zamruga, w kącikach jej oczu
znajdzie delikatne zmarszczki dziecięcego uśmiechu i sam również się do niej
uśmiechnie. Podsunie jej ostatnią kanapkę z pomidorem i fachowym spojrzeniem
ojca demonstracyjnie zlustruje jej stój. Konspiracyjnie szepnie jej, że wygląda
pięknie i ma na siebie uważać.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Chowając drugie śniadania do ich plecaków, z tornistra
Harry’ego wyłowi garść śmierdzących kulek Zonka. Spojrzy na syna karcąco.
Zapyta o powody i usłyszy, że to miał być tylko żart. Widząc rezygnację na
dzieciecej twarzy, westchnie teatralnie. Wyciągnie z kieszeni i bez słowa
wciśnie chłopcu do ręki skonfiskowane mu kilka dni wcześniej cukierki, które
sprawiały, że ofierze przez następnych kilka minut wylatywały z ust bańki
mydlane. Zaskoczony dzieciak spojrzy na niego niepewnie i po niemym pytaniu
Severus szepnie mu do ucha, że teraz bańki będą wybuchać konfetti. Zachwycony
Harry mocno zaciśnie artefakt w ręce i pośpiesznie obejmie ojca nie do końca
jeszcze męskim uściskiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Severus przypilnuje ich, by ubrali czapki, po czym pomoże
Harry’emu naprawić rozszarpany suwak w plecaku. Obejmie syna i przelotnie
muśnie wargami czoło córki, słysząc przy tym ciche i zawstydzone „tato!”.
Stanie w kuchennym oknie i odprowadzi ich wzrokiem do autobusu. Mugolska szkoła
nadal zdaje mu się idealnym pomysłem, więc jedynie z odrobiną żalu pomacha im
na pożegnanie. Harry radośnie odwzajemni gest, a Sarah jedynie spojrzy na niego
przez ramię, stojąc już na ostatnim stopniu pojazdu. Uda mu się wychwycić jej
szybki, szczery uśmiech, więc również się do niej uśmiechnie. To ich tajny kod
w czasach, gdy młodzieńczy bunt szaleje w jej małym życiu na całego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Będzie patrzył, jak autobus powoli odjeżdża, po czym spojrzy
na zegarek i stwierdzi, że ma jeszcze chwilę. Nie chcąc jej zmarnować, chyłkiem
przemknie do sypialni i znów znajdzie się w nagrzanym, zacienionym świecie snu.
Spojrzy tęsknię na Lily i złoży na jej skroni leniwy pocałunek. Skryje pod
kołdrą jej nagie ramię i kciukiem obrysuje zarys jej ust. Ostatni raz muśnie
jej wargi, po czym pochyli się nad łóżeczkiem Avy. Ponownie okryje ją kocem i w
myślach czule nazwie wiercipiętą. Chłonąc jej niemowlęcy zapach, przesunie
dłonią jej miękkich, rudych włosach i zamknie jej stopę w swojej dłoni.
Pamiętając, jak szybko urośli Sarah i Harry, postara się zapamiętać każdy z jej
maleńkich, drobnych paluszków, po czym z westchnieniem ucałuje jej czoło.
Usłyszy jej głęboki, spokojny oddech i uśmiechnie się samym kącikiem ust. Jego
mała wiercipięta.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy po kwadransie zamknie się w okolicznej budce
telefonicznej, będzie czuł się szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. A może jak
każdego dnia, nie będzie tego pewien. Ściskając w dłoni skórzaną teczkę,
zacznie drugą ręką wystukiwać odpowiednią kombinację klawiszy. Gdy poczuje, że
dno zaczyna nagle opadać w dół, zapobiegawczo schwyci się pobliskiej barierki.
Ukradkiem spojrzy na zegar i oszacuje, że za osiem godzin powita go późny obiad
i krzyki dzieci. I ciepłe ramiona Lily i naburmuszony głos Sarah, która nagle
zamilknie, by uśmiechnąć się do niego, gdy stanie w drzwiach. Harry porzuci
zabawę i z rozpędu wskoczy mu na plecy o mało nie przeważając go do tyłu.
Zadowolone albo pełne wyrzutu gaworzenie Avy i jej dłonie wyciągnięte w
błagalnym geście w jego stronę. Czeka go sprawdzanie zadań domowych i
tłumaczenie niezrozumianych tematów z chemii bądź matematyki. Zmienianie
pieluch i kąpanie i gonienie po całym domu zbiegłego syna, by zmusić go do
położenia się do łóżka. Czytanie im książek i całowanie przed snem. Okrywanie
ich kołdrą i żartobliwe pytanie Sarah, czy nie jest już na to za stara.
Odpowie, że nigdy nie będzie, w końcu zawsze pozostanie jego dzieckiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">I w końcu nagrzana pościel w łóżku i Lily wśród niej. I jej
akceptujące ramiona i uśmiech, który odziedziczyły po niej córki. Ułoży się z
twarzą w jej włosach i wsłucha się w jej oddech. Szeptem ukołysze ją do snu i
po tym jeszcze przez chwilę pozwoli sobie spoglądać w półmroku na jej ocieniony
profil. W końcu zaśnie uspokojony tym, że jutro znów czeka go kolejny poranek.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: auto; word-spacing: 0px;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; orphans: auto; text-align: center; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: auto; word-spacing: 0px;">
<div style="line-height: normal; margin: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">.......................................................................................................................................</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">PS: Do świec polecam Domowe Melodie. "Północ" konkretnie. Polecam, bo warto!</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">PPS: Smacznego jajka Wam życzę...</span></span></div>
</div>
</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-10106576424384323602015-03-18T12:39:00.000+01:002015-03-20T00:51:11.065+01:00Rozdział 7. Weź oddech. Część I<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
W połowie zeszłego tygodnia zaczęła rozkładać mnie grypa. Deszczowy i mroźny weekend spędzony na bieganiu między budynkami uczelni znokautował mnie już w pierwszej rundzie. Aktualnie leżę pod zwałami koców i chusteczek higienicznych i zastanawiam się, czy nie zacząć pisać testamentu. Dobijająca jest świadomość ogłuszających 18°C na zewnątrz. Chyba muszę zatroszczyć się o domową wizytę jakiegoś okolicznego szamana.</div>
<div style="text-align: left;">
Miniaturka nadal spoczywa niesprawdzona, więc w ramach zadośćuczynienia wrzucam kolejną część „Bezdomnych”. Jak zawsze proszę o komentarze, choć tym razem nie pogniewam się również za transfery choćby minimalnych ilości energii życiowej. W każdym razie, miłego dnia wam życzę.</div>
.......................................................................................................................................</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
„Boże, uwolnij nas</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Od naszego, naszego
sumienia</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Abyśmy mogli
odpłynąć”</div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
Archive „Consience”</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ta aportacja była nieco zbyt
gwałtowna i nie należała do przyjemnych. Severus zachwiał się, gdy jego stopy z
impetem uderzyły o podłoże. Mimo tego, dziecko nadal spało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Choroba i emocje musiały cię naprawdę wyczerpać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozejrzał się wokół. Zewsząd
przywitały go zazielenione trawą pagórki, zaś gdzieś obok siebie usłyszał szum
wody. Wiedział, że gdyby wspiął się na wzniesienie po prawej stronie, ujrzałby
ciągnącą się kilometrami i mocno wcinającą się w ląd zatokę. Pamiętał, jak Lucas
dawno temu pokazywał mu fiordy. To „dawno” wydawało mu się teraz odległe o
miliony lat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnął cicho, wyrzucając z
głowy myśli o Lucasie. Wystarczająco przerażało go to, że za parę chwil będzie
musiał przed nim stanąć. O mało się nie wzdrygnął. Zdziwiło go to, że
powstrzymał się nie tylko z przyzwyczajenia, lecz również przez to, by nie
zbudzić śpiącego w jego ramionach chłopca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Co się z tobą dzieje, Severusie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie chciał o tym myśleć. Przed
sobą ujrzał wysoki mur wyłożony jasnymi kamieniami i wgryzającą się w niego
czarną, stalową bramę. Uchylił lekko jej skrzydło i cicho wsunął się na teren
posiadłości. Wiedział, że nawet jeśli syberyjski pies Lucasa jest na zewnątrz,
nie wzniesie alarmu. Samwise od początku miał do niego swobodne, życzliwe
podejście. Ten fakt od zawsze zastanawiał Severusa, który nigdy nie miał ani
przyjaznego wyglądu, ani tym bardziej usposobienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamknął za sobą bramę i ruszył
białą, żwirową aleją. Otaczały go krzewy i choinki. Przypomniał sobie, jak
kiedyś przesiadywał wśród nich z Lucasem i Marią, która przez te dwa lata, nim
przystąpił do Czarnego Pana, była mu niczym prawdziwa matka. Nie mógł
zdecydować, czy to wspomnienie napawa go szczęściem, czy też raczej bólem. Mimo
wszystko obstawiał to drugie uczucie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przed sobą ujrzał biały,
przeszklony dom o czarnym, dwuspadowym dachu. Dawno temu to był jego synonim
bezpieczeństwa. Cichego azylu i strefy, w której nie spodziewał się wrogich
oddziałów budzących lęk. Kiedyś kochał to miejsce i choć te uczucia próbowały
teraz wypłynąć na zewnątrz, zostały pociągnięte do środka przez pokłady
niepokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz nie czuł się tu
bezpiecznie. Ogarną go niepokój, gdy powoli zbliżał się do przeszklonych drzwi.
Zatrzymał się tuż przed nimi. Poczuł, że jego ręce zaczynają drżeć, lecz zacisnął
je w pięści, dusząc w sobie ten haniebny odruch. Położył dłoń na klamce i
zastygł w bezruchu. Ogarnęło go jakieś nieprzyjemne uczucie. Dopiero po
dłuższej chwili dotarło do niego, że to panika.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I po co tu przychodziłeś? Lucas nie zechce cię widzieć. W jego życiu
nie ma dla ciebie miejsca.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieświadomie otulił Harry’ego
szczelniej swoim płaszczem, gdy ten zaczął drżeć z zimna. Początek lipca w
Norwegii jest mroźniejszy niż w Anglii. Nie mogło być więcej, niż dziesięć
stopni, więc chłopiec trząsł się coraz bardziej. Naga stopa wysunęła się spod
prowizorycznego przykrycia. Severus skrył ją w wolnej dłoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle usłyszał przytłumiony pisk.
Sam pojawił się po drugiej stronie drzwi i ucieszony widokiem dawnego
przyjaciela, opierał się o szkło przednimi łapami. Po chwili wewnątrz zapaliło
się światło i do Severusa dobiegł niewyraźny, lecz znajomy mu głos. Całe jego
żelazne opanowanie, z którego przecież słynął, w jednej chwili runęło. Miał
ochotę odwrócić się i uciec. Przez myśl przemknęło mu, że nie tylko Harry jest
wyczerpany tym wszystkim. Poczuł, jak oddech więźnie mu w gardle, zaś dłonie
zaczynają się pocić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>O, kurwa… Co ja robię?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili z korytarza wyłoniła
się znajoma mu głowa o niezwykle jasnych, przydługich włosach i zaspanych,
wodnistych oczach. Typowe, norweskie rysy wyraźnie odznaczały się na bladej
twarzy mężczyzny. Przez chaos w umyśle Severusa przebiegła myśl, że nigdy nie
był podobny do swojego brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Cholera…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus chciał przekląć, lecz
żadne słowa nie potrafiły wydobyć się z jego kurczowo zaciśniętych warg.
Tymczasem Lucas podszedł do psa i poklepał go po głowie. Dopiero po
przeraźliwie długich sekundach podniósł wzrok. Jego źrenice rozszerzyły się na
widok jego brata. Brata trzymającego w ramionach dziecko. Mimowolnie wstrzymał
oddech. Stał przez chwilę nieruchomo, po czym przekręcił klucz w zamku i
otworzył drzwi. Bez słowa przesunął się na bok robiąc przejście dla Severusa i
jednocześnie bezgłośnym szeptem powstrzymując Sama przed rzuceniem się na
przybysza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus machinalnie odsunął od
siebie wszystkie myśli. To było chyba najlepsze, dostępne mu wyjście. Lepiej
rozbroić kogoś, nim ten zdąży sięgnąć po różdżkę, czyż nie? Pożałował, że nie
może się upić, czuł bowiem, że na trzeźwo z pewnością nie przełknie „tego
wszystko”. W najlepszym wypadku stanie mu to w gardle. Perspektywa nienawiści i
zawodu w oczach Lucasa sprawiała, że tylko śpiące w jego ramionach dziecko
powstrzymywało go od natychmiastowej deportacji. To właśnie przez Harry’ego
zmusił swoje otępiałe ciało do ruchu i, utrzymując pozory obojętnej pogardy,
wszedł do środka pozornie pewnym krokiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stanął w progu salonu. Usłyszał,
jak w drzwiach za nim zostaje przekręcony klucz i po paru sekundach pojawił się
Lucas. Norweg wskazał bratu jeden z białych foteli stojących obok kominka, tuż
pod ogromną, przeszkloną ścianą. Severus usiadł w nim bez słowa protestu.
Spięty do granic możliwości, przyjął wystudiowaną, lekceważąco uprzejmą pozę i
niewerbalnym zaklęciem odkleił od siebie Harry’ego. Ułożył chłopca wygodniej na
swoich kolanach mimo tego, iż niedaleko niego stała sofa. Sam natychmiast
doskoczył do niego i obwąchawszy pierw dziecko, wsunął łeb pod dłoń czarodzieja
domagając się pieszczot. Mężczyzna machinalnie pogładził długą sierść i utkwił
wzrok w jakimś martwym punkcie za oknem. Nie był pewien, czy da radę spojrzeć w
oczy Lucasa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wino, whisky, burbon? – ciche
pytanie Lucasa zawisło gdzieś nad nim. Severus, nie będąc pewnym swojego głosu,
pokręcił przecząco głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I tak nie dam rady się upić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Norweg bez słowa postawił przed
nim wodę z lodem, Severus zaś natychmiast wlał w siebie zawartość. Czuł, że
musi jakoś przełknąć drżenie zbierające się w jego gardle. Po chwili Lucas
usiadł w fotelu naprzeciw niego. W dłoni trzymał kielich z winem, co wyglądało
tak irracjonalnie, że w zimnych kątach salonu rozlała się mgła surrealizmu.
Norweg westchnął cicho i spojrzał pytająco na swojego marnotrawnego brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ten dzieciak jest synem Lily,
prawda? – głos Lucasa był wyraźnie zmęczony. – Wiesz, że o jej śmierci dowiedziałem
się z Proroka?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zdziwiłbym się, gdybyś się o
tym nie dowiedział. Nawet gryfoni posiadają szczątkowe umiejętności czytania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śmiech Lucasa wypełnił salon.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jak zawsze sarkastyczny. Widzę,
że wyostrzył ci się humor, Sev.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Lata ćwiczeń w komentowaniu „elaboratów”
autorstwa Hogwarckiej indolencji zmusiły mnie do znacznego poszerzenia
repertuaru inwektyw.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo poczucia winy, Severus
poczuł, jak jego mięśnie się rozluźniają. Za sprawą Proroka Lucas był
poinformowany o większości jego upublicznionych grzechów, a mimo to śmiał się w
jego towarzystwie. Zupełnie jakby nic się przez te lata nie zmieniło. Wreszcie
mężczyzna odważył się spojrzeć w oczy swojego brata. Nie było w nich ani
litości, ani rozczarowania, ani wściekłości, ani nawet żalu. Odetchnął.
Powietrze w końcu smakowało tak, jak powinno.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skąd on się tu wziął? – zapytał
Lucas patrząc wymownie na Harry’ego, który właśnie poruszył się na kolanach
Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry nie miał siły odwrócić się
na drugi bok. Nie miał siły nawet zauważyć tego, że jego łóżko jest nietypowo
ciepłe i wygodne. Poruszył się nieznacznie, by umościć się wygodniej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego zaspany umysł pochwytywał
niezrozumiałe dla niego słowa, które jednak natychmiast wymykały się gdzieś
dalej, nim zdążył cokolwiek z nich zrozumieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Gdybyś widział… eliksiry…
zmęczony i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– … go zabić?!... zbawiciel…
zasługuje… to prawdziwe…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– … przede wszystkim dziecko…
Wiesz… głupiec…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co zamierzasz z… przecież on
chciał… inni?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– … nie ma… słowo… przeciw…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– …spokojnie… ona… nadal…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie będę… prywatne…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– … przykro… mówiłeś… Ona zawsze…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry zignorował resztę
niewyraźnej rozmowy. Zaspany potarł oczy i uchylił je lekko. Gdzieś pod sobą
ujrzał syberyjskiego psa zwiniętego w kłębek obok czarnego, znajomego mu skądś
materiału. Ucieszony miłym snem, pozwolił swoim powiekom opaść, wsunął kciuk do
ust i ponownie zasnął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z głębokiego snu wyrwał go
dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Gdyby nie był tak skrajnie nieprzytomny, z
pewnością zdziwiłby go fakt, że ktoś właśnie gdzieś go niesie i kładzie. Miast
tego, z ulgą zapadł się w jakąś miękką powierzchnię pod sobą. Zanim ponownie
odpłynął, jego umysł zarejestrował, że jest czymś otulany, lecz pogrążony we
śnie chłopiec całkowicie to zignorował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-- </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zapalił lampkę nocną
stojącą na stoliku obok ogromnego łoża, po czym opuścił sypialnię cicho
przymykając za sobą drzwi. Tuż za nimi, opierając się całym ciężarem ciała o
ścianę, czekał na niego Lucas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Śpi? – ciche pytanie norwega
wyrwało go z zamyślenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak. Ty również byś spał po
tym, co mu zafundowałem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas uśmiechnął się w odpowiedzi
na ten przytyk, po czym spojrzał mu badawczo w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Osiem lat to spory okres czasu,
Sev.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zdaję sobie z tego sprawę –
odparł Severus czując, jak bryła lodu wpada mu do żołądka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I oto nadeszło…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc powiesz mi, dlaczego? –
Lucas nie spuszczał z niego bacznego spojrzenia. W jego oczach nie było już
wcześniejszego rozbawienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zmusił się, by nie uciec
spojrzeniem. Przez myśl przemknęło mu, że to kolejny odruch szpiega – zawsze
utrzymuj z rozmówcą kontakt wzrokowy, to potwierdza twoją wiarygodność.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wiesz, jak było – odparł po
chwili ciszy. – Pewnie w Proroku opisali wszystko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Owszem. Przeczytałem, że byłeś
szpiegiem Dumbledore’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Masz rację, byłem szpiegiem –
Severus wiedział, że nie może kłamać. Dla Lucasa oklumencja nie była żadną
zasłoną, w końcu to on był jego nauczycielem. – Mimo wszystko, do Czarnego Pana
dołączyłem z własnej woli, jeszcze przed ukończeniem szkoły. Wiesz o tym.
Próbowałeś mnie od tego odciągnąć, pamiętam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Yaeh, ja też pamiętam – głos
norwega był nienaturalnie cichy. – Tu nie chodziło tylko o Ellę, prawda?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus milczał. Spojrzenie
Lucasa stało się wyczekujące.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sev, cholera, mów. Muszę
wiedzieć. Jestem twoim bratem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co mam ci powiedzieć? – Severus
zaśmiał się rozgoryczony. – Że jak tchórz dołączyłem do najsilniejszego, by
nikt nie mógł pomiatać mną tak, jak to było w Hogwarcie? Że chciałem się
zemścić? To ja zabiłem ojca. To chcesz usłyszeć? Zamordowałem go z zimną krwią,
a później godzinami wymiotowałem. To był mój pierwszy raz. Pierwszy i nie
ostatni. Robiłem straszne rzeczy, Luc. Naprawdę chcesz mnie takiego znać? Nie
wystarczy ci, że przeze mnie straciłeś Ellę? Nie jestem tym samym, wystraszonym
dzieciakiem, co te osiem lat temu. Jestem mordercą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyraz twarzy norwega nie zmienił
się ani o jotę. Severus czuł, że zaraz jego nogi odmówią mu posłuszeństwa i
osunie się po tych cholernych drzwiach na parkiet.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kurwa, chciałbym się upić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Sam chciałem go zabić –
przyznał po chwili milczenia Lucas. – Skurwiel w pewni na to zasługiwał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mimo wszystko, to ja go
zamordowałem. Czyn nie może się równać z chęcią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zbliżył się do niego, on zaś
odruchowo cofnął się o krok. Nie chciał niczyjej bliskości. Nie zasługiwał na
nią. Poza tym, bliskość raniła. Zawsze raniła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zostałeś szpiegiem – brat ponownie
spojrzał mu w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus zaśmiał się szyderczo z
samego siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Oczywiście, że zostałem
szpiegiem – jego głos ociekał sarkazmem. – Prawy czarodziej szpiegujący w
szeregach śmierciożerców w imię Albusa Dumbledore’a! Jakże patetycznie to
brzmi, czyż nie? Krystaliczny heroizm!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał ponuro na norwega.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Niezmiernie mi przykro, Luc,
lecz twoje poglądy na mój temat muszą ulec anihilacji. Moim asumptem do kariery
szpiega było to, że przez moją własną głupotę Czarny Pan postanowił zamordować
Lily wraz z jej dzieckiem. To przeze mnie zginęła. O tym już nie pisali w
gazetach?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamarł, gdy Lucas bez słowa
pokonał dzielący ich dystans i objął go mocno w męskim, braterskim uścisku tak,
jak zwykł czynić to dawno temu. Severus napiął wszystkie mięśnie w oczekiwaniu
na zasłużony ból, lecz ten nie nadszedł. Nienawidził dotyku, lecz to był
przecież Luc, jego brat. On by go nie wykorzystał, nie zranił. Powoli rozluźniał
się. Ręce zwisały mu ciężko wzdłuż ciała. Nie odważył się ich unieść. Po chwili
wahania oparł głowę o ramię norwega. Przez te wszystkie lata brakowało mu
kogoś, kto po prostu zrozumie go i zaakceptuje. Kto nie będzie szukał głupich,
nic nie znaczących słów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wiem, czy dam radę zająć
się Harrym – szepnął po długiej chwili milczenia. Jego głos drżał. – Wiem, że
mu to obiecałem, ale jak mam spojrzeć w oczy chłopcu, któremu zabiłem matkę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas poklepał go uspokajająco po
plecach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie ty ją zabiłeś, ale
Voldemort – głos jego brata jak zawsze był głęboki i uspokajający. – Jestem
pewien, że zrobiłeś wszystko, co tylko było możliwe by ją chronić. Kochałeś ją,
więc pokochasz i Harry’ego. Dzieci są łatwe do kochania, Sev. Moja mama tak
mówiła, pamiętasz? Nie martw się, nie skrzywdzisz chłopca. Znam cię, jesteś
dobrym człowiekiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jestem mordercą – zaprotestował
Severus, próbując wymknąć się z uścisku. – I możesz się już ode mnie odkleić,
bo zaraz wyrzygam uszami całą swoją wewnętrzną tęczę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas prychnął z rozbawieniem,
lecz nadal trzymał brata w uścisku. Gdy wreszcie się odezwał, jego głos na
powrót był poważny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Musiałeś to robić, by utrzymać
rolę szpiega. Nie wmówisz mi, ze to sprawiało ci jakąkolwiek przyjemność.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severusem wstrząsnął dreszcz
obrzydzenia. Spojrzał wyprutymi z jakiejkolwiek nadziei oczami na swojego
brata.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Och, czyli rola szpiega
podniosła mnie do rangi czyniącego „zło koniecznego” w imię pięknej idei? –
zapytał, za nutą sarkazmu próbując ukryć rozgoryczenie, choć doskonale
wiedział, że Lucas i tak je widzi. – Wybór pomiędzy złem a mniejszym złem nie
jest żadnym wyborem. Nie ma lepszych i gorszych morderców. Nie rozumiesz,
Lucas, że te wszystkie podniosłe idee to mit? Zabijać w imię pokoju to jak
gwałcić w imię dziewictwa. Te wszystkie wojny przeciwko ciemności to tylko
zapakowane w błyszczący papier średniowieczne krucjaty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, jak zapada się w sobie.
Pierwszy raz powiedział na głos to, co tak długo nosił w sobie, co zabijało go
z każdym dniem. Nie był pewien, czy jest mu z tym lepiej, czy też może gorzej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jestem bydlakiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuł, jak Lucas wreszcie go
puszcza. Czy wytłumaczył mu dostatecznie dobrze, czym się stał? Obawiał się
tego, co ujrzy w jego oczach. Norweg delikatnie chwycił go za ramiona i odsunął
od siebie nieco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy Lucas spojrzał na niego
uważnie, Severus nie odnalazł spodziewanego obrzydzenia. Było tylko
zrozumienie. Akceptacja. To było…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dziwne…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy przypadkiem Lucas nie
powinien w tej chwili wyrzucać go ze swego domu?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zapominasz, że cię znam – Lucas
uparcie wpatrywał się w jego oczy. – Nie jesteś zły i nawet nie wiesz jak mi
przykro, że musiałeś tego wszystkiego doświadczyć. Idź spać Sev. Wszyscy
jesteśmy zmęczeni. Musisz odpocząć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus wiedział, że pewnie i tak
nie zaśnie, lecz skinął głową na zgodę. Nie chciał reszty nocy przesiedzieć w
fotelu, jego brat z pewnością poczułby się zobowiązany do towarzyszenia mu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tymczasem Lucas machnął różdżką w
stronę gościnnej sypialni, w której spał Harry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przeniosłem do garderoby trochę
moich ubrań, znajdź sobie coś do spania. Możesz położyć się z Harrym, jesteśmy
wszyscy zbyt zmęczeni, by bawić się w transmutację.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mogę spać na sofie w salonie –
zaprotestował Severus. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie chciał budzić dziecka swoim
rzucaniem się na łóżku. Poza tym, już od tak dawna sypiał sam… Nie mógłby
swobodnie leżeć się ze świadomością, że obok oddycha ktoś jeszcze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Harry będzie zdezorientowany,
gdy obudzi się nieznanym miejscu. To tylko dzieciak, na pewno się wystraszy –
stwierdził Lucas. – Lepiej, żeby rano obudził się obok ciebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo, iż Severusowi nadal nie
podobał się ten pomysł, musiał przyznać swojemu bratu rację.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Rozumiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Masz dla niego jakieś ubrania
na rano?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus pokręcił przecząco głową.
W myślach skarcił się za to, że zabronił chłopcu wziąć jakiekolwiek ubrania. Co
prawda, te łachmany napawały go obrzydzeniem i nie chciał, by Harry miał z nimi
jakąkolwiek styczność, ale z pewnością były dla nich lepszą perspektywą, niż
zawitanie do jakiegokolwiek sklepu odzieżowego z dzieckiem w bieliźnie i
rozciągniętej, poszarpanej koszuli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas zamyślił się na chwilę, po
czym z uśmiechem ponownie machnął różdżką w stronę sypialni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mama trzymała na strychu
ubrania po mnie – stwierdził. Severusa napełniło dziwne ciepło na wspomnienie
Marii. – Wiesz, jaka ona była sentymentalna. Już dawno miałem je oddać
potrzebującym, ale ciągle wypadało mi to z głowy. Cóż, teraz należą do
Harry’ego. Mamę by to ucieszyło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Severus spojrzał na niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To… – nie, chyba nie umiał już
dziękować. – Dobrze…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lucas przesunął dłonią po
włosach, targając je jeszcze bardziej. Spojrzał na brata i uśmiechnął się. Poklepał
go krótko po ramieniu, po czym odwrócił się w stronę drzwi do swojej prywatnej
sypialni. Stanął w progu i przywołał Sama. Pies przebiegł obok niego i wskoczył
na szerokie łóżko. Norweg spojrzał uważnie na Severusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dobranoc, Sev.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za sobą usłyszał zmęczone, kpiące
„dobranoc”.</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2656625338219773870.post-33518661249394670682015-03-11T17:34:00.004+01:002015-03-11T17:36:11.953+01:00Statek matka i nienaturalny rozrost książek<div class="MsoNormal">
To już dziś, słowo. Dziś wieczorem, ewentualnie w nocy.
Dlaczego? Muszę ostatni raz przejrzeć końcówkę „Dywagacji i deliberacji” i
nanieść ewentualne korekty, a brykające i piszczące (od siódmej rano…) za
ścianą chochliki powoli doprowadzają mnie do szewskiej pasji i stopniowo
narastającej migreny. Odnoszę wrażenie, że dla chwili świętego spokoju poświęcę
swoje powoli tężejące w chłodni galaretki, by choć na kwadrans zakleić młodzieży
usta.</div>
<div class="MsoNormal">
Z ostatnich tygodni, do zapamiętania:</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przechodzę przez salon,
gdy nagle widzę radośnie lecącą w moją stronę słuchawkę mobilnego telefonu
stacjonarnego. Łapię ją w ostatniej chwili i słyszę głos mojej mamy dochodzący
z okolic zwanych „pod stertą koców na kanapie”:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
– <i>Włóż to do matki.</i></div>
<div class="MsoNormal">
Moje pierwsze skojarzenie?</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://intellectualfroglegs.com/gays-chickens-farrakhans-mother-ship-intellectual-frog-legs-3/" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" target="_blank"><img alt=" Statek Matka" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcpXQdw0ysHkDOOp-OM74-NGW4wZ5kFvSdByE2I6qCECpurx-doTrvpMmAOvVmJDNOLM-TQzgJY086-oB4RtDZLP0es1p_wCEoDUg9DVnUbeYWehu2ihNVT9En537ZPLeRutpcnGKj-eA/s1600/mothership.jpeg" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://intellectualfroglegs.com/gays-chickens-farrakhans-mother-ship-intellectual-frog-legs-3/" target="_blank">Statek matka - klik</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
Zbyt wiele filmów s-f i odcinków Doctora Who. Chyba nigdy
nie dojrzeję do bycia „normalnym studentem”. O swoim rzeczywistym wieku nie
wspominając…</div>
<div class="MsoNormal">
Poza tym, muszę w końcu wybrać się Ikei, bądź też jakiegoś
innego sklepu z meblami. Ogromny przyrost książek poskutkował brakiem miejsca
do ich przechowywania. Innymi słowy, muszę zainwestować w jakiś regał. Duży,
ogromny regał. Koniecznie z regulowaną wysokością półek. Przy okazji
zarejestruję samochód, zrobię jakieś zakupy, odwiedzę antykwariat. Wszystko
pięknie, nawet Pan Kot zaofiarował się pod postacią środka transportu. Jedyny
problem tkwi w tym, że taki wypad to, nawet bez skręcania nowego umeblowania, cały
dzień, ja zaś obecnie dysponuję jedynie pojedynczymi godzinami wyrwanymi z
terminarza.</div>
<div class="MsoNormal">
Czas pędzi nieubłaganie, a ja mam coraz większą ochotę zapakować
się w samochód i zaciągnąć Pana Kota na parę tygodni w jakieś odludne miejsce.
Marzenia…</div>
Introhttp://www.blogger.com/profile/15450564240132413620noreply@blogger.com0